Udało mi się napisać jeszcze w tym roku kolejny rozdział ;D Kochani chce życzyć wam szczęśliwego nowego roku i pijanego Sylwestra *.* Zapraszam na rozdział 7 i zachęcam do komentowania ;D
Rozdział 7.
Druga w nocy. Trzask. Co to było ? Chwyciłam różdżkę z pod poduszki.
-Lumos !- wyszeptałam. Z końca różdżki wydobyło się światło. W końcie przy drzwiach zobaczyłam Georga.
- Długo będziesz jeszcze razić mi po oczach ?- zapytał.
- Przepraszam.- wyjąkałam.
- Czemu zawdzięczamy tą wizytę.- zapytała kpiąco Ginny.
- Chciałabyś pójść do Harrego ?- zapytał ją George.
- Pewnie. A co z Ronem ?
- Przeniosę go do Alicji.- powiedział z uśmiechem.
- Ale kombinujesz.- powiedziałam z uśmiechem.
- A czemu takie pomysły ?- zapytała ruda.
- Fred chciał pójść do Hermiony. Więc się do niej deportował. A ja pomyślałem, żeby trochę pomieszać.
- Dobra. To zabieraj mnie braciszku.- powiedziała uradowana dziewczyna. Okręcili się dwa razu wokół siebie i już ich nie było.
Opadłam na poduszki. Ale różdżki i tak nie zgasiłam, była w mojej ręce. Zamknęłam oczy. Trzask ! Poczułam czyjeś wargi na moich. George... Odwzajemniłam pocałunek. Poczułam jak przyciąga mnie do siebie. Wplątałam palce w jego włosy. Jego pocałunek ze zwykłego przemienił się w bardziej namiętny. Posadził mnie sobie na kolanach i zaczął już bardziej brutalnie. Odpięłam parę guzików u jego pidżamy. Znowu mnie położył na poduszki. Oderwaliśmy się od siebie. George położył się obok mnie, a ja się w niego wtuliłam i zasnęłam.
***
- Dzieci wstawać. Za godzinę jedziemy razem z Billem na pokątną. Migiem na śniadanie.- krzyczała pani Weasley.
Leżałam wtulona w Georga. Czułam jego spokojny oddech. Jeszcze spał. Wstałam, starając nie budzić rudowłosego. Siedziałam na końcu łóżka przypominając sobie co się stał w nocy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wstałam. Wyjęłam z szafy parę czarnych rurek, szary podkoszulek i do tego czarną elegancką marynarkę, do tego neonowo różowe trampki. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się. Do stroju doczepiłam złotą bransoletkę, którą dostałam od Remusa na trzecim roku. Mówi, że należała do mojej matki. Na szyję zarzuciłam jeszcze złoty łańcuszek sięgający mi do brzucha, a na jego końcu była śliczna mała sówka. Kasztanowe sięgające mi do pasa włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Teraz dopiero widzę podobieństwo między mną, a Lily Potter. Też miała takie włosy. No może bardziej jasne. Oczy podkreśliłam kredką, rzęsy pociągnięte raz delikatnie tuszem, na twarz nałożyłam puder uważając na wciąż świeżą ranę. Wyszłam z łazienki. Zauważyłam Georga siedzącego na moim łóżku. Zobaczył mnie i się uśmiechnął.
- Dzień dobry.- powiedział.
- Hej.- uśmiechnęłam się do niego.- Ile jeszcze czasu nam zostało ?
- Do zejścia na dół może jakieś 30 minut.
- Lepiej idź się ubrać.
- Tak tylko, pójdę jeszcze po Rona i Ginny.- powiedział.
- Dobrze.- powiedziłam i trzask !
Z szafy wyciągnęłam torebkę. Włożyłam do niej oba listy z Hogwartu, portfel z galeonami i mugolskimi pieniędzmi. Otworzyłam go w środku zobaczyłam zdjęcie moje i Harrego, za nami stali Fred który obejmował Hermionę, George który obejmował Ginny, a obok mnie stał Ron, Harry tak jak i Ron obejmowali mnie ramionami. Wszyscy mieliśmy uśmiechy na twarzach. Trzask !
- Lece do łazienki. Szybko, bo inaczej mama mnie zabije.- powiedziała Ginny i wzięła ciuchy z szafy i wleciała do łazienki.
- Ładne.- powiedział George spoglądając na zdjęcie spod mojego ramienia.
- Tak.- spojrzałam na niego. Wciąż był w pidżamie.- Jeszcze się nie przebrałeś? Dalej zmykaj, zostało 20 minut, a jak pani Weasley wparuje do pokojów nie będzie za ciekawie.
- Dobrze, dobrze.- powiedział i pocałował mnie w policzek. Trzask !
- Ginny pospiesz się !
- Już. Dobrze. Za chwilę wychodzę.
Wyciągnęłam różdżkę spod poduszki i włożyłam ją do torebki. Ginny wyszła z łazienki. Ubrała się w zielone rurki, długą białą koszulę do tego żółte trampki. Długie rude włosy zostawiła rozpuszczone.
- Idziemy ?- zapytała Ginny.
- Jasne. Chodź.- powiedziałam. Chwyciłam torebkę i wyszłyśmy z pokoju. Po schodach schodziła Hermiona. Ubrała się w czarną sukienkę, czarne leginsy, czerwone trampki i do tego czerwony sweterek. Na ramieniu miała malutką czarną torebkę.
- Hej.- powiedziała.
- Cześć Hermiono.- powiedziałyśmy.
- To jak na dół ?
- Tak.
We trzy zeszłyśmy na dół.
- Dzień dobry.- przywitałyśmy się.
- Dzień dobry.- powiedziała pani Weasley.
- A chłopaków nadal nie ma i Alicji.- powiedział Syriusz.
- Pewnie zaraz przyjdą.- powiedziała pani Weasley. I do kuchni wszedł Bill.
- Dzień dobry.- przywitał się.
- Dzień dobry.- odpowiedzieli równo Lupin, Tonks, pani Weasley i Syriusz.
- Hej, Bill.
- Siadaj. Już migiem. Mało czasu nam zostało.
- Dzień dobry.- usłyszłam głosy bliźniaków.
- Dzień dobry. No już siadać.- powiedziała pani Weasley. Do kuchni wbiegł Harry ubrany w czerwony T-shirt, na to luźna szara bluza, granatowe rurki i szare trampki.
- Nie spóźniłem się ! Nie, jest dobrze.- powiedział.- Dzień dobry.- każdy wybuchł śmiechem.
- Dzień dobry Harry. Gdzie Ron i Alicja ?
- Och... Już schodzą.- powiedział siadając koło mnie.
- Dzień dobry.- przywitali się Ron z Alicją.
- No i jesteśmy w komplecie.- powiedział Syriusz. Dobrze zostało wam 20 minut, do wyjazdu. No już migiem, jeść i ruszać na zakupy.
***
Wszyscy już byliśmy na pokątnej. Bill poszedł do Gringotta.
- Dobrze więc najpierw Madame Maklin.- powiedziała pani Weasley.
Wszyscy ruszyliśmy w stronę sklepu z ubraniami. Weszliśmy do sklepu i od razu usłyszeliśmy miły i ciepły głos.
- Dzień dobry.- przywitała nas sama Madame Maklin.
- Dzień dobry.- odpowiedziała pani Weasley.- Szukamy dla tej dwójki- powiedziała pokazując na Rona i Ginny palcem- nowego kompletu szat do szkoły.
- Ah... Dobrze. Proszę stanąć na stołkach.- powiedziała do Ginny i Rona.
- Hermiono chodź.- powiedziałam jej pokazując na stanowisko z sukniami.
- Dobrze.- powiedziała i poszłyśmy do stanowiska.
Sięgnęłam czarną długą sukienkę. Miała piękny krój, podkreślała kształty. Sukienka na ramiączkach, bez pleców.
- Hermiono popatrz.- powiedziałam.
- Śliczna.- powiedziała.
- Przymierz.- powiedziałam.
- Dobrze jak ty przymierzysz tą.- powiedziała i pokazała mi sięgającą do kolan ułożoną na bombkę białą sukienkę. Miała długie rękawy. Pokryta była błyszczącymi na złoto wzorami. Była śliczna.
- Dobrze, ale jeszcze buty.- powiedziałam.
- Dobra.- i poleciałyśmy do stanowisk z butami.
Zauważyłam czarne na dosyć wysokim obcasie sandałki.
- Miona, patrz te będą pasować.- powiedziałam.
- Tak. A ja znalazłam dla ciebie.- powiedziała i pokazała mi białe na niskim obcasie buty.
- To jak idziemy ?- zapytałam.
- No pewnie.
Weszłam do przymierzalni, razem z śliczną białą sukienką. Ubrałam się w sukienkę. Leżała na mnie świetnie. Założyłam do tego buty wybrane przez Hermionę. Usłyszałam gwizdanie i klaskanie. Pewnie Hermiona wyszła w sukience.
- No Maja pokaż się.- powiedziała Hermiona. Wyszłam i zobaczyłam Gryfonkę, Wyższą niż zwykle. Wyglądała ślicznie. I znowu klaskanie i gwizdanie. I jeszcze...
- To moja siostra.- wykrzyczał Harry klaskając nadal patrząc na nas.- Wyglądacie ślicznie.
- Dziękujemy.
- Pasuje Ci !- powiedziałam Mionie.
- Dziękuję. Ty też wyglądasz prześlicznie.
- Dzięki. Choć zobaczę ile kosztuje twoja.- powiedziałam i podeszłam do niej.
- I co ile ?
- 25 galeonów.- powiedziałam.
- Nie tak źle. A twoja ?- powiedziała i podeszła do mnie i zobaczyła na metce.
- 20 galeonów.
- Plus buty będzie jakieś 30. A u ciebie 33 galeony.
- Tak o tym nie pomyślałam. A szkoda pasowałaby na sylwestra.
- Tak. To chodź pójdziemy się przebrać.
Wyszłyśmy i zobaczyłyśmy Ginny i Alicję oglądające sukienki. Ginny trzymała też w stylu bombki czerwoną sięgającą kolan sukienkę. Poszłam do stanowiska z butami wzięłam czarne proste na niskim obcasie buty.
- Przymierz.- powiedziałam do niej, podając jej buty.
- Dobrze.- powiedziała. Odwiesiłam białą sukienkę i odłożyłam buty. Alicja właśnie oglądała fioletową sukienkę sięgającą do kostek. Miała dość duży dekolt, ale w sumie to w jej stylu. Podszedł do niej Ron podając jej czarne na płaskim obcasie pantofelki i wyszeptał jej coś do ucha. Dziewczyna odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Pobiegła w stronę przymierzalni.
Czekaliśmy jeszcze 15 minut. Aż w końcu z jednej z przymierzalni wyszła Ginny. Wyglądała ślicznie.
- Ginny ! Ślicznie wyglądasz.- krzyknęłam do niej.
- Dzięki.-powiedziała z uśmiechem. I po chwili wyszła Alicja w fioletowej sukience.
- Pasuje ci.- powiedziałam razem z Hermioną do Alicji.
- Dziękuję.- powiedziała.
- No ślicznie dziewczyny. Ale już pora się przebrać z powrotem. No już.- powiedziała pani Weasley.
Gdy dziewczyny odwiesiły sukienki i odstwiły buty. Znowu wyszliśmy na Pokątną.
- No to teraz kociołki i nie kociołki dla Freda i Georga.- oznajmiła pani Weasley. I weszliśmy do sklepu z przyborami magicznymi.
- Maja ?- zagadał do mnie Harry.
- Hmm ?
- Może pójdę kupić karmę dla Canisa i Hedwigi ?
- Jasne. Tylko nie za długo, powinniśmy za chwilę wracać.
- No ok.- powiedział i podszedł do drzwi, a z nim Fred, George i Ron.
- Wszyscy po jedzenie dla sów ?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie. Idziemy z Harrym, po te jego zakupy, a potem idziemy załatwić jeszcze coś do nas.- wyjaśnił mi Ron.
- Spotkamy się w księgarni.- krzyknął Fred do matki.
- A gdzie znowu oni poleźli ?!- krzyknęła pani Weasley.
- Harry poszedł kupić jedzenie do Canisa i Hedwigi. A chłopacy poszli, bo też coś chcieli załatwić.- wytłumaczyłam jej.
- No dobrze. No to chodźcie do tej księgarni.- poganiała nas pani Weasley.
Doszliśmy do księgarni. Kupiłam brakujące podręczniki mi i Harremu. Chłopacy wpadli do księgarni z uśmiechami na twarzach. W rękach trzymali torby, no ale przecież mieli coś załatwić, wiec to nic dziwnego. Pani Weasley spotkała znajomą jej czarownicę i zaczęła z nią rozmawiać.
- Mamo.- krzyknęła do niej Gin.- Idziemy się porozglądać po stoiskach.
- Dobrze Ginny.
Wyszliśmy z księgarni i naprzeciwko spotkaliśmy Dracona Malfoya.
- No proszę. Potterowie już zaciągają za sobą zdrajców krwi.- powiedział Malfoy.
- Czego chcesz Malfoy ?- zapytałam.
- Jest dużo rzeczy, które bym chciał Potter.- powiedział i przybliżył się do mnie.- Na przykład taka jak ty.- powiedział i dotknął mojego polika.- No proszę widzę, że Weasley nie wytrzymuje i już cię kaleczy Potter.
