wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 2. :"Co jest między tobą, a Fredem ? "

Hej kochani. Na wstępnie chciałam przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam, ale byłam chora. :) Mam nadzieje, że spodoba się. Czekam na wasze opinie. ;D



Rozdział 2.

Za oknem świeciło słońce. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przyglądającą się mi Ginny.
- Boże chcesz żebym zawału dostała ?- zapytałam przyjaciółkę. Bądź co bądź, ale z Ginny zawsze lepiej nam się układały relacje niż z Hermioną. Owszem przyjaźniłyśmy się z nią, ale ona kochała swoje książki i tylko i wyłącznie to.
-Nie. po prostu przyzwyczajam się do widoku Cię śpiącej bo już niedługo pytamy się mamy czy możemy pojechać pod namioty.- powiedziała to z pełnym entuzjazmem.
- No tak. Tylko trzeba najpierw popytać kto ma na to wszystko ochotę  Bo narazie jest nasz trzech. Wiadomo, że Ron pojedzie. No bo przecież on uwielbia takie dzikie przygody. George też pojedzie, już ja się o to postaram. A Fred i Hermiona ? Oni zawsze są jedną wielką zagadką.
- No niby tak.- odpowiedziała mi przyjaciółka.- To ja lecę do łazienki !
- Ej nie ma mowy ! Ja idę pierwsza !- krzyczałam za nią ale na marne.
Po piętnastu minutach obie byłyśmy gotowe. Nie budziłyśmy Hermiony. Dałyśmy jej trochę pospać po wczorajszym tańczeniu z Fredem.
- Dzień dobry- przywitałam się z panią Weasley, Remusem i Tonks. Pan Weasley z Percym pewnie są już w ministerstwie. A Bill u Gringotta.
-Dzień dobry Maju. Tak wcześnie wstałyście dziewczynki ?- zapytała pani Weasley.
- Tak nie mogłyśmy już spać.-odpowiedziałam.
- Mamo ? Czy mogłybyśmy później porozmawiać ?- zapytała Ginny.
-Oczywiście kochanie.- uśmiechnęła się pani Weasley.
Jak na razie wszystko szło po naszej myśli.
-Dziewczynki siadać do stołu, migiem.- powiedziała pani Weasley.
-Molly ja już będę leciał do pracy wiesz jak to jest.- Remus uśmiechną się do mnie i pożegnał się z wszystkimi.
- Taaaak. Ja już chyba też będę leciała. Za godzinę będę miała zebranie aurorów.- powiedziała Tonks. Wyglądała dzisiaj o wiele lepiej włosy miała w kolorze ciemnego blondu. Czyżby to mój ojciec chrzestny wprawił ją w taki dobry humor ?- Do zobaczenia.
-Pa.- krzykneliśmy chórem.
- A co tu takie pustki?- z góry schodów usłyszałam głos Syriusza.- Dzień dobry Molly. Dzień dobry dziewczynki.- przywitał się z nami Syriusz.
- Dzień dobry.
- Jak wam mija jakże cudowny poranek ?- uśmiechał się do nas Black.
- Nie najgorzej. A tobie Syriuszu ?- odpowiedziała Ginny.
- A nie narzekam. Słuchajcie dziewczyny macie może ochotę na...
- Na co ?- niepokoiła się Ginny, bo Syriusz zrobił dość długą pauzę.
- Na małe zawody w pływaniu ?- wreszcie dokończył.
- W sumie czemu nie.- powiedział Ronald trzymający się za głowę kiedy schodził na dół- Mamooo. Zrób coś z tym bólem głowy. Proszę.- powiedział z lekkim uśmieszkiem dziecka na twarzy.
- Nie trzeba było pić tyle piwa kremowego!- krzyknął Syriusz do Rona. Za co on chwycił się za głowę.- To co może o 12 nad jeziorem ? Dziewczyny ?
- No pewnie, czemu nie ? Pobudzimy resztę. Co nie Ginny ?- zapytałam dziewczyny, bo chyba na chwilę wyłączyła się  z tematu.
-Co ? Aaaa tak jasne.- powiedziała głosem prawie nieprzytomnym jakby była gdzieś w swoim ulubiony miejscu gdzie marzenia się spełniają, a los układa się nam jak tylko zechcemy.
-Ron jesteś chętny na pływanie ?- Zawołałam do niego z uśmiechem.
-No pewnie. Tylko jak na razie chce się pozbyć tego bólu głowy.- odpowiedział mi krzycząc równie głośno jak ja.
-Oczywiście. Nie będę Ci przeszkadzać !- Odpowiedziałam mu.
Syriusz przyglądał się tej całej wymianie zdań z uśmiechem na twarzy. Ginny, która już się wyrwała ze swojej krainy marzeń patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
-No co ?- zapytałam przyjaciółki, kiedy zobaczyłam jej minę.
-Nic.- odpowiedziała.- Mamo ! Czy możemy porozmawiać ?- znowu spytała pani Weasley.
-Tak Ginny, już idę.- odpowiedziała pani Weasley.
Gdy pani Weasley usiadła przy stole. Ginny wszystko jej powiedziała, na co  oczywiście musiałam zapewniać panią Weasley, że nic się nam nie stanie. Zapewniłam ją także, że może zawsze do nas przyjść nad jezioro i wszystko zobaczyć, bo przecież jezioro jest nie całe 2 kilometry od Nory.
-Mamo. Proszę, bardzo Cię proszę.- prosiła Ginny z miną małej dziewczynki.
-No mamo zgódź się.- do rozmowy przyłączył się Ronald.
-Och. Niech już wam będzie.- pani Weasley się zgodziła. No myślałam, że tego momentu nie zobaczę.
-Taaak!- Krzyknęliśmy we trójkę.-Dziękujemy.
Ron usiadł do stołu i zaczął sobie smarować kanapkę dżemem truskawkowym. Ginny, która chciała dokończyć swoje śniadanie usiadła z powrotem na swoje miejsce. Tylko ja z Syriuszem zaczęliśmy rozmawiać.
- To o czym wczoraj tak rozmawiałeś z Harrym ?- zapytałam, bo już nie mogłam dłużej chować swojego zainteresowania.
-A o jego wizjach.-tą odpowiedzią zbił mnie z tropu.
Owszem wiedziałam, że Harry miewa wizję związane z Lordem Voldemortem, ja sama takie miewałam. Jednak Harry ma większe ślady po starciu z Riddlem ponad 14 lat temu, większe niż ja. Harry ma tą swoją bliznę i ma bardziej wyraziste wizje niż ja. Ja je miewam tylko we snach.
-Wizjach ? Przecież o ostatniej wiedziałeś.- byłam tego pewna, że każdy z Zakonu Feniksa był poinformowany, że Lord Voldemort poszukuje czegoś w Departamencie Tajemnic.
-Tak, wiem. Tylko chciałem się dowiedzieć, czy blizna zaczyna go boleć kiedy je widzi. Bo wiem, że ty je widzisz we snach i tyle. A poza tym szłaś już spać nie chciałem Cię bardziej męczyć.- uśmiechnął się i wiedziałam już o co mu chodzi, mogłam dać sobie rękę uciąć, że przyglądał się mojemu i Georga "buziaku" na dobranoc.
-Rozumiem.-z zamyśleń wyprowadził mnie śmiech Ginny i Rona, kiedy jego siostra mu opowiadała co wczoraj wyrabiał.
-Ron ?- zapytała Ginny.
-Co ?
-Harry jeszcze śpi ?
- Tak.
-Maja chodź idziemy obudzić Hermionę i Freda.- powiedziała mi przyjaciółka.
-Dobra.
Wiedziałam o co chodzi Ginny. Byłam tego pewna że jak obudzimy dwójkę naszych przyjaciół. To każda pójdzie samotnie obudzić swoją drugą połówkę.
-Hermio...-zaczęła Ginny, ale przerwała, bo zobaczyła na łóżku Hermiony Freda, który rozmawia z Gryfonką.Ginny od razu mnie wypchnęła z pokoju.-Widziałaś ?- spytała.
-Widziałam.
- No to co ty teraz do Georga, a ja do Harrego ?- przyjaciółka uśmiechnęła się niewinnie.
-Wiedziałam, że coś knujesz.-uśmiechnęłam się do niej.- Och niech już Ci będzie.
-Dzięki kochana jesteś- pocałowała mnie w policzek i pobiegła w stronę pokoju Rona.
A ja zaczęłam iść drogą prowadzącą do pokoju bliźniaków  Zapukałam niepewnie do drzwi i lekko je uchyliłam.
-George ?- zobaczyłam go nadal śpiącego w swoim łóżku. Znałam ten pokój, aż za dobrze. Ściany wymalowane na jasny pomarańcz i wszędzie porozwieszane plakaty różnych drużyn w quidditchu. Przy jednej ze ścian stały dwa łóżka. Po przeciwnej stronie stały biurka z ich różnymi wynalazkami oraz dwie wielkie szafy. W ich pokoju znajdował się także balkon. Weszłam już coraz pewniej do pokoju. Rozchyliłam zasłony czego najwidoczniej nie zrobił  Fred niechcąc budzić brata, otworzyłam balkon i podeszłam do łóżka  śpiącego bliźniaka. Pocałowałam go najpierw w policzek i zaczęłam szeptać jego imię.
-George... Obudź się.- szeptałam mu tak przez jakieś 5 minut. Więc postanowiłam podjąć radykalne środki. Zaczęłam mówić już swoim normalnym głosem i całowałam w polik. Nagle otworzył oczy i spojrzał na mnie. Tylko się uśmiechnęłam na co on odpowiedział tym swoim łobuzerskim uśmiechem, który tak kochałam.
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć. George usiadł i zaczął mnie namiętnie całować. Nie wyrażałam sprzeciwu, kiedy przesunął mnie bliżej siebie i wplątał swoje ręce w moje długie kasztanowe włosy.Położył mnie na swojej poduszce i zaczął już bardziej brutalnie mnie całować, z takim pożądaniem. Wplotłam ręce w jego bujną rudą czuprynę i przyciągnęłam do siebie jeszcze bardziej. Chciałam żeby był jak najbliżej mnie. Poczułam jak się uśmiecha. Nasze języki zaczęły właśnie swój taniec. Nie potrzebowałam niczego więcej tylko on i ja. Uwielbiałam jego dotyk na moim ciele, jego zapach. To był mój świat czy magiczny, czy też nie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, George zaczął pieścić moją szyję. A ja wreszcie miałam okazję mu powtórzyć nasze dzisiejsze plany.
- George...- Ale jednak nic mu nie powtórzyłam, bo znowu zamknął moje usta w namiętnym pocałunku. Jeżeli tak mają wyglądać każde nasze poranki to proszę bardzo nie mam nic przeciwko temu.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię, George- odpowiedziałam i znowu ten cudowny uśmiech- Kocham, kocham, kocham ! -wykrzyczałam i znowu pocałunek.
Nasze pieszczoty trwały jeszcze 20 minut. kiedy przypomniało mi się po co przyszłam.
-Trzeba iść na dół o 12 idziemy nad jezioro, a twoja mama nikogo nie wpuści z domu głodnego.-zaśmiał się.
- Idę się ubrać. Za chwilę przyjdę.-powiedział.
-Dobrze.
I wyszedł. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy i pogrążyłam się  w moich wszystkich zmartwieniach. Najwięcej było ich związane z Harrym, Georgem, Remusem, Syriuszem i całą resztą Weasleyów.
Nagle poczułam czyjeś wargi na moich. Iskierki przeszły mi po ciele. Wiedziałam, że to mój George. Wziął mnie na ręce i zaniósł do korytarza, postawił i przycisnął mnie do ściany. Objął mnie mocno w tali i przysunął do siebie. Ten pocałunek był taki sam jak ten nasz pierwszy.Wyjątkowy i niezapomniany. Oderwaliśmy się od siebie i razem zeszliśmy na dół. Nie było tam jeszcze Ginny i Harrego. "Oczywiście" jak żeby inaczej.
- Dzień dobry- przywitał się George z pozostałymi .
-Ginny i Harry jeszcze nie zeszli ?- zapytałam Hermiony. Ona tylko się uśmiechnęła  Co było oczywistą odpowiedzią.
-Dziewczynki !- zawołała nas pani Weasley
- Tak ?- odpowiedziała Hermiona.
-Pójdziecie po Harrego i Ginny. Wszystko zrozumiem, ale Harry musi wkońcu coś zjeść.- tak jakby czytała nam w myślach, to było straszne.
-Dobrze-odpowiedziałam. Wysłałam tylko spojrzenie do Georga, które mówiło "ratunku". On tylko puścił mi oczko, ale i tak dodało mi to otuchy.
Weszłam razem z Hermioną do korytarza i odrazu.
- Co jest między tobą, a Fredem ? Czujesz coś do niego ? Co robił dzisiaj u nas w sypialni ? Nie cicho poprawie pytanie: Co robiliście dzisiaj u nas w sypialni ? Do czego wczoraj doszło ? Jak długo to trwa ?- zasypałam ją masą pytań.
- Pomiędzy mną a Fredem nic nie ma. Nie wiem może coś do niego czuję, ale nie jestem pewna jeszcze co. Nic nie robiliśmy dzisiaj u nas w sypialni po prostu rozmawialiśmy. Wczoraj tylko tańczyliśmy i trochę rozmawialiśmy. Nic nie trwa. A czemu w ogóle zawdzięczam te pytania ? -i nagle tu mnie miała.
- No, bo wczoraj tak długo tańczyliście. Przyszliście razem do pokoju oczywiście razem z Ronaldem. I dzisiaj to w pokoju.- zaczęłam się jąkać.
Doszliśmy do pokoju Rona i tymczasowo Harrego. Zapukałyśmy w drzwi z niechęcią. I Hermiona pokazała mi ręką, że mam wejść pierwsza jako że jestem siostrą Harrego.
- Harry wiem, że miłość miłością. Ale śniadanie to ty byś mógł jednak zjeść. A i to wszystko słowa pani Weasley, żeby nie było, że przyszłam z własnej chęci.- wyrecytowałam formułkę i odeszłam od drzwi i teraz pokazałam Hermionie rękę.
- Ginny musimy się przygotować nad jezioro. Chodź daj zjeść i wyszykować się Harremu.-powiedziała po czym wyszła z pokoju.
Poszłyśmy do naszej sypialni. Wzięłam strój kąpielowy i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wychodziłam z łazienki, zobaczyłam George idącego do mojej sypialni.
- George.- powiedziałam.
-Tu jesteś.
- No tu jestem. Już wyszykowany na plażę ?- zapytałam.
- Jasne.-objął mnie w tali i zaczął powoli pieścić moją szyję po krótszej chwili nasze usta wreszcie się odnalazły i pochłonęły się w nieco brutalnym pocałunku. Brutalnym, czy może bardziej pożądliwym pocałunku ? Zresztą nie ważne liczył się teraz tylko on. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie, by odetchnąć.
-Pójdę się szykować.-powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i poszłam do sypialni.
 Do torby włożyłam ręcznik, krem do opalania, okulary przeciw słoneczne, i w razie co jeszcze jedną parę krótkich spodenek i bluzeczkę na na ramkach  Jakby któremuś chłopaków przyszedł do głowy pomysł wrzucania dziewczyn w ciuchach do wody. Zeszłam na dół, czekali tam tylko Harry, Syriusz, Fred i Hermiona.
-A gdzie reszta ?- zapytałam.
- Ginny dość długo siedziała w łazience. I jeszcze teraz coś robi w pokoju. Ta dziewczyna naprawdę powinna się troszeczkę opanować.- powiedział Syriusz.
-Och nie czepiaj się tak Ginny, Syriuszu.- powiedział oburzony Harry.
-Dobrze, więc czekamy.- poszłam usiąść koło brata.-Jesteś zły ?
- Zły ? Na co ?
- Na mnie i Maje.- weszłam mi w słowo Hermiona.- Och nie udawaj, że  po tym incydencie rano nie jesteś trochę zły.
- No może odrobinkę.
-To przestań! Macie cały dzień. A tak w ogóle to z Ronem i Ginny ubłagaliśmy panią Weasley, żeby nam pozwoliła pojechać na 3 dni pod namioty. Co wy na to ?- zapytałam.
-Mama ? Się zgodziła? - pytał niedowierzający Fred.
-Tak. I co wy na to ?
- Świetnie- wyskoczył Harry- Kiedy jedziemy ?
- Jutro popołudniu.
-Na serio ?
-No tak.
-No nie wiem- powiedziała Hermiona. I cała nasz trójka się na nią spojrzała.- No co, żartowałam !
-No nasza pani Hermiona łamie zasady.
-Wreszcie- powiedział Harry.
Na dół zszedł Ron razem z Georgem.
- Idę po Ginny, nie chce mi się dłużej czekać.
I poszłam na górę.
- Ginny ? Idziesz ?
- Tak, tak już idę.
- Co robisz ? - zapytałam.
- Nic, po prostu się pakuję.
- A ty co zamierzasz tam iść na tydzień ?
- Nie.- wyszła z łazienki i poszłyśmy razem na dół.
-No i o to jest nasz zguba.- powiedział Syriusz.- No to idziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz