wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 26."Bunt przeciwko Landrynie(...) Gwardia Dumbledore'a!"

Rozdział 26. 
Ostatnie dni października. W sobotę kolejny wypad do Hogsmeade. Razem z Hermioną, Harrym i Ronem siedzimy w pokoju wspólnym. 
- Stara różowa landryna, nie uczymy się obrony przed czarną magią, przed nami Sumy, jak mamy je zdać ? Ona chce zawładnąć całą szkołą.- wypaliła Hermiona. 
Nikomu się dzisiaj nie spodobało jak Umbridge potraktowała profesor Trelawney. Jeszcze ten „Wielki Inkwizytor Hogwartu”. Artykuły w Proroku opowiadają, że nasz dyrektor, nie potrafi zapanować nad uczniami szkoły. Albo te cholerne wizytacje na lekcjach. 
- Słuchajcie.- powiedział Harry, który był wsłuchany w radio. 
- Mamy całkowitą pewność, że za tymi przestępstwami stoi seryjny morderca Syriusz Black.- usłyszałam głos Ministra Magii. 
- Co za szumowina ! Przecież Syriusz został oczyszczony z zarzutów ponad pół roku temu!- krzyknęłam. 
- Ich to nie obchodzi.- powiedział Ron. 
- Harry. Maja !- doszedł mnie głos z kominka. Odwróciłam się w stronę ognia w którym była widoczna twarz Blacka. 
- Syriusz !- krzyknęłam razem z bliźniakiem.- Co ty tu robisz ?- zapytał Harry. 
-Odpowiadam na twój list. Podobno obawiacie się tej Umbidge, o co chodzi ? Uczy was jak się zabija mieszańców ? 
- Ona zabrania nam używać magii. 
- Wcale się nie dziwię. Mamy informację, że Knot nie chce żebyście się zaprawiali do walki. 
- Do walki ? Co on myśli, że my tu tworzymy siły zbrojne ?- wtrącił się Ron. 
- Knot wbił sobie do głowy, że Dumbledore tworzy własną armię, żeby przejąć Ministerstwo. Boi się, że chce go pozbawić władzy. Słuchajcie Zakon nie chciał, abym wam to mówił, ale znaleźliśmy się w trudnej sytuacji. Knot blokuje dostęp do prawdziwych informacji. A co do tych zniknięć, przedtem też to się tak zaczęło. Voldemort nadchodzi. 
- To co mamy robić ?- zapytałam. Po chwili usłyszeliśmy trzaskanie drzwi. 
- Ktoś tu idzie. Wybaczcie, ale teraz wam nie pomogę. Przynajmniej na razie. Musicie sobie radzić sami.- powiedział i zniknął w płomieniach.
Podeszliśmy do okna. 
- On naprawdę gdzieś tam jest.-powiedziała szatynka. – Musimy wiedzieć jak się należy bronić. Jeżeli Umbridge nie chce nas tego uczyć, to poszukamy kogoś innego.- razem z Harrym stałam i przyglądałam się przyjaciółce. Miona odwróciła się i spojrzała na nas z pewnym siebie spojrzeniem.
***
Szliśmy drogą prosto do Hogsmade. 
- Chodźcie tutaj.- powiedziała Miona, skręcając w jakąś boczną alejkę. 
- Gdzie my idziemy ?- zapytał Ron. 
- Pomyślałam sobie, że może lepiej na takie spotkanie przyda się miejsce mniej zatłoczone. 
- Oszalałaś, nie będą chcieli nas słuchać.- powiedziałam równo z Harrym- Uważają nas za wariatów. 
- Spójrzcie na to inaczej, gorsi nie będziecie niż ta różowa ropucha. 
- Dzięki Ron. 
- Nie ma sprawy. 
- To niby kto ma przyjść. 
- A tylko kilka osób. 
Weszliśmy do baru, a może raczej stodoły. 
- Ładne miejsce.- wypalił Ron. 
- Bezpieczniej będzie z dala od głównej ulicy. 
Usiedliśmy przy stole, a po chwili, w barze było już pełno ludzi. Nie no ja nie wierzę, Kilka ?! To ma być kilka ?! Przecież ich jest tylu, że niedługo zarwą podłogę w tej ruderze. 
Hermiona wstała, a ludzie zwrócili na nią uwagę. Gryfonka niepewnie spojrzała na mnie, a ja tylko się do niej uśmiechnęłam i pokiwałam głową, że ma zaczynać. Szatynka przełknęła ślinę i zaczęła mówić. 
- Ymm. Cześć.- zaczęła.- Więc wiecie dlaczego tutaj jesteśmy. Potrzebny nam nauczyciel. Odpowiedni nauczyciel. Taki, który ma doświadczenie i umie się bronić przed czarną magią. 
- Dlaczego ?- wypalił Zachariasz Smith. 
- Dlaczego ? Bo Sam- Wiesz- Kto powrócił, czubku.- warknął Ron. 
- Bo oni tak twierdzą ?- parsknął wskazując na nas. 
- Nie, bo Dumbledore tak twierdzi.- powiedziała Hermiona. 
- Dumbledore, mówi czasami różne rzeczy, a dowodu, jak nie było, tak nie ma. 
- To może niech opowiedzą nam jak to jest walczyć z tysiącami czarodziejów, a sami są tylko smarkaczami.- powiedział Michael. Zacisnęłam pięści. Już tego typka nie lubię. 
- O tym wam nic nie opowiemy, więc jak chcecie to możecie spadać.- powiedział Harry. 
- Przykro mi Hermiona, ale oni chcą tylko dobrego przedstawienia.- wyszeptałam do niej. 
-Czekajcie.- wyszeptała. 
- Czy to prawda, że potraficie wyczarować patronusa. Mai widziałam, ale ty Harry ?- powiedziała Luna. 
- Tak. To prawda. Sama widziałam.- powiedziała Hermiona. 
- Super. A nauczylibyście nas tego ?- zapytał Dean. 
- Po podstawach, zawsze można zacząć od czegoś trudniejszego.- powiedziałam nieśmiało. 
- Proszę, że wy niby znacie te podstawy ?- zapytał Zachariusz. 
- Jak ci się coś nie podoba to możesz stąd spadać.- warknął Ron. 
- No i przecież zabili Bazyliszka, tym mieczem z gabinetu dyrektora.- wtrącił Neville. 
- To prawda, sama widziałam. 
- Na trzecim roku, załatwili tysiące de mentorów.- wtrącił Ron. 
- A ostatnio naprawdę stoczyli walkę z Samym- Wiecie- Kim. 
- Moment, to wszystko wygląda świetnie jak się o tym opowiada, ale my w większości przypadków mieliśmy szczęście.- powiedziałam.- Zdarzało się, że nie wiedzieliśmy co robić i liczyliśmy na czyjąś pomoc. 
- Oni nie chcą się przechwalać. 
- Nie, Hermiona, to prawda.- powiedział Harry.- Pewnie wiecie, że w szkole jest zupełnie inaczej niż w normalnym życiu. W szkole jak nie zdacie jakiegoś egzaminu, można go poprawić, ale gdy przyjdzie taki moment gdy od śmierci dzielą was może sekundy, albo gdy patrzycie, że pomagają ci ludzie, których ty nie byłeś w stanie uratować wcześniej. Nie wiecie jak to jest.- powiedział i usiadł koło mnie. 
- Racja. Nie wiemy. Dlatego jesteście nam potrzebni, bo może to właśnie my będziemy walczyć z Voldemortem.- powiedziała Miona. 
- Naprawdę wrócił.- stwierdził Colin. Harry przytaknął głową, na potwierdzenie słów. 
- Jeżeli ktoś jest chętny, do naszej grupy, proszę się wpisać, na tą listę. 
Po godzinie, już wszyscy co przyszli wpisali się na listę. 
- Teraz trzeba ją nazwać.- stwierdziła Luna. 
- Armia Potterów !- wykrzyknął Colin. 
- Nie, nie może, dawać, aż takiej jasnej informacji, w razie gdyby ropucha się dowiedziała.- powiedział Ron. 
- Bunt przeciwko Landrynie.- powiedział Dean. 
- Gwardia Dumbledora !- wykrzyczała Ginny. 
- To jest dobre ! 
- No to teraz trzeba znaleźć miejsce na spotkania, Gwardii. 
- Wrzeszcząca chata ? 
- Nie, za mała. 
- Niech każdy się zastanowi, gdzie można byłoby prowadzić takie spotkania i da nam znać do środy. Wtedy pomyślimy kiedy będziemy mogli przeprowadzić pierwsze zajęcia.- powiedział mój bliźniak. 
- Jak myślisz to może się udać ?- zapytałam Harrego. 
- Czemu nie ? Może czegoś ich nauczymy. 
- Tak sądzisz ? 
- Tak. Chodź pójdziemy już do zamku. 
- Dobra. 
***
Weszliśmy do pokoju wspólnego. Na fotelach siedzieli już Angelina, Lee, Marta, Neville, Ginny, Roksana i bliźniacy. Usiadłam koło Georga, a cała reszta zaczęła nam się bacznie przyglądać. 
- Nasi nowi nauczyciele Obrony Przed Czarną Magią. Zawsze wiedziałem, że to wy powinniście nas uczyć. 
- Bardzo śmieszne, Jordan.- powiedziałam. 
-Nie masz humoru, co ? A gdzie nasza kochana Mionka ? 
- Poszła gdzieś z Malfoyem. Nie mogę uwierzyć, że ta tchórzofretka też jest w Gwardii.- powiedział Ron. 
- Hermionie na nim zależy.- powiedziała Roksana. 
- A spójrz na to inaczej zawsze będziesz mógł mu dowalić na tych zajęciach.- powiedział czarnowłosy. 
- Harry !- skarciłam brata. 
- No co ? Taka prawda. 
- Ale tu nie o to chodzi ! 
- Właśnie, tu chodzi o Sumy lub Owutemy.-  wtrąciła się Marta. 
- No dobra. Ronaldzie Weasleyu, ja Harry Potter zakazuje ci znęcania się nad Draconem Malfoyem podczas zajęć GD. 
- Harry, no ! Nie dasz mi się zabawić ? 
- Ty się zabawiaj z Alicją, a tak w ogóle to dam.- powiedział i rzucił mu podręcznik od zielarstwa.- To twoja zabawa, patrz na moją siostrę, tak o dla zabawy czyta podręczniki i na jaką czarownicę tu rośnie ! 
- Mówisz o mnie jak o dziecku ! 
- Ja ?! Skądże ty moja kochana siostrzyczko. 
- Potter, przeginasz ! 
- Tak, tak. Ja lecę, umówiłem się z Cho.
- Tylko nie za późno, ty mój kochany braciszku ! 
- Rozumiem, odpłacasz się pięknym za nadobne. 
- A myślałeś, że ci odpuszczę ? 
- Nie. 
- Dobra idź już, bo się spóźnisz. 
Co za cholerny tydzień. Miona i Malfoy zaczęli się na poważnie spotykać. Mimo to, że o tym wiedziałam już od ponad dwóch miesięcy, nie wiem co na to powiedzieć. Fred, nie może się z tym pogodzić, George cały czas przesiaduje obok niego, nawet ja muszę mu jakoś pomagać i pomyśleć, że to wszystko moja wina. Dlaczego zawsze to co najgorsze, musi mnie spotkać ? 
Nie ma co robić, a przecież nie chwycę podręcznika w sobotę nie będę przecież dawać, aż takiego przykładu Ronowi. I tak gdzieś się wymknął razem z Alicją pod peleryną niewidką. Zresztą teraz oni są całkiem znośni w porównaniu z Michaelem i Ginny lub Harrym i Cho, nie ma takiej minuty kiedy są sami nie potrafią sobie powiedzieć jak bardzo Michael lub Cho są lepsi od nich. No cóż wszystkich to już denerwuje. 
 George poszedł razem z Fredem do dormitorium. No tak bliźniaka nie można zostawiać samego, niedawno razem z Harrym i Georgem znaleźliśmy go na wieży astronomicznej. Można powiedzieć, że wyglądało to tak jakby chciał skoczyć. Z innymi postanowiliśmy, żeby nie mówić nic Hermionie, że byli parą. No więc dziewczyna cały czas traktuje go jak przyjaciela, a on nie może się z tym pogodzić. 
Ginny jest na spacerze z Michaelem. Marta poszła do Cedrica i pewnie ukrywają się gdzieś w kuchni lub w łazience jęczącej Marty, chociaż dziewczyna nie za bardzo lubi tego miejsca. No nie dziwię się, duch, który tam straszy ma tak samo na imię jak ona, ja bym chyba zeszła na zawał. 
No, a Lee i Angelina już zmyli się do bardziej zacisznego kąta. Neville pielęgnuję swoją roślinkę, więc usiadłam koło Roksany i zaczęłyśmy rozmawiać o Gwardii. 