- Odwal się ode mnie Draco.- powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
- Zobaczysz ! Jeszcze do mnie przyjdziesz.
- Chciałbyś !
- A powiem ci, że bym chciał.- powiedział z tym swoim łobuzerskim uśmiechem
- Nie słyszałeś Malfoy ? Odwal się od niej.- warknął na niego Harry.
- No proszę braciszek rusza na pomoc. Wszyscy jesteście żałośni.
- Serio ? To dlaczego ty, czarodziej czystej krwi startuje do córki mugolaczki ?- zapytałam go.
- A czy to ma znaczenie ?
- Dla ciebie zawsze miało !
- Ludzie się zmieniają.
- Ale nie ty ! W to nie wierzę !
- To uwierz lepiej Potter. A jakbyś chciała się komuś wyżalić, wiesz gdzie mnie możesz znaleźć w Hogwarcie. Przy stole Ślizgonów lub na naszych wspólnych patrolach Potter. Tak też zostałem prefektem i ja już się o to postaram, żebyśmy mieli wspólne patrole.- powiedział i odszedł. Nie mogę uwierzyć. On prefektem ?! Przełknęłam gulę, która mi utkwiła w gardle i krzyknęłam za nim.
- Żałosny jesteś !- usłyszałam tylko jego śmiech.
- Nie przejmuj się.- powiedziała Hermiona.- Będę chodzić z tobą na te patrole. Przecież mogę.
- Dziękuję.- powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.
Hogwart.
▼
poniedziałek, 31 grudnia 2012
niedziela, 30 grudnia 2012
Rozdział 6."Ale podejrzewamy też, że Voldemort poszukuje broni."
Miłego czytania i zapraszam do komentowania :)
Rozdział 6.
- Dzieci ! Chodźcie na obiad !- krzyczała pani Weasley, z dołu.
Przytulona w Georga usłyszałam jej głos był nieco zdenerwowany. Wszyscy zeszliśmy na dół. W drzwiach od kuchni stał Syriusz.
- Syriusz !- krzyknął Harry i podleciał do ojca chrzestnego i go objął.
- Dobra papużki nierozłączki przestańcie. Nie widzieliście się tylko 3 dni.- powiedziałam uśmiechając się do nich.
- No jasne. Chodź. Wiem, że też chcesz się przytulić.- powiedział Syriusz uśmiechając się do mnie z rozłożonymi ramionami.
- Wcale nie !- Syriusz podniósł do góry brwi i jeszcze bardziej się uśmiechnął.- Och.. niech ci już będzie.- powiedziałam.
- Będę zazdrosny.- powiedział George z tym swoim szelmowskim uśmiechem. Odwróciłam się do niego i trzepnęłam w ramię.
- Przestań.- powiedziałam zwijając się ze śmiechu, zresztą jak wszyscy co zobaczyli tą scenę.
- Dobra, dobra. Poddaje się.- i pocałował mnie w usta.- Nadal krwawisz.- powiedział kiedy zobaczył mój polik.
- Pokaż.- powiedział Syriusz i dotknął zagłębienia na poliku.- Co się stało ?
- Pewnie jakieś zaklęcie się otarło o moją twarz. To nic takiego.- powiedziałam.
- No nie wiem. Molly !- Syriusz zawołał panią Weasley.
- Tak ?
- Zobacz Maja dostała jakimś zaklęciem. Sprawdź to. Wiem, że ty z tą dwójką.- powiedział patrząc znacząco na Freda i Georga.- masz już doświadczenie z takim typem.
- Dobrze. No pokaż to.- zwróciła się do mnie.
- Ale to nic takiego...
- Ale można mieć pewność, prawda ?
- Och, już dobrze.- powiedziałam i pokazałam jej polik.
- Nie faktycznie to nic takiego, wystarczy przemyć wodą utlenioną i powinno przejść.
- Mówiłam.- powiedziałam Syriuszowi.
- Ale nie zaszkodziło sprawdzić. Prawda ?
- No nie.
- No więc teraz do jadalni na obiad. Już migiem.
Poszliśmy i wszyscy rozkoszowali się zapachem potraw Molly Weasley. Gdy usiedliśmy pani Weasley podeszła do mnie ręcznikiem i wodą utlenioną i przyłożyła mi do rany. Ostry jak sztylet ból przeszył mi ciało.
- Auu...
- No już powinno być dobrze. I krwawienie powoli ustępuje.
- Dziękuję.- powiedziałam.
- Nie ma za co. No ale teraz nie gadać tylko jeść.
I każdy zaczął nakładać jedzenie sobie na talerz.
- Co to było znowu za spotkanie ?- zapytał Harry.
- Spotkanie Zakonu Feniksa, Harry.- powiedział Syriusz.
- Na temat ?
- Lorda Voldemorta.
- I co znowu ?
- Syriuszu chyba nie powinieneś ujawniać tematów zebrań Zakonu.- warknęła pani Weasley.
- W tych zebraniach chodzi o nich !- powiedział Black wskazując na nas.
- Wiem. Ale są jeszcze niepełnoletni. I nie mogą być członkami Zakonu. Nikt nie może być członkiem Zakonu dopóki nie ukończy szkoły.- dodała pani Weasley widząc miny Freda Georga.
- Skoro chodzi o nas i Voldemorta, to też podejrzewam, że będą walki przeciwko niemu.- powiedział Harry.
- Podejrzewamy.- powiedział Syriusz.- Ale podejrzewamy też, że Voldemort poszukuje broni. Broni ukrytej gdzieś w świecie czarów. Możliwe, że w nieznanych miejscach Ministerstwa. Miejsce o którym wiedzą tylko nieliczni.- po słowach Syriusza, zakrztusiłam się napojem.
- Ministerstwa ?- zapytałam, patrząc na Harrego.
- Tak. A dlaczego takie zdziwienie ?
- Harry ?
- Ja powiem.
Harry zaczął opowiadać nasz sen z wszystkimi szczegółami. Kiedy skończył Syriusz wybuchł.
- Dopiero teraz nam to mówisz ?!- warknął na Harrego wstając z krzesła i opierając się o stół.- Czy ty niczego nie rozumiesz ? Nie masz pojęcia, że jakbyście to dalej trzymali w tajemnicy mogłoby stać się coś złego ! Czasami jesteś taki jak James ! Myślisz, że sam sobie poradzisz !
Nie wytrzymałam. Wstałam z krzesła i podobnie jak Syriusz oparłam się o stół.
- Co za różnica i tak wiadomo, że któreś tą wojnę musi wygrać ! Czy Voldemort czy my ? A po pierwsze nie czepiaj się Harrego ! Dzisiaj w nocy dopiero to widzieliśmy ! My wszystko dobrze rozumiemy ! Wiemy, że robicie tutaj zebrania dotyczące nas, ale już o swoich planach nam nie powiecie. Przecież dobrze wiemy, że w większości przypadków chodzi o nas ! I dlaczego zacząłeś nagle zacząłeś obrażać naszego ojca ?! Ojciec na pewno tak nie myślał. My bez was nie dalibyśmy rady zajść tak daleko. A ty nam robisz wyrzuty, że nie powiedzieliśmy ci o tej wizji od razu ? Ona nic się nie różni od tych co przedtem. Tylko tyle, że ktoś rzuca na nas tam jakieś zaklęcia ! A i widzisz na NAS ! Nie na ciebie ! Na mnie i Harrego ! I jak mieliśmy cię o niej poinformować skoro rano cie w domu nie było. Jak przylecieliśmy było zebranie. A teraz to !
- Maja.- powiedział Harry.
- Nie Harry. On nie widzi ! On nie widzi w nas tego co inni on w nas widzi naszych rodziców.
- I co z tego ? To, że tęsknie za moimi przyjaciółmi to coś złego ?!
- Myślisz, że my nie chcemy, żeby byli wśród nas ! Chcemy wiedzieć jacy byli ! Chcemy mieć rodziców.- powiedziałam, a w oczach stanęły mi łzy.- A to co ty teraz wyprawiasz, nawet nie wiem jak to nazwać !
- I znowu myślicie, że dacie sobie sami radę !
- Nie !- wrzasnął Harry.- Tak jak Maja mówiła. Bez was nie dalibyśmy zajść tak daleko ! Co ty teraz wyprawiasz ? Porównujesz nas do rodziców ! Ty nie masz tak jak my. Wychowaliśmy się bez rodziców. Byliśmy dla siebie najważniejsi z Mają. Dawaliśmy sobie sami razem radę. A ty wychowany wśród rodziny !
- Wiecie co nie jesteście tacy jak rodzice. Myliłem się !
- Świetnie ! Nie nie jesteśmy tacy jak rodzice. Jesteśmy sobą !- powiedziałam i wybiegłam z jadalni.
Pobiegłam na górę i schowałam się w saloniku. Skuliłam się w jednym z foteli i pozwoliłam łzą popłynąć po moim policzku.
- Maja ?- usłyszałam Remusa.
- Co ? Też chcesz mi powiedzieć, że nic o nich nie wiemy ? A jak mamy wiedzieć skoro zginęli za nas gdy mieliśmy zaledwie rok ?- i rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie. Chciałem powiedzieć. Że naprawdę cię podziwiam tak nawrzeszczeć na Syriusza. No nieźle. Nie przejmuj się. Po tym wszystkim może wreszcie przestanie żyć przeszłością i cały czas porównywać was do rodziców. Choć to było bardzo w stylu Lily.- powiedział uśmiechając się do mnie.
- Bardzo śmieszne.- powiedziałam.
- Chodź na dół.- powiedział zachęcająco.
- Dobrze.
Zeszliśmy na dół. Usiadłam na swoim miejscu.
- Maju ...- odwróciłam głowę w stronę Syriusza.- Przepraszam. Nie powinienem was przyrównywać do rodziców i powinienem pamiętać, że to wasze życie, że oni już nie wrócą. Przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. Ale następnym razem trochę się pohamuj.- powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze.
- No to skoro wszystko wyjaśnione, dzieci jutro idziemy na pokątną.- oznajmiła pani Weasley.
- Co, ale po co ? Myślałam, że wszystko już mamy kupione.
- Tak. Tylko, że dzisiaj przyszły do was listy z Hogwartu.
- Znowu ?- zapytał Fred.
- Tak. Doszły jakieś dopiski. Dumbledore mi powiedział, że do was chłopcy jeszcze parę przyborów się przyda. Ronowi i Ginny może jeszcze dokupię po jednym z kompletów szat.- powiedziała i podała nam koperty.
Moja koperta z moim imieniem i nazwiskiem. No i adres. Na drugiej stronie logo Hogwartu. Otworzyłam kopertę i ze środka wypadła odznaka z znakiem Gryffindoru.
- Zostałam prefektem.- krzyknęłam z radośći.
- Ja też !- krzyknął Ron.
- Ty też ?!- zdziwiłam się.
- Tak.- odpowiedział cały czas się uśmiechając.
- Ronuś prefektem. Kurczę drugi Percy nam wyrośnie.- zadrwił Fred.
- Moje gratulacje dzieci !- powiedziała pani Weasley.
- Dziękuję.- oboje powiedzieliśmy.
- Gratuluję !- krzyknęła Hermiona.
- Dzięki.
- Moja krew !- wrzasną Lupin i mocno mnie uścisnął.
- Ale dlaczego nie ty ?- zapytał Fred Harrego.
- Pewnie dlatego, że Snape dawał mi tyle szlabanów. Gratuluję Maja !- powiedział i mnie uściskał.
- A ty, przecież ty też mogłaś być prefektem !- powiedzial Fred do Hermiony.
- Maja jest ode mnie lepsza w nauce.
- Wcale nie !
- Trochę jesteś.
- No dzieciaki, gratuluję !- powiedział Syriusz.
- Dziękuję.
- A kto został kapitanem quidditcha ?- zapytała Hermiona. Wiedziała, że ci co grają w drużynie mają napisane nazwisko ich nowego kapitana.
Harry otworzył kopertę i z niej wyleciała złota odznaka z godłem Gryffindoru.
- Harry ! Jesteś kapitanem !- wrzasnęłam razem z Hermioną. Spojrzałam na Hermionę, która się do mnie uśmiechała i znowu razem powiedziałyśmy.-Gratulujemy !
- Jakie szczęście. No popatrzcie. Jeszcze nam brakuje tutaj prefekta naczelnego!- krzyknęła pani Weasley.
Hermiona otworzyła kopertę i wzięła do ręki list. I przeczytała głośno.
- Panno Granger !
Chcieliśmy panią poprosić o zgodę na przyjęcie odznaki w barwach Gryffindoru, chcieliśmy by pani wraz z panną Potter zajmowały się porządkiem wśród uczniów. Nie została pani prefektem, ponieważ panna Potter jest od pani o niewiele lepsza w nauce. Razem z profersor McGonagall stwierdziliśmy, że tak będzie sprawiedliwie. Z góry dziękujemy za wyrozumiałość.
Profesor Minerwa McGonagall
(Zastępca dyrektora oraz opiekun Gryffindoru)
Profesor Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore
(Dyrektor szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie)
- Czyli, że jak ? Taki jakby zastępca ?- zapytałam z uśmiechem.
- Tak chyba tak.- powiedziała i z koperty wyleciała mała odznaka w barwach naszego domu.
