niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 41."Graup i Tenebrus"

Rozdział 41.

- Gdzie ty mnie ciągniesz ?- pytałam się rudego.
- No chodź zobaczysz.- powiedział i ujął moją dłoń jeszcze mocniej.- Zamknij oczy.
- Żebym się przewróciła ?- zapytałam, a on przewrócił oczami, obszedł mnie dookoła i przysłonił swoimi dłońmi moje oczy.
- Nie przewrócisz się, obiecuję.
Przeszliśmy jeszcze parę kroków, kiedy odsłonił mi widoczność. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam się.
- Rozumiem, że ci się podoba.
- No pewnie.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Spojrzałam na jeziora i usiadłam na ławkę obok Georga.
- Co tak skromnie ?- powiedział i przyciągnął mnie do siebie na kolana.
Wpił swoje wargi w moje i złączył nas w namiętnym pocałunku. Wplątałam palce w jego włosach. Chłopak się uśmiechnął i zaczął całować mnie po  szyi. Czułam jak ląduję na ziemi, a George podpiera się rękoma, żeby nie zgnieść mnie swoim ciężarem ciała. Zaczęłam się śmiać.
- I jak pasuje ci, że w końcu jest marzec ?
- Nie.
- Czemu ?- zapytał ze zdziwieniem.
- Bo niedługo Sumy.- powiedziałam udając obrażone dziecko.
- Które na pewno  zdasz na same wybitne.- powiedział z uśmiechem.
- Nie wierze w to.
- U mnie zawsze myśleliśmy z Fredem, że za wszystko powinniśmy dostać P, bo przecież jest powyżej oczekiwań  to, że przyszliśmy.- powiedział, na co zaczęłam się śmiać.
- Dobra, dobra panie P, ale czy ty przypadkiem nie spóźnisz się na trening quidditcha.
- Już jestem spóźniony.- powiedział.
- To lepiej idź, żeby Harry cie nie zabił. Mały jest przydatek z martwego chłopaka.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
***
- Hej ! Nie ma ich jeszcze ?- zapytał Ron mnie i Roksany.
- Kogo nie ma ?
- Bliźniaków i Harrego ?
- Nie o ile się nie mylę, mieliście trening, Ron.
- Na którym była stara ropucha.- powiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy.- Malfoy przyszedł z tą swoją zgrają i zaczęli się naśmiewać ze mnie, jakiś tam Weasley to wieprzlej czy jakoś tak. Ja na to nie zwracałem uwagi, ale...- przerwał widząc moje spojrzenie.- Dobra Angelina mnie przytrzymała. Ale Harry i bliźniacy nie mieli tyle szczęścia i rzucili się z pięściami na arystokratę dupka. A najgorsze jest to, że Hermiona, też tam była.
- Też to śpiewała ?
- Nie, płakała  słysząc to i patrząc na Dracona po drugiej stronie trybun. No i ropusze to się nie spodobało i po kumkała na nich, a teraz siedzą u niej w gabinecie.
- O cholera.- powiedziała Roksana.
Wróciłam do czytania podręcznika, mimo, że w środku całą mnie zżerało, aby dowalić Malfoyowi, tak by płakał i prosił mnie o litość.
Po kilku minutach siedzenia w ciszy, usłyszeliśmy szczęk od portretu Grubej Damy. Chwilę później moim oczom ukazali się bliźniacy i Harry. Mój bliźniak podszedł do Angeliny i podał jej odznakę.
- Gratuluję zostałaś nowym kapitanem drużyny Gryfonów.- powiedział i opuścił głowę.
- Zabrała wam miotły, a tobie na dodatek jeszcze odznakę ?- zapytałam patrząc na nich, ponuro pokiwali głowami w znaku potwierdzenia.
- Nie, no brawo.
- To wszystko moja wina.- powiedział George.
- Przecież ty nie śpiewałeś tego "hymnu".- powiedziałam z uśmiechem, a na dworze rozpoczęła się burza z piorunami.
- Zaraz moment, czyli co ja mam drużynę w której są tylko ścigające i bramkarz ?- zapytała Angelina.
- Tak.
- Nie, no świetnie.- prychnęła i poszła do siebie do pokoju.
- Czyli dla wszystkich był to dzisiaj spaprany dzień.- powiedziałam z uśmiechem.
- A tobie co ? Chyba nie przeżywasz tego okropnego u Snape'a ? Na dodatek okropnego Harrego.- powiedział z uśmiechem Ron.
- U mnie była nieprzespana noc.- powiedziałam.
- Wybacz.
- Nie ma sprawy.
***
Razem z Hermioną przeglądałyśmy podręczniki od transmutacji i zaklęć, kiedy do naszego stolika podbiegli zdyszani Ron i Harry.
- Dziewczyny, chodźcie z nami do Hagrida.- powiedział Ron.
- Po co ?
- No po prostu chodźcie.- powiedział Harry i pociągnął mnie za rękę.
Biegliśmy prosto do domku Hagrida.
- Chłopaki, gdzie my idziemy  ?- zapytałyśmy.
- No zobaczycie.- powiedział Ron, a ja wywróciłam oczami.
Po chwili Harry zapukał do drzwi chatki gajowego.
- Hagrid, otwieraj !- wrzasnął.
- Co się dzieje ?
- Nie chcesz wiedzieć jak wygląda nasz Hagrid.
- O co ci chodzi ?
- Hagrid, cholera, otwieraj ! Bo inaczej wywalę ci te drzwi.- powiedział Harry. Po chwili w progu stanął Rubeus z miną jak u wściekłego psa.
- Jestem nauczycielem !- ryknął.- Nauczycielem, Potter ! Jak śmiesz grozić mi, że wywalisz moje drzwi ?!
- Przepraszam, panie profesorze.- parsknął Harry, a cały poobijany Hagrid wytrzeszczył na niego oczy, zauważyłam, że nawet taka mimika twarzy powoduje u niego ból.