- Przecież to świetny pomysł !- wykrzyczała dziewczyna.- Popatrz na to z mojej strony. Zawsze byłam kochaną córeczką rodziców, moje stopnie nie mogły być wyższe, a jednak tego ode mnie wymagali. A teraz odkąd jestem w Hogwarcie i wy wszyscy jesteście moimi przyjaciółmi. Wiem, że ta szkoła odmieni moje życie. 
- Tak na to nie patrzyłam. Ale masz rację z nami nie da się nudzić. 
- A teraz, nas wszystkich jeszcze nauczycie zaklęć, jakich nawet nam się nie śniło. 
- No nie wiem. Zobaczymy jak długo Gwardia pociągnie. 
- Na pewno długo. A jeszcze jutro moje pierwsze Halloween  w Hogwarcie. 
- Tak i może jutro na uczcie dyrektor coś powie o tym balu.- powiedziałam, a uśmiech zszedł mi z twarzy. No tak jutro będzie 14 rocznica śmierci rodziców, a mi w głowie jakiś bal. Co roku odkąd jestem w Hogwarcie, 31 października jest dla mnie felernym dniem. 
- Może lepiej nie.- powiedziała blondynka. 
- Dlaczego ? 
-Ty masz z kim iść. A ja ? Mnie nikt jeszcze tutaj nie zna. 
- Nie martw się. A nawet jeśli to ja bez zaproszenia z Georgem nie pójdę.- powiedziałam z uśmiechem. 
- Na pewno cię zaprosi. 
- Zobaczymy. 
- Ja idę się już położyć, a ty  ?
 - Nie ja, nie. Jeszcze tutaj posiedzę. 
- Ok. Tylko nie za długo. 
- Jasne. Dobranoc. 
- Dobranoc. 
Roksana poszła do dormitorium, a ja popatrzyłam w kominek. A jakby to było gdyby rodzice żyli ? Gdyby Voldemort nie uczepił się Potterów ? Nie było by tych wakacji u Weasleyów, a może nigdy, by Ron nie usiadł u nas w przedziale? Nie zrobiłoby to na nim wrażenia gdybyśmy się przedstawili. Gdyby Syriusz nie był w Azkabanie, bo by przecież do niczego nie doszło. Nigdy nie byłabym z Georgem ? Hermiona nie przyjaźniłaby się z nami ? Może Dracon od zawsze byłby naszym przyjacielem ? Ale co to rozmyślanie mi da? Niczego to nie zmieni. Rodzice nie żyją, Syriusz był w Azkabanie, kocham rodzinę Weasleyów, jakby to była moja prawdziwa rodzina. Ale jutro znowu nie będę za bardzo towarzyska. Każdy się do tego przyzwyczaił, że dnia 31 października razem z Harrym nie mamy na nic ochoty. 
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam z myślami, które gdzieś tak nagle wyparowały. 
***
Obudził mnie cichy trzask, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Zgredka, który mi się bacznie przyglądał. 
- Witaj Zgredku, która godzina ? 
- Witaj Maja Potter, Sir ! Jest godzina 3 w nocy. 
- Naprawdę tak późno ? 
- Tak. 
Gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do słabego oświetlenia zobaczyłam, że Zgredek ma na głowie około 4 czapek, dwie różne skarpetki, jakiś dziwny granatowy długi sweterek i mój szaliczek. Poczułam na sobie miękki materiał i zobaczyłam koc. Spojrzałam na jeden z rogów, na którym były wyhaftowane inicjały „H.P”.  A obok mnie leżała peleryna niewidka. Zgredek dalej mi się przyglądał. Zaraz, zaraz kto zna lepiej Hogwart lepiej niż Skrzat domowy ? Przecież on musi znać każdy zakamarek zamku. I to on może pomóc nam znaleźć odpowiednie miejsce w szkole do ćwiczeń Gwardii. 
- Zgredku ? Czy wiesz może gdzie jest dość duże pomieszczenie do ćwiczeń zaklęć ?
- O tak. Zgredek był parę razy w pokoju za ścianą. 
- Pokój za ścianą ? 
- Tak, ale tylko parę razy Zgredek w nim był tylko wtedy kiedy spacerowałem z chorą Mrużką. 
- A czy on był pusty ? 
- Za każdym razem był inny, tak jak Zgredek chciał. 
- Inny ? Czekaj, chyba o nim czytałam.-powiedziałam i wstałam do regału z książkami i wyjęłam z niej „Historię Hogwartu”.- „Pokój Życzeń”  inaczej zwany pokojem przychodź, wychodź. Nikt jeszcze nie odkrył gdzie się znajduje. 
- Zgredek wie. Na siódmym piętrze Hogwartu naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. 
- Możesz mnie tam zaprowadzić ?
- Oczywiście, Sir ! Kiedy ?
- Teraz. 
- Teraz ?
- Proszę Zgredku. 
- No dobrze, Sir. 
Zarzuciłam na siebie pelerynę niewidkę i razem z Skrzatem wyszłam z pokoju wspólnego. 
Szliśmy na siódme piętro, kiedy nagle usłyszałam czyjeś kroki, odwróciłam głowę w tamtą stronę, a korytarzem szedł profesor Snape. 
- Zgredek !- usłyszałam jego chłodny glos. 
- Dobry wieczór, Sir ! 
- Dlaczego pałętasz się w nocy po szkole ? 
- Myślałem, że w nocy Skrzatom wolno, Sir ! Niech profesor się nie złości, bardzo chciałem zwiedzić zamek Hogwartu, jest taki piękny. 
- Dobrze, Zgredku, tylko nie za długo. 
- Oczywiście, Sir ! 
Ruszyliśmy dalej. Gdzie ty skunksie idziesz ? O tak późnej porze, powinieneś leżeć w łóżeczku. Kto cię wołał ? Dumbledore ? McGonagall ? A może Zakon ? Rozmyślałam, patrząc za Mistrzem Eliksirów. Przeszliśmy przez ruchome schody i doszliśmy na siódme piętro Hogwartu.  Po chwili już staliśmy przed gobelinem Bzika. Skrzat przeszedł wzdłuż ściany trzy razy, wyglądało to jakby za czymś czekał. Po chwili ściana zamieniła się w wielkie żelazne drzwi. 
- I to tutaj, Sir ! 
- Dziękuję Zgredku, ja nie będę teraz wchodziła, później przyjdę tutaj z Harrym. Do zobaczenia Zgredku ! 
- Do zobaczenia Maja Potter, Sir ! 
Pobiegłam w stronę portretu Grubej Damy, wypowiedziałam hasło i przeszłam przez dziurę. Kiedy tylko weszłam do salonu, ktoś na mnie wpadł, poczułam jak peleryna się z mnie zsuwa. Spojrzałam w górę, George stał i uśmiechał się do mnie. Jest niedziela, wcześnie rano, a on gdzieś wychodzi ? 
 - Gdzieś się wybierasz ?
- Tak, na śniadanie. Nie wiem czy wiesz kochanie, ale jest 7 rano. A ty wracasz cała potargana, pod peleryną niewidką. I co ja mam sobie pomyśleć ?
- Pomyśl sobie, że cię kocham. 
- No nie wiem.
- Szukałam miejsca dla Gwardii. 
- Przecież byłaś temu przeciwna.
- Ale to nie oznacza, że nie mogę się w to zaangażować. 
- Poczekam za tobą.
- Dobrze.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Pobiegłam schodami w stronę dormitorium. Kiedy weszłam zauważyłam, że Marty już nie ma. No tak pewnie umówiła się z Cedriciem. Wyjęłam z szafy czarne rurki z zameczkami przy kostkach, biały top, czarną luźną marynarkę i czarne botki na obcasie z cekinami. Weszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic. Włosy wysuszyłam, no oczywiście musiały ułożyć się w loki. Wyszorowałam zęby. Na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, a usta wymalowałam błyszczykiem. 
Zeszłam do pokoju wspólnego na fotelach siedzieli Fred razem z Georgem. 
- Hej chłopaki !- przywitałam się z nimi. 
- Hej.- powiedzieli i spojrzeli na mnie. 
Oboje wytrzeszczyli oczy i się łobuzersko uśmiechnęli. Spojrzałam na dół, upewnić się czy na pewno ubrałam spodnie. Są, na pewno się nie wyspali. 
Na fotelu leżały peleryna i koc Harrego, chwyciłam je i pobiegłam do sypialni mojego brata. Weszłam bez pukania, nie spodziewałam się czegoś takiego tam. Ron, który wyszedł właśnie z łazienki, owinięty był w ręcznik. 
- Rooooon, dlaczego paradujesz w samym ręczniku po pokoju ?- zapytałam, a za kotar dało usłyszeć się śmiech reszty chłopaków.
- Zapomniałem ubrania.
- Idź do tej łazienki. 
- Dobra. 
Odsłoniłam kotarę Harrego i zobaczyłam mojego bliźniaka turlającego się ze śmiechu. Rzuciłam na niego koc i pelerynę, a on natychmiast oprzytomniał. 
- Znalazłam miejsce dla GD. Więc kochany braciszku ustalamy datę spotkania. 
- Jak ? 
- Później się dowiesz. 
Wyszłam z dormitorium i zeszłam do pokoju wspólnego w którym czekali na mnie bliźniacy. 
- To idziemy na śniadanie ?- zapytał Fred. 
- Chodźcie, umieram z głodu.- powiedział George. 
Chwycił mnie za rękę. Przeszliśmy przez dziurę i poszliśmy do Wielkiej Sali. Przy stole Gryfonów siedzieli już Cedric, Luna I Marta. 
- Hej, ludziska. 
- Hej.- odpowiedzieli. 
Usiadłam koło Puchona i nałożyłam sobie naleśników na talerz. 
Po kilku minutach w drzwiach jadalni stanęła Ginny razem z Michaelem. 
- Hej, wam.- przywitała się ruda.
- Hej Gin. 
- Jakie plany na dziś ? 
- Zobaczy się. A twoje ? 
- Nie mam żadnych. 
- Możemy pójść przejść po błoniach.- zaproponowałam. 
- No pewnie. Tak dawno nie rozmawiałyśmy szczerze. 
- No właśnie.
Do jadalni wleciała Hermiona, z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Słuchajcie wymyśliłam.-powiedziała. 
- Co ?
- To znaczy miejsca jeszcze nie mamy, ale to jak będziemy informować o kolejnych spotkaniach, też jest ważne. 
- No słuchamy.- powiedział Fred. 
- Monety.- powiedziała pokazując nam sykla. 
- Monety ?- zapytaliśmy chórem. 
- Są zaczarowane, zamiast wartości jest data następnego spotkania, kiedy zostanie zmieniona, zmieni kolor na czerwony i zacznie wibrować. Rozdamy je każdym z Gwardii, a ci będą zawsze poinformowani. 
- Tak, jak Mroczne Znaki.- wyszeptałam. 
- No tak ale ja nie wypalam nikomu nic na przedramieniu. 
- To może się udać.- powiedział Cedric. 
Po chwili do stołu doszedł Harry wraz z Krukonką. 
- To gdzie znalazłaś to miejsce ?- zapytał mnie bliźniak. 
- Słyszeliście kiedyś o Pokoju Życzeń ?- spytałam chociaż wiedziałam, że tylko Miona zareaguje. 
- Pokój przychódź- wychódź ? Przecież nikt nie wie gdzie się znajduje. Nawet w "Historii Hogwartu" nic nie wiadomo. 
- No tak, ale skrzaty muszą znać każdy skrawek zamku. 
- No i ? 
- No to, że Zgredek mnie tam zaprowadził. 
- I jak wygląda ? 
- Nie wchodziłam. Tak jak nazwa mówi pokój ŻYCZEŃ, to co się tam znajduje to jego pragnienia. Jeżeli ktoś koło niego przejdzie, myśląc nad czymś czego pragnie, to tego dostanie. 
- Więc jeśli nasz dwójka się tam znajdzie, to będzie miejsce dla Gwardii.- powiedział Harry. 
- Właśnie. A na dodatek, jest tylko dla nas. 
- Przecież nikt o nim nie wie. Nawet landryna się nie dowie.- powiedział Ron, głośno, a ja podskoczyłam. Nie było go z nami na początku. 
- Ron ! Nie strasz !
- Przepraszam. 
***
Uczta na Halloween zaczyna się za 4 godziny. Ubrałam czarny płaszczyk i wyszłam na błonia, tam gdzie miała na mnie czekać Ginny. Szłam korytarzem, kiedy natrafiłam na mężczyznę ubranego w czarną pelerynę. Snape. 
- Dzień dobry, profesorze.
- Potter, chodź no tu ! 
- Już idę, profesorze. 
- Nasz plan nie wypali.- powiedział jednym tchem. 
- Co ?! Jak ? Przecież to wszystko co zrobiłam razem z Malfoyem, to na nic, ten... Ugh, jakim cudem ?! I po co wam to było jeszcze wszystko popsuliście ! 
- Spokojnie Potter. To nie wyszło ponieważ Czarny Pan, się czegoś domyślił i porwał rodziców Dracona.- powiedział, a ja stanęłam jak wryta. 
- Co ? Jak ?
- Nie mamy pojęcia co się z nimi dzieje, mamy nadzieję, że nie dojdzie do najgorszego. Do ich śmierci. Draco nie ma gdzie spędzić świąt, czy może... 
- Postaram się, żeby Malfoy przyjechał do nas.- powiedziałam i zaczęłam odchodzić. 
- Ej, Potter, a jak się ma Jordan ?- zapytał i parsknął śmiechem. Teraz wszystko zaczęło  mi się układać w logiczną całość. Ślizgon, nie rzucił Imperiusa, a teraz. 
- To pan ! Pan rzucił Imperio na Lee, żeby wtedy w lochach odstawił tą szopkę, prawda ?!
- Wiesz Potter, trzeba było, jakoś zareagować, dla uwiarygodnienia tego całego rozstania. 
- Do widzenia, profesorze.- powiedziałam i poszłam nad jezioro.
Wyszłam z zamku, na ławce niedaleko wody zobaczyłam Ginny. Cicho podbiegłam do niej i zakryłam jej oczy. 
- Zgadnij, kto to ? 
- Hmmm ? Luna ? Angelina ? Roks ? Marta ? A nie, to przecież moja najlepsza przyjaciółka Maja Lily Potter. 
- Zgadłaś. 
- Jej ! Gdzie byłaś ? 
- A Snape, mnie zatrzymał na chwilę.
- Ok. Jak się trzymasz ? 
- Co ? 
- No wiesz dzisiaj mija 14 lat. 
- Tak, wiem. Ale razem z Harrym, dajemy rade, jest dobrze. 
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. 
- Wiem Ginny, wiem.- powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę.  
Przy jeziorze szedł Wiktor Krum, przyglądal się nam. 
- Wrócił ?- zapytała Ginny. 
- Ostateczne rozgrywki, się już skończyły. Ciekawa jestem, czy nadal planuje mnie ukatrupić.- powiedziałam uśmiechając się. Chłopak najwidoczniej to zauważył i też się uśmiechnął. 
- Czy, on do ciebie ...?
- Zwariowałaś ?
- Tak, to wyglądało. 
- Proszę cię. Dwa miesiące temu chciał mnie zabić ! 
- No niby, tak. 
Spojrzałam na zegarek. Za pół godziny zacznie się uczta. 
- O cholera, Ginny zmywamy się ! 
- Co ?
- Za chwilę powinnyśmy być w Wielkiej Sali, a jeszcze musimy założyć szaty. 
- To co my tu jeszcze robimy ? 
- Właśnie się zastanawiam. 
 Pobiegłyśmy korytarzami Hogwartu nie zważając, na uczniów, którzy za nami krzyczeli. Razem z Gin, coraz bardziej uśmiechałyśmy się kiedy słyszałyśmy, gdy ktoś woła za nami żebyśmy uważały. 
Przeszłyśmy przez dziurę w portrecie i poleciałyśmy do dormitorium. Zdjęłam z wieszaka szatę i zarzuciłam ją na siebie. 
- Idziemy ? 
- Tak, chodź. 
Poszłyśmy do Wielkiej Sali. Wszyscy nasi przyjaciele już tam siedzieli. Usiadłam koło Georga, który objął mnie w tali i pocałował w policzek. 
- Maja, patrz na Kruma.- szepnęła Ginny. 
- A co z nim ?- zapytał Ron. 
- No spójrz.- powiedziała ruda do brata i wróciła do przyglądania się Ślizgonom. 
Spojrzałam na chłopak. Przyglądał mi się. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, bułgar uśmiechnął się i mrugnął do mnie. 
- Zaczynam bać się teraz wychodzić z dormitorium.- powiedziałam. 
- Czy on do ciebie... ? 
- Nie ! 
- No ja mam nadzieję !- krzyknął George. 
- Dajcie spokój. Ginny coś sobie ubzdurała. 
- Tak, pewnie, ja sobie coś ubzdurałam. 
- Koniec ! Maja robimy jutro pierwsze spotkanie GD. 
- Masz to jak w banku. Powiedziałeś już wszystkim ? No wiesz gdzie ? 
- Tak, myśleli, że oszalałem. 
- No w sumie. 
- Maja słyszałaś, że nie ma być już patroli prefektów.- powiedział Ron.
- Co ? 
- No tak. 
- Bezsensu. 
Po chwili siedzenia w ciszy, wstał dyrektor i ogłosił. 
- Słuchajcie mnie, moi drodzy uczniowie. Razem z profesor McGonagall, ustaliliśmy, że patrole prefektów zostaną zlikwidowane. Niestety, za dużo niedobrego ostatnio się stało przez nie.- powiedział i spojrzał na mnie i Mione, no tak, ma na myśli to "porwanie".- Bal Bożonarodzeniowy odbędzie się dnia 19 grudnia, czyli piątek. Po weekendzie, uczniowie wyjadą do domów na święta. Mam także prośbę do prefektów. Każdy Bal Bożonarodzeniowy zaczyna się uroczystym tańcem, jako, że w tym roku nie ma zawodników Turnieju i chwała Bogu, to nasi prefekci wraz ze swoimi parami będą tańczyć. a o to prefekci reprezentujący, pan Draco Malfoy, panna Hermiona Granger,  panna Maja Potter, pan Ronald Weasley i pan Cedric Diggory. Każdy z was musi znaleźć sobie parę i z nią zatańczyć. 
- Przepraszam.- usłyszałam głos tlenionego i jego ręka wystrzeliła w górę. 
- Tak, Draco ? 
- Bo ja z Hermioną idziemy razem na bal, czy nie może pan wyznaczyć kogoś innego, tak abyśmy zatańczyli razem ? 
- Ależ oczywiście Draconie, to w takim razie panna Cho Chang.- powiedział Dumbledore, a Harry jęknął. 
- Nie narzekaj.- szepnęłam do niego. 
- To na tyle ! Życzę wam smacznego !- powiedział dyrektor, pstryknął w palce, a na stole pojawiło się pełno jedzenia. 
_________________________________
Taaa Daaaam ! 
Kolejny rozdział *.* O jery kochani jak ja uwielbiam czytać wasze komentarze ;*
To dedykacje dla Cupcake, Klaudii i Skrzata Domowego <3
Uwielbiam was ;* 
I zostawiajcie po sobie komentarze, to was nie zje ;D 

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 25."To dla twojego dobra Hermiono..."

Witamelozią ! ;D Więc przejdę szybko do rzeczy. O rany kochani to już 25 rozdział ! Jak się ciesze *.*
Kocham wasze komentarze, są naprawdę motywujące. <3





Rozdział 25.
Usłyszałam dzwonek. Koniec lekcji. Spisałam zadanie domowe z transmutacji. No tak ropucha w kanarka, kanarek w kałamarz, kałamarz w pergamin, pergamin w ropuchę. Co to kurde, zaawansowana transmutacja? Napiszcie na dwie stopy wypracowanie na temat skutków złego używania transmutacji i deportacji. No to weekend z głowy.
Wyszłam z sali i skierowałam się na dziedziniec. Hermiona miała tam na mnie czekać, o ile nie zapomniała. Ktoś zasłonił mi usta dłonią i wepchną do pustej sali. Zakluczył ją i dopiero teraz mogłam na niego spojrzeć.
- Nie można uprzejmiej ?!- warknęłam na tlenionego.
- Cicho siedź Potter.- dobiegł mnie głos z końca sali.
- O no świetnie. Ale dlaczego nie można napisać listu i poprosić o spotkanie ? A wy jak jacyś mugole mnie zaciągacie do pustej sali.
- Potter...
- Co profesorze Snape ?- zagrzmiał głos z kąta przy drzwiach. Po chwili obok mnie stał Harry.
- Nie no proszę, was ! Ja jestem umówiona z Hermioną.
- Właśnie jak ma się jej pamięć ?
- Nie najlepiej. Pamięta tylko to, że jej status krwi to mugolak, że ma na imię Hermiona, należy do Gryffindoru i że jej rodzice są dentystami.
- To nie za wiele.- mruknął Draco.
- Naprawdę Draconie, naprawdę ?- skarciłam go.
- A próbowaliście z eliksirami ?
- Nie będę jej czymś faszerować ! Przypomni sobie, wystarczy może, że ktoś zacznie ją traktować jak traktował, a nie pytał jak się czuje i nad nią stał.
- Ron...- szepnął Harry.
- Co Ron ?
- Pamiętasz jak się kłócili ? Może to by było rozwiązanie.
- Ale... ona nie pamięta kim jest Ron.
- Przecież idziesz się dzisiaj z nią spotkać. Daj spokój jest piątek, możesz z nią posiedzieć do późna.
- Postaram się. Ale ty wymyśl przyczynę, kłótni.
- Tak, jest pani generał.- trzepnęłam go przez głowę i zaczęliśmy się śmiać.
- A teraz Draco.- powiedział Severus.- Ty musisz się postarać, aby ci zaufała, rozumiemy się ? Przecież inaczej nie da rady jeszcze dać się namówić na podróż, aby szpiegować Śmierciożerców.
Coraz mniej mi się to podoba... Ona ma wyjechać, jak my damy radę bez niej, a co jeśli jej się coś stanie ?
[ Hermiona Granger ]
Siedziałam na dziedzińcu wpatrując się w lśniące błonia. Nadal nie mogę uwierzyć, że takie coś jak magia istnieje. Oparłam głowę o murek i wystawiłam głowę do nadal przyjemnie grzejącego słońca. Gdzie ona jest ta... ta dziewczyna, też ma podobną odznakę jak ja, tylko że na jej jest sam lew. Jak ona ma na imię ? Chyba Mela ? Melinda ? Mary ?
A nie czasem Maja ?
Odezwał się cichy głosik w mojej podświadomości. Chyba tak, przecież miała tutaj być już dwadzieścia minut temu. Usłyszałam czyjeś kroki, a słońce zasłoniła mi ruda bujna czupryna. Uśmiechnęłam się, ale po chwili gest zszedł mi z ust. Poczułam niemiłe ukłucie żalu patrząc na niego. Co się między nami stało ?
- Hej.- powiedział cicho.
- Cześć... Emmm?
- Fred.- uśmiechnął się.
- No tak, przepraszam.
- Nic się nie stało. Na kogo tutaj czekasz ?
- Na... na Maję ?
- Tak. A co macie robić ?
- Nie wiem. Ma mi dać jakieś notatki z jakiejś transfuzji.... czy coś.- powiedziałam, a on zaczął się śmiać.
- Z transmutacji.
- O właśnie ! Skąd ty tyle wiesz ?!
- Sam się czasem zastanawiam.
- To znaczy ?
- Nie mam zielonego pojęcia.- powiedział i zaczął się śmiać. Śmiech miał tak zaraźliwy, że po chwili sama wybuchłam gromkim śmiechem.
Po chwili ktoś do nas podszedł, rozpoznałam w niej dziewczynę z Gryffindoru, która miała dawać mi te lekcje.
- A co tutaj się dzieje ?- zapytała z promiennym uśmiechem.
- A nic. Ja lecę, daj jej te notatki z transfuzji...
- Że z czego ?- zapytała zdezorientowana.
- Transmutacji.- poprawiłam go.
- O widzisz już pamięta.- odezwał się rudy do błękitnookiej.
Tak jakby z ziemi wyrósł drugi identyczny chłopak i stanął obok rudego. Dziewczyna podskoczyła, kiedy złapał ją w pasie.
- Rany George nie strasz, tak.- odezwała się.
- Przepraszam.- odpowiedział i pocałował ją w policzek.
- To jak Hermiono idziemy zrobić sobie piknik ?- zapytała mnie.
- Czemu nie ?
- To chodź.
Ruszyłyśmy żwawym krokiem w kierunku wielkiego dębu nad jeziorem. Dziewczyna rozłożyła koc i usiadła na niego. Poszłam w jej ślady. Zaczęłyśmy rozmawiać.
***
- Teraz już rozumiesz kim jesteś ?- zapytała Maja.
- Hermiona Jean Granger. Tak mniej więcej zaczynam kojarzyć.
- Cieszę się. A teraz może pójdziemy do Pokoju Wspólnego ? Zrobiło się późno.
- Jasne.
Złożyłyśmy koc i poszłyśmy ku portretowi "Wielkiej Damy", chyba. Dziewczyna powiedziała jakieś dziwne hasło i przeszłyśmy przez dziurę w obrazie. Weszłyśmy do środka. Na kanapach przy kominku siedzieli rudzi, Barry, Rosie i Marietta ?
- A oni jak mają na imię ?- zapytałam.
- Blondynka to Roksana. Czarna to Marta, okularnik to Harry, bliźniaków kojarzysz ?- spojrzała na mnie, a ja tyko przytaknęłam.- Dobra, dziewczyna to Ginny, a ten drugi tam to Ron.
- I wy wszyscy jesteście moimi przyjaciółmi ?