- Świetnie.- podleciałam do niej i ją uściskałam.
- No mam nadzieję, że już koniec niespodzianek !- powiedziała pani Weasley, biorąc listę dodatkowych rzeczy do Hogwartu dla bliźniaków.
- Tak. Nareszcie.- powiedział Syriusz.
- No dobra dzieciaki zmykać. My posprzątamy.- powiedziała pani Weasley.
Wyszliśmy z jadalni. Szłam razem z Ronem rozmawiając. O tym co będzie trzeba będzie robić jako prefekt domu. Doszliiśmy do salonu. Przed drzwiami George wyszeptał mi do ucha :
- Gratuluję.- odwróciłam się do niego, podtrzymał mnie w tali, bo straciłam równowagę.
- Dziękuję.- pocałował mnie w polik. Chciał już pójść do pokoju, ale nie pozwoliłam mu, chwyciłam za rękę i przyciągnęłam go do siebie. Uśmiechnął się i mnie pocałował. Przycisnął mnie do ściany i zaczął gładzić moje plecy, zarzuciłam mu ręce szyję. Poczułam jego uśmiech i bardziej się do niego przybliżyłam. Oderwał się ode mnie.
- Chodź.- powiedział i złapał mnie za rękę. Poprowadził mnie do saloniku.
Hermiona nie mogła się nacieszyć złotą odznaką jak to nazwaliśmy odznaką zastępcy prefekta domu. Ron siedział razem z Alicją na kolanach i o czymś rozmawiali. Dosiedliśmy się do Harrego i Ginny na kanapie i pogrążyliśmy się w rozmowie.
***
- Dzieci chodźcie !- zawołała nas pani Weasley.
Wszyscy razem zeszliśmy na dół. Na korytarzu stała pani Weasley.
- Dobrze więc chodźcie za mną.- powiedziała i ruszyła schodami.- Teraz wam pokażę wasze sypialnie.
Poszliśmy do góry.
- Pierwsze drzwi na pierwszym piętrze to pokój Harrego i Rona.- powiedziała. I poszliśmy dalej do góry.- Na drugim piętrze pokoje będą mieli Fred i George oraz Maja i Ginny.- Trzecie piętro było mniejsze niż reszta.- A tutaj- pokazała palcem na pierwsze drzwi- ma pokój Hermiona. Natomiast- teraz wskazała na trzecie drzwi- tutaj jest pokój Alicji. Drugie drzwi to sypialnia Syriusza, którą obecnie zajmuje Hardodziob. Na dole koło Mai i Ginny ma sypialnie Bill. A na dole koło Harrego i Rona sypialnie mam ja i ojciec. Syriusz ma naprzeciwko was chłopcy. A Tonks i Lupin naprzeciwko naszego. Moody ma sypialnie na parterze. Rozumiemy ?- zapytała. Cała ósemka jej przytaknęła.- No dobrze, to teraz po swoje bagaże i do sypialni. Jest już późno trzeba iść spać.
Poszłam razem z Georgem do góry po nasze kufry. Chwyciłam swój kufer i klatkę do Canis, który teraz pewnie jest na łowach razem z Hedwigą i Świnką. Poszłam razem z Georgem na drugie piętro i weszliśmy do swoich sypialni.
Weszłam do sypialni mojej i Ginny. Pokój był pomalowany w odcieniu jasnej czerwieni. Chociaż coś na plus. Syriusz pewnie przemalował jednym ruchem różdżki nasze pokoje, żeby nie kojarzyło nam się ze Slytherinem. W pokoju stały dwa łóżka których ramy były pomalowane na złoto z lekkim połyskiem. Na nich czerwono-żółte pościele takie jak w domu Weasleyów. Pod ścianą stała Wielka szafa pomalowana na taki sam kolor jak łóżka. Do pokoju wpadła Ginny, cała rozczochrana i zdyszana.
- Jej...- powiedziała.
- Co ?- spytałam.
- Nieźle. Pokój chłopaków. No to znaczy Harrego i Rona jest w pomalowany na żółto a łóżka na bordowo.
- Widzę, że się już zapoznałaś.- powiedziałam do niej z uśmiechem.
- No tak trochę.- dziewczyna zarumieniła się. I podeszła do drzwi, których wcześniej nie zauważyłam.- Popatrz mamy łazienkę.- powiedziała spoglądając na mnie. Wytrzeszczyła oczy, spojrzała za mnie i ujrzała szafę.- Jej, ale wielka.
- Tak.- odpowiedziałam jej i położyłam kufer przy szafie. Dopiero teraz zauważyłam na ścianie zdjęcia. Było ich mnóstwo. Byli na nich mój ojciec, Syriusz, Remus i Pettigrew właśnie większość z nich przedstawiały Huncwotów. Ale niektóre przedstawiały mnie i Harrego jako dzieci. Albo ślub naszych rodziców. Zauważyłam jedno ładne zdjęcie. Ja na rękach u Remusa, a Harry na rękach u Syriusza. I jeszcze jedno mama i tata, mama miała mnie na rękach, a tata Harrego obok nich stali Syriusz i Remus. Do oczu napłynęły mi łzy. Wszyscy się do mnie uśmiechali. Dlaczego, akurat my ?
- Idę do łazienki.- powiedziała Ginny.
- Dobrze.- odpowiedziałam jej.
Dziewczyna weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Zerwałam większość zdjęć ze ściany, za pomocą różdżki. Uporządkowałam je. Wyleciałam z pokoju i pobiegłam do salonu na dole gdzie siedział samotnie Syriusz. Przystanęłam po policzkach spływały mi łzy. Zauważył w mojej ręce zdjęcia. Wstał i mnie przytulił, odwzajemniłam uścisk.
- Przepraszam. Powinienem je zdjąć.- powiedział nadal mnie przytulając.
- Nie to ja przepraszam, za to co stało się przy obiedzie. To ja nie powinnam tak na ciebie naskoczyć.
- Nie miałaś rację.
- Syriuszu ? Czy mogłabym zatrzymać parę tych zdjęć ?- zapytałam go.
Chwycił mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.
- Oczywiście. Mam jeszcze sporo podobnych do tych
- Dziękuję.- powiedziałam.
- No, a teraz zmykaj. Jest już późno trzeba iść spać.
- Dobrze. Dobranoc- powiedziałam.
- Dobranoc.- odpowiedział. A ja poszłam już do swojej sypialni.
sobota, 29 grudnia 2012
Rozdział 5."Dobra. Przymknij się Szalonooki ! Lecimy ! Już!"
No to kochani zapraszam na kolejny rozdział i zachęcam do komentowania ;D
Rozdział 5.
Dzień minął nam spokojnie i wesoło. Alicja z Ronem cały czas chodzili bardziej w głąb lasu i zazwyczaj wracali po 20 minutach. Każdy mógł się domyślić co takiego się działo. Ponieważ Alicja wracała z potarganymi włosami, a na policzkach Rona można było ujrzeć różowy błyszczyk. Nikt za bardzo nie rozmawiał z tą dwójką, zresztą i tak nawet się nie dało.
Był wieczór. Wszyscy siedzieliśmy w namiocie. Gdy nagle do namiotu wleciała sowa Rona.
- Ron ! Świnka !- zawołałam.
- Oooo.- powiedział chwytając list i dając Śwince krakersa.- To od mamy.
- Czytaj.
- Ron !
Mamy z ojcem nadzieję, że się nie rozczarujecie. Ale musicie przyjść jutro rano do domu. Mamy zamiar przenieść kwaterę główną Zakonu Feniksa do starego domu Syriusza. Chcieliśmy wyruszyć jutro o 10. Proszę was dzieci nie gniewajcie się. Po prostu tak wyszło. Alicja jak chce jechać z nami, oczywiście może. Już pytałam Dumbledore' a i się zgodził. Ty, Ginny, George, Fred , Hermiona i Alicja razem z nami przedostaniemy się proszkiem Fiuu. Maja i Harry razem z Lupinem, Tonks i innymi aurorami przedostaną się tam miotłami. Chyba rozumiecie potrzebują ochrony po tym co się stało na cmentarzu. Do jutra.
Mama.
- Co ?- zapytała rozczarowna Ginny.
- Jak to ochronę ?- powiedział Harry.
- Przecież my też możemy proszkiem Fiuu.- powiedziałam.
- Ale dlaczego ?- zapytała Hermiona.
- Nie wiem.- odpowiedziałam.
- To o której mamy być w domu ?- zapytał Ron.
- Około 7.-powiedziałam.
- Co ?
- No tak. Skoro o 10 wy wylatujecie my pewnie jeszcze wcześniej z Harrym. A musimy się jeszcze spakować.
- Dobra. Więc imprezowania koniec. Idę do łazienki.- powiedział Ron.
- Pośpiesz się !- wrzasnęłam za nim.
- Tak, tak pani pod ochrona.
- Och. Zamknij się !
***
Leżeliśmy w łóżkach. Wtulona w Georga myślałam. Dlaczego nas przenoszą ? Co takiego się stało ? Z takimi myślami dałam się objąć ramionami Morfeusza.
~*~
Długi wąski korytarz. Obok mnie jakiś człowiek. Idziemy, powoli, powoli. Z oddali słychać czyjeś rozmowy i kroki. Człowiek obok ruszył biegiem. Machinalnie zrobiłam to samo. Zakręt. Korytarz, a na jego końcu drzwi. Szerokie, dębowe drzwi. Co za nimi jest. Już prawie... Mordercze zaklęcie. Strumień zielonego światła przelatuje mi obok głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam...
~*~
- Maja !
- Co ?- zobaczyłam zaniepokojonego Georga.- Co się stało ?
- Mówiłaś przez sen i wierciłaś się. Nie wiedziałem co się dzieje.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, lepiej powiedz co widziałaś.
- Może rano, będę opowiadać Syriuszowi i Remusowi, co ?
- Nie. Teraz.
- Dobrze.
Opowiedziałam mu co widziałam w śnie i może lepiej, że tak zrobiłam.Była 3 rano. Za krótko spałam. Może jeszcze 2 godziny. George obok mnie już spał. Wtuliłam się w niego mając nadzieję, że jak usnę to zobaczę ciąg dalszy snu.
***
7 rano. Wszystko popakowane. I ruszamy do Nory. Razem z Georgem, Ginny i Harrym zastanawiamy się dlaczego tak wcześnie się tam przenosimy i w ogóle po co i z jakiego powodu.
- Może dlatego tak wcześnie, bo nikt was nie wyłapie ?- zaproponowała Ginny.
- Myślisz o Śmiercożercach ?- zapytałam.
- Tak. W sumie czemu niby nie. Tak wcześnie by ryzykowali. Ujawnienie się przed nie magicznym światem ?
- Tak samo mi to nie pasuje. Przecież mugole mogą nas zauważyć jak będziemy lecieć na miotłach.
- Nie jeżeli będziemy gdzieś w chmurach. I zaklęcie kamuflujące, też może się przydać.
Doszliśmy do Nory.
- Dzień dobry.- wszyscy razem się przywitaliśmy.
- Ach, dzień dobry dzieci.- powiedziała pani Weasley.- No siadać do śniadania.
Wszyscy usiedliśmy. A pani Weasley, zaczęła nakładać nam jedzenie na nasze talerze.
- No proszę, porządne śniadanie nigdy nie jest złe.- powiedziała pani Weasley.
- Znów się zaczyna.- szepnął mi do ucha George, po czym ja parsknęłam śmiechem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że się uśmiecha.
- No i jak wam biwak się udał, dzieci ?- zapytała Remus.
- Nie najgorzej.- powiedzieliśmy wszyscy. I wszyscy spojrzeli się w moją stronę.
- A tak w ogóle dlaczego się przenosimy ?- zapytałam.
- Uważamy, że Nora nie jest już bezpiecznym miejscem.- powiedział pan Artur.
- Ale dlaczego ?- zapytał Harry.
- Obawiamy się, że Voldemort będzie wiedział, że często tutaj przebywaliście i że będziecie chcieli tu powracać.- odpowiedział Lupin.
- Dobrze. Więc gdzie jest Syriusz ?- zapytał mój bliźniak.
- Już tam. Powiedział, że chciałby trochę uporządkować przed naszym przyjazdem.- powiedziała pani Weasley.
- No dobrze. Więc zanim pójdziecie się pakować, chciałbym z wami wszystko omówić.- oznajmił nam Remus.
- Dobra. A gdzie Percy ?- zapytał Ron.
- Och... Ron Percy dostał awans jako asystent ministra magii i powiedział, że się z nami nie przenosi. Woli pełnić swoje obowiązki.- powiedział z oburzeniem pan Weasley.- Oczywiście jestem pewny, że ministrowi chodzi o to, że pracujemy razem z Dumbledorem. Tłumaczyłem mu, że to pewnie o to chodzi, ale on trzyma się swojej wersji, że minister dostrzega jego talent i zaangażowanie.- w tej chwili Fred parsknął śmiechem.
- Dobrze. Więc Percy podjął swoją decyzję Arturze, nikt nie ma mu tego za złe.- powiedział Lupin.- Więc słuchajcie my już wszystko omówiliśmy i wy- powiedział pokazując na mnie i Harrego palcem.- lecicie ze mną, Tonks, Moody'm i Kingsleyem na miotłach za około półtorej godziny. Rozumiemy się?
- Ale dlaczego nie lecimy wszyscy razem za pomocą proszka Fiuu ?- zapytał Harry.
- Ponieważ to byłoby nie bezpieczne.- powiedział pan Weasley.
- No więc wy już wiecie. Teraz wy, Ron, Hermiona, George, Fred, Ginny i Alicja, dostaniecie się tam za pomocą Fiuu. Ale nie dostaniecie się od razu na Grimmauld place. Wylądujecie w środku Londynu. I dostaniecie się tam w jakieś 15 minut resztę wiedzą wasi rodzice, a i startujecie za dwie godziny. My powinniśmy się tam dostać 10 minut po was. No na górę pakować się !
Poszłam razem z Ginny i Hermioną do pokoju i zaczęłyśmy się pakować. Wrzuciłam do kufra książki do Hogwartu, 4 pary czystych i nowych kompletów szat, wszystkie swoje ubrania, kosmetyki, szaliki w kolorach Gryffindoru, album od Hagrida z zdjęciami rodziców, trochę słodyczy. Ubrałam się w długie wąskie czarne dżinsy, granatową podkoszulkę, a na to bejsbolówke do tego czarne trampki. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy uczesałam w ciasnego koka. Wzięłam kufer, klatkę Canisa i błyskawicę taką samą jak ma Harry. Oboje dostaliśmy je na gwiazdkę podczas trzeciego roku w Hogwarcie od Syriusza.
Zeszłam na dół.
- Gotowa ?- zapytał mnie Lupin.
- Tak.- odpowiedziałam mu.
- Pozwolisz na chwilę ?
- Jasne.
- Powtarzałem ci to już wiele razy. Ale gdyby coś się komuś z nas stało...
- Przestań- przerwałam mu.
- Chce ci powiedzieć, że jesteś taka podobna do matki tylko oczy...
- Oczy masz po ojcu, wyjątkowo błękitne. Tak wiem.
- Harry i ty tacy podobni do rodziców. Jesteście dla mnie jak moje własne dzieci. Rozumiesz ?
- Wiem.- przytuliłam się do niego.
- Chyba już pora ruszać.
- Tak.
- Idź pożegnać się z Georgem.
- Dobrze.- uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę sypialni bliźniaków.
Zapukałam. Usłyszałam "Proszę". Weszłam. Zauważyłam bliźniaków przy swoich kufrach.
- Hej.- przywitałam się.
- Hej. To może ja pójdę po te ciuchy do mamy co George ?- zapytał Fred.
- Tak. Idź.
- Ok.
Bliźniak wyszedł ze swojej sypialni.
- Czemu płakałaś ?- zapytał mnie George.
- Co ? Ach to ? To przez Remusa.
- Co ?
- Powiedział mi tam parę tych swoich słów. Ostrzegł, że nie wszyscy możemy z tego wyjść cało i te swoje.
- On przesadza.
- Nie ma racje. Na prawdę może coś się stać.
- Nie mów tak.
- Przepraszam.
Poczułam, że przyciąga mnie do siebie. Pocałował mnie. Czy z pożądaniem czy z namiętnością. Jeszcze tak nie było. Nie chciałam stąd wychodzić. Chce być przy nim. Wplątałam palce w jego włosy. Przyciągnęłam bliżej. Nie ! A co jeżeli? Ale już to sobie tłumaczyliśmy. Oderwaliśmy się.
- Nie masz za co przepraszać.- wyszeptał mi do ucha.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. Uważaj na siebie.
- Dobrze.- pocałowałam go. Podeszłam do drzwi gdy...
- Czekaj. Pójdę z tobą.- uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.
Zeszliśmy na dół. W ogrodzie zobaczyłam Ginny całą we łzach przytulającą się do Harrego. Fred stał koło zapłakanej Hermiony. Ron siedział pod najbliższym drzewem razem z Alicją. Wyszliśmy za próg i od razu poczułam ramiona zapłakanej przyjaciółki.
- Uważajcie na siebie.
- Wy też.- powiedziałam i pocałowałam dziewczynę w policzek.
- Co ja będę powtarzał.- powiedział Fred i mnie przytulił.- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. A Ron ?
- Zaczekaj.
- No Maja to widzimy się za jakąś godzinę, no nie ?
- Tak.- i mnie przytulił.
- Maja !- usłyszałam i oczy zasłoniła mi burza rudych włosów.- Proszę cię uważajcie na siebie.
- Ginny. Wiem już każdy nam to powtarza nie roztajemy się na rok tylko na godzinę. Ale wy też na siebie uważajcie.- powiedziałam.
- Maja. Musimy lecieć.- powiedziała Tonks.
- Dobrze.- podeszłam do miotły.- A gdzie mój kufer i klatka Canisa ?
- Remus wziął to do siebie. A ja wzięłam rzeczy Harrego.
- Ale przecież...
- Nie kłóć się.- szepnął mi do ucha Harry.
- Och no dobra.- ostatni raz pocałowałam Georga i wsiadłam na miotłę.
- Na 3- powiedział Remus.- 1...2...3...
Odepchnęłam się od ziemi i poleciałam w niebo, obok mnie zobaczyłam Harryego, a z drugiej strony Lupina. Obok Harrego była Tonks. Naprzeciwko nas Kingsley, a za nami Moody. Lecieliśmy w chmurach. Minęło pół godziny. Wyruszają czyli nam zostało nam 20 minut lotu. Jak daleko jeszcze ? Gdzie jesteśmy ? Z chmury wynurzyły się 3 ciemne postacie lecące na miotłach. Nie ! Dowiedzieli się. Ale skąd ? Rzucali zaklęcia oszałamiające. Czerwone promienie chybiły za każdym razem i nikogo nie trafiły.
- Maja ! Harry ! Lećcie do przodu ! Razem z Tonks !- usłyszałam głos Lupina.
- Co ?! Nie, nie ma mowy !- zaprotestowałam.
- Musicie. Spotkamy się za 20 minut ! Tonks wiesz gdzie masz lecieć !
- Jesteś pewny Remusie ?!
- Tak !
- Do jasnej cholery leć z nimi !- wrzasnął Moody.- Inaczej całe te przenosiny nie będą miały większego sensu. Jeżeli zostaniecie tutaj. Zrozumiano ?!
- Dobra. Przymknij się Szalonooki ! Lecimy ! Już !
Polecieliśmy. Zostawiając resztę naszych towarzyszy pogrążonych w walce.
***
Stanęliśmy przy domach numer 11 i 13. Ale gdzie 12 ? Nikomu nic się nie stało. Wrócili wcześniej niż mówił Remus. Z moich zamyśleń wyrwał mnie Moody :
- Masz przeczytaj to.- powiedział Moody.- Na głos.
- Grimmauld place 12. Kwatera główna Zakonu Feniksa.
- Podaj bratu, że by zobaczył co jest napisane. My już tutaj byliśmy nam nie podawajcie.- powiedział Kingsley.
- Masz.
- Jasne. I co teraz.
- Spal.
- Co ?
- Och dawaj to.- warknął Moody.
Spalił kartkę i pomiędzy domem 11 i 13 zaczął wyrastać dom z numerem 12.
- Ale jak do licha ?- zapytał Harry.
- Nie gadać. Tylko włazić.
- Dobra, dobra.
Weszliśmy do starego domu. Cały był zakurzony. Ale można było zobaczyć kolor tapety w korytarzu miały kolor szmaragdowo- srebne widać, że właściciele uwielbiali Slytherin w Hogwarcie.
- Molly !- zawołał Remus.
- Och już jesteście. Maja, Harry. Pójdziecie na górę. Pierwsze piętro ostatnie drzwi. Tam jest taki mały salonik. Dla was. My tutaj mamy zebranie. Za obiadem będziecie musieli poczekać.
- Dobrze.
Poszliśmy na górę, razem z kuframi. I weszliśmy do ostatniego pokoju w korytarzu. Pokój był wytapetowany w kolorze czystej, morskiej zieleni, stały w nim dwie beżowe kanapy i trzy fotele. pomiędzy tym wszystkim stał dosyć duży stół. W pokoju siedzieli George, Fred, Hermiona, Ron, Ginny i Alicja. Ron i Fred grali w szachy czarodziejów. Hermiona coś czytała. Alicja siedziała na jednym z foteli i przeglądał jakiś album, a George i Ginny przyglądali się grze.
Gdy zauważyli, że weszliśmy. Ginny od razu rzuciła się mojemu bratu na szyję. Zobaczyłam na jej policzkach łzy. George do mnie podszedł. Sama nie wiem dlaczego, ale rzuciłam mu się na szyję. Czułam, że odrywam się od ziemi. George obkręcił mnie wokół siebie pocałował.
- Boże ! Całe szczęście, że nic wam nie jest.- powiedziała Hermiona.
- Tak. Właśnie jak podróż ?- zapytał Fred.
- Może być. Nie licząc paru Śmiercożerców, którzy na nas czekali.- powiedział Harry.
- Co ?!- wrzasnęli wszyscy.
- Ale jak ?
- Zaatakowali nas dopiero jakiś kilometr od Privet Drive. Czyli tam gdzie spędziliśmy trzy tygodnie wakacji.
- Nic wam nie jest.- zapytał Ron, dokładniej mi się przyglądając.- Chyba masz tutaj małe rozcięcie Maja.
- Gdzie ?
- Tutaj.- położył palec na zagłębieniu na mojej twarzy. Poczułam ból. W ogóle nie wiedziałam, że coś we mnie trafiło.
Przyłożyłam kawałek chusteczki do zagłębienia i ostry ból przeszył mi po całym ciele. Oderwałam chusteczkę od polika i zobaczyłam na niej plamę krwi.
- I jak ?- zapytał George.
- To nic takiego.- powiedziałam.- Harry czy możemy porozmawiać ?
- Co ? Och... tak jasne.- powiedział po czym wyszliśmy z pokoju i stanęliśmy na korytarzu.
- Miałeś ostatniej nocy sen ?
- Tak, chciałem się dowiedzieć czy też go miałaś ?
- Miałam. Widziałam drzwi w Ministerstwie Magii. Widziałam, że jesteś tam ty. To znaczy tak mi się wydaję, że to ty byłeś.
- Podejrzewam, że tak bo ja widziałem też kogoś koło mnie i to chyba byłaś ty.
- Biegliśmy...
- W stronę ciemnych drzwi...
- Ktoś zaczął nas gonić..
- Zaklęcia trafiające w ściany...
- Mordercze zaklęcia...
- I ...
- Nic więcej. George mnie obudził bo mówiłam przez sen.
- Ja też nic więcej nie widziałem.
- To się chyba urywa gdy któreś z nas przestanie to widzieć, co ? Chyba, że ciebie Ginny obudziła ?
- Nie, nie obudziła. Odwróciłem się i nagle coś innego się pokazało jakiś inny sen. Dziwne.
- Tak, z tym akurat się zgodzę.
- To co robimy ? Mówimy członkom Zakonu ?
- Może na razie nie. Co ?
- Tak, tak będzie lepiej. Kurczę, ale ci dowalili. Będziesz miała bliznę.
- No popatrz teraz oboje będziemy mieć bliznę po Voldemorcie.
- Przestań. Chodź już tam do nich.
- Dobra.- i weszliśmy do małego pokoju w którym każdy na nas czekał.
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Rozdział 4. "Chciała twojej śmierci ! Zapomniałaś?!"
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałam wam złożyć najserdeczniejsze życzenia.
Mam nadzieje, że dzisiejszy rozdział spodoba wam się. Czekam na wasze opinie :)
Rozdział 4.
Namiot już rozłożony, ognisko rozpalone. Czego jeszcze więcej potrzeba ? Siedziałam na pomoście. Usłyszałam kroki.
- Czemu tak tutaj siedzisz ?- spytał Harry.
- Myślę.
- Nad czym ?
- Szczerze ? To nad wszystkim.
- Dokładniej ?
- Jak ludzie w Hogwarcie będą reagowali na Potterów, którzy twierdzą, że Voldemort mógł się odrodzić. Zastanawiałam się nad tym wiesz Harry. I nie wiem jakim cudem on sobie złożył to ciało. Jak ? Skoro jego ciało było martwe. To pozostała tylko dusza. A każda dusza idzie w swój świat. Gdyby tak, każdy mógł się odradzać to na pewno nasi rodzice byliby tutaj teraz z nami. Prawda ?
- To się zgadza. Ale przyznaj, że biwak z przyjaciółmi + rodzicami nie idzie w parze.
- Harry nie o to mi chodzi !
- Ja wiem !
- To czemu się tak wygłupiasz ?
- Przepraszam.
- Podejrzewam, że tu chodzi o jego duszę.
- Czemu tak twierdzisz ?
- Bo gdyby była jednością nie miałaby możliwości się odrodzić. Pamiętasz dziennik Tom'a Riddle ? Przecież to co się z niego wydobyło było jawną postacią.
- Może Dumbledore będzie wiedział ?
- Możliwe.
- Chodź, pójdziemy już do reszty.
- Dobra, ale muszę coś jeszcze zrobić.- powiedziałam Harremu i wepchnęłam go do wody.
Usłyszałam plusk. Słońce dopiero zachodziło więc widziałam czy Harry się wynurza czy nie. Nie wypłynął.
- Boże ! Harry, HARRY ! No i masz Maja załatwiłaś własnego brata. Nawet Voldemort będzie miał łatwiej w zabiciu mnie samej przez moją własną głupotę.
- Gadasz sama ze sobą ?- usłyszałam znany sobie głos i poczułam szarpnięcie.
Wylądowałam w wodzie. Zanurkowałam głębiej i wstrzymałam na dłużej oddech. Odpłynęłam od Harry'ego, znalazłam się pod pomostem i się wynurzyłam. Zauważyłam sześć par nóg na pomoście i Harry'ego opowiadającego wszystko przyjaciołom. Nabrałam powietrza i znowu zanurkowałam. Popłynęłam w stronę krzaków o jakieś 200 metrów od znajomych. Spojrzałam co się dzieje, zauważyłam, że George jest już gotowy do skoku, kiedy usłyszałam głos Alicji:
- Nie już za późno. Już jej nie pomożesz.- próbowała przekonać Georga.
- Wcale nie. Wiem, że ona jest gdzieś pod wodą. ŻYWA !- warknął George.
- Nie rozumiesz człowiek nie potrafi wytrzymać tyle pod wodą.- Chwyciła Georga za rękę, a on jej nie puścił.
Zdenerwowałam się. Rzuciłam na siebie zaklęcie bąblogłowy i dałam nura w głębiny.
***
- A co jeśli chciałby od razu po mojej śmierci związać się z inną, to na co cały ten nasz związek ? Przecież wiadomo, że kiedyś Voldemort mnie dopadnie i zabije. A on co ? Poleci sobie w ramiona innej i o mnie zapomni. Nie tak nie będzie. Rozumiem być szczęśliwym po stracie kogoś naprawdę ci bliskiego. Ale zawsze myślałam, że trwa to pół roku, może rok i zacznie szukać swojego szczęścia. A on od razu po 2 sekundach !
Powtarzałam tą regułkę od 10 minut. Po tym jak dopłynęłam na brzeg niedaleko naszego biwaku. Wysuszyłam ubrania i włosy i zaczęłam wracać. Po 20 minutach byłam już przy namiocie. Zauważyłam przyjaciół siedzących przy ognisku. Naprawdę nikt przynajmniej nie chciał zacząć "szukać" mojego ciała ? Widziałam Georga i Harry'ego przytulający Ginny, która szlochała mu w koszulkę. Nie wiem czy dobrze zauważyłam, ale na twarzach wszystkich były łzy. Oprócz na twarzy Alicji, ona się szczerze cieszyła z myśli o mojej śmierci. Siedziała koło Rona i tuliła się do niego. Co za wredna kreatura ! Jak mam to przerwać ? Wejść i się dosiąść i udawać, że nic się nie stało.
Zrobiłam tak. Usiadłam na najbliższej mnie ławce przy Fredzie i Hermionie. Nikt mnie nie zauważył. PIĘKNIE ! Nawet mnie już nie zauważają. A może mają po prostu załzawione oczy. Musze jakoś to przerwać !
- Wiecie zawsze myślałam, że na biwakach się śpiewa, tańczy i je pianki z ogniska, a nie wylewa łzy przy ogniu. - powiedziałam z nutą sarkazmu.
-Maja ?!- zapytali wszyscy.
- No Maja, Maja, a kto inny ?- powiedziałam z uśmiechem.
-Przecież miałaś nie żyć !- warknęła Alicja.
- Aha no dobra. To weź ode mnie różdżkę i wepchnij do jezioro po czym całe pokryj lodem. To wtedy na bank pójdzie po twojej myśli.- powiedziałam z obrzydzeniem.
- Ale jak ty ?- zapytał Fred. Wszyscy już na mnie patrzyli z niedowierzaniem, czy to na pewno ja ?
- No co wy ? Zaklęcia bąblogłowy nie znacie ?
- Ale trzeba być na powierzchni, żeby je wymówić.- powiedziała Hermiona.
- No i byłam na powierzchni. Wcale nie jest tak daleko od pomostu do gęstych krzaków.- powiedziałam.- A zresztą moje ciało musiałoby być jakieś 100 metrów dalej od pomostu jeżeli bym naprawdę się utopiła. Jak byście sprawdzali to byście wiedzieli. Ale trzeba mieć chęci szukania siostry, przyjaciółki i dziewczyny.- to ostatnie wypowiedziałam z naciskiem i patrząc prosto w oczy Georga.
-Myślisz, że Cię nie szukałem ? Szukałem jak głupi.
- Jakoś nie było po tobie widać takiej chęci po argumentach Alicji !- warknęłam.
- Dobra KONIEC !- przerwał Harry.- Co ty sobie myślałaś ? Wpychając mnie do wody i nie ujawniając się po dłuższym czasie z wody co ?
- A to, że może ktoś byłby taki miły by sprawdzić w jeziorze bardzo łatwym zaklęciem, czy kogoś jeszcze tam nie ma. Zaklęcie działa na ludzkie postacie i podkreślam ŻYWE !
-Przepraszam.- wyjąkała Hermiona.
- Nie masz za co przepraszać.- pocieszałam przyjaciółkę.- Mam dosyć idę się przejść !
- Przy okazji się utop !- powiedziała Alicja.
- A dlaczego tak Ci zależy na mojej śmierci ?
- To nie twój zakichany interes.
- Jednak mój, bo to ja mam być ofiarą z nieznanych mi powodów.
- Bo...bo ja wciąąż kkocham Georga !- wyjąkała i rozpłakała się na dobre.
- Wiedziałam. Życzę wam szczęścia ! Żegnam.- i poszłam w głąb lasu, usłyszałam jednak jeszcze głos przyjaciół:
- Przepraszam Cię Ron, ale to co czuje Georga jest silniejsze niż więź między nami. A skoro Georgie jesteś teraz wolny, może pójdziemy na spacerek ?- zachciało mi się śmiać i przy okazji płakać.
- Stary ty to jednak głupią sobie laskę wybrałeś.- powiedział Fred do Rona.
- Tak, ale jak przechytrzyłaś veritaserum ?- zapytał Ron.
- Nijak. Odpowiadałam zwięźle i odpowiedzi były prawidłowe. To jak idziemy na ten spacer ?- odezwała się znowu do Georga.
- Owszem.-powiedział. Odwróciłam się jeszcze wszystkich widziałam. Każdy zrobił zdziwioną minę na Georga. Tylko Harry tak jakby chciał go zaraz zabić. Osunęłam się na ziemie i zaczęłam szlochać.
- To świetnie !- powiedziała cała w skowronkach czarnowłosa zdzira.
- Idę poszukać Mai i nie mam zamiaru Cię tu więcej widzieć. Zraniłaś mojego brata, przez ciebie związek z dziewczyną, którą kocham się rozpada i ty masz jeszcze odwagę sobie tutaj siedzieć z uśmiechem na tej gębie i mi proponować spacer ?- teraz i Alicja zaczęła szlochać. Wszyscy zaczęli bić brawa i gwizdać na cześć tej przemowy. A ja ? Ja jeszcze bardziej się rozpłakałam. George poszedł w przeciwną stronę niż ja. Więc zanim mnie znajdzie, trochę to potrwa.
Nie minęło 10 minut. A poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Chciałam go odepchnąć, ale on sobie nie pozwalał.
- Proszę Cię, przynajmniej mnie wysłuchaj.- powiedział George.
- Tak, to dlaczego trzymałeś rękę tej... tej idiotki ?!
- Faktycznie, ale to tylko dlatego, że ... że ona mi uścisnęła dłoń, a ja myślałem, że to Ginny. Cały czas czekałem, aż się wynurzysz !
- No popatrz bo to jakoś inaczej to wyglądało z mojego punktu widzenia ! Wiesz dlaczego ? Bo jeszcze na nią spojrzałeś i mocniej zacisnąłeś swoją ręką na jej !
-Wbijałem jej paznokcie w skórę ! Chciałem się na czymś wyżyć ! Jeszcze mam pełno jej krwi na dłoni. A ona nawet na to nie zwróciła uwagi. Maja przecież to zwykła ręka. Dlaczego się tak tym przejmujesz ?
- Bo po tym wszystkim co ona do ciebie "czuła", wiedziałam co to dla niej znaczy ?
- Tak, a skąd ?- warknął na mnie.
- Bo wiem jak ja się czuje, kiedy ty mnie dotykasz.- cicho powiedziałam.
- Maja...
- Nie George. Mam do ciebie pytanie.- powiedziałam stanowczo.
- Jakie ?- zadziwił się.
- Jakbyś się czuł gdybym naprawdę utonęła ?
- Na pewno nie chciałbym w to uwierzyć, co robiłem przez ostatnią godzinę zanim przyszłaś, bo tak to pewnie trwałoby o wiele dłużej. Cierpiałbym widząc, każdy twój uśmiech na twoich zdjęciach i napewno umarłbym w samotności.
-Na to ostatnie się nie zgadzam !
- Ale przecież nie masz zamiaru umierać.
- A co jeśli Voldemort mnie zabije ?
- Niech mi tylko spróbuje !
- George...
- Nie teraz ja zadaje pytanie.
- Jakie ?
- Kochasz mnie ?
- Tak.- przecież uczucia nie mogą zmienić się z minuty na minute. To dlatego tak cierpiałam słysząc to wszystko.
- To dobrze.- i mnie pocałował. Dreszcze mi przeszły przez ciało.
Całował mnie tak jakby nie całował mnie od dawna. Chciał wyrazić wszystkie swoje uczucia w tym pocałunku. A ja ? Ja, muszę jeszcze to wszystko porządnie przemyśleć. A póki co, miałam nadzieję, że takich sytuacji z Georgem więcej już nie będzie. Wtuliłam się w niego i pozwoliłam otulić się ramionom Morfeusza.
[Ginny Weasley]
-Ron...- zaczęła Alicja.
- Co ty jeszcze chcesz od mojego brata ?- warknęłam na nią.
- Nie wtrącaj się rudzielcu.
- Nie mów tak do niej.- Harry naskoczył na Alicję.
- Co ty jeszcze chcesz ?- zapytał się Ron.
- Chciałabym jeszcze z tobą pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Mamy !
- O czym ?!
- Wolałabym w cztery oczy.
- Dobra.
- Ron !- wrzasnęłam na niego.
- Zaraz przyjdę.
- Uważaj.
-I mówi mi to młodsza siostra.- parsknął śmiechem.
I poszli w głąb lasu. Zdenerwowana, podeszłam do Harry'ego i opadłam na ławkę. Wtuliłam się w niego.
- Co za wredna jędzowata kreatura !- nie wytrzymałam.
- Skoro ty się tak czujesz, to pomyśl o Mai.- powiedziała Hermiona.
- Mam nadzieję, że George już ją zanalazł.- powiedział Harry.
- Harry tu nie o to chodzi, bo co jeżeli przez Alicję ich związek się rozpadnie ?- powiedział Fred.- Nie rozumiesz, oni w Hogwarcie, byli niedostępni już przed tym zanim zostali parą. Najpierw najlepsi przyjaciele.Teraz najsłynniejsza para w szkole. Zawsze razem, wyobraź sobie teraz tych co brali z nich przykład. Przykład przyjaźni i miłości. To... to po prostu runie.
- Wiesz ale, wątpię żeby ślizgoni się tym przejmowali Fred !- powiedziałam.
- Ślizgoni to banda idiotów i tyle.Nawet nauczyciele wiedzieli, że oni tworzą doskonałą parę. A teraz ?
- Nie wiem.
- Ja też nie.
Po 15 minutach wrócił George z Mają na rękach.
- Co się stało ?- zapytała Hermiona.
- Nic po prostu zasnęła.- powiedział George.
Poszedł zanieść Maję do namiotu i wrócił.
- I jak ?- zapytał Fred bliźniaka.
- Więc wytłumaczyliśmy sobie i nadal stoi przy swojej teorii nie chce się przekonać. - powiedział.
- George, tak mi przykro.- powiedziała Herminoa.
- Dlaczego ? Przecież wciąż jesteśmy razem !
- Naprawdę ? Och to wspaniale.- powiedziałam.
- Tak naprawdę ta dwójka nieźle do siebie pasuje. Oboje lubią sobie żarty stroić.- powiedział Harry.
- Wspaniale !- ucieszył się Fred i objął brata.- Stary to już chyba wszystko przeżyjecie, co ?
- Tak, n apewno. A gdzie Ron ?
- Poszedł z Alicją.
- Odprowadzić ją ?
- Nie przejść. Ona chciała mu wszystko wytłumaczyć.
- Że jak ? I on się zgodził ?
- No tak. Powinni zaraz wrócić.- powiedziłam.
- Niech to szlag !
Z lasu wyszły dwie osoby.
- Ron !- krzyknęła Hermiona.
- Czemu trzymacie się za ręce ?- spytałam zbita z tropu.
- Ponieważ wszystko wytłumaczyliśmy i dałem Alicji jeszcze jedną szansę.
- CO ?!- krzyknęliśmy wszyscy razem.
- Co ona na ciebie rzuciła ?- spytał z obrzydzeniem Fred.
- Zupełnie nic. Alicja to wyjątkowa dziewczyna.- powiedział. Zauważyłam, że dziewczyna puszcza oczko do bliźniaka, a on zaczął udawać, że ma odruchy wymiotne.
- Idę do Mai.- wreszcie powiedział.
- Co jeszcze jej nie znalazłeś ?- zadrwiła Alicja.
- Nie, Maja śpi w namiocie.
- Ja też już idę. A ty Ginny ?- zapytał mi się chłopak.
- Tak, też już pójdę .
***
Obudziłam się o świcie. Poczułam na karku czyjś oddech. Odwróciłam się, zobaczyłam Georga. Jeszcze śpi czuje jego spokojny oddech. Wszyscy jeszcze śpią. Ostrożnie wstałam i poszłam do łazienki. Ubrałam się w białą podkoszulkę, czarne krótkie spodenki i czerwone trampki. oczy lekko podkreśliłam, na twarz nałożyłam odrobinę pudru. Poszłam do kuchni i zaczęłam wykładać jedzenie od pani Weasley z koszyka na stół. Były tam: naleśniki, płatki, świeże bułki, dżemy, jogurty i jeszcze dużo by trzeba wymieniać. Podgrzałam naleśniki z truskawkami i położyłam na stole. Weszłam do pokoju, by zobaczyć czy wszyscy nadal śpią. I tak było.Przeszłam obok łóżka Rona i ujrzałam czarnowłosą dziewczynę śpiącą u jego boku. Co ona tu robi ? Jak się pobudzą zacznę wypytywać. Byłam już przy wyjściu kiedy zobaczyłam rudowłosego chłopaka śpiącego z moją przyjaciółką. O co tu teraz chodzi ?
Wyszłam z namiotu i poszłam nad jezioro. O świcie było tu pęknie. Za pagórków można było ujrzeć dach Nory. Pan Weasley i Percy się już szykują do ministerstwa. Remus i Tonks, którzy przyszli wczoraj do państwa Weaslyów pewnie nadal śpią. A Syriusz przechadza się po ogrodzie i wywala co napotkanego gnoma.
Będę za tym tęskniła kiedy pojedziemy wszyscy do Hogwartu. Ale w sumie za Hogwartem bardziej bym tęskniła. Ciekawe kto teraz będzie nauczycielem obrony przed czarną magią ? Chodziłam tak wkoło, aż zrobiła się 8. Poszłam do namiotu. Georga, Harrego i Ginny nie było już w łóżkach. Przeszłam obok nadal śpiącej pary rudowłosego chłopaka i czarnowłosej dziewczyny. Nie mogłam na nią patrzeć. Weszłam do kuchni, zobaczyłam mojego brata i rudowłosego chłopaka. Serce zaczęło mi bić szybciej na sam jego widok. Co się ze mną dzieje ? Maja otrząśnij się!
-Dzień dobry.- przywitałam się z chłopakami.
- Hej.- odpowiedział mi brat.
- Jak się spało ?- zapytał mnie chłopak.
- Świetnie.- odpowiedziałam i podeszłam do niego i pocałowałam.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, mój brat zabrał głos.
- Słuchajcie. Musimy coś zrobić.
- Z czym ?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Z Alicją.
- Właśnie. Ktoś mi wytłumaczy dlaczego ona śpi tutaj z Ronem ?!- warknęłam na obu.
- A dlatego, że jak ty byłaś z Georgem. To oni poszli sobie wszystko wytłumaczyć. George przyszedł z tobą śpiącą na rękach, zaniósł, opowiedział nam wszystko. A potem oni weszli, trzymając się za rękę i Ron powiedział, że Alicja to wyjątkowa dziewczyna. Fred podejrzewał, że rzuciła na niego jakiś urok, ale w to wątpimy.
- Też w to wątpię. Przecież nie odważyłaby się użyć czarów poza Hogwartem, a zwłaszcza tak silnego zaklęcia.
- Ej przecież to Alicja !
- Przecież nie byłaby taka głupia.
- Chciała twojej śmierci ! Zapomniałaś ?!- warknął na mnie George.
- Nie, nie zapomniałam.- a do oczu napłynęły mi łzy. Co mu jest ?
- Mam nadzieję.
- George...
-Później.
- Dzień dobry.- przywitała sę z nami Ginny.
- Hej.- powiedziałam i pocałowałam dziewczynę w policzek.
- To co dziś robimy ?
- Jezioro ?- zaproponowałam z uśmiechem.
- Nie !- cała trójka krzyknęła.
- Czemu ?
- Po wczorajszym może lepiej nie.- powiedziała mi przyjaciółka.
- Och, no dobra i tak pewnie bym nie wygrała. To co może piknik ?
- Piknik ? Piknik może być.- odpowiedział Harry.
- No to jak reszta się pobudzi zaczniemy się pakować. Pójdziemy gdzieś w głąb lasu, co ?
- Może być.
Zauważyłam Georga wykradającego się z kuchni. Poszłam za nim. Musze wiedzieć co mu jest. Dlaczego tak dziwnie się zachowuje ?
- George.
- Słucham ?- odpowiedział mi z uśmiechem.
- Co się dzieje ?
- Wiesz po prostu nie mogę przestać myśleć, dlaczego Ron jej przebaczył. Przecież ona po tym... no wiesz. Chciała ze mną... A teraz coś jest nie tak.
- Załamujesz się tym, że ona nie z tobą tylko...
- Nie !- przerwał mi.- Ja ciebie kocham.
- Też cię kocham.- wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie w włosy.
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Rozdział 3. "Właśnie się zastanawiam, którędy szybciej trafie do domu?"
Zapraszam na rozdział 3 miłego czytania :)
Rozdział 3.
Chwyciłam George za rękę i dołączyliśmy do Hermiony i Freda, którzy razem bardzo dobrze się dogadywali. Tak jak przypuszczałam, jakieś 50 metrów od jeziora Fred wziął od Hermiony torbę. Dał ją Ronowi, który właśnie próbował mi ściągnąć torbę i zresztą udało mu się. Usłyszałam pisk Hermiony, która właśnie gdzieś tam nurkowała w jeziorze. Nim się obejrzałam byłam już na rękach u George, który też biegł w kierunku jeziora. Nie krzyczałam, po prostu mocno przytuliłam się do niego i wiedziałam, że nie będzie mógł mnie zrzucić, no chyba, że pójdzie razem ze mną pod wodę. Usłyszałam pisk Ginny która też właśnie leciała do jeziora na rękach Harrego. Syriusz i pani Weasley rozłożyli koce i parasole, a Ron który właśnie szykował się do wejścia do wody. Zobaczył wielką falę, zrobioną przeze mnie i George. Jednak zanurkował ze mną, a wtedy puściłam się go popłynęłam na powierzchnie,żeby złapać powietrze. Obok mnie wynurzył się śliczny rudowłosy chłopak, który właśnie zbliżał się do mnie żeby mnie pocałować. Poczułam iskierki. Zanurzyliśmy się z powrotem nie odrywając się od siebie. Uczepiłam się go bardzo mocno i nie chciałam pościć I znowu wynurzenie.
-Dzieci ! Przynajmniej zdejmijcie te mokre ubrania !- krzyczała pani Weasley. Okazało się, że w wodzie zostałam ja z rudowłosym przystojniakiem i Harry z Ginny.
Uśmiechnęłam się do niego, chwyciłam za rękę i wyszliśmy z jeziora. Zostałam w samym stroju kąpielowym. Poszliśmy z Georgem jeszcze chwile popływać. A potem wszyscy. Wygłupialiśmy się przy plaży.Nie mogłam uwierzyć, że już jutro będę tutaj razem z resztą moich przyjaciół pod namiotami przez 3 dni. Po całym dniu pływania i wygłupiania się na plaży, zaczęliśmy się powoli zbierać do domu.
***
Po kolacji, razem z Ronem, Harrym i Hermioną graliśmy w czarodziejskie szachy. George i Fred poszli na górę kombinować z tymi ich śmiesznymi wynalazkami.Ginny poszła na górę szykować się do naszego jutrzejszego biwaku.
-Ej to nie fair !- krzyknęła Hermiona, która była razem ze mną w drużynie szachów przeciwko Harremu i Ronowi. Przyznam nie za bardzo łapałam tą grę. Nie przepadałam za nią tak jak mój brat, ja tak jak Hermiona wolałam siedzieć z nosem w książce i się uczyć, oczywiście nie byłam taką maniaczką. Ale i tak jesteśmy z Hermioną najlepszymi uczennicami w klasie. I nic dziwnego skoro prawie każdą lekcję mieliśmy z tymi głupkowatymi ślizgonami.
- Jakie nie fair ? My gramy bardzo fair- odpowiedział Ron.
- Śmieją się z nas ?- zapytałam Herminony.
- Oj tak.
- No to już niedługo.- Ale w tym samym czasie weszła do kuchni Ginny i zawołała Harrego czy może jej pomóc ten oczywiście poleciał cały w skowronkach.
Z góry zszedł Fred, oglądający się za szczęśliwą parą biegnącą ku sypialni jego siostry.
- Hermiono ? Moglibyśmy się przejść ?- zapytał po chwili namysłu. Hermiona zrobiła do mnie i do Rona przepraszające spojrzenie, na co ja przytaknęłam tylko głową.
- Jasne.- odpowiedziała z uśmiechem. I wyszli.
- Ron zobacz to Świnka !- zawołałam do niego.
-Świnko !- zawołał uradowany chłopak.- To pewnie od Alicji.
-Na pewno- uśmiechnęłam się do niego. Ron od Balu Bożonarodzeniowego spotykał się z pewną Krukonką, byli ze sobą bardzo szczęśliwi.- To może ty jej spokojnie odpisz, a ja pójdę zobaczyć co George robi, dobrze ?
-Jasne.- odpowiedział mi.
Wstałam z kanapy i poszłam w kierunku schodów. Kiedy usłyszałam głos Rona, przystanęłam na chwilę.
-Mamo czy mogłaby do nas przyjechać Alicja ?- zapytał
- Ależ oczywiście. A kiedy ? Bardzo chętnie ją poznam.-powiedziała jego matka.
-Jutro. Przez proszek Fiuu.To jak ?
- To odpisuj jej szybciutko i nie zapomnij, że jutro też idziecie na ten biwak.
- A no tak. Maja ? Jesteś jeszcze ?
- Tak, tak. Przepraszam.
- Nie ma sprawy. Posłuchaj czy Alicja mogłaby z nami pójść na ten biwak ?
- Dla mnie bomba. Tylko lepiej spytaj Ginny. To ona wszystko tutaj organizuje.-uśmiechnęłam się do niego i poszłam do pokoju Freda i George.
Zapukałam, a kiedy usłyszałam odpowiedź weszłam do ich sypialni. Zauważyłam George na balkonie, obserwował coś. Tylko co ? Kiedy podeszłam do niego i spojrzałam w tym samym kierunku co on. Teraz zobaczyłam Freda i Hermionę siedzących na ławce. Wiał zimny wiatr lekko zadrżałam, nic dziwnego skoro włosy nadal miałam mokre, a na sobie miałam tylko leciutką bluzeczkę i 3/4 spodenki. Ale George i tak to zauważył i już po sekundzie przybliżył mnie do siebie i mocno przytulił. Efekt był natychmiastowy od razu poczułam ciepło.
- Alicja jedzie z nami na biwak.-oznajmiłam chłopakowi. Lubiłam dziewczynę Rona, była naprawdę fajna i cieszę się, że Ron odnalazł w niej swoją bratnią duszę.
-Super.- odpowiedział mi mało entuzjastycznie jak się spodziewałam.
- Ej. Co się dzieje ?- zapytałam go.
- Gdy tak patrze na Freda i Hermione, nie mogę pozbyć się wrażenia, że Fred czuł się tak samo jak ja teraz kiedy my to tak zaczynaliśmy. Dzisiaj nawet nie chciał kończyć tego badziewnego projektu tych bombonierek.-odpowiedział mi.
-Ale jak się czuł ?
- Że to już koniec tej nasze nie rozłąki Zawsze byliśmy przy sobie. Takie papużki nie rozłączki.- dodał z cynicznym uśmieszkiem.
- George. Wiedziałeś, że tak się stanie. Jak nie teraz, to jak będziecie mieć po 20 lat. Nic na to nie poradzisz.
Odsunął mnie od siebie i spojrzał mi głęboko w oczy. Pocałował mnie czule.
-Cieszę się, że Cie mam.
Do oczu napłynęły mi łzy. Pocałowałam go." Ja też się cieszę, że Cie mam." Pomyślałam i przytuliłam się do niego. Bo właśnie tego teraz potrzebowałam.
-Ładnie razem wyglądają.-powiedził George. Co mnie trochę zdziwiło.
- Tak. Ciekawe co Fred czuje do Hermiony ?- spojrzałam na niego, wiedząc, że otrzymam odpowiedź. Nie było takiej rzeczy, której bliźniaki sobie by nie mówili.
- Fred od dość dawna kocha się w Hermionie. Chciał iść z nią na Bal Bożonarodzeniowy, ale gdy dowiedział się, że jest coś między nią a Krumem, po prostu sobie odpuścił. I tyle.
- I tyle ?- zatkało mnie.- Sądzisz, że to za mało ?- wkurzyłam się.
-No niby nie. Ale powiedz co miał robić gdy każda jej zazdrościła Bułgarskiego szukającego. Nie miał szans. Wiedział o tym. Ale teraz gdy kontakt im się urywa, on próbuje.- pocałował mnie, widząc moją minę. Nadal byłam zła, ale on wiedział jak mnie udobruchać.- Idziemy na dół ?
-Tak.- odpowiedziałam.
Zeszliśmy no dół. Zobaczyliśmy Rona, który właśnie odpisywał na list swojej dziewczyny.
- I co stary, twoja dziewczyna z nami na biwaku. Nie przerazi się.- puścił do mnie oczko, zaśmiałam się.
- Tak. Wreszcie będę miał kogo wrzucać do wody !-ta myśl chyba najbardziej go cieszyła.-No bo wiecie, wy dwoje, Harry z Ginny i nawet coś zaczęło pomiędzy Fredem a Hermioną, w sumie to lepiej niż z tym całym Krumem.
-Tak. O której przyjeżdża ? - zapytałam.
- Jutro o 10.
- Wygramolisz się z łóżka ?- zaśmiałam się z niego.
- Dla niej no pewnie.
- Mówiłeś Ginny ?
-Tak. Powiedziała, że im nas więcej tym lepiej.
-To dobrze. - powiedziałam- zrobiłeś błąd przy "przyjeżdżasz", Ron.
- O faktycznie. Dzięki Maja.
- Nie ma sprawy. Idę spać. Dobranoc.- Pocałowałam George w policzek i poszłam na górę.
***
Razem z Ronem i panią Weasley siedzieliśmy w kuchni. Pan Weasley z Percym byli już w ministerstwie, a Bill na pokątnej. Czekaliśmy na Alicje, która miała zjawić się za pół godziny. Hermiona i Fred jeszcze śpią. Wcale się im nie dziwię skoro z tego ich spaceru wrócili o 3 nad ranem. George pewnie też jeszcze śpi. A Ginny od razu poleciała do pokoju chłopaków, żeby obudzić mojego brata. Ron cały podenerwowany chodził w tą i z powrotem.
- Ron uspokój się.- nie wytrzymałam.
- A co jeśli jej się tu nie spodoba ?
- To jest idiotką. Ron twój dom jest cudowny macie tyle przestrzeni po ogrodzie możecie chodzić godzinami. A na dodatek o 15 idziemy na biwak. Nie denerwuj się już tak.
-Masz rację. Ron spokój.- powtarzał sobie.
- Dzień dobry.-usłyszałam z góry głos Georga.
- Dzień dobry- odpowiedziała pani Weasley.- George na stole masz śniadanie.- i wyszła z kuchni.
Pocałował mnie czule i usiadł do stołu.
- Panna Alicja jeszcze się nie pojawiła ?-zapytł.
- Ma być dopiero tu za 20 minut. I coś podejrzewam, że w ciągu tego czasu, twój brat dostanie palpitacji serca.
Uśmiechnął się łobuzersko, co sprawiło, że moje serce zaczęło szybciej bić. Po dwudziestu minutach, w kominku Weasleyów zabłysnęło zielone światło i razem ze swoim uczniowskim kufrem jak i ze swoją normalną torbą wylądowała Alicja Connor.
-Ron !- krzyknęła dziewczyna.
-Alicja ! Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem.- I oboje się objęli.
- Hej Maju. George.- przywitała się Alicja.
Alicja i George nie mieli za najlepszych kontaktów. Dziewczyna bardzo nachalnie, próbowała zmusić Georga do zakochania się w niej. Próbowała różnymi środkami. Ale jakoś nieskutecznie. Wiemy, że teraz naprawdę kocha Rona. Ponieważ razem z Harrym wcale nie tak dawno wykradliśmy z gabinetu Snape veritaserum- eliksir prawdy i podaliśmy go jej. Dlaczego tak zrobiliśmy? Nie byliśmy całą naszą siódemką pewni czy dziewczyna szczerze kocha chłopaka czy po prostu jest z Ronem, żeby zbliżyć się do mojego chłopaka ?
- Hej Alicjo !- przywitałam się z dziewczyną.
- Cześć- rzucił oschle George.
- Ron wspominałeś coś o jakimś biwaku tak ?- zapytała Alicja.
- Tak.- weszłam mu w słowo.- Dzisiaj o 15 idziemy nad jezioro całą naszą ósemką.
-Ósemką ?
- No ty, Ron, ja, George, Ginny, Harry, Hermiona i Fred.-odpowiedziałam jej.
- Aha dobrze.- uśmiechnęła się tylko do mnie i poszła dalej z Ronem.
- Pójdę na górę i zobaczę co z Fredem.- wyszeptał mi George.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
Wyszłam z domu i zaczęłam krążyć wokół ich ogrodu. Uwielbiałam wszystko co się tu znajdowało. Z góry usłyszałam głos Georga.
- Hej ślicznotko. Zgubiłaś się ?- powiedział ze swoim jednym z najsłodszych uśmiechów.
- Właśnie się zastanawiam, którędy szybciej trafie do domu.- odpowiedziałam mu.
-Mam pomysł. Skieruj się na północ i idź cały czas prosto. Jak przejdziesz przez drzwi. Idź na schody po lewej stronie i wejdź nimi na pierwsze piętro. Na końcu korytarza zauważysz sosnowe drzwi. Przejdź przez nie i podejdź do rudowłosego chłopaka.- uśmiechnął się łobuzersko.
Jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do pokoju, ale rudowłosego chłopaka nigdzie nie było, tak samo jak jego bliźniaka. Zamknęłam drzwi i usłyszałam głos Georga.
-Trafiłaś do domu ?- zapytał mnie. Przyciągnął mnie do siebie i czekał na moją odpowiedź.
- Oj tak.-po czym pocałował mnie z pożądaniem.
Wplątałam swoje palce w jego włosy. Wziął mnie na ręce i zaniósł na swoje łóżko na którym mnie położył, nie przerywając naszego pocałunku. Przyciągnęłam go bliżej siebie. Chciałam by nasze ciała tworzyły jedność. Odpięłam mu parę guzików u jego koszuli a George zdjął ze mnie moją koszulkę. Nasze języki tańczące swój taniec, nasze ciała wzięte w jedno...
- George ? Jesteś w pokoju ? Chciałbym pokazać Alicji wasz pokój.- George oderwał się ode mnie.
- Po co jej do szczęście wiadomość jak wygląda mój pokój ?- rzucił oschle.
- Och nie daj się prosić Georgie.- powiedział dziecięcym głosem Ron.
- No nie daj się prosić Georgie.- szepnęłam mu do ucha.
- Dobra. Ale czekajcie chwile.
- Po co ?- zapytał Ron . Otwierając drzwi. Za nim stała Alicja. Akurat naciągałam na siebie swoją koszulkę, a rudowłosy przystojniak dopinał swoją koszulę. Z rozczochranymi włosami, wciąż siedziałam na łóżku jednego z bliźniaków. Alicji do oczu napłynęły łzy, zamknęła oczy i powiedziała.
-Chodź Ron, najwidoczniej im przeszkodziliśmy- pociągnęła za sobą czerwonego jak burak chłopaka. Nie wiem czy ten kolor twarzy to z zawstydzenia czy może złości ?
- Sorry, naprawdę nie chciałem.- powiedział Ron.
-Chodź Ron, już wystarczająco widziałam.- poganiała go dziewczyna.
- Lepiej już idź. Bo i twoja dziewczyna będzie tak samo zła jak ja.- rzucił George.
-Przepraszam Maju.- uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam bezgłośnie "Lepiej już idź"
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi George usiadł na łóżku. A ja zaczęłam się cicho śmiać. Weasley spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co myślisz, że to taki wielki szok dla świata, że George Weasley całuje swoją dziewczynę ?- zapytałam widząc jego minę.
- Skoro tak to bierzesz pod uwagę.- Wziął mnie na ręce i poszedł ze mną korytarzem i wyszedł na podwórko. "Nie, co on kombinuje ?" pomyślałam. Zaprowadził mnie na pole. Położył w trawie i zaczął mnie całować czule i z porządaniem. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
- Alicjo ! Alicjo !- krzyczał Ron.- Alicjo o co ci chodzi ?
- Szlag to znowu oni.-powiedział wściekle chłopak.
- O nic Ron po prostu potrzebuje świeżego powietrza. Chodź się ze mną przejść.
-Dobrze.-powiedział Ron niepewnie.
Usiadłam. Zauważyłam minę Georga. Był zły i to bardzo.
-Dlaczego jesteś tak bardzo zły ?- zapytałam bo nie rozumiałam jego złości.
- Ponieważ już niedługo wracamy do Hogwartu, a tam nie będziemy mogli być tak często razem. Chciałbym się po prostu nacieszyć tym, że teraz jesteś tylko dla mnie.- powiedział patrząc głeboko w moje oczy.
-Kocham Cię.- powiedziałam. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.- Kocham. I nawet w Hogwarcie będziemy mieli czas dla siebie.- Pocałowałam go.
-Kocham Cię, Potter.- uśmiechnęłam się do niego.
- Chodź pójdziemy się szykować na ten biwak.- powiedziałam.
wtorek, 4 grudnia 2012
Rozdział 2. :"Co jest między tobą, a Fredem ? "
Hej kochani. Na wstępnie chciałam przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam, ale byłam chora. :) Mam nadzieje, że spodoba się. Czekam na wasze opinie. ;D
Rozdział 2.
Za oknem świeciło słońce. Gdy
otworzyłam oczy zobaczyłam przyglądającą się mi Ginny.
- Boże chcesz żebym zawału
dostała ?- zapytałam przyjaciółkę. Bądź co bądź, ale z Ginny zawsze lepiej nam
się układały relacje niż z Hermioną. Owszem przyjaźniłyśmy się z nią, ale ona
kochała swoje książki i tylko i wyłącznie to.
-Nie. po prostu przyzwyczajam
się do widoku Cię śpiącej bo już niedługo pytamy się mamy czy możemy pojechać
pod namioty.- powiedziała to z pełnym entuzjazmem.
- No tak. Tylko trzeba najpierw popytać kto ma na to wszystko ochotę Bo narazie jest nasz trzech. Wiadomo, że
Ron pojedzie. No bo przecież on uwielbia takie dzikie przygody. George też
pojedzie, już ja się o to postaram. A Fred i Hermiona ? Oni zawsze są jedną
wielką zagadką.
- No niby tak.- odpowiedziała
mi przyjaciółka.- To ja lecę do łazienki !
- Ej nie ma mowy ! Ja idę pierwsza !- krzyczałam za nią ale na marne.
Po piętnastu minutach obie
byłyśmy gotowe. Nie budziłyśmy Hermiony. Dałyśmy jej trochę pospać po
wczorajszym tańczeniu z Fredem.
- Dzień dobry- przywitałam się
z panią Weasley, Remusem i Tonks. Pan Weasley z Percym pewnie są już w
ministerstwie. A Bill u Gringotta.
-Dzień dobry Maju. Tak wcześnie
wstałyście dziewczynki ?- zapytała pani Weasley.
- Tak nie mogłyśmy już
spać.-odpowiedziałam.
- Mamo ? Czy mogłybyśmy później
porozmawiać ?- zapytała Ginny.
-Oczywiście kochanie.- uśmiechnęła się pani Weasley.
Jak na razie wszystko szło po
naszej myśli.
-Dziewczynki siadać do stołu,
migiem.- powiedziała pani Weasley.
-Molly ja już będę leciał do
pracy wiesz jak to jest.- Remus uśmiechną się do mnie i pożegnał się z
wszystkimi.
- Taaaak. Ja już chyba też będę
leciała. Za godzinę będę miała zebranie aurorów.- powiedziała Tonks. Wyglądała
dzisiaj o wiele lepiej włosy miała w kolorze ciemnego blondu. Czyżby to mój
ojciec chrzestny wprawił ją w taki dobry humor ?- Do zobaczenia.
-Pa.- krzykneliśmy chórem.
- A co tu takie pustki?- z góry
schodów usłyszałam głos Syriusza.- Dzień dobry Molly. Dzień dobry dziewczynki.-
przywitał się z nami Syriusz.
- Dzień dobry.
- Jak wam mija jakże cudowny
poranek ?- uśmiechał się do nas Black.
- Nie najgorzej. A tobie
Syriuszu ?- odpowiedziała Ginny.
- A nie narzekam. Słuchajcie
dziewczyny macie może ochotę na...
- Na co ?- niepokoiła się
Ginny, bo Syriusz zrobił dość długą pauzę.
- Na małe zawody w pływaniu ?-
wreszcie dokończył.
- W sumie czemu nie.-
powiedział Ronald trzymający się za głowę kiedy schodził na dół- Mamooo. Zrób
coś z tym bólem głowy. Proszę.- powiedział z lekkim uśmieszkiem dziecka na
twarzy.
- Nie trzeba było pić tyle piwa
kremowego!- krzyknął Syriusz do Rona. Za co on chwycił się za głowę.- To co
może o 12 nad jeziorem ? Dziewczyny ?
- No pewnie, czemu nie ?
Pobudzimy resztę. Co nie Ginny ?- zapytałam dziewczyny, bo chyba na chwilę
wyłączyła się z tematu.
-Co ? Aaaa tak jasne.-
powiedziała głosem prawie nieprzytomnym jakby była gdzieś w swoim ulubiony
miejscu gdzie marzenia się spełniają, a los układa się nam jak tylko zechcemy.
-Ron jesteś chętny na pływanie
?- Zawołałam do niego z uśmiechem.
-No pewnie. Tylko jak na razie
chce się pozbyć tego bólu głowy.- odpowiedział mi krzycząc równie głośno jak
ja.
-Oczywiście. Nie będę Ci
przeszkadzać !- Odpowiedziałam mu.
Syriusz przyglądał się tej
całej wymianie zdań z uśmiechem na twarzy. Ginny, która już się wyrwała ze
swojej krainy marzeń patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-No co ?- zapytałam
przyjaciółki, kiedy zobaczyłam jej minę.
-Nic.- odpowiedziała.- Mamo !
Czy możemy porozmawiać ?- znowu spytała pani Weasley.
-Tak Ginny, już idę.-
odpowiedziała pani Weasley.
Gdy pani Weasley usiadła przy
stole. Ginny wszystko jej powiedziała, na co
oczywiście musiałam zapewniać panią Weasley, że nic się nam nie stanie.
Zapewniłam ją także, że może zawsze do nas przyjść nad jezioro i wszystko
zobaczyć, bo przecież jezioro jest nie całe 2 kilometry od Nory.
-Mamo. Proszę, bardzo Cię
proszę.- prosiła Ginny z miną małej dziewczynki.
-No mamo zgódź się.- do rozmowy
przyłączył się Ronald.
-Och. Niech już wam będzie.-
pani Weasley się zgodziła. No myślałam, że tego momentu nie zobaczę.
-Taaak!- Krzyknęliśmy we
trójkę.-Dziękujemy.
Ron usiadł do stołu i zaczął
sobie smarować kanapkę dżemem truskawkowym. Ginny, która chciała dokończyć swoje śniadanie usiadła z powrotem na swoje miejsce. Tylko ja z Syriuszem zaczęliśmy rozmawiać.
- To o czym wczoraj tak
rozmawiałeś z Harrym ?- zapytałam, bo już nie mogłam dłużej chować swojego
zainteresowania.
-A o jego wizjach.-tą
odpowiedzią zbił mnie z tropu.
Owszem wiedziałam, że Harry
miewa wizję związane z Lordem Voldemortem, ja sama takie miewałam. Jednak Harry
ma większe ślady po starciu z Riddlem ponad 14 lat temu, większe niż ja. Harry
ma tą swoją bliznę i ma bardziej wyraziste wizje niż ja. Ja je miewam tylko we
snach.
-Wizjach ? Przecież o ostatniej
wiedziałeś.- byłam tego pewna, że każdy z Zakonu Feniksa był poinformowany, że
Lord Voldemort poszukuje czegoś w Departamencie Tajemnic.
-Tak, wiem. Tylko chciałem się
dowiedzieć, czy blizna zaczyna go boleć kiedy je widzi. Bo wiem, że ty je
widzisz we snach i tyle. A poza tym szłaś już spać nie chciałem Cię bardziej
męczyć.- uśmiechnął się i wiedziałam już o co mu chodzi, mogłam dać sobie rękę
uciąć, że przyglądał się mojemu i Georga "buziaku" na dobranoc.
-Rozumiem.-z zamyśleń
wyprowadził mnie śmiech Ginny i Rona, kiedy jego siostra mu opowiadała co
wczoraj wyrabiał.
-Ron ?- zapytała Ginny.
-Co ?
-Harry jeszcze śpi ?
- Tak.
-Maja chodź idziemy obudzić
Hermionę i Freda.- powiedziała mi przyjaciółka.
-Dobra.
Wiedziałam o co chodzi Ginny.
Byłam tego pewna że jak obudzimy dwójkę naszych przyjaciół. To każda pójdzie
samotnie obudzić swoją drugą połówkę.
-Hermio...-zaczęła Ginny, ale
przerwała, bo zobaczyła na łóżku Hermiony Freda, który rozmawia z
Gryfonką.Ginny od razu mnie wypchnęła z pokoju.-Widziałaś ?- spytała.
-Widziałam.
- No to co ty teraz do Georga,
a ja do Harrego ?- przyjaciółka uśmiechnęła się niewinnie.
-Wiedziałam, że coś
knujesz.-uśmiechnęłam się do niej.- Och niech już Ci będzie.
-Dzięki kochana jesteś-
pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę pokoju Rona.
A ja zaczęłam iść drogą
prowadzącą do pokoju bliźniaków Zapukałam niepewnie do drzwi i lekko je
uchyliłam.
-George ?- zobaczyłam go nadal
śpiącego w swoim łóżku. Znałam ten pokój, aż za dobrze. Ściany wymalowane na
jasny pomarańcz i wszędzie porozwieszane plakaty różnych drużyn w quidditchu. Przy jednej ze ścian stały dwa łóżka. Po przeciwnej stronie stały
biurka z ich różnymi wynalazkami oraz dwie wielkie szafy. W ich pokoju
znajdował się także balkon. Weszłam już coraz pewniej do pokoju. Rozchyliłam
zasłony czego najwidoczniej nie zrobił
Fred niechcąc budzić brata, otworzyłam balkon i podeszłam do łóżka śpiącego bliźniaka. Pocałowałam go najpierw w
policzek i zaczęłam szeptać jego imię.
-George... Obudź się.-
szeptałam mu tak przez jakieś 5 minut. Więc postanowiłam podjąć radykalne
środki. Zaczęłam mówić już swoim normalnym głosem i całowałam w polik. Nagle
otworzył oczy i spojrzał na mnie. Tylko się uśmiechnęłam na co on odpowiedział
tym swoim łobuzerskim uśmiechem, który tak kochałam.
Nie zdążyłam nic więcej
powiedzieć. George usiadł i zaczął mnie namiętnie całować. Nie wyrażałam
sprzeciwu, kiedy przesunął mnie bliżej siebie i wplątał swoje ręce w moje
długie kasztanowe włosy.Położył mnie na swojej poduszce i zaczął już bardziej
brutalnie mnie całować, z takim pożądaniem. Wplotłam ręce w jego bujną rudą
czuprynę i przyciągnęłam do siebie jeszcze bardziej. Chciałam żeby był jak
najbliżej mnie. Poczułam jak się uśmiecha. Nasze języki zaczęły właśnie swój
taniec. Nie potrzebowałam niczego więcej tylko on i ja. Uwielbiałam jego dotyk
na moim ciele, jego zapach. To był mój świat czy magiczny, czy też nie. Kiedy
się od siebie oderwaliśmy, George zaczął pieścić moją szyję. A ja wreszcie
miałam okazję mu powtórzyć nasze dzisiejsze plany.
- George...- Ale jednak nic mu
nie powtórzyłam, bo znowu zamknął moje usta w namiętnym pocałunku. Jeżeli tak
mają wyglądać każde nasze poranki to proszę bardzo nie mam nic przeciwko temu.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię, George-
odpowiedziałam i znowu ten cudowny uśmiech- Kocham, kocham, kocham !
-wykrzyczałam i znowu pocałunek.
Nasze pieszczoty trwały jeszcze
20 minut. kiedy przypomniało mi się po co przyszłam.
-Trzeba iść na dół o 12 idziemy
nad jezioro, a twoja mama nikogo nie wpuści z domu głodnego.-zaśmiał się.
- Idę się ubrać. Za chwilę
przyjdę.-powiedział.
-Dobrze.
I wyszedł. Położyłam się na
łóżku i zamknęłam oczy i pogrążyłam się
w moich wszystkich zmartwieniach. Najwięcej było ich związane z Harrym,
Georgem, Remusem, Syriuszem i całą resztą Weasleyów.
Nagle poczułam czyjeś wargi na
moich. Iskierki przeszły mi po ciele. Wiedziałam, że to mój George. Wziął mnie
na ręce i zaniósł do korytarza, postawił i przycisnął mnie do ściany. Objął
mnie mocno w tali i przysunął do siebie. Ten pocałunek był taki sam jak ten
nasz pierwszy.Wyjątkowy i niezapomniany. Oderwaliśmy się od siebie i razem
zeszliśmy na dół. Nie było tam jeszcze Ginny i Harrego. "Oczywiście"
jak żeby inaczej.
- Dzień dobry- przywitał się
George z pozostałymi .
-Ginny i Harry jeszcze nie
zeszli ?- zapytałam Hermiony. Ona tylko się uśmiechnęła Co było oczywistą
odpowiedzią.
-Dziewczynki !- zawołała nas
pani Weasley
- Tak ?- odpowiedziała
Hermiona.
-Pójdziecie po Harrego i Ginny.
Wszystko zrozumiem, ale Harry musi wkońcu coś zjeść.- tak jakby czytała nam w
myślach, to było straszne.
-Dobrze-odpowiedziałam.
Wysłałam tylko spojrzenie do Georga, które mówiło "ratunku". On tylko
puścił mi oczko, ale i tak dodało mi to otuchy.
Weszłam razem z Hermioną do
korytarza i odrazu.
- Co jest między tobą, a Fredem
? Czujesz coś do niego ? Co robił dzisiaj u nas w sypialni ? Nie cicho poprawie
pytanie: Co robiliście dzisiaj u nas w sypialni ? Do czego wczoraj doszło ? Jak
długo to trwa ?- zasypałam ją masą pytań.
- Pomiędzy mną a Fredem nic nie
ma. Nie wiem może coś do niego czuję, ale nie jestem pewna jeszcze co. Nic nie
robiliśmy dzisiaj u nas w sypialni po prostu rozmawialiśmy. Wczoraj tylko
tańczyliśmy i trochę rozmawialiśmy. Nic nie trwa. A czemu w ogóle zawdzięczam
te pytania ? -i nagle tu mnie miała.
- No, bo wczoraj tak długo
tańczyliście. Przyszliście razem do pokoju oczywiście razem z Ronaldem. I
dzisiaj to w pokoju.- zaczęłam się jąkać.
Doszliśmy do pokoju Rona i
tymczasowo Harrego. Zapukałyśmy w drzwi z niechęcią. I Hermiona pokazała mi
ręką, że mam wejść pierwsza jako że jestem siostrą Harrego.
- Harry wiem, że miłość
miłością. Ale śniadanie to ty byś mógł jednak zjeść. A i to wszystko słowa pani
Weasley, żeby nie było, że przyszłam z własnej chęci.- wyrecytowałam formułkę i
odeszłam od drzwi i teraz pokazałam Hermionie rękę.
- Ginny musimy się przygotować
nad jezioro. Chodź daj zjeść i wyszykować się Harremu.-powiedziała po czym wyszła z pokoju.
Poszłyśmy do naszej sypialni.
Wzięłam strój kąpielowy i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wychodziłam z
łazienki, zobaczyłam George idącego do mojej sypialni.
- George.- powiedziałam.
-Tu jesteś.
- No tu jestem. Już wyszykowany
na plażę ?- zapytałam.
- Jasne.-objął mnie w tali i
zaczął powoli pieścić moją szyję po krótszej chwili nasze usta wreszcie się
odnalazły i pochłonęły się w nieco brutalnym pocałunku. Brutalnym, czy może
bardziej pożądliwym pocałunku ? Zresztą nie ważne liczył się teraz tylko on. Po
jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie, by odetchnąć.
-Pójdę się
szykować.-powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i poszłam do sypialni.
Do torby włożyłam ręcznik, krem do opalania,
okulary przeciw słoneczne, i w razie co jeszcze jedną parę krótkich spodenek i
bluzeczkę na na ramkach Jakby któremuś chłopaków przyszedł do głowy pomysł
wrzucania dziewczyn w ciuchach do wody. Zeszłam na dół, czekali tam tylko
Harry, Syriusz, Fred i Hermiona.
-A gdzie reszta ?- zapytałam.
- Ginny dość długo siedziała w
łazience. I jeszcze teraz coś robi w pokoju. Ta dziewczyna naprawdę powinna się
troszeczkę opanować.- powiedział Syriusz.
-Och nie czepiaj się tak Ginny,
Syriuszu.- powiedział oburzony Harry.
-Dobrze, więc czekamy.- poszłam
usiąść koło brata.-Jesteś zły ?
- Zły ? Na co ?
- Na mnie i Maje.- weszłam mi w
słowo Hermiona.- Och nie udawaj, że po
tym incydencie rano nie jesteś trochę zły.
- No może odrobinkę.
-To przestań! Macie cały dzień.
A tak w ogóle to z Ronem i Ginny ubłagaliśmy panią Weasley, żeby nam pozwoliła
pojechać na 3 dni pod namioty. Co wy na to ?- zapytałam.
-Mama ? Się zgodziła? - pytał niedowierzający Fred.
-Tak. I co wy na to ?
- Świetnie- wyskoczył Harry-
Kiedy jedziemy ?
- Jutro popołudniu.
-Na serio ?
-No tak.
-No nie wiem- powiedziała
Hermiona. I cała nasz trójka się na nią spojrzała.- No co, żartowałam !
-No nasza pani Hermiona łamie
zasady.
-Wreszcie- powiedział Harry.
Na dół zszedł Ron razem z
Georgem.
- Idę po Ginny, nie chce mi się
dłużej czekać.
I poszłam na górę.
- Ginny ? Idziesz ?
- Tak, tak już idę.
- Co robisz ? - zapytałam.
- Nic, po prostu się pakuję.
- A ty co zamierzasz tam iść na
tydzień ?
- Nie.- wyszła z łazienki i
poszłyśmy razem na dół.
-No i o to jest nasz zguba.-
powiedział Syriusz.- No to idziemy.