- Od kiedy mówisz do mnie "Panie profesorze" ?
- Od kiedy mówisz do nas "Potter" ?- wycedziłam.
- No dobra, nie ważne.- powiedział.- Możecie ze mną gdzieś pójść ?- zapytał, a my przytaknęliśmy.
Szliśmy przez Zakazany las, starając się, aby nie wpaść w jakieś zarośla.
- Hagrid, możesz mi powiedzieć po co tu idziemy ?- zapytałam.
Usłyszeliśmy głośny tupot kopyt. Spojrzałam w lewo. Stado centaurów, właśnie przebiegały między drzewami.
- Centaury nigdy nie były tak wnerwione, a niebezpieczne są nawet jak śpią. Ministerstwo znowu zabrało im tereny to się pewnie cholibka biedaki będą teraz buntować.
- Hagrid, co tu się dzieje ?- zapytała Miona.
- Przepraszam, dzieciaki, że jestem taki tajemniczy, normalnie bym was tutaj nie ciągnął, ale Dumbledore wyleciał, mnie pewnie zaraz też wywalą na zbity łeb, a nie mogę odejść i nikomu nic o nim nie powiedzieć.- powiedział gajowy.
- No dobra, ale o kim, i podejrzewam, że to nie błacha sprawa, skoro wciągnąłeś nas, aż na sam środek Zakazanego Lasu !- wrzasnęłam.- Przepraszam, po prostu nie znoszę tego miejsca.- powiedziałam po chwili.
Poszliśmy jeszcze kawałek, a przed nami pojawiła się wielka skała, wielkości domu.
- Graupek !- wrzasnął Hagrid, a skała zaczęła się poruszać i po chwili cała nasza czwórka patrzyła na młodego olbrzyma. Wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam to na Hagida, to na jeszcze do niedawana skałę.- Spójrz w dół, ty wielki pajacu !
Graupkowi, zaczął podobać się jakiś mały ptaszek, który właśnie przeleciał nam prosto koło głów.
- Padnąć !- wrzasnął Harry, a po chwili z naszych głów pozostałaby mokra plama.
- Groupciu !- wrzasnął oburzony gajowy.- Przyprowadziłem ci gości.- powiedział, a my zaczęliśmy wstawać, cały czas bacznie przyglądając się olbrzymowi.
Uśmiechnął się i zaczął biec w naszą stronę. Zaczęliśmy się cofać, ale kiedy lina dała jasny znak oporu, Graup się zatrzymał. Spojrzałam z przerażeniem na Harrego.
- Nie mogę go zostawić bez towarzystwa, bo to mój brat.- usłyszałam Hagrida. Popatrzyłam na niego wielkimi oczami i z trudem przełknęłam ślinę.
- O matko.- powiedział Ron.
- No dobra przyrodni, nie zrobi wam krzywdy. Nie bójcie się. Tylko cieszy się, że was widzi.
Olbrzym zaczął przyglądać się baczniej Hermionie, wyciągnął dłoń, a Gryfonka zaczęła się cofać. Chwycił ją w tali i podniósł do góry. Usłyszałam krzyk dziewczyny.
- Graupek, to był niegrzeczne.
- Hagrid weź coś zrób.- krzyknął rudy.
- Rozmawialiśmy o tym, nie wolno łapać ludzi. To twoja nowa koleżanka.
Ron wziął wielką gałąź, pod którą kolana mu się uginały i z krzykiem podbiegł do Graupa i walnął go w kolana. Gałąź pękła na pół, a Weasley popatrzył na nią z przerażeniem. Olbrzym spojrzał na rudego i kopnął go w brzuch. Rona odrzuciło tak, że poleciał na plecy o jakieś 5 metrów dalej.
- Graup ! Odstaw mnie na dół !- krzyknęła Hermiona.- No już !
Po chwili Miona stała już przy nas, mocno ją uściskałam.
- Nic ci nie jest ?- zapytał prefekt.
- Nie. Z nim trzeba krótko i wyraźnie.
Olbrzym zaczął się cofać do swojego drzewa.
- Zdaję się, że wpadłaś mu w oko.- powiedział Harry,  a ja parsknęłam śmiechem.
- Trzymaj się od niej z daleka ! Słyszałeś ?- krzyczał zdesperowany Ron.
Graup grzebiący coś w swojej kupie złomu, wstał a w dłoni trzymał starą kierownicę od roweru. Popatrzył na nią i zadzwonił dzwoneczkiem. Podszedł do nas i podał przedmiot Hermionie. Chwyciła go niepewnie, a olbrzym spojrzał na nią z cieniem uśmiechu, dziewczyna zadzwoniła. Graup się uśmiechnął od ucha do ucha i patrzył dalej na Mionę, która znowu dryndnęła.
- Graup to jest Hermiona.- powiedział Hagrid.
- Herma ?- powtórzył, a ona spłonęła rumieńcem.
- Tak, Herma. A to Maja.
- Naja.
- Też może być.- powiedziałam z uśmiechem.
- To jest Harry, a to Ron.- powiedział pokazując kolejno na chłopaków.
- Hallon i Lon.- powiedział Graup.
- Nie potrafi często i poprawnie wypowiedzieć "r".- powiedział Hagrid.- Sam sobie znajduję żarcie, towarzystwa mu zabraknie, jak odejdę. Zajmijcie się nim, dobra ? Oprócz mnie nie ma żadnej rodziny.
Powiedział, a mój wzrok zamiast na uśmiechniętego Graupa przeniósł się na Hagrida, który patrzył smutno w przestrzeń. Przytaknęłam i zauważyłam, że Harry robi to samo.
***
- Chodźcie trzeba jeszcze napisać pracę na transmutację i oczywiście na opiekę nad magicznymi stworzeniami.- powiedziałam puszczając oczko do Hagrida.
- Och, panno Potter, dla pani i twoich przyjaciół mogę zrobić wyjątek.- powiedział Hagrid.
- Ależ nie chcemy, aby ze względu na to wszystko, robił pan dla nas jakieś wyjątki.- powiedziałam, dopijając herbaty.
- No dobrze, słuchajcie swojej nauczycielki.- powiedział gajowy, a ja się ukłoniłam. Dał nam jeszcze po parę ciasteczek, które włożyliśmy do kieszeni od szat i pobiegliśmy do zamku.
- W tym roku wyszły mu naprawdę niezłe.- powiedział Ron ładując sobie jedno do buzi. Przewróciłam oczami i przeszłam, przez dziurę w portrecie.
- Ron słuchaj swojej nauczycielki i piszemy wypracowanie na temat sklątek tylnowybuchowych.- powiedział Harry, szczerząc się do mnie niczym małe dziecko.
- O nie kochanieńki, ja nie piszę wam dzisiaj prac.- powiedziałam.
- Ale dlaczego ?
- Ewentualnie mogę je wam poprawić.- powiedziałam.
- No dobra.
Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy pisać eseje. Skończyłam pracę dla McGonagall i zabrałam się za opowiadanie dla Hagrida.
- Znalazłaś coś ?- usłyszałam bliźniaka poraz czwarty już od kiedy otworzyłam podręcznik.
- Harry jestem na drugiej stronie.- powiedziałam i zaczęłam przewracać strony.
Sklątka Tylnowybuchowa – wyjątkowo odrażające i niebezpieczne stworzenia magiczne. Jest to właściwie krzyżówka mantykory z krabem ognistym. W późniejszym stadium rozwoju zabijają się nawzajem i nie zapadają w zimowy sen. Wyglądają jak pozbawione skorupy homary, a w dodatku są blade i oślizgłe. Posiadają mnóstwo nóżek, które znajdują się w dziwnych miejscach. Początkowo mają 6 cali długości. Trudno jest zlokalizować ich głowy. Sklątki nie mają otworu gębowego. Nie wiadomo czym się żywią. Samce sklątek mają żądła, a samiczki mają ssawki na brzuszkach, prawdopodobnie do wysysania krwi. Mają zapach zgniłych ryb. Co jakiś czas z jednego końca sklątki strzelają iskry, rozlega się głośne pyknięcie, a zwierzątko przelatuje do przodu o kilkanaście cali.
- Pasuje braciszku ?- zapytałam i zaczęłam pisać.
- Jesteś wielka.
- To komplement czy obelga ?
- Najszczerszy komplement.- usłyszałam głos nad sobą. Spojrzałam do góry i zauważyłam uśmiechniętego Weasleya.
- Skoro tak.- powiedziałam i wróciłam do zadania domowego.
***
- Chodź bracie. Idziemy na opiekę nad magicznymi stworzeniami- powiedziałam do brata.
- Do czego ty mnie zmuszasz ?
- Do samych przyjemności.- powiedziałam z uśmiechem i wyszliśmy na błonia.
Słońce przyjemnie grzeje. Skierowałam twarz w stronę słońca, kiedy usłyszałam czyjąś kłótnię.
- Proszę cię Draco ! Że ty niby się nie zmieniasz ? Znowu stajesz się tym samym zimnym i chamskim chłopakiem jaki był w pierwszej klasie !
- Miona, przestań, wcale tak nie jest.
- Ale ze mnie idiotka, ty tylko przede mną udawałeś, że się zmieniłeś, a kiedy wychodziłeś z koleżkami naśmiewałeś ze wszystkich tak jak kiedyś. Pewnie, mnie też nazywałeś szlamą, co ?
- Bzdura, ciebie już bym nie potrafił.- powiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
- Oj, Draco nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała w to uwierzyć, ale taka prawda, ty masz  czas dla przyjaciół, a mi  już go zabrakło. Nie chce was dzielić na dwie grupy, po prostu skończmy z tym przedstawieniem, dobrze ?
- I do kogo wrócisz ? Do Weasleya ?- zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy i podbiegłam do nich.
- Co ty odpieprzasz ?! Zapomniałeś idioto ? Ona kocha ciebie ! Prawda ?- zapytałam, patrząc na Mionę, ale ona pokręciła przecząco głową.
- Nie wiem jak mogłam być tak ślepa.
- No już dobrze.- powiedziałam i przytuliłam ją do siebie.- Idź do Rona i Harrego.- powiedziałam, a ona posłusznie udała się w objęcia Weasleya.- Chciałeś jej powiedzieć o Fredzie ? Idioto ! Kiedy ona zapomniała i on jest szczęśliwy ?
- A ona teraz nie będzie szczęśliwa.
- Pamiętaj, że w większości to właśnie twoja wina.- powiedziałam i udałam się pod chatkę Hagrida.
Po chwili z domku wyszedł Hagrid i stanął przed nami.
- Dzień dobry, panie profesorze.- powiedziała cała klasa.
- Czołem, dzisiaj pójdziemy do Zakazanego Lasu.- powiedział rozglądając się dookoła czy czasem nigdzie nie ma Umbridge.- Zapoznać się z Testralami.
Spojrzałam na Harrego, który w tej samej chwili obejmował Ginny. No tak lekcja z młodszymi klasami i ślizgonami na 5 roku.
- Przepraszam panie profesorze, a czy to nie są czasem zwierzęta widziane tylko dla tych, którzy ujrzeli czyjąś śmierć ?- zapytałam.
Przypomniałam sobie widok testrala, po raz pierwszy, kiedy wysiadłam z pociągu na drugi rok. Stał przed powozem i patrzył się na mnie.
- Brawo panno, Potter, 10 punktów dla Gryffindoru.- powiedział, a Gryfoni zaczęli wiwatować. Uśmiechnęłam się i ukłoniłam nisko, udając wzruszenie. Po chwili napotkałam spojrzenie brązowych oczu Blaise'a Zabiniego.-  Czy zna może pani więcej ciekawostek o testralach ?- zapytał, widząc tak jakby zapomniał przygotować najważniejszych części lekcji.
- Ależ oczywiście.- powiedziałam, na co klasa wybuchnęła śmiechem, wzruszyłam ramionami.- Testrale to rzadko spotykane magiczne stworzenia, które podobno przynoszą nieszczęście. Lubią mrok, żyją w ciemnych puszczach. Według niektórych, roztaczają wokół siebie ponurą atmosferę nic dziwnego skoro widzą je tylko osoby po doznaniu szoku czyjejś śmierci.- powiedziałam.
- Świetnie 15 punktów dla Gryffindoru !- znowu oklaski i szmer. Zaczęłam się śmiać.
- No Maja, mów dalej może dojdziemy do 50 punktów.- powiedział Seamus.
- Ale czy mogę ?- zapytałam patrząc na profesora.
- Może na miejscu, opiszesz jak wyglądają i czym się żywią.
- Na pański rozkaz.- powiedziałam i zasalutowałam. Znowu śmiechy.
Doszliśmy do zagłębia lasu.
- Tenebrus !- Krzyknął Hagrid, a ja aż podskoczyłam i prawie upadłam gdyby nie Blaise.
- Dzięki.- wymamrotałam.
- Nie ma sprawy.- powiedział, a ja wróciłam do swojego miejsca.
Jeszcze przez parę minut czułam jego wzrok na sobie.
- Tenebrus !- wyrwał mnie z zamyśleń głos Hagrida.
Po chwili z krzaków wyszedł wychudzony czarny wyglądem przypominający konia, testral.
- A teraz podnieść ręce, kto je widzi ?- zapytał gajowy.
Razem z Harrym, Hermioną, Nevillem i Teodorem Nottem, podnieśliśmy ręce.
- Naprawdę bardzo mi przykro.- powiedział Hagrid, spuszczając głowę.
- Czy to mają być kondolencje ?- prychnął Nott.
- Zamknij się i słuchaj co gada profesor, a jeśli cię się coś nie podoba to zjeżdżaj !- warknęłam na niego, a on tylko przewrócił oczami.
- No dobrze, to zasługujemy na 5 punktów, za bronienie profesora.- powiedział Ron, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
- Przyznajcie się co narobiliście ?
- Umbridge zabrała nam 25 punktów, za włóczenie się na siódmym piętrze, tam przy tej pustej ścianie.- powiedział Seamus.
- Wiedziałam, że coś zrobiliście.- powiedziałam z uśmiechem.
- Pani prefekt się nie wścieka, czas świętować !- powiedział Ron.
- Spokój ! No dobrze to może Maja opowiesz nam jak wygląda i czym żywi się ten o to tu osobnik.- powiedział gajowy, a ja uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli podchodzić do zwierzęcia.
Uśmiechnęłam się na widok, bo w tej samej chwili przypomniało mi się jak bliźniaki wlecieli na testrala kiedy zaczynaliśmy czwarty rok i zdezorientowani patrzyli na źródło swojego upadku.
- Testrale są bardzo chude, czarna lśniąca skóra, oblepia ich ciało tak, że można zobaczyć każdą kość.- powiedziałam dotykając jego klatki piersiowej.- O tutaj, mogę policzyć ile ma żeber. Ich oczy są białe i puste, z tego co teraz zauważyłam nie mają źrenic.- mówiłam przyglądając się z pasją stworzeniu. Pogłaskałam go po łbie, a on otworzył lekko paszczę, uśmiechnęłam się jeszcze bardzie.- Mają długą czarną grzywę i ogon, oraz smoczy łeb. Posiadają olbrzymie, czarne, błoniaste skrzydła, którymi mogą przemierzać bardzo szybko, ogromne odległości. Według podręcznika...- powiedziałam i usłyszałam śmiech.-... przypominają pegazy, jednak są pewne niedociągnięcia różniące je od nich. Żywią się surowym mięsem, które oczywiście same upolują, ale przywoła je także zapach krwi, ludzkiej krwi.- powiedziałam i zaczęłam obserwować reakcje innych.- Niektórzy mogą je uznać za niebezpieczne, ale one ugryzą tylko tych, którzy obrzucą je obelgą, na dodatek nie mocno. Bo teraz stoję i głaszczę do po pysku i jeszcze mnie nie ukąsił. Pewnie nie wiecie, że to właśnie one ciągnął nasze powozy w Hogwarcie, kiedy chcemy dostać się do zamku.- powiedziałam, a po tłumie rozszedł się bunt.
Spojrzałam na Hagrida, który maił oczy zaszklone łzami. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na testrala.
- 50 punktów dla Gryffindoru !- wrzasnął.- I zjeżdżać mi stąd.-powiedział, a Ron, Seamus i Dean unieśli mnie tak, że siedziałam teraz na ich ramionach.
Zaczęłam się śmiać, a wiwatujący Gryfoni udali się za nami do zamku.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie, którą otworzyła roześmiana Gruba Dama. Wszyscy wparadowali do pokoju, a na fotelach siedzieli bliźniacy, Angelina, Katie i Lee. Chłopaki jeszcze mnie nie puścili. Szłam przez Hogwart na ramionach Gryfonów z przyklejonym uśmiechem na twarzy, bo w duszy bałam się, że spadnę.
- Oooo, a o co tu chodzi ?- zapytał George, pomagając mi zejść.
- A widzisz, bo twoja dziewczyna zdobyła dzisiaj u Hagrida 75 punktów !- wrzasnął Seamus.- I połowę lekcji wolnej !
- Bo ?
- Bo się uczyłam kochanieńki.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
______________________________________________
Wreszcie jest! Łohohohohoho*.* 
Udało mi się napisać nowy rozdział. Normalnie tak się cieszę. Ufff. 
Strasznie długo na niego czekaliście -.- I za to strasznie przepraszam, muszę jeszcze sporo zaległości nadrobić u was na blogach, ale ostatnio coś za często szwankuję nam internet, naprawdę się postaram, obiecuję i zachęcam was do komentowania ;d
Jesteś, przeczytałeś? Zostaw po sobie komentarz, chwila dla ciebie, tak dużo dla mnie. 
A i jeszcze chce przeprosić Stacy Malfoy, strasznie za to, że nadal jeszcze nie nadrobiłam u niej rozdziałów. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale nadal jestem na 90 którymś rozdziale w archiwum i muszę się wziąść za nadrabianie ;> 
Zapraszam was także na mojego  drugiego bloga http://time-a-play.blogspot.com
O Lily i Jamesie, mam nadzieję, że zajrzycie :) 
~Herm. 

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 40."Nie przetrwacie sekundy jeśli spenetruje wasze umysły."

Rozdział 40.

- James, mama cie kocha. Mamusia cię kocha. Jesteś moim kochanym syneczkiem.- widziałam uśmiechającą się kobietę do łóżeczka, gdzie leżał mały James Potter. 
Kiedy wreszcie oczka chłopczyka pogrążyły się w śnie, ona wstała i ruszyła do drzwi. Uśmiechnęłam się na sam widok, że mogłabym mieć taką rodzinę. W sumie mam, tylko że ta kobieta ma zamiar mnie zabić. Odwróciłam się, przy mnie stał ojciec, a obok niego zjawa Dorei Black. 
Znowu pochłonęła mnie ciemność. Stanęłam na progu, a obok mnie stoi młody Syriusz. Zapukał, a mosiężna klamka natychmiast zaskrzypiała. 
- Łapa !- krzyczy Potter. 
- Witaj Rogaczu ! 
- James, kto to ?
- Syriusz, mamo !
- Naprawdę ? 
- Tak, dzień dobry, mam nadzieję, że nie przeszkadzam ?
- Ależ skąd Syriuszku. 
Nie mogę uwierzyć, że ta pogodna kobieta ze szczerym uśmiechem dąży do mojej śmierci. 
Świat zaczął wirować i teraz znowu stoję w korytarzu domu rodziców. Martwy mężczyzna, który wywołał u mnie duszności. Chwyciłam się poręczy i próbowałam przywołać miarowy oddech. 
Gdy udając, że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
Usłyszałam kołysankę tylko teraz śpiewaną przez swoją matkę. Pobiegłam w stronę pokoju gdzie spokojnie kołysała małe dziecko, może miało z góra 2 miesiące. 
- Śpij Majuniu, wszystko dobrze, mamusia jest przy tobie. 
Znowu płacz, kobieta przytuliła niemowlę i zaczęła śpiewać. 
~*~
Nic nie ma sensu. Wszystko wydaję się ciemne. Tylko śmierć to jedyna racjonalna wymówka. Ona schowa nas w swoich ramionach by poczuć z powrotem ciepło i spokój. Serce przestaje bić, a ja uśmiecham się na myśl, gdyby nie to wszystko miałabym szczęśliwe życie. Teraz patrzę na ludzi próbujących ocalić moje ciało.
Kiedyś spotkam znowu twoich ust słodki smak, 
Teraz każde w swoją stronę, bo śmierć już
Zdecydowała, kogo zabrać ma. 
Bo za tą śmierć winny jest los. 
Ona już zdecydowała. Dajcie mi odejść, chce do nich. Znowu wstrząs, serce zaczyna pracować, a zjawa patrzy na mnie z furią w oczach. Spojrzałam na łańcuszek  wiszący na mojej szyi "G". Ale śmierć jest taka spokojna, ciepła. To życie jest trudne.
Otworzyłam oczy. Zauważyłam stojących nade mną Dumbledore'a, McGonagall, Flitwicka i Snape'a. Nabrałam powietrza, a oni się uśmiechnęli.
- Co się stało ?- zapytałam. Popatrzyłam po sali, ale mojej babci nigdzie nie było.
- Już dobrze. Odeszła.- powiedział Dumbledore.
- Jak to odeszła ?
- Pokonałaś ją.
- Przecież ja ledwie co uszłam z życiem- powiedziałam przypominając sobie.
***
Uśmiechający się Dumbledore. Uśmiechający się do mojej promiennej babci. Odwróciła się do mnie i już zaczęła podchodzić, chciała chwycić mnie w objęcia, spojrzała mi w oczy. Dwie pary błękitnych soczewek spotykają się, a w jednej zaczyna panować żądza mordu. Zaczyna krzyczeć, po moich policzkach zaczynają spływać łzy.
 Wymierza we mnie kolejne ciosy, jakby jej dusza chciała przejść do mojego ciała. Upadam, obserwując ją. Co się dzieje ?
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
Czuję jak coś dźga mnie w serce. Krzyczę i tracę przytomność.
***
- Chciała przywitać się z wnuczką- powiedział dyrektor. Spojrzałam na niego.- Ale twoje oczy tak bardzo przypomniały jej syna, że nie mogła znieść tej myśli. O mało nie straciliśmy twojej osoby.
- Gdzie ona teraz jest ?
- Z nimi.
- Jak ?
- Jedyną energią, która ją tutaj trzymała była twoja. Kiedy mogłaś odejść, to...
- Ale ja ją widziałam, stała tam i przyglądała się temu wszystkiemu.
- Odeszła, widziałem Maju. Odeszła, nie mogąc pojąć dlaczego chciała zabić osobę w cząstce podobnej do jej syna.
- Mówiła, że dopóki nie zaznam bólu, nie odejdzie.
- A czy nie zaznałaś bólu ? Wystarczającego bólu ?
- Tam było tak spokojnie, ciemno. Czemu nie mogłam zostać ?
- Jeszcze się nam na coś przydasz.- powiedział Snape.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal w gabinecie dyrektora. Przyjemnie. Podniosłam się. Stanęłam naprzeciwko Dumbledore'a.
- Tylko te najgroźniejsze misje należą do tych najodważniejszych.- uśmiechnęłam się do niego.
- Szkoda tylko, że już na zawszę pozostają blizny.
- Nie ma się co przejmować.- powiedział.
Po chwili usłyszałam trzask, odwróciłam się, a ku mnie biegł brat razem z resztą.
Zawiesiłam mu się na szyję. Mocno mnie przygarnął.
- Odeszła.
- Na zawsze ?
- Oby Harry, oby.
Spojrzałam przed siebie. Moją uwagę przykuł stojący na końcu rudowłosy chłopak. Rzuciłam mu się na szyję.
- No dobrze kochani, dziękuję, że przyszliście po pannę Potter.- powiedziała psorka.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
***
- Wyobraźcie sobie najszczęśliwsze wasze wspomnienia.- powiedziałam z uśmiechem poprawiając różdżkę Roksanie.
- Nie myślcie o tym co wyjdzie, zawsze będzie rezultat.- dokończył Harry.
- Jak byłeś mały, musiało dziać się coś naprawdę szczęśliwego.- powiedziałam do Neville'a.- Może robiłeś coś wesołego z babcią ?- zapytałam, a on przytaknął.- To łatwe.- powiedziałam i machnęłam różdżką.- Expecto Patronum! - przez cały Pokój Życzeń przeleciała srebrna łania.
Koło moich nóg zaczął radośnie machcać ogonem Jack Russell Terrier. Uśmiechnęłam się.
- Ron przestań go ciągle na mnie nasyłać !
- Co ci poradzę, że podoba mu się twoja łania !
- Mam nadzieję, że coś wymyślisz.- powiedziałam i podeszłam do Harrego.- Jeśli większość Weasleyów, będzie miała patronusy za psy, to załamania nerwowego można dostać.
- Coś chyba nie. Spójrz.- powiedział i pokazał do przodu.
Spojrzałam w tamtą stronę, a ku mnie biegła hiena, a za nią kojot. Pisnęłam i schowałam się za bratem. Znikły, a za nimi chowali się bliźniacy. Spiorunowałam ich spojrzeniem bazyliszka.
- Albo najlepiej od razu zawału.- powiedziałam.
- Przesadzasz.
- Ja ? Spójrz na nich ! Nasłali na mnie kojota i hienę.
- Patronusy.
- Moją łanie by zeżarły.
- Tu masz rację.
- No bo to debile !
- Ej ! Słyszeliśmy !
- Taki był zamiar !
Nagle z różdżki Roksany wydobyła się śliczna papuga. Okrążyła moją głowę i poleciała do Freda.
- Ciekawe co ma Ginny ?- prychnęłam i podeszłam do przyjaciółki. Przytuliłam ją mocno.- To łatwe. Skup się. Najszczęśliwsze wspomnienie ?
- Jak poznałam Harrego.- uśmiechnęła się.
- Mogłam się domyślić. Teraz myśl tylko o tym jak pierwszy raz go zobaczyłaś. I powiedz to zaklęcie.- po chwili z różdżki Gin wyleciał srebny koń.- I co ? Widzisz jaki piękny ?
- Prześliczny.
- Expecto Patronum!- usłyszałam, a obok zająca Luny przeleciał sokół.
- Neville ! Udało ci się.- krzyknęła Krukonka.
Spojrzałam na Hermionę. Jej wydra bawiła się z fretką Dracona. Z trudem pohamowałam wybuch śmiechu.
Nagle całym pokojem przeszedł okropny wstrząs. Spojrzałam na Harrego. I znowu. Wszyscy zebrali się na środku pomieszczenia. Colin szedł w kierunku drzwi, a  za nim ja z bliźniakiem. Znowu, żyrandol powoli zaczął się kołysać. Szkło się rozbiło. Po chwili w ścianie powstała niewielka dziura.
- To nie zajmie nam dużo czasu.- usłyszałam różową landrynę. Razem z Colinem podeszłam do dziury.- Bombarda maxima !- chwyciłam Gryfona za kołnierzyk i pociągnęłam do tyłu.
- Maja !- ktoś zaczął wołać. Kiedy gruzy przestały opadać. Otworzyłam oczy i podniosłam się.
Razem z blondynem wróciliśmy do grupy. A po chwili zza prochu wyłoniła się postać nauczycielki od OPCM. A za nią kilku Ślizgonów i woźny Filch. Zabini wpadł obok Umbridge, szarpiąc za sobą Mariette Edgecombe.
- Odesłać ją do Skrzydła Szpitalnego.- powiedziała ropucha.
Na czole Krukonki  było wielkimi czerwonymi krostami widoczny napis "DONOSICIEL".
***
Percy chwycił mnie za skrawek szaty i wprowadził do gabinetu dyrektora. Z drugiej strony szedł przygaszony Harry.
- Obserwowałam ich od dawna i proszę Gwardia Dumbledore'a. Dowód na to czego byłam pewna od początku, Korneliuszu.- powiedziała Dolores.- Rzekome pogłoski o powrocie Sami-Wiecie-Kogo nie zmyliły nas nawet na chwilę, wiem, że miały na celu odwrócenie uwagi od spisku dążącego do zamieszek i zamachu stanu.- usłyszałam,  a Weasley mocniej pociągnął mnie za ramię.
- Oczywiście.- powiedział spokojnie dyrektor.
- Nie, profesorze, to nie jego wina, tylko nasza.- powiedziałam.
- To szlachetne z waszej strony, że mnie chronicie, ale jak słusznie zauważono na pergaminie widnieje Gwardia Dumbledore'a nie Gwardia Pottera. Poleciłem Harremu i Mai stworzyć tą organizację. I wyłącznie ja sam jestem odpowiedzialny za jej działanie.- orzekł nadal spokojnym tonem.
- Wyślij sowę do Proroka Codziennego, może zdąży przed jutrzejszym wydaniem.- odezwał się w końcu Knot.- Dawlish, Shakelboot odprowadzicie proszę Dumbledore'a do Azkabanu.- powiedział, a moje serce podeszło aż pod samo gardło.- Gdzie będzie czekać na proces za podburzanie i konspirowanie.
- Tak, a obawiam się, że widzę jedną małą przeszkodę.- powiedział starzec, a aurorzy zaczęli do niego podchodzić.- Według mnie ulegasz niejasnemu złudzeniu, że ja wam tutaj, jak to się mówi ? Dam się złapać. Muszę cię rozczarować nie mam najmniejszego zamiaru udać się do Azkabanu.
- Dosyć gadania !- syknęła ropucha.- Brać go !
Dyrektor mrugnął do nas. A kiedy już był na wyciągnięcie ręki Knota. Faweks podleciał do swojego właściciela. Dumbledore klasnął w ręce i dosłownie spłonął w sekundę. Resztę odrzuciło, tylko ja z Harrym ustaliśmy na miejscu. Spojrzałam na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Albus, tyle, że pozostały po nim tylko lekkie ogniki. Nie ma prochu. Deportował się.
- Czy to się panu podoba czy nie. Musi pan przyznać, że Dumbledore ma klasę.- oznajmił Kingsley, a ja się uśmiechnęłam.
***
- George, co się dzieje ?- zapytałam rudego stojącego na korytarzu i przyglądającemu się wchodzącemu po drabinie Filchowi.
- Umbride zastępuje Dumbledore'a.- powiedział, a ja się zakrztusiłam.
Chłopak się uśmiechnął i poklepał mnie po plecach. Po chwili mocno się do niego wtuliłam.
NA POLECENIE MINISTERSTWA MAGII:
Dolores Jane Umbridge (Wielki Inkwizytor) zastąpiła
Albusa Dumbledore’a na stanowisku Dyrektora
Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Powyższe zarządzenie wydano na podstawie Dekretu
Edukacyjnego Numer Dwadzieścia Osiem.
Podpisano:
Korneliusz Oswald Knot
Minister Magii
- Maja, oklumencja.- powiedział Harry.
- Cholera.- powiedziałam i pocałowałam Georga w policzek.
[ George Weasley ]
- Słuchaj Fred. Musimy pogadać.- powiedziałem do bliźniaka.
- Właśnie, powiedziałem Roksanie.- zrobił minę jakby czekał na wymierzenie ciosu.
- Ja nie mogę powiedzieć Mai.- powiedziałem i zmierzyłem go spojrzeniem niczym bazyliszek.
- Czemu ?
- Nie wypuści mnie.
- Stary. To tylko twoja dziewczyna, nie jesteście związani jeszcze obrączką.- powiedział i pokazał na serdeczny palec.
- Może i nie, ale będzie płakać, a jak będę widzieć ją w takim stanie to na pewno nie polecę.
- No to nie możesz jej powiedzieć.
- Rety, stary no co ty ? Mam nadzieję, że Roksana nie powie Mai.- powiedziałem, a w tej samej chwili po pokoju rozniósł się dźwięk pukania.
- Proszę.- powiedział Fred. -No i o wilku mowa.- do pokoju weszła uśmiechnięta Roks.
- Fred idziemy ?
- Za chwileczkę.- powiedział i przyciągnął dziewczynę do siebie na kolana.
[ Maja Potter ]
Zwierciadło Ain Eingarp, w których widzę rodziców, obok mnie stoi Harry.
Na ten dzień czekaliśmy razem,
Odeszłaś sama, beze mnie.
Nie widząc nic, udaję się dalej.
Dzień śmierci przywitany kołysanką.
Śpij spokojnie słoneczko, będę czuwać przy tobie.
Choćby śmierć chciała nas rozdzielić,
Ja w oczach twych nadal blasku szukać będę.
Odejdziesz z tego świata w moim sercu pozostaniesz.
Kiedyś spotkam znowu twoich ust słodki smak,
Teraz każde w swoją stronę, bo śmierć już
Zdecydowała, kogo zabrać ma.
Bo za tą śmierć winny jest los.
Znowu usłyszałam słowa kołysanki.
- Rodzinne sentymenty.- oznajmił chłodny głos Severusa Snape'a, który właśnie stanął za nami przy lustrze.
- Nie pana interes.- powiedziałam z Harrym.
- Otóż się mylicie, Czarny Pan też to zobaczy jeśli nie będziecie się starać. Każde wspomnienie do którego będzie miał dostęp, wykorzysta przeciw wam, nie przetrwacie sekundy jeśli spenetruje wasze umysły.- powiedział patrząc się w swoje eliksiry.- Maja, opanowujesz to możesz już iść.
- Nie.- powiedziałam.
- Jak chcesz. Harry Jesteś taki sam jak ojciec, leniwy, arogancki.- mówił, a ja zacisnęłam ręce w pięści.
- Przestań wreszcie obrażać naszego ojca.- wrzasnął mój bliźniak.
- Słaby...
- Nie jestem słaby !
- Więc to udowodnij. Kontroluj swoje emocje, postaraj się tak jak siostra ! Panuj nad swoim umysłem, jeszcze ani razu nie widziałem w jej umyśle tego przemądrzałego Weasleya. Legilimens.- wycelował w nas różdżką, a moją głowę przeszył piekielny ból.
Osłona otaczająca Harrego i Voldemorta.
Syriusz przytulający do siebie mnie i Harrego, podczas gdy miał uciekać przed pocałunkiem dementora.
Dumbledore płąnący wraz z Fawaksem.
Zaraz moment czy to był pocałunek Harrego i Cho ? O fuj czyli jednak tym razem, mamy połączone działanie.
Voldemort na peronie 9 i 3/4.
Atak na pana Weasleya. Zielone oczy Harrego w ciele węża.
Rodzice na naszym zdjęciu. Stoją przed fontaną szczęśliwi i zaczynają wirować wokół siebie.
Zdjęcie Syriusza w Proroku Codziennym, parę dni potym jak zbiegł z  Azkabanu.
Drzwi w Departamencie Tajemnic, sięga do nich jakaś dłoń.
- Syriusz !- krzyczy Harry. Witając się z nim  w domu na Grimmauld Place 12.
-  Dobra papużki nierozłączki przestańcie. Nie widzieliście się tylko 3 dni.- powiedziałam uśmiechając się do nich.
- No jasne. Chodź. Wiem, że też chcesz się przytulić.- powiedział Syriusz uśmiechając się do mnie z rozłożonymi ramionami.
- Wcale nie !- Syriusz podniósł do góry brwi i jeszcze bardziej się uśmiechnął.- Och.. niech ci już będzie.- powiedziałam.
- Będę zazdrosny.- powiedział George z tym swoim szelmowskim uśmiechem. Odwróciłam się do niego i trzepnęłam w ramię.
- Przestań.- powiedziałam zwijając się ze śmiechu, zresztą jak wszyscy co zobaczyli tą scenę.
- Dobra, dobra. Poddaje się.- i pocałował mnie w usta.- Nadal krwawisz.- powiedział kiedy zobaczył mój polik.
- Żenujące.- ujrzałam sylwetkę profesora.
- Wystarczy !- wrzasnęłam razem z Harrym.
- I to niby ma być ta kontrola ?
- Wałkujemy to tak długo. Musimy odpocząć.- powiedział bliźniak.
- Czarny Pan nie da wam odpocząć. Ty i Black jesteście siebie warci.- powiedział patrząc na niego z kwaśną miną. -Sentymentalne dzieci ciągle wracające do tego jak trudne było ich życie. Mogło istotnie nie umknąć twojej uwadze, że życie ma gorzki smak. Wasz przemiły ojciec to wiedział i starał się abym i ja o tym nie zapomniał.- powiedział, a ja zrobiłam się cała czerwona.
- Nasz ojciec był dobrym człowiekiem.
- Bzdura, był kanalią. Legilimens.- krzyknął, wyciągnęłam różdżkę.
- Protego !- wrzasnęłam razem z Harrym.
Młody mężczyzna w przydługich włosach idący samotnie przez korytarz Hogwartu. Mijający go zaczęli się naśmiewać.
Nagle drzewo znane mi z wieczornych wypadów razem z Georgem, nad jeziorem. Siedział nasz młody profesor.
- Chodźcie, Luniak, Łapa.- usłyszałam głos z moich snów.
Spojrzałam w tamtą stronę. W stronę gdzie szli młodzi Huncwoci.
- Snape ! Expelliarmus.- krzyknął mój ojciec, a różdżka Severusa wyleciała w powietrze.
-  James daj mu popalić.- powiedział Syriusz.
- Impedimenta.- krzyknął czarnowłosy.
- Tata ?- powiedziałam razem z Harrym.
Nagle w powietrzu wylądował Mistrz eliksirów.
- Wycierus, Smarkerus ! Wycierus, Smarkerus.- krzyczał tłum.
- Dobra, kto chce zobaczyć, jak ściągam wycierusowi gacie.- powiedział ojciec z pełną satysfakcją w oczach.
- Dosyć.- Snape zaczął podchodzić w naszą stronę. Chwycił Harrego a koszulkę.- Nie chcę was tu więcej widzieć.
- Ale my...- powiedziałam i natychmiast zamilkłam kiedy, profesor obdarzył mnie pełnym pogardy spojrzeniem.
- Wynoście się stąd.
Wyszliśmy z lochów. Harry pobiegł przed siebie, a ja za nim. Dobiegliśmy na dziedziniec przed Salą Wejściową. Oparłam się o mur, podobnie tak jak Harry. Usłyszałam czyjeś popłakiwanie.
- Jak się nazywasz ?- odezwał się George.
- Mike.- odpowiedział chłopczyk, a ja z Harrym odwróciliśmy się w tamtą stronę.
- Do wesela się zagoi.- odpowiedział Fred.
- No już wcale nie wygląda, aż tak źle, widzisz ?- znowu powiedział George.
- Za moment wszytko zniknie.
- Czyraków też już prawie nie widać.
- I przestałeś wymiotować.
Stanęliśmy przy nich, a chłopczyk spojrzał na moją odznakę. Po chwili wstał i podszedł. Ukucnęłam przy nim i spojrzałam na słodką małą twarzyczkę. Uśmiechnęłam się do niego, a ten mocno się do mnie przytulił.
- Ekhem... Ekhem.- usłyszałam rechot żaby. Posadziłam Mike na ławce i sama podeszłam do brata. Po chwili za nami stanęli Fred i George.- Jak już kiedyś państwu mówiłam, Potter niegrzeczni uczniowie zasługują na karę.- powiedziała i odeszła.
- Wiesz co George, zawsze czułem, że nie zrobimy w szkole takiej kariery na jaką zasługujemy.
- Fred, dziwne, ale też to właśnie chciałem powiedzieć.
_______________________
Nie powiem, cieszę się jak głupia ;D Już 40 rozdział?
Nadal nie wierzę, że ktoś to czyta. A jednak ;D Jesteście wspaniali *.*
Powiem wam, że zgłosiłam się do ocenialni Pióro jest po to, aby pisać. I naprawdę jestem zadowolona oceną no bo 87 punktów na 100 to wcale nie tak źle, zwłaszcza, że ta historia jest moją pierwszą, jaką kiedykolwiek zaczęłam pisać więc skaczę jak głupia ;D I mam małe dla was pytanie;> Czy szablon się wam podoba ? Bo czy może zostać, czy mam szukać dalej ^^
Dziękuję za tak motywujące komentarze i czekam na kolejne *.* 
Jeszcze raz dziękuję wam, że wytrzymaliście ze mną aż czterdzieści rozdziałów ;*
~Hermionija.