- Tak.  Chodź musisz się spakować.- powiedziała do mnie.
- Ale, ale ja nie chce jechać.
- Kochanie, musisz zobaczysz to wszystko ci pomoże.
[ Maja Potter ]
Sama nie wierzę w to co przed chwilą powiedziałam swojej przyjaciółce, zobaczyłam jak w jej oczach pojawiają się łzy. Przytuliłam ją mocno i wyprowadziłam na korytarz. Poszłyśmy do jej sypialni.
Wyciągnęłam z szafy jakąś torbę i wpakowałam jej kilka par spodni, kilka swetrów i bluzeczek, z dwie pary trampek. Wyjęłam jakieś dżinsowe rurki, szarą bluzkę, granatowe trampki i w tym samym kolorze kurtkę. Położyłam jej to na fotelu, a samej Gryfonce kazałam pójść do łazienki.
- Zgredku !- krzyknęłam, a skrzat pojawił się przy mnie niemal, że natychmiast.- Witaj Zgredku.- przywitałam się z nim.
- Maja Potter wołała ?
- Tak, czy mógłbyś mi przynieść filiżankę herbaty ?
- Oczywiście.- powiedział, a jego oczy zrobiły się od razu większe ze szczęścia.
Usiadłam na łóżku. Po pięciu minutach w pokoju znowu pojawił się skrzat, w ręku trzymał kubeczek z herbatą. Podziękowałam mu i kazałam na siebie uważać. Znowu trzask i już go nie było. Postawiłam napój na stoliku nocnym. Wstałam, sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam z niej małą fiolkę z niebiesko-srebrzystym płynem, który dzisiaj dał mi Snape. Przełknęłam głośno ślinę i wlałam wywar do herbaty dziewczyny. Poczułam jak po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
To dla twojego dobra Hermiono... Żeby nic ci się nie stało. Zamieszałam herbatę i czekałam na dziewczynę. Po chwili już wyszła z zaparowanej łazienki i uśmiechnęła się do mnie. Podałam jej herbatę.
- Wypij dobrze ci zrobi.- powiedziałam.
Gryfonka wypiła całą zawartość za jednym razem. Położyła się do łóżka, a ja wyszłam z dormitorium. Wyjęłam niewidkę z kieszeni i zarzuciłam ją na siebie.
[ Hermiona Granger ]
Zgasiłam światło i udałam się do krainy Morfeusza.
~*~
Widziałam siebie w szkolnym mundurku, celującą w okulary Harrego, aby po chwili się naprawiły. Zwróciłam uwagę Ronowi, jedzącemu gumi żele, że ma coś na nosie. 
Płynęłam jedną małą łódeczką z Nevillem, Padmą i Parvati. Chłopak miał zapłakaną twarz, bo nie wiedział gdzie jest jego ropucha. 
- GRYFFINDOR !- wrzasnęła Tiara Przydziału. 
Usłyszałam wrzask uczniów domu lwa. 
- Ja ? Ja tylko trochę inteligencji i wiedza z książek.- powiedziałam patrząc to na Maję, to na Harrego. 
Widziałam swoich rodziców żegnających się ze mną na peronie 9 i 3/4. Wsiadłam do jednego z przedziałów razem z bliźniakami i Ginny, Mai, Harrego i Rona nigdzie nie było. 
"Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie dziedzica"
Popatrzyłam na swoje odbicie w małym lusterku, poczułam jak zaczynam opadać na ziemię, bez sił. 
Wpadłam w ramiona Mai i Harrego. Zaczęłam się śmiać. 
- Nie ! Ja panu ufałam ! To wlkołak !- zagrzmiał głos z moich ust. 
Peter Pettigrew żyje, to jest Parszywek. A Ron idiota oskarżał mojego Krzywołapka. 
- A ta śliczna dziewczyna to zapewne Ginny ?- zapytał Amos, patrząc na młodą pannę Potter. 
- Właściwie to, to jest Ginny. Ja jestem Maja. Maja Potter, a to mój brat Harry. 
- O na Boga Potterowie ! Arturze dlaczego nic nie mówiłeś, że ich znasz ? 
Szłam razem z Mają przez błonia, patrząc na jezioro. Śmiałyśmy się w najlepsze.
- Wiesz George zaprosił mnie na Bal Bożonarodzeniowy.- powiedziała z promiennym uśmiechem. 
- Naprawdę ?! Tak się cieszę ! To ja też ci coś powiem. 
Nagle koło nas przebiegł bułgarski gracz quidditcha, a za nim parę dziewczyn. Lekko się zarumieniłam, ale ona już od razu wiedziała o co chodzi. 
- No co ty ?! 
- Tak idę z nim na bal. 
- To wiesz co lepiej nie mówmy chłopakom.
- Eeee tam. Przejmujesz się. 
- Wiesz Harry to mój brat...
- No wiem. Chodź już chłodno. 
Pisałam pracę z eliksirów. Fred rzucił jakąś karteczkę do Rona. 
"Zaproście kogoś fajnego, bo później może być już za późno"
- A wy z kim idziecie ?- zagrzmiał głos rudego. 
Ten zwinął kawałek pergaminu i rzucił nim w stronę Angeliny. 
- Anegleina czy pójdziesz ze mną na bal ?- zapytał śmiesznie gestykulując każde słowo. 
Dziewczyna się zarumieniła i przytaknęła głową. 
- Hermiono, ty jesteś dziewczyną. 
- Brawo za spostrzegawczość Ronald. 
- To jak pójdziesz ze mną na bal ...
- Nie, bo już ktoś mnie zaprosił...- powiedziałam i wstałam. 
- A ty Maja ?- dziewczyna wywróciła oczami i poszła w moje ślady. 
- To ona się zgodziła czy nie ?
Oddałyśmy prace Snape'owi i ruszyłyśmy ku chłopakom. Maja połozyła ręce na głowie najmłodszego z rudzielców. 
- Nie Ronaldzie nie zgodziłam, się ponieważ mnie też ktoś już zaprosił...
- I się zgodziłyśmy.- syknęłam i wyszłyśmy z Wielkiej Sali. 
Zaczęłam schodzić w ślicznej liliowej sukience po schodach. Czekał na mnie Krum. Harry wytrzeszczył na mnie oczy. Pokiwałam do niego i zaczęłam tańczyć z bułgarem. 
- Ron jak ty wszystko potrafisz zepsuć !- wrzasnęłam, usiadłam na schodach, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. 
Maja mocno mnie do siebie przytuliła. 
Cedric wyleciał z labiryntu. Cały rozdygotany i poszarpany przedostał się do dyrektora. Harrego nigdzie nie było, a Maja przed chwilą zniknęła. Razem z Gin siedziałyśmy i wyglądałyśmy dwójki zaginionych. 
Zaczęłam spacerować po błoniach, obok mnie szedł Draco. Uśmiechałam się za każdym razem kiedy coś powiedział. 
- Co się dzieje ?! 
Zaczęli rzucać na mnie Cruciatusy, a Maja leżała bez życia na ziemi. 
~*~
Obudziłam się z wrzaskiem. Ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Rany Granger, słychać cię na cały zamek.- powiedział Malfoy.
- Czemu tutaj przyszedłeś ?
- Obudziłaś mnie ?
- Straszne.
- Co się dzieje ? Pamiętasz ?
- Co mam pamiętać ?
- No, ale rozmawiasz ze mną, nie pytasz kim jestem...
- Wiem kim jesteś, Malfoy. Miałam sen, przypomniało mi się.
- I całe szczęście.- powiedział i pocałował mnie w policzek.- Wstawaj, zaraz ruszamy.
- Draco, a gdzie my właściwie idziemy ?
- Zobaczysz.
Westchnęłam i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy, które związałam w ciasnego koka.
Zarzuciłam sobie torbę na ramię i zaczęłam czekać na Dracona.
***
Siedzimy gdzieś pod drzewem i wyczekujemy. Co się dzieje, dlaczego musieliśmy wyjechać z Hogwartu ? Nagle pomiędzy krzakami, ktoś zaczął chodzić i wywoływać kolejni jakiś ludzi. Tak jakby to był jakiś nabór, do gry na wychowaniu fizycznym. Padały zielone promienie, a ludzie najzwyczajniej padali na ziemię, sztywni, zimni, martwi...
Wtuliłam się mocniej w Draco i przyglądałam się zajściu. Jakaś postać zaczęła się zbliżać w naszą stronę. Zerwaliśmy się na równe nogi i zaczęliśmy uciekać. Ile tylko sił w nogach.
[ Maja Potter ]
Minął już tydzień od wyjazdu Hermiony i Malfoya. Wszyscy teraz siedzimy w Wielkiej Sali na kolacji, nie małym zaskoczeniem było to, że Dumbledore zawitał w jadalni, tak jak reszta uczniów.
- Słuchajcie, musicie mi powiedzieć, gdzie ona jest. Ja wiem, że teraz po tej utracie, może uda mi się odbudować ten związek.- szeptał zawzięcie bliźniak.
- Fred, mówiłam ci już, że wyjechała do rodziców, dziadek jej umarł, musiała pojechać na pogrzeb.- powiedziałam bez przekonania.
- No, ale...
- Przecież ona kręciła z Malfoyem.- warknęła Ginny, a Michael objął ramieniem.
- Błagam was bo zwrócę.- powiedziałam,
- Bardzo śmieszne. Patrz na siebie.- odpyskowała młoda.
- Ale czy my się przytulamy ?- zapytałam z cynicznym uśmieszkiem.
- Cicho siedź Potter.
- Cich... ciochoo...- mruknęłam.
Prawda była taka, że Hermiona i Draco pojechali na przeszpiegi. Śledzić Voldemorta nie wiadomo gdzie teraz są, co się z nimi stało.
Trzask, drzwi od Wielkiej Sali stanęła para prefektów naczelnych. Trzymali się za ręce. Rzuciłam się biegiem w ich stronę. Mocno przytuliłam przyjaciółkę, a ta się rozpłakała. Malfoy poszedł do dyrektora i zaczęli wymieniać zawzięcie się informacjami. Spojrzał na mnie i machnął ręką. Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w jego kierunku, chwytając Gryfonkę za rękę.
- Czy to prawda ?- szepnął Dumbledore.
- Co prawda ?
- Prawda, że musieliście uciekać ?
- Tak.- odpowiedziała Miona.
- Czy twoi rodzice, są teraz...- zaczął Albus.
- Torturowani ? Na to wygląda. Nie mieliśmy za dobrego i jasnego przekazu.
- Więc, nie wiadomo co się z nimi teraz dzieje ?
- Nie...
- Przepraszam, Draco nie powinienem was tak narażać.
Teraz zrozumiał ! Teraz ! Kiedy ona jest cała przemarznięta,  a nad jego rodzicami Voldemort się znęca. Jedyny plus jest taki, że Hermionie pamięć wróciła... No może bez jednego małego szczegółu.
Tego, że kiedykolwiek łączyło ją coś z Fredem Weasleyem.
__________________________________
I jak się wam podobało ? Proszę zostawiajcie komentarze <3
Troszeczkę namieszałam, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. ;*

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 24." Moja moc pochodzi od uczuć?"

 Joł ! ;D No i jak się macie ? *.*
Omnomnom <3 Kochani to już rozdział 24 ! Dziękuję wam ;* Jesteście wspaniali i no ubóstwiam was ;3
A taka tam piosenka do rozdziału *.*





Rozdział 24.
Promienie słońca wpadające przez okno zaczęły swobodnie bawić się na moim poliku. Otworzyłam oczy, spojrzałam na rudowłosego chłopaka nadal śpiącego u mojego boku. Poczułam ostry zapach eliksirów. Pani Pomfrey podeszła do mojego łóżka, trzymając w ręce kubeczek z oleistą mazią.
- Widzę, że się obudziłaś. A ten wreszcie zasnął. Dzisiaj jest poniedziałek, nie spał prawie dwie noce.- powiedziała pielęgniarka.
- Zawsze, za bardzo się zamartwiał.- powiedziałam z uśmiechem.- A co z Hermioną?
- Nadal śpi, ją trochę gorzej potraktowali niż ciebie.
- Ale nic jej nie będzie, prawda ?
- Powinna niedługo się obudzić.
- Nie odpowiedziała mi pani.
- Panno Potter, ja naprawdę nie wiem czy mogę jej pomóc, jeżeli jej stan się pogorszy profesor McGonagall wyśle ją do Świętego Munga.
- O Boże.
- Należy być dobrej myśli. A teraz proszę to wypić.- powiedziała i podała mi kubek.
Eliksir był po prostu obrzydliwy Myślałam, że wypali mi gardło i stopniowo dojdzie do żołądka. Ale ku mojemu zdziwieniu w podbrzuszu poczułam łagodzący chłód. Podniosłam koszulę i ujrzałam brzuch owinięty bandażami.
- Powinno ci to zejść za parę dni. Ten eliksir jest lekarstwem na tego typu zaklęcia.- powiedziała wskazując na kubeczek.- A teraz idę do panny Granger.- kobieta odsłoniła kotarę, za którą znajdowało się łóżko Hermiony. Na krześle obok dziewczyny siedział Malfoy.
- Draco ?!- krzyknęłam.
- Maja ! Wreszcie się obudziłaś. Co za szczęście !- wykrzyczał, ale w jego oczach dostrzegłam łzy.
- Dracon co się dzieje ?- zapytałam przerażona.
- Hermiona może mieć objawy, po zrzuceniu zaklęcia modyfikującym pamięć.
- Nie ! To jest niemożliwe !- zaczęłam krzyczeć przez łzy. Poczułam jak ktoś się porusza. George. Ty idiotko obudziłaś go ! Zaczęłam karcić się w myślach.
- Maja, uspokój się.
- To niemożliwe. Rozumiesz ?!  Ona nie mogła o nas zapomnieć.
- Maja.- usłyszałam rudego.
- Nie, rozumiecie to nie mogło jej się stać.
- Proszę cię na płacz. Wszystko się ułoży. Nic wam nie jest, jej też nic nie będzie rozumiesz ?- powiedział na co wtuliłam się w jego tors.- Syriusz i Remus dziś do ciebie przyjeżdżają.
- Co ?
- No, ale wiesz postaraj się Syriusza zabawić.
- Po co ?
- Może być troszeczkę wściekły.
- Na co ?- nadal mówiłam przez łzy.
- Wiesz jego córeczka znalazła sobie drugą połówkę. Nie będzie zadowolony, że dopiero poznana córka, już znajduje miłość.
- Marta i Cedric ? Naprawdę ?
- Tak.
- No to Syriusz nie będzie zadowolony. Boję się, George.
- Czego ? Syriusza ?- powiedział uśmiechając się do mnie.
- Nie wygłupiaj się, proszę.
- Przepraszam.
- Nie miałeś tego snu co ja.
- Jakiego ?
- Razem z Harrym byliśmy gdzieś w lochach, Voldemort znęcał się nad wami. Miał celować w jakiegoś chłopczyka i kiedy promień zelżał zostałeś tylko ty. Ty jeden przy nim.
- Masz pewność, że nigdy cię nie zostawię.- wyszeptał mi do ucha.
- Ja nie żartuję George.
- Ja też nie.- powiedział podnosząc mój podbródek, tak bym musiała spojrzeć mu prosto w oczy.- Kocham cię, Potter. Rozumiesz ? Kocham.- starł jedną łzę z mojego policzka.
- Ja ciebie też.- powiedziałam i pocałowałam go. Wplątałam mu palce we włosy. Nasze języki pogrążone w swoim tańcu. Kocham  jego dotyk, zapach i to, że po prostu jest. Gładził moje plecy. Ta chwila mogłaby należeć do nas. Właśnie mogłaby. Ale tak nie będzie. Oderwał się ode mnie.
- Ubierz się.
- Co ?
- Wypuszczają cię.
- Jak to ?
- A co chcesz tutaj zostać ?
- Żartujesz sobie ?
 - Nie. Wypuszczają cię. Prawda pani Pomfrey ?
- Tak, tak.
- To wynocha mi stąd.- powiedziałam i pocałowałam go.
- Jeszcze cię dopadnę.
- Tak ja ciebie też.- powiedziałam i zasunęłam kotarę.
Na krzesełku obok leżały, czarne rurki, szara bluzeczka z długim rękawkiem, fioletowy szaliczek i malinowe trampki.
- Ginny tu była ?- zapytałam Georga.
- Tak. Cały dzień myślała co ci przynieść, jeszcze na dodatek marudziła, że na spotkanie z Syriuszem i Remusem musi być dobrze.
- Jakie spotkanie ? To będzie jeden wielki opieprz.- zakpiłam, zakładając bluzkę.
- Nie przesadzaj.
- Czy ja kiedykolwiek przesadzałam ?-zapytałam wsuwając spodnie.
- Mam wymieniać ?
- Może lepiej nie.
Podeszłam do lusterka i nałożyłam lekką warstwę pudru za pomocą różdżki, a w kieszeni od spodni znalazłam truskawkowy błyszczyk. Rozczesałam włosy.
Wyszłam zza kotary, George zmierzył mnie od góry do dołu i się uśmiechnął.
- Co ? Zapomniałam wsunąć spodni ?- zapytałam patrząc w dół.
- Nie wszystko jest idealnie.- wyszeptał mi do ucha.
Usłyszałam huk. W drzwiach od szpitala stała dwójka Huncwotów. Boże, zaczyna się.
- Ledwie co ze szpitala została wypisana, a na romanse już ma czas !- wrzasnął Syriusz, na co wytrzeszczyłam oczy.
- Powiem, że mnie zamurowało. Utrzymujesz dobrą stylówę.- zakpiłam z niego.
- Maja ! Pierwsze dwa tygodnie szkoły, drugi raz w Skrzydle Szpitalnym i jeden szlaban. Młoda panno, czy ty sobie wyobrażasz co my przeżywamy.
- Jesteście bardzo dumni, prawda ?- zapytałam, a ten tylko zmierzył mnie.- Albo i nie.- dodałam po cichu.
- Musisz na siebie uważać.
- Ale ja na siebie uważam ! To zazwyczaj wypadki spotykają mnie.
- Słuchaj. Ten rok w Hogwarcie nie będzie za bardzo bezpieczny.- wtrącił się Remus.
- Czytaliście Proroka.
- Widzę, że te wypadki nie zaszkodziły ci za bardzo. Bo nadal świetnie się domyślasz.
- Świetnie ! Kpij sobie dalej ! Ja nie wiem co mam robić. To był mój szlaban u Dolores Umbridge !- powiedziałam i wskazałam na swoją lewą dłoń.
- Co to jest ?!
- Nasz szlaban. Ona nie dopuści do siebie żadnego złego słowa o Ministerstwie. Rozumiecie ? Nie możemy się odezwać. Nie wiem co mam robić.
- Najpierw musisz odpocząć.- powiedziała cała trójka.
- Mam gdzieś odpoczywanie ! Hermiona, może mieć zanik pamięci. Wam codziennie grozi coś niebezpiecznego ! Voldemort będzie chciał nas dopaść. Nie mogę chronić najbliższych. Rozumiecie ?
- Chodź pójdziemy na świeże powietrze.
- Tak, na początku sam zacząłeś, a teraz chodź na świeże powietrze. Jeżeli nie chcesz żebym robiła ci tu awantury, to mi to powiedz !
- Nie o to chodzi !
- A o co ?
- Chodź, a się przekonasz.
- Gdzie mam iść ?
- Na błonia.
Ruszyliśmy pustym korytarzem. Szliśmy w milczeniu. Ukradkiem spoglądałam na Remusa.
- Znowu chodzisz na przeszpiegi do wilkołaków.- stwierdziłam.
- Skąd …
- Po twojej twarzy można to wywnioskować.
- Nie powinnaś się wtrącać.
- Nie wtrącam się. Ja stwierdzam. Ale po co mam wyrażać swoje zdanie skoro i tak nikt się z nim nie liczy ?
- Maja …
- Chodźmy może już na te błonia im szybciej nam to zleci tym lepiej.
Wyszliśmy z zamku. Na zewnątrz stali wszyscy moi przyjaciele. Prócz Hermiony i Draco. Marta i Cedric. Angelina i Lee. Ginny, Harry, Fred i Neville. Luna, Ron i Roksana. Za nimi stali profesor McGonagall, profesor Dumbledore, Tonks, Kingsley, Szalonooki.
- Co się dzieje ?
- Dobre pytanie.- stwierdził profesor Dumbledore.
- Coś się stanie i to za chwilę.- powiedział Harry.
- Skąd wiesz.
- Widziałem.
- Co widziałeś ?
-  Przekonasz się.
- Do cholery jasnej. Harry Potterze ! Masz mi natychmiast odpowiedzieć !
- Nie mogę.
- No to ja idę. Może zdążę, na resztę zajęć.- odwróciłam się.
- Maja zaczekaj.- krzyknął Cedric.
- Niech idzie.- powiedział Moody.
Ruszyłam w stronę zamku. Trzask. Za mną rozpętały się promienie. Miliony promieni. Spojrzałam w tamtą stronę. Śmierciożercy stali z różdżkami wyciągniętymi prosto na każdego, otulając go promieniami. Co to jest ? Odruchowo wyciągnęłam różdżkę.
- Witaj Potter.- usłyszałam za sobą jadowity głos.
- Malfoy.
- Jak to jest kiedy nie można pomóc najbliższym ?
- Nie wiem i się nie przekonam. Crucio ! Jak to jest Malfoy, odczuwać ból, którego zazwyczaj celujesz na innych ? Możesz mi odpowiedzieć ?- zielony promień zelżał z tlenionego, który upadł na ziemię.- Pewnie sam zgłosiłeś się u Czarnego Pana na ochotnika do wykończenia głupiej bliźniaczki Pottera, co ? Jak Voldemort zareaguje kiedy dowie się, że Lucjusz Malfoy nie dał rady piętnastolatce ?
Spojrzałam na przyjaciół. Leżeli na ziemi, brak im było sił. Machnęłam różdżką, przecinając wszystkie powiązania. Sługusy ponownie próbowali rzucić na nich jakieś zaklęcia, ale odbijały się od nich. Kolejny ruch różdżką w stronę Śmierciożerców. I po kolei każdy zaczął padać, jak w domino.
Co ja zrobiłam ? Jak ja to ? Nieważne. Trzeba ich ocucić, byle jak najszybciej zanim… Coś jest nie tak. Każdy z członków armii Voldemorta zaczyna się wyginać. I po kolei znikać. O co chodzi ? Spojrzałam na znak Malfoya, jest cały wypalony.
Czarny Pan ich woła do siebie.
Po kilku sekundach już żadnego z nich nie było. Szkoda, mogłam się jeszcze zabawić.
- No i na cholerę wam to było ?- wyszeptałam kiedy spojrzałam na sztywne ciała przyjaciół.
- Maja Potter, Sir !- usłyszałam za sobą cieniutki głosik.
- Zgredek ! Jak się cieszę, że cię widzę !
- Naprawdę ?- zapytał niepewnie skrzat.
- Tak, Zgredku. Mam do ciebie wielką prośbę.
- Jaką, Sir ?
- Pomożesz mi ich wszystkich przenieść do skrzydła szpitalnego ?
- To dla mnie zaszczyt, Maja Potter, Sir !
- Dziękuję Zgredku !- powiedziałam i przytuliłam skrzata. – Może na początek teleportujesz profesora Dumbledora i profesor McGonagall ?
- Oczywiście.- Zgredek podszedł do dwójki nauczycieli i objął ich dłonie.
Dobiegłam do Georga. Uklękłam obok niego, a jego głowę położyłam sobie na kolanach.
- George, George słyszysz mnie ? Proszę cię nie zostawiaj mnie.
Usłyszałam trzask. Zgredek stanął obok mnie i czekał co dalej.
- To może teraz, Moody’ego i Kingsleya.- powiedziałam przez łzy.
Skrzata po chwili znowu nie było.
- Nie będę się droczyć. Może to coś zadziałam. Aquamenti !- wycelowałam w Syriusza, a strumień wody popłynął prosto na jego twarz. Usłyszałam kaszlnięcie. Różdżkę wycelowałam na Cedrica, a Black patrzył na mnie wielkimi oczami.- To za ten poranny opieprz, a teraz pomóż mi, proszę.
Mężczyzna wstał i mnie mocno przytulił.
- Co się stało ?
- Sama chciałabym wiedzieć.- odpowiedziałam mu.
Po chwili Cedric stał już obok nas i pomagał nam docucić resztę. Zgredek z kuchni przyniósł parę miseczek i gąbeczek do łagodniejszego budzenia przyjaciół.
Po godzinie, wszyscy już wrócili do żywych.
- Jak mogliście mi to zrobić ?- warknęłam na nich.
- Nie wiem , nawet nic nie pamiętam.- powiedział Remus.
- Co najważniejsze. Jak ? Jak ty sama im dałaś radę ?- zapytał Harry.
- Nie ważne jak, nie ważne gdzie.- usłyszałam zza pleców głos dyrektora.
- Co to ma oznaczać ?- zapytałam go.
- To, że władasz większą mocą od nas wszystkich razem wziętych. Masz coś, czego nikt nie miał od tysiącleci. Twoja moc pochodzi z twojej głębi, z tego co czujesz i co chcesz żeby się zmieniło tak będzie. Mogłabyś wychodzić codziennie ze złotego czajnika i spełniać trzy życzenia, ważne żeby one były gdzieś w głębi ciebie.
- Czyli, że co ? Mam większą moc od was ? To nie ma sensu. Nie znam połowy zaklęć, a nawet może i więcej. Boję się, że nie zdam następnego egzaminu i boję się, że stracę wszystkich dookoła. I gdzie niby ma być ta moc ?
- Gdzieś głęboko, gdzieś się w tobie chowa. A ty musisz dowiedzieć się gdzie. I kiedy będziesz mogła nią w pełni ukazywać.
- To nie ma sensu.
- A o czym myślałaś kiedy patrzyłaś na nas w tych pętlach.
- Chciałam się zemścić, za to, że przez to mogę stracić, tych których kocham.
- Właśnie o to chodzi.
- O zemstę ?
- O uczucia.
- Czyli co ? Moja moc pochodzi od uczuć ?
- Ta najsilniejsza tak. Ale jesteś potężną czarownicą i bez tego. Mogłabyś być wyprana z wszelkich uczuć, a nadal mogłabyś pokonać kogo tylko chcesz. Rozumiesz ? Potężną moc masz w sobie, a żeby wywołać to co przed chwilą musisz poczuć silną moc w głębi.
- Jak ? Jak to możliwe ?
- Pewien czarodziej Nicholas Steinbor miał tą samą moc co ty. Przekonał się o tym kiedy jego żonie groziła śmierć, wtedy moc z głębi się wydobyła i pokonał tysiące czarodziei za jednym machnięciem różdżki. On i ty. Jesteście jedynymi czarodziejami o takich mocach.
- Czyli, że jestem najpotężniejszą czarownicą, a nadal grozi mi śmierć ?- zapytałam, na co profesor przytaknął.- Nie, no to jest jakiś obłęd.
- Chcesz się przekonać ?
- Co ?
- Tak, to jest możliwe. Proszę oddaj mi swoją różdżkę.
- Po co ?
- Chcesz ?- podałam mu różdżkę.- Dobrze teraz poproszę cię Ginny stań obok Mai.- ruda stanęła obok mnie i czekałyśmy dalej.- Maju, wyobraź sobie, że jestem Śmierciożercą i chcę zrobić Ginewrze coś złego.
- Co ?
- Rzucę na nią tylko zaklęcia paraliżujące.
- Tylko ?
- Będziesz mogła ją obronić.
- Bez różdżki !
- Użyj dłoni.
- Co ?- warknął Syriusz.
-  Masz w sobie tyle mocy, że dasz radę. Wyobraź sobie, że mnie nienawidzisz, że chcę tylko zrobić krzywdę Ginny.
Według porad Dumbledora, wyobraziłam sobie go w czarnym płaszczu i nasuniętym na głowę kapturze, przypomniałam sobie mój sen i byłam gotowa.
- Już ?- zapytał nauczyciel. Przytaknęłam głową.- Dobrze. Petrificus Totalus !- niebieski promień wystrzelił z jego różdżki, a ja odruchowo machnęłam ręką, od której promienie się odbiły i wystrzeliły w niebo.
- Co się stało ?
- Maja !- pisnęła Ginny i rzuciła mi się na szyję.- Mają rację.
- Jak ? Nic nie rozumiem.
- Boisz się samego strachu. Strachu przed stratą tych których kochasz, a tego nikt nie jest w stanie szybko pojąć. Mówią, odszedł, może powróci może nie. Uczą się żyć bez kogoś. A ty byś nie dała rady.
- Profesorze ? Możemy przestać już o tym rozmawiać ?- powiedziałam, a dyrektor się uśmiechnął.
- Oczywiście. Trzeba dojść do siebie.
- Dokładnie.- odebrałam od profesora różdżkę i podeszłam do Gin.
- Nie macie dzisiaj zajęć. Możecie się nacieszyć tym, że przyjechali wasi najbliżsi.
Podeszłam do Remusa i Tonks. Objęłam dziewczynę.
- Najpotężniejsza czarownica na świecie.- powiedział Lupin.
- Ma się to coś.
- Tak, ty zawsze miałaś to coś.
- Od małego.
- To się zgadza.
- Dobra ferajna, to gdzie idziemy ? Jest ładna pogoda, możemy pójść się przejść.
- Co powiecie, żeby pójść na piknik nad jezioro. Niedaleko Hagrida ?- zaproponował Cedric.
- Świetny pomysł.- powiedział Harry.
- To wy idźcie, a ja pójdę do kuchni po jakieś napoję i coś do zjedzenia, co ?- zaproponowałam.
- Dobra- powiedzieli.
- Maja, zaczekaj.- powiedział George.
- Idziesz ze mną ?
- No pewnie.
Chłopak chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy korytarzami w stronę kuchni.
- Trzeba się pośpieszyć.- powiedziałam.
- Czemu ?
- Wiesz najbardziej chodzi mi o Syriusza.
- No tak.- uśmiechnął się, a ja zanim zdążyłam cokolwiek zrobić byłam już u niego na baranach.
- Aż tak ci śpieszno.- wyszeptałam mu do ucha.
- Mi nie. Ale zawsze chcę się pośmiać.- powiedział.
- Rozumiem.
Doszliśmy do obrazu. George postawił mnie na ziemi, a ja pogłaskałam zieloną gruszkę, która zamieniła się w klamkę. Weszliśmy do środka, a obok nas znalazły się skrzaty i zaczęły nas częstować, pasztecikami, ciasteczkami i różnym przysmakami. George już wypychał sobie kieszenie.
- George !- wrzasnęłam na niego.
- Co ?
- Mieliśmy przyjść po coś do zjedzenia, a nie wypychać sobie kieszenie.
- No dobra, już.
- Chodź do Zgredka.- powiedziałam i pociągnęłam go za koszulę.- Zgredku !
- Maja Potter mnie wołała, Sir ?- usłyszałam cieniutki głosik.
- Tak, Zgredku. Czy mógłbyś nam przyszykować kosz pełen jedzenia i picia ?- spojrzałam na George.- Albo najlepiej dwa.
- Oczywiście.
- Dziękuję.- powiedziałam i zdjęłam szal i zawiązałam go skrzatowi.- Już drugi raz mi dzisiaj pomagasz. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła Zgredku.
- To dla mnie zaszczyt. Dziękuję za szaliczek, Maja Potter, Sir ! Będę go codziennie nosić.
- Cieszę się Zgredku.- skrzat odszedł, by przyszykować kosze z jedzeniem, a ja odwróciłam się do Georga. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie ze zdziwieniem.- Co, znowu ?
- Nie wiesz co byś bez niego zrobiła. A ja to co ?
- Wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Co ?!
- Zupełnie nic. Nie pozwolę, żebyś sobie gdzieś ode mnie odszedł, rozumiesz ?- na twarzy chłopaka pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.- uśmiechnęłam się do niego, a ten mnie pocałował. Wplątałam palce między jego włosy, a on podtrzymywał mnie w tali. Nasze języki tańczące swój taniec. Bezmyślnie zaczęłam rozpinać mu koszulę. Rudy uśmiechnął się, poczułam jak delikatnie przegryza mi wargę. Oderwałam się od niego. Popatrzyliśmy sobie w oczy, a po chwili stanął przy nas Zgredek.
- Dwa wielkie kosze. Proszę, Sir.
- Jesteś kochany Zgredku. Dozobaczenia. Wyszliśmy z kuchni i ruszyliśmy na błonia.
- Maja !- usłyszałam za sobą głos tlenionego.
- Malfoy ?!- odwróciłam się, Draco szedł razem z Hermioną.
- Hermiona !- krzyknęłam i rzuciłam się biegiem w stronę dziewczyny.- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.- powiedziałam i uścisnęłam przyjaciółkę.- Nie zapomniała nas? Ma pamięć prawda, Draco ?
- Kim jesteś ?- usłyszałam głos Gryfonki. Momentalnie się od niej oderwałam.
- Nie pamiętasz mnie ?
- Nie, niczego nie pamiętam.
- O Boże.- łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Maja, dobrze. Zobaczysz pomożemy jej.- powiedział George.- Chodźcie na błonia.
- Po co ?- zapytał Draco.
- Tam są wszyscy jej przyjaciele.- warknął na niego rudy.
- Dobra. Idziemy.
Doszliśmy nad jezioro. Wszyscy się bawili. Harry próbował wrzucić Ginny do jeziora, a ta się nie dawała.
- Spokojnie siostra, już po ciebie idę.- usłyszałam Freda.
- Kim oni są ?- zapytała Hermiona.
- To twoi przyjaciele.
- Moi przyjaciele ?
- Tak.
- Co się stało ?- zapytał Harry.
- Hermiona ma zanik pamięci.
***
Po kilku godzinach siedzenia na błoniach i starania się przypomnieć Hermionie kim jest, a kim my jesteśmy, jestem wykończona.
- To nic nie da, ona nic nie pamięta.- powiedziała Ginny.
- Tak, może się już zbierajmy. Za godzinę, zaczną się patrole, a wole nikomu dzisiaj nie podpaść.- powiedziałam.
- Czy ty sama siebie słyszysz ?- zapytał mnie Harry.- Przecież jesteś prefektem.
- No tak wiem, ale jestem też zmęczona.
- Tak, ja mam za dwie godziny patrol.- odezwał się Draco.
- Dasz radę sam ?- zapytał Cedric.
- Jasne.
- Tak, Hermionka, dzisiaj prześpi się u nas, na materacyku. Dobrze ?
- Świetnie.- powiedziała podekscytowana szatynka.
- No to idziemy.
- My pójdziemy was jeszcze odprowadzić.- odezwał się Syriusz.
- Jasne, tato.- powiedziała Marta.
Kiedy byliśmy na drugim piętrze. Piętrze gdzie Cedric miał swój pokój wspólny. Wszystko diabli poszło.
Marta i Cedric, pocałowali się na dobranoc. Ale to nie był zwykły buziak, to było masakryczne przedstawienie chłopaka ojcu. Fred i Ron zagwizdali, a Syriusz zrobił się cały czerwony.
- Co to ma być ?!- krzyknął na cały głos Black.
- Maja.- szepnął mi do ucha Harry- Zrób coś.
- Co ja mam zrobić ?
- Nieważne, ale on go zaraz rozsadzi.
- No i ? Moja wina, że nic mu wcześniej nie powiedzieli ?
- Ale ty możesz na niego wpłynąć.
- Nic nie obiecuję.
- Tato, posłuchaj to jest…
Podbiegłam koło Syriusza i stanęłam przed nim.
- To jest Cedric Diggory. Jest Puchonem.- zrobiłam jeden krok do tyłu, bo Black cały czas chciał dopaść Cedrica. Położyłam ręce na koszuli Syriusza i nim wstrząsnęłam, nic to nie dało.- Dobra, to ty idź, a ja będę ci mówić, co ?- zapytałam sarkastycznie Łapy, robiąc cały czas kroki do tyłu.- No tak. Cedric Diggory, syn Amosa Diggory’ego. Cedric chce zostać dziennikarzem sportowym w Proroku Codziennym.- opowiedziałam, cały czas się cofając. – Spojrzysz na mnie ?!- wrzasnęłam na niego. Zszokowany animag od razu na mnie spojrzał.
- Dlaczego dziennikarz ?
- Zawsze go to interesowało, a po za tym tam szybko znajdzie pracę. Będzie mógł myśleć o założeniu jakiejkolwiek rodziny.- przerwałam kiedy Black, zacisnął ręce w pięści.- Chociaż niekoniecznie musi być ona założona z Martą.
- Maja !- usłyszałam głos dziewczyny.
- Próbuję wam pomóc ! Zresztą Syriuszu, oni są w sobie zakochani.
- Jeżeli jej coś zrobisz, zobaczysz ja się o tym dowiem. To możesz pożegnać się z tą piękną buźką.
- Oczywiści, proszę pana. Ale nie mam zamiaru jej cokolwiek zrobić złego.- powiedział Cedric, a ja się uśmiechnęłam.
- Ach ta młodzież.
- My ciebie też.- powiedzieliśmy.
- Do zobaczenia, niedługo.- powiedział Syriusz i mnie przytulił.
- Tylko się odezwijcie.- przytulił mnie Remus razem z Tonks.
- No na pewno.
Po chwili już nikogo z nich nie było w Hogwarcie.
- Wisicie mi przysługę !- spojrzałam na obu.
- No jasne.
- Chodźcie już.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie.
- Ej, a gdzie są Ginny z Harrym.
- Nie mam pojęcia.
- Nie wierzę ! Jak ty mogłaś coś takiego przede mną ukrywać !- usłyszałam głos mojego bliźniaka.
- Tak ? No proszę ! Co miałam robić od kilku dni wcale mnie nie dotykasz, na korytarzu nie zwracasz na mnie uwagi. A jeszcze przed tygodniem widziałam cię razem z Cho.
- Ty miałaś mnie gdzieś.
- Nie ma sensu. To koniec.- wrzasnęła Gin.
- Nie ! To się nie dzieję naprawdę !- wrzasnęłam i przytuliłam się do Georga.
- A właśnie, że tak. Ona cały czas spotykała się z Michaelem z Ravenclawu.
- Załamiecie mnie. A potem co ? Będziecie patrzeć na siebie wrogo ?! Macie przynajmniej zostać przyjaciółmi !
- Maja, ma rację. Nie dacie rady udawać nienawiści do siebie. Święta, wakacje, pobyt w szkole razem.
- Dobra, zostaniemy przyjaciółmi.
- Przynajmniej coś. Ale wy macie już drugie połówki, prawda ?
- No tak. Wreszcie mogę się pokazywać z Michaelem.
- A ja z Cho. Wiesz Maja dobrze, że podobała mi się na początku czwartej klasy.
- Pamiętam. Ale skończmy, już. Ja z Hermioną idę spać.
- Idziemy ?
- Tak, idziemy.- powiedziałam do niej. Pocałowałam Georga w policzek i ruszyłam w stronę dormitorium.
Poszukałam w szafie materac i nadmuchałam go. Pościeliłam go, a Hermionie kazałam iść do łazienki.
Nie daję rady. Nie wytrzymuję tego wszystkiego. Czemu nie może być tak jak dawniej ?
Do pokoju weszła Roksana, a ja szybko starłam łzy z policzków.
- Wiem, że płakałaś.- powiedziała.
- Ja tego nie wytrzymam.- powiedziałam, a dziewczyna mnie przytuliła.
- Wszyscy ci pomożemy.
- Dziękuję.
- Nie masz za co.
Hermiona wyszła z łazienki i położyła się na materac, a po chwili już spała.
- Teraz może ja pójdę.
- Dobrze.
Chwyciłam pidżamę i weszłam do łazienki. Starłam resztę makijażu i weszłam pod gorący strumień wody. Włosy wyszorowałam szamponem truskawkowym. Nasunęłam na siebie pidżamę. Zęby wyszorowałam, włosy rozczesałam i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia.
- Dobranoc.- powiedziałam do Roks.
- Dobranoc.
____________________________
Wiem, wiem trochę to dziwne ;D Inne moce ? No, ale chciałam, aby ona się czymś wyróżniała. A więc jest *.*
Kochani zostawiajcie po sobie komentarze, wiecie, jakiego to daje kopa? <3
Pozdrawiam wasza
~Hermionija *_*

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 23."A kto powiedział, że was znajdą?"

No witam *.* Przepraszam, że tak długo czekaliście, na nowy rozdział, ale miałam trochę zaległości w szkole -.-
Ale zapraszam was do przeczytania nowej notki i mam nadzieję, że się wam spodoba. No i komentujcie, to tak pomaga <3
Nutka *.*




Rozdział 23.
Wpadające przez okno pierwsze promienie słońca, zaczęły bawić się na moim poliku. Wygramoliłam się z łóżka i sięgnęłam po dżinsowe rurki, żółtą w kratę flanelową koszulę i żółte trampki.
Weszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic.  Włosy umyłam szamponem truskawkowym. Ach, dzisiaj sobota. Pierwszy wypad do Hogsmeade.  Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Na twarz nałożyłam trochę pudru, usta wymalowałam błyszczykiem, a strój wypryskałam malinową mgiełką.
Wyszłam z pokoju. Weasleyównej już nie było, ani też Marty, tylko jedyna Roksana jeszcze spała w łóżku. Usłyszałam czyjeś szepty za szafą. Spojrzałam tam i zobaczyła Ginny i Martę rozmawiające jak mają się ubrać.
- Hej.- powiedziała Gin.
- Hej. Co wy robicie ?
- Szukamy ciuchów na nasze randki.- powiedziała Marta.
- Na to sama wpadłam, ale czy to nie jest czasem moja sukienka ?- powiedziałam wskazując na zieloną sukienkę trzymaną przez rudą.
- No tak, ale ona jest tak śliczna. Tutaj taka wąska jak zwyczajna sukienka na lato, a odtąd ma taki sam krój jak sukienka balowa tylko, że taka do kolan.- opowiedziała mi o sukience przyjaciółka.
- Tak, młoda wiem jak wygląda moja sukienka, jak chcesz mogę ci ją pożyczyć.
- Dziękuję.- powiedziała i dała mi buziaka w policzek.
- Nie ma za co. Ja już pójdę na śniadanie.- powiedziałam i wyszłam z dormitorium.
Na dole nikogo nie było, więc przeszłam przez dziurę w portrecie. Ruszyłam w stronę Wielkiej Sali. Kiedy przeszłam przez próg jadalni spojrzała na sufit. Niebo było błękitne i świeciło słońce. Ach, co za cudowny dzień na wypad do wioski czarodziejów.
Ktoś na mnie wpadł. Spuściłam wzrok i ujrzałam tlenionego.
- Czego chcesz ?- syknęłam.
- Pogadać.
- O czym ?
- Jak powinienem się zachowywać przy Hermionie.
- Powinieneś ją poznawać, więc staraj się jak najbardziej nie przypominać siebie.
- Bardzo śmieszne, Potter.
- O proszę znowu po nazwisku, Malfoy ?
- Przestań. Nie rozumiesz, ja czuję, że zaczynam się za bardzo angażować. Z każdym jej uśmiechem, moje serce zaczyna bić jak oszalałe. Co to jest ?
- Wiesz, Malfoy o ile mi wiadomo, to nazywa się miłość.
- Ja miłość do szlamy ? Nie rozśmieszaj mnie.
- Wcale nie próbuję.
- A właśnie, że ta..
- To ty mi powiedziałeś, że twoje serce bije jak szalone, według mnie to miłość, Malfoy.
- Naprawdę ?
- Tak.
- I co ja mam zrobić ?
- Sam musisz sobie na to odpowiedzieć.- powiedziałam i ruszyłam w stronę stołu przy którym, siedzieli bliźniacy, Harry, Ron, Alicja, Cedric, Lee i Angelina.
- Hej wam.- przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce obok Georga.
- Co on od ciebie chciał ?- zapytał Lee.
- Wyśmiał mnie, że Hermiona jest mądrzejsza i zamiast użalać się nad Weasleyami, mogłam mieć kogoś takiego jak on. Na co oczywiście go wyśmiałam.- skłamałam, a na mojej twarzy zagościł wyraz obojętności.
- Brzydzę się normalnie gościem.- powiedział Cedric.
- No tak jak każdy.
- Marny pajac.
- Ej. Ale Miona…- przerwałam patrząc na Freda, który spuścił wzrok.- Przepraszam.- wybełkotałam i przytuliłam chłopaka. Odwzajemnił uścisk i położył mi głowę na ramieniu.
- Ty ? Ty, w ogóle masz za co przepraszać ? Zawsze robisz wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi, a to, że teraz ja spieprzyłem, to nie twoja wina.- powiedział zza mojego ramienia.
 Och, Fred, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cofnąć czas.
- Nie mów tak.
- To prawda. Patrz, swatałaś ze sobą Lee i Angelinę. Mnie i Hermionę, a teraz... To ja jestem do niczego.
- Nie robiłabym tego gdybym nie widziała, że to ma sens, a ty wcale nie jesteś do niczego. Może po prostu nie znalazłeś jeszcze tej jedynej ?
- Możliwe.- powiedział i puścił mnie ze swojego uścisku. To śmieszne, niby to ja go przytuliłam, a jednak byłam uwięziona w jego ramionach.
- Na pewno tak jest.
- Nie ma co sobie psuć humor, zaraz idziemy do Hogsmeade.- powiedział Harry.
- Tak, właśnie.- poparł go George.
-  A pod koniec , gdzie się spotkamy ?
- W „Trzech Miotłach” ?
- Jasne.
- Maja, nie masz nic przeciwko, że Fred pójdzie z nami ?- wyszeptał mi do ucha George.
- Jasne,  że nie.- powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś wspaniała.
- Przesadzasz.- powiedziałam i spojrzałam na swojego bliźniaka.- Harry, czy możemy pogadać ?- zapytałam.
- Jasne.
Wstałam od stołu i ruszyłam z bratem w  stronę korytarza.
- Powiedz mi, że nie zapomniałeś.
- O czym ?– zapytał zdziwiony.
- Ty i Ginny. Dzisiaj ! Ona się tyle na to przygotowywała i nie mów, że zapomniałeś. Błagam.
- Chodzi ci o rocznicę ?
- Tak, właśnie o to mi chodzi.
- No co ty pewnie, że nie zapomniałem. Kupiłem jej bransoletkę.
- Masz szczęście.
- Tak, tak wiem.
Usłyszałam czyjeś kroki. Nasi przyjaciele już wyszli z Wielkiej Sali i ruszyli w naszą stronę.
- To jak ferajna idziemy ?- zapytał Cedric.
- No chyba tak.- powiedziałam z uśmiechem i przyłączyłam się do bliźniaków.
- To gdzie pójdziemy najpierw ?- zapytał Fred.
- Miodowe Królestwo.- powiedziałam.- Mam ochotę na kociołkowe pieguski i żelkową czekoladę.- powiedziałam i wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- A potem sklep Zonka.
- Dobra.
- No to idziemy.
Kiedy doszliśmy do Hogsmade, od razu ruszyliśmy w stronę Miodowego Królestwa.
- Co takie pustki ?
- Ludzie dopiero co wychodzą z Hogwartu, więc my jesteśmy pierwsi.
- Mi pasuje.- powiedziałam.
Kupiłam parę pudełek fasolek wszystkich smaków, kilka czekoladowych żab, parę kociołków z pieguskami, 3 żelkowe czekolady, a Fred i George namówili mnie na parę gumi-żel i na trochę ciastek dyniowych i jogurtowych.
- Pogrzało was !- wrzasnęłam na nich, kiedy wyszliśmy ze sklepu.
- Przyda się na imprezy w pokoju wspólnym Gryfonów.
- Przecież i tak chodzicie do Hogsmade po Whisky i piwa kremowe. To czemu o słodyczach nie pomyślicie?
- Jak namówisz swojego braciszka na pożyczenie nam peleryny niewidki, to pogadamy.
- To jest jego peleryna jak i moja.
-  No to nam ją pożyczysz.
- Dobra. A teraz wy to niesiecie.- powiedziałam i podałam im torby ze słodyczami.
- Ok. Ale idziemy do sklepu Zonka.
- No.
Przed Trzema Miotłami zauważyłam stojącą samotnie Hermione.
- Może sami pójdziecie do sklepu ja się przejdę ?
- Nic ci nie jest ?- zapytał George.
- Wszystko w porządku. Kupcie mi parę piór samopiszących i karty do kulawego pajaca. Co roku mi się gubią.
- Dobra.
Podeszłam do Miony i się z nią przywitałam.
- Sama tu tak stoisz ?
- Tak, Draco poszedł razem z Harrym po piwo kremowe.
- Z Harrym ?
- Tak, Ginny poszła coś pokazać Roksanie, więc została nas trójka.
- Rozumiem. Idziemy się gdzieś przejść ?
- Z chęcią.
Ruszyłyśmy długą uliczką wzdłuż pięknych starych domów. Zawsze lubiłam klimat panujący w tej wiosce.
- No więc, jak z Draco ?
- Jest naprawdę miły. Lubię go, zmienił się, bardzo.
- Cieszę się.
- A  jak Fred to znosi ?- zapytała Miona.
- Ciężko mu, ale wszyscy mu pomagamy. A ty już się po tym pozbierałaś ?
- Radzę sobie.
- To najważniejsze.
Usłyszałam czyjś śmiech od tyłu, ktoś mnie szarpnął na ziemię.
- Co się dzieje ?- zapytała Hermiona, która miała właśnie wiązane ręce.
Podnieśli nas i wrzucili do jakiegoś domu. Weszli za nami.
- No szlamo, zapamiętasz sobie, że nam nie daję się szlabanów.
- Chyba coś tego nie przemyśleliście.- wtrąciłam się, a jeden zaczął wiązać mi ręce.
- A to czemu ?
- Przyznaliście się komu Hermiona dała szlaban i na pewno jesteście ze Slytherinu.
- Skąd ta pewność, Potter ?
- Mam z wami zajęcia Jason kretynie. I będzie nam łatwiej powiedzieć kto to zrobił, po tym jak nas znajdą.
- A kto powiedział, że was znajdą ?- szepnął mi do ucha ślizgon i zakleił usta. Wytrzeszczyłam na niego oczy, a ten uśmiechnął się.
- No to teraz się zabawimy.- powiedział Robert. Chwycił różdżkę i skierował ją w stronę szatynki.- Crucio!- szepnął, a Miona cała się wygięła i zaczęła krzyczeć.
Próbowałam wydostać różdżkę z kieszeni spodni. Jest ! Udało się. Dalej znasz zaklęcia niewerbalne. Wystarczy, że pomyślisz i machniesz różdżką. Nie mogę, jak tylko rzucę zaklęcie, zorientują się, że próbowałam ich oszukać i nas zabiją. Ale i tak mają zamiar nas zabić, więc. Michael zauważył w mojej ręce różdżkę, wyrwał mi ją i kopnął mocno w brzuch. Łzy podeszły mi do oczu. Zobaczyłam ciemność. Słyszałem jeszcze krzyki Hermiony, które z czasem cichły.
[ Harry Potter ]
Razem z Malfoyem wyszliśmy z Trzech Mioteł. Po ulicy zacząłem szukać dziewczyny, która miała tu za nami czekać.
- Draco, gdzie Miona ?
- Nie mam pojęcia.- odpowiedział tleniony.
Usłyszałem sklepowy dzwonek. Spojrzałem w stronę Zonka, wychodzili z niego akurat bliźniacy. Podszedłem do nich.
- George, widziałeś Mionę ?- zapytałam. Spojrzałem za niego spodziewając się, że ujrzę tam Maję, ale mojej bliźniaczki nigdzie nie było.- A gdzie Maja ?
- Poszła się gdzieś przejść z Hermioną.
- Aha. Dobra, dzięki. My jej zaczniemy szukać. To znaczy ich.
- Ok. Powiedz Mai, że się spotkamy w Trzech Miotłach.
- Dobra.
Podszedłem z powrotem do Malfoya, który patrzył na mnie znacząco.
- Idziemy je znaleźć.- powiedział.
- Sądzisz, że coś się im stało ?
- Nie, ale wole je znaleźć.
- Dobra. Chodź.
Ruszyliśmy uliczką. Szliśmy tak przez 15 minut, mijając różnych uczniów z Hogwartu. Kiedy z jednego z domów usłyszeliśmy czyjeś krzyki. Spojrzeliśmy w stronę starego, opuszczonego domu. Przyszykowałem różdżkę. Draco zrobił to samo.
- Bombarda !- wykrzyczałem po czym drzwi roztrzaskały się na tysiąc malutkich kawałków. Wpadłem do domu i zobaczyłem tam nieprzytomną Maję, trzech ślizgonów i torturowaną Hermionę.- Impedimenta !- wykrzyczałem w stronę Michaela , który chodził razem z nami na zajęcia z zielarstwa.
- Petrificus Totalus !- usłyszałem głos Malfoya kierującego na Roberta. Chłopak od razu padł na ziemię.
- Expelliarmus !-krzyknąłem w stronę Jasona i różdżka którą trzymał wylądowała na mojej wyciągniętej ręce
- Drętwota !-  i ślizgon padł na ziemię. Podszedłem do jednego z nich. Michael w kieszeni miał różdżkę Mai. Odebrałem własność mojej siostry i podszedłem do niej.
 Cały czas jest nieprzytomna. Spojrzałem na Hermionę, która patrzyła na nią z lękiem.
- Żyje.- powiedziałem do niej, wiedząc jakie zaraz zada pytanie. Odetchnęła z ulgą.
Draco do niej podszedł i rozplątał ją. Miona od razu rzuciła mu się na szyję. Rozplątałem Maję i wziąłem ją na ręce.
- Chodźcie, musimy was zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego.
- Ale Harry mi nic nie jest.- powiedziała Miona słabym głosem i próbowała zrobić jeden krok. Nie udało się jej, przewróciła się i straciła przytomność.
- Jeszcze lepiej.- powiedziałem.
- Wezmę ją i chodź do skrzydła.
Dotarliśmy do szpitala. Pani Pomfrey od razu zabrała się za Maję. Odsłoniła jej brzuch i ujrzałem kilka głębokich ran na samym jego środku.
- Potraktowali ją parę razy zaklęciem rażącym – oznajmiła pielęgniarka.
W tej chwili nie liczyło się nic. Miałem ochotę iść odnaleźć ich i potraktować ich tak samo jak moją bliźniaczkę.
- Nic im nie będzie.- powiedziała pielęgniarka widząc moją minę.- Kto im to zrobił ?
- Jakiś 3 ślizgonów.- powiedziałem, a Poppy spojrzała wymownie na Malfoya.- Nie, nie to nie był Draco.
- Dobrze, możecie przy nich zostać, jeśli tylko chcecie.
- Pewnie.
Usiadłem koło Mai przy krześle i chwyciłem ją za rękę.
- Czy ty zawsze musisz robić coś, co będzie trudno zapomnieć ?-  szepnąłem do niej.
Po chwili do skrzydła szpitalnego wlecieli Cedric i Marta.
- Nic im nie jest ?- zapytała Gryfonka. W odpowiedzi na pytanie uniosłem lekko koszulę Mai.- O Boże.- powiedziała i wtuliła się w Puchona, na co ten ją od razy mocniej przygarnął do siebie.
- Gdzie reszta ?- zapytałem Cedrica.
- Nikt chyba jeszcze nie wie.- powiedział.
- Dlaczego ?
- Ja z Martą zauważyliśmy jak wynosicie je z tego domu. Zaraz po was polecieliśmy tam i sprawdziliśmy. Marta szybko pobiegła po McGonagall, a ta powiedziała, że mamy iść za wami, a ona powie reszcie.
- Pewnie i tak, za chwilę tu będą.
- Pewnie tak.
[ Maja Potter ]
Jesteśmy w lochach, gdzieś głęboko pod ziemią. Nie ma światła, ani żadnej żywej duszy. Nie możemy się wydostać. Nagle usłyszałam czyjś krzyk, razem z moim bliźniakiem pobiegłam w tamtą stronę. 
- Bombarda !- wykrzyczał Harry, a drzwi rozwaliły się. 
Może lepiej żebym tu nie wchodziła już nigdy. Pod ścianą siedzieli wszyscy których kochamy. George, Ginny, Remus Syriusz, Fred, Hermiona, Draco, Cedric, Marta, Ron, państwo Weasley, Tonks, Bill i jakiś mały chłopczyk o silnie niebieskich włosach.  A nad nimi kto stał ? Oczywiście Voldemort i właśnie w tej chwili próbował rzucić Cruciatusa na chłopczyka. Nie ! Promień padł, a gdy zelżał zobaczyłam, że zamiast niego siedzi tam George. George jako jedyny siedzi tutaj i tylko go torturują. 
~*~
- George !- obudziłam się z krzykiem. Obejrzałam się jestem w Skrzydle Szpitalnym. Jest ciemno. Środek nocy, a jednak ktoś siedzi przy moim łóżku. Odwróciłam się i spojrzałam na rudowłosego chłopaka.
- Jestem skarbie jestem.- powiedział i pogładził mnie po włosach. Uśmiechnęłam się do niego.
- Przytul mnie, proszę.- wymamrotałam.
- Dobrze.
Rozsunął kołdrę i wgramolił się do mojego łóżka. Położył się na miejscu. Tak, że mogłam się w niego wtulić i być pewną, że już nic mi nie grozi.


___________________
Szczerze mówiąc nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału -.-
Ale mam nadzieję, że wam się spodoba *.*
Proszę piszcie komentarze z waszymi opiniami. Będę wdzięczna <3

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 22.„Dolores Umridge ! Pracownica Ministerstwa Magii wysłana do Hogwartu.”

No i jak się macie ? ;d Kochani ponad 3000 wyświetleń <3 Kocham was normalnie i cieszę się, że jest jednak ktoś kto czyta te bzdury ;D To mam dla was rozdział 22.
Jesteście ? Zostawcie po sobie ślad ;D *.*





Rozdział 22.
- No co za kretyn, no po prostu idiota ! Ewidentnie kompletny debil.- krzyczałam wchodząc do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Maja, coś się stało ?- zapytał George, podchodząc do mnie i przytulając mocno do siebie.
- To wszystko nie ma sensu !- wykrzyczałam i wtuliłam się w chłopaka.
- Co nie ma sensu ? – zapytał George.
- No te wszystkie kłamstwa !
- Jakie kłamstwa?
- No wszystkie.
- Maja, chyba nie chcesz…- powiedział Harry.
- Nie Harry, tego się nie da…- przerwałam i wtuliłam się w chłopaka.
Usłyszałam, że ktoś wchodzi do salonu. Spojrzałam w tamtą stronę. Alicja ruszyła prosto do swojego pokoju. Przez chwilę patrzyłam za nią.
- Maja !
- Co ?!
- Co się stało ?
Usiadłam w fotelu i spojrzałam w kominek.
- W sumie to nic takiego…- przerwałam kiedy zobaczyłam przemykającego się Weasleya.- Ale zresztą niech Ron wam opowie.
- Ron coś ty znowu zrobił ?!- warknął na niego George.
- Ale to nie chodzi o mnie !- powiedziałam.- Tylko o tego idiotę !
- Czyli jednak coś zrobił !- powiedział, a raczej wykrzyczał Harry.- Stary, co zrobiłeś mojej siostrze ?!
- No przecież wam mówię, że tu nie o mnie chodzi !
- No to co zrobił ?- zapytała Roks.
- Och. Nasz kochany Ronuś się zakochał !
- O Bożę.- jęknął George.- Ron powiedz, proszę, że nie w Alicji. Mam już dość tej wariatki!
- Nie, nie spokojnie. Tym razem w Gryfonce !
- W Hermionie ?!- warknął Fred.
- Pod wieczór jesteście coś mało kumaci.- powiedziałam wzdychając.- Naprawdę Fred ? W Hermionie ? A myślisz, że dlaczego wlepiałam oczy w Spinnet ?
- W Alicji ?!- zakrztusiła się Ginny.
- Ej ! Ja nie narzekam, że ty chodzisz z Harrym. I jeszcze wasza dwójka.- powiedział wskazując na mnie i na Georga.
- Nie masz powodu, żeby narzekać !
- Wy też nie !
- Tak ?! Tylko, że o naszych związkach nasi przyjaciele wiedzą ! A nie, że się ukrywamy !
- Co ?!
- No tak, z dwa tygodnie jesteście parą, prawda Ronuś ?
- Jery. Sprawdzałem czy z nią wytrzymam !
- I jak ci idzie ? Spędzisz z nią resztę życia ?- zakpił z niego Harry.
- Jak tak chcecie rozmawiać, to ja idę spać !- powiedział i poszedł do siebie do sypialni.
- Ja chyba też pójdę spać.- powiedziałam.
George przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Musnął wargami mój policzek.
- Dobranoc.- wyszeptał mi do ucha.
- Dobranoc.- powiedziałam z uśmiechem.
- Branoc.- odpowiedzieli mi moi przyjaciele.
- Ja chyba też idę spać.- powiedziała Ginny.
- Ja też.- zwróciła się Roksana.
- Miłej nocy, dziewczyny.- powiedzieli chłopacy.
- Nawzajem!
Weszłyśmy na schody, kiedy usłyszałam.
- No chłopaki, damska część naszego grona poszła spać, to co robimy ?- zapytał Fred.
- Piwo kremowe ! – odpowiedzieli Harry i George.
- Słyszałam !- krzyknęłam.
- Nie podsłuchuj !- krzyknął Fred.
- Sam mnie tego nauczyłeś.- wypomniałam mu.
- Wychowałem diabła !
-  Chyba raczej diabeł wychował mnie.
- Się wie !
- Dobranoc ! A jeżeli któregoś jutro zobaczę zaspanego w salonie to łby pourywam!
- Rozumiemy !
Weszłam do sypialni. Marta siedzi na łóżku i czyta książkę.
- Co to były za krzyki ?
- Krzyki głupoty.- powiedziałam.
- Ale nie te. Też to już wiedziałam, że idziecie spać.- powiedziała z uśmiechem.- Te wcześniejsze.
- Te to były wrzaski na Rona.
- Dlaczego ?
- Bo ukrywał przed nami swój związek.- powiedziała Ginny.
- Jak związek ?
- Wiedziałaś, że on jest z Alicją ?- zapytała Roksana. Marta, która właśnie brała łyk wody, zaczęła się krztusić. Roksana szybko pomogła dziewczynie odzyskać oddech i…
- Że co ? Od kiedy ?
- Od dwóch tygodni.
- On zwariował ? Czemu nam nic nie powiedział ?
- Bo chciał sprawdzić ile z nią wytrzyma.
- Co za kretyn.
-Nie wiem, jak was, ale mnie temat Rona i Alicji odrobinę znudził. Więc idę się myć.- powiedziałam.
- Dobra.
Weszłam do łazienki i od razu wpakowałam się pod gorący prysznic. Umyłam włosy szamponem truskawkowym, przebrałam się w pidżamę, rozczesałam włosy i wyszłam.
Położyłam się do łóżka i dałam objąć się ramionom Morfeusza.
[ Marta Black ]
Do sypialni przez okno wleciały pierwsze promienie słońc.  Jak tylko wstałam zorientowałam się, że kogoś mi tu brakuje. No tak, jak zwykle Maja wstała pierwsza.
Podeszłam do kufra i chwyciłam czerwony rozpinany sweterek, białą bluzkę, czarne rurki i czerwone trampki.
Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i narzuciłam na siebie ubranie. Długie czarne włosy rozczesałam . Na twarz nałożyłam odrobinę pudru, a rzęsy mocno wymalowałam i zrobiłam cieniutkie kreski.
Do torby spakowałