Rozdział 2.
Za oknem świeciło słońce. Gdy
otworzyłam oczy zobaczyłam przyglądającą się mi Ginny.
- Boże chcesz żebym zawału
dostała ?- zapytałam przyjaciółkę. Bądź co bądź, ale z Ginny zawsze lepiej nam
się układały relacje niż z Hermioną. Owszem przyjaźniłyśmy się z nią, ale ona
kochała swoje książki i tylko i wyłącznie to.
-Nie. po prostu przyzwyczajam
się do widoku Cię śpiącej bo już niedługo pytamy się mamy czy możemy pojechać
pod namioty.- powiedziała to z pełnym entuzjazmem.
- No tak. Tylko trzeba najpierw popytać kto ma na to wszystko ochotę Bo narazie jest nasz trzech. Wiadomo, że
Ron pojedzie. No bo przecież on uwielbia takie dzikie przygody. George też
pojedzie, już ja się o to postaram. A Fred i Hermiona ? Oni zawsze są jedną
wielką zagadką.
- No niby tak.- odpowiedziała
mi przyjaciółka.- To ja lecę do łazienki !
- Ej nie ma mowy ! Ja idę pierwsza !- krzyczałam za nią ale na marne.
Po piętnastu minutach obie
byłyśmy gotowe. Nie budziłyśmy Hermiony. Dałyśmy jej trochę pospać po
wczorajszym tańczeniu z Fredem.
- Dzień dobry- przywitałam się
z panią Weasley, Remusem i Tonks. Pan Weasley z Percym pewnie są już w
ministerstwie. A Bill u Gringotta.
-Dzień dobry Maju. Tak wcześnie
wstałyście dziewczynki ?- zapytała pani Weasley.
- Tak nie mogłyśmy już
spać.-odpowiedziałam.
- Mamo ? Czy mogłybyśmy później
porozmawiać ?- zapytała Ginny.
-Oczywiście kochanie.- uśmiechnęła się pani Weasley.
Jak na razie wszystko szło po
naszej myśli.
-Dziewczynki siadać do stołu,
migiem.- powiedziała pani Weasley.
-Molly ja już będę leciał do
pracy wiesz jak to jest.- Remus uśmiechną się do mnie i pożegnał się z
wszystkimi.
- Taaaak. Ja już chyba też będę
leciała. Za godzinę będę miała zebranie aurorów.- powiedziała Tonks. Wyglądała
dzisiaj o wiele lepiej włosy miała w kolorze ciemnego blondu. Czyżby to mój
ojciec chrzestny wprawił ją w taki dobry humor ?- Do zobaczenia.
-Pa.- krzykneliśmy chórem.
- A co tu takie pustki?- z góry
schodów usłyszałam głos Syriusza.- Dzień dobry Molly. Dzień dobry dziewczynki.-
przywitał się z nami Syriusz.
- Dzień dobry.
- Jak wam mija jakże cudowny
poranek ?- uśmiechał się do nas Black.
- Nie najgorzej. A tobie
Syriuszu ?- odpowiedziała Ginny.
- A nie narzekam. Słuchajcie
dziewczyny macie może ochotę na...
- Na co ?- niepokoiła się
Ginny, bo Syriusz zrobił dość długą pauzę.
- Na małe zawody w pływaniu ?-
wreszcie dokończył.
- W sumie czemu nie.-
powiedział Ronald trzymający się za głowę kiedy schodził na dół- Mamooo. Zrób
coś z tym bólem głowy. Proszę.- powiedział z lekkim uśmieszkiem dziecka na
twarzy.
- Nie trzeba było pić tyle piwa
kremowego!- krzyknął Syriusz do Rona. Za co on chwycił się za głowę.- To co
może o 12 nad jeziorem ? Dziewczyny ?
- No pewnie, czemu nie ?
Pobudzimy resztę. Co nie Ginny ?- zapytałam dziewczyny, bo chyba na chwilę
wyłączyła się z tematu.
-Co ? Aaaa tak jasne.-
powiedziała głosem prawie nieprzytomnym jakby była gdzieś w swoim ulubiony
miejscu gdzie marzenia się spełniają, a los układa się nam jak tylko zechcemy.
-Ron jesteś chętny na pływanie
?- Zawołałam do niego z uśmiechem.
-No pewnie. Tylko jak na razie
chce się pozbyć tego bólu głowy.- odpowiedział mi krzycząc równie głośno jak
ja.
-Oczywiście. Nie będę Ci
przeszkadzać !- Odpowiedziałam mu.
Syriusz przyglądał się tej
całej wymianie zdań z uśmiechem na twarzy. Ginny, która już się wyrwała ze
swojej krainy marzeń patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-No co ?- zapytałam
przyjaciółki, kiedy zobaczyłam jej minę.
-Nic.- odpowiedziała.- Mamo !
Czy możemy porozmawiać ?- znowu spytała pani Weasley.
-Tak Ginny, już idę.-
odpowiedziała pani Weasley.
Gdy pani Weasley usiadła przy
stole. Ginny wszystko jej powiedziała, na co
oczywiście musiałam zapewniać panią Weasley, że nic się nam nie stanie.
Zapewniłam ją także, że może zawsze do nas przyjść nad jezioro i wszystko
zobaczyć, bo przecież jezioro jest nie całe 2 kilometry od Nory.
-Mamo. Proszę, bardzo Cię
proszę.- prosiła Ginny z miną małej dziewczynki.
-No mamo zgódź się.- do rozmowy
przyłączył się Ronald.
-Och. Niech już wam będzie.-
pani Weasley się zgodziła. No myślałam, że tego momentu nie zobaczę.
-Taaak!- Krzyknęliśmy we
trójkę.-Dziękujemy.
Ron usiadł do stołu i zaczął
sobie smarować kanapkę dżemem truskawkowym. Ginny, która chciała dokończyć swoje śniadanie usiadła z powrotem na swoje miejsce. Tylko ja z Syriuszem zaczęliśmy rozmawiać.
- To o czym wczoraj tak
rozmawiałeś z Harrym ?- zapytałam, bo już nie mogłam dłużej chować swojego
zainteresowania.
-A o jego wizjach.-tą
odpowiedzią zbił mnie z tropu.
Owszem wiedziałam, że Harry
miewa wizję związane z Lordem Voldemortem, ja sama takie miewałam. Jednak Harry
ma większe ślady po starciu z Riddlem ponad 14 lat temu, większe niż ja. Harry
ma tą swoją bliznę i ma bardziej wyraziste wizje niż ja. Ja je miewam tylko we
snach.
-Wizjach ? Przecież o ostatniej
wiedziałeś.- byłam tego pewna, że każdy z Zakonu Feniksa był poinformowany, że
Lord Voldemort poszukuje czegoś w Departamencie Tajemnic.
-Tak, wiem. Tylko chciałem się
dowiedzieć, czy blizna zaczyna go boleć kiedy je widzi. Bo wiem, że ty je
widzisz we snach i tyle. A poza tym szłaś już spać nie chciałem Cię bardziej
męczyć.- uśmiechnął się i wiedziałam już o co mu chodzi, mogłam dać sobie rękę
uciąć, że przyglądał się mojemu i Georga "buziaku" na dobranoc.
-Rozumiem.-z zamyśleń
wyprowadził mnie śmiech Ginny i Rona, kiedy jego siostra mu opowiadała co
wczoraj wyrabiał.
-Ron ?- zapytała Ginny.
-Co ?
-Harry jeszcze śpi ?
- Tak.
-Maja chodź idziemy obudzić
Hermionę i Freda.- powiedziała mi przyjaciółka.
-Dobra.
Wiedziałam o co chodzi Ginny.
Byłam tego pewna że jak obudzimy dwójkę naszych przyjaciół. To każda pójdzie
samotnie obudzić swoją drugą połówkę.
-Hermio...-zaczęła Ginny, ale
przerwała, bo zobaczyła na łóżku Hermiony Freda, który rozmawia z
Gryfonką.Ginny od razu mnie wypchnęła z pokoju.-Widziałaś ?- spytała.
-Widziałam.
- No to co ty teraz do Georga,
a ja do Harrego ?- przyjaciółka uśmiechnęła się niewinnie.
-Wiedziałam, że coś
knujesz.-uśmiechnęłam się do niej.- Och niech już Ci będzie.
-Dzięki kochana jesteś-
pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę pokoju Rona.
A ja zaczęłam iść drogą
prowadzącą do pokoju bliźniaków Zapukałam niepewnie do drzwi i lekko je
uchyliłam.
-George ?- zobaczyłam go nadal
śpiącego w swoim łóżku. Znałam ten pokój, aż za dobrze. Ściany wymalowane na
jasny pomarańcz i wszędzie porozwieszane plakaty różnych drużyn w quidditchu. Przy jednej ze ścian stały dwa łóżka. Po przeciwnej stronie stały
biurka z ich różnymi wynalazkami oraz dwie wielkie szafy. W ich pokoju
znajdował się także balkon. Weszłam już coraz pewniej do pokoju. Rozchyliłam
zasłony czego najwidoczniej nie zrobił
Fred niechcąc budzić brata, otworzyłam balkon i podeszłam do łóżka śpiącego bliźniaka. Pocałowałam go najpierw w
policzek i zaczęłam szeptać jego imię.
-George... Obudź się.-
szeptałam mu tak przez jakieś 5 minut. Więc postanowiłam podjąć radykalne
środki. Zaczęłam mówić już swoim normalnym głosem i całowałam w polik. Nagle
otworzył oczy i spojrzał na mnie. Tylko się uśmiechnęłam na co on odpowiedział
tym swoim łobuzerskim uśmiechem, który tak kochałam.
Nie zdążyłam nic więcej
powiedzieć. George usiadł i zaczął mnie namiętnie całować. Nie wyrażałam
sprzeciwu, kiedy przesunął mnie bliżej siebie i wplątał swoje ręce w moje
długie kasztanowe włosy.Położył mnie na swojej poduszce i zaczął już bardziej
brutalnie mnie całować, z takim pożądaniem. Wplotłam ręce w jego bujną rudą
czuprynę i przyciągnęłam do siebie jeszcze bardziej. Chciałam żeby był jak
najbliżej mnie. Poczułam jak się uśmiecha. Nasze języki zaczęły właśnie swój
taniec. Nie potrzebowałam niczego więcej tylko on i ja. Uwielbiałam jego dotyk
na moim ciele, jego zapach. To był mój świat czy magiczny, czy też nie. Kiedy
się od siebie oderwaliśmy, George zaczął pieścić moją szyję. A ja wreszcie
miałam okazję mu powtórzyć nasze dzisiejsze plany.
- George...- Ale jednak nic mu
nie powtórzyłam, bo znowu zamknął moje usta w namiętnym pocałunku. Jeżeli tak
mają wyglądać każde nasze poranki to proszę bardzo nie mam nic przeciwko temu.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię, George-
odpowiedziałam i znowu ten cudowny uśmiech- Kocham, kocham, kocham !
-wykrzyczałam i znowu pocałunek.
Nasze pieszczoty trwały jeszcze
20 minut. kiedy przypomniało mi się po co przyszłam.
-Trzeba iść na dół o 12 idziemy
nad jezioro, a twoja mama nikogo nie wpuści z domu głodnego.-zaśmiał się.
- Idę się ubrać. Za chwilę
przyjdę.-powiedział.
-Dobrze.
I wyszedł. Położyłam się na
łóżku i zamknęłam oczy i pogrążyłam się
w moich wszystkich zmartwieniach. Najwięcej było ich związane z Harrym,
Georgem, Remusem, Syriuszem i całą resztą Weasleyów.
Nagle poczułam czyjeś wargi na
moich. Iskierki przeszły mi po ciele. Wiedziałam, że to mój George. Wziął mnie
na ręce i zaniósł do korytarza, postawił i przycisnął mnie do ściany. Objął
mnie mocno w tali i przysunął do siebie. Ten pocałunek był taki sam jak ten
nasz pierwszy.Wyjątkowy i niezapomniany. Oderwaliśmy się od siebie i razem
zeszliśmy na dół. Nie było tam jeszcze Ginny i Harrego. "Oczywiście"
jak żeby inaczej.
- Dzień dobry- przywitał się
George z pozostałymi .
-Ginny i Harry jeszcze nie
zeszli ?- zapytałam Hermiony. Ona tylko się uśmiechnęła Co było oczywistą
odpowiedzią.
-Dziewczynki !- zawołała nas
pani Weasley
- Tak ?- odpowiedziała
Hermiona.
-Pójdziecie po Harrego i Ginny.
Wszystko zrozumiem, ale Harry musi wkońcu coś zjeść.- tak jakby czytała nam w
myślach, to było straszne.
-Dobrze-odpowiedziałam.
Wysłałam tylko spojrzenie do Georga, które mówiło "ratunku". On tylko
puścił mi oczko, ale i tak dodało mi to otuchy.
Weszłam razem z Hermioną do
korytarza i odrazu.
- Co jest między tobą, a Fredem
? Czujesz coś do niego ? Co robił dzisiaj u nas w sypialni ? Nie cicho poprawie
pytanie: Co robiliście dzisiaj u nas w sypialni ? Do czego wczoraj doszło ? Jak
długo to trwa ?- zasypałam ją masą pytań.
- Pomiędzy mną a Fredem nic nie
ma. Nie wiem może coś do niego czuję, ale nie jestem pewna jeszcze co. Nic nie
robiliśmy dzisiaj u nas w sypialni po prostu rozmawialiśmy. Wczoraj tylko
tańczyliśmy i trochę rozmawialiśmy. Nic nie trwa. A czemu w ogóle zawdzięczam
te pytania ? -i nagle tu mnie miała.
- No, bo wczoraj tak długo
tańczyliście. Przyszliście razem do pokoju oczywiście razem z Ronaldem. I
dzisiaj to w pokoju.- zaczęłam się jąkać.
Doszliśmy do pokoju Rona i
tymczasowo Harrego. Zapukałyśmy w drzwi z niechęcią. I Hermiona pokazała mi
ręką, że mam wejść pierwsza jako że jestem siostrą Harrego.
- Harry wiem, że miłość
miłością. Ale śniadanie to ty byś mógł jednak zjeść. A i to wszystko słowa pani
Weasley, żeby nie było, że przyszłam z własnej chęci.- wyrecytowałam formułkę i
odeszłam od drzwi i teraz pokazałam Hermionie rękę.
- Ginny musimy się przygotować
nad jezioro. Chodź daj zjeść i wyszykować się Harremu.-powiedziała po czym wyszła z pokoju.
Poszłyśmy do naszej sypialni.
Wzięłam strój kąpielowy i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wychodziłam z
łazienki, zobaczyłam George idącego do mojej sypialni.
- George.- powiedziałam.
-Tu jesteś.
- No tu jestem. Już wyszykowany
na plażę ?- zapytałam.
- Jasne.-objął mnie w tali i
zaczął powoli pieścić moją szyję po krótszej chwili nasze usta wreszcie się
odnalazły i pochłonęły się w nieco brutalnym pocałunku. Brutalnym, czy może
bardziej pożądliwym pocałunku ? Zresztą nie ważne liczył się teraz tylko on. Po
jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie, by odetchnąć.
-Pójdę się
szykować.-powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i poszłam do sypialni.
Do torby włożyłam ręcznik, krem do opalania,
okulary przeciw słoneczne, i w razie co jeszcze jedną parę krótkich spodenek i
bluzeczkę na na ramkach Jakby któremuś chłopaków przyszedł do głowy pomysł
wrzucania dziewczyn w ciuchach do wody. Zeszłam na dół, czekali tam tylko
Harry, Syriusz, Fred i Hermiona.
-A gdzie reszta ?- zapytałam.
- Ginny dość długo siedziała w
łazience. I jeszcze teraz coś robi w pokoju. Ta dziewczyna naprawdę powinna się
troszeczkę opanować.- powiedział Syriusz.
-Och nie czepiaj się tak Ginny,
Syriuszu.- powiedział oburzony Harry.
-Dobrze, więc czekamy.- poszłam
usiąść koło brata.-Jesteś zły ?
- Zły ? Na co ?
- Na mnie i Maje.- weszłam mi w
słowo Hermiona.- Och nie udawaj, że po
tym incydencie rano nie jesteś trochę zły.
- No może odrobinkę.
-To przestań! Macie cały dzień.
A tak w ogóle to z Ronem i Ginny ubłagaliśmy panią Weasley, żeby nam pozwoliła
pojechać na 3 dni pod namioty. Co wy na to ?- zapytałam.
-Mama ? Się zgodziła? - pytał niedowierzający Fred.
-Tak. I co wy na to ?
- Świetnie- wyskoczył Harry-
Kiedy jedziemy ?
- Jutro popołudniu.
-Na serio ?
-No tak.
-No nie wiem- powiedziała
Hermiona. I cała nasz trójka się na nią spojrzała.- No co, żartowałam !
-No nasza pani Hermiona łamie
zasady.
-Wreszcie- powiedział Harry.
Na dół zszedł Ron razem z
Georgem.
- Idę po Ginny, nie chce mi się
dłużej czekać.
I poszłam na górę.
- Ginny ? Idziesz ?
- Tak, tak już idę.
- Co robisz ? - zapytałam.
- Nic, po prostu się pakuję.
- A ty co zamierzasz tam iść na
tydzień ?
- Nie.- wyszła z łazienki i
poszłyśmy razem na dół.
-No i o to jest nasz zguba.-
powiedział Syriusz.- No to idziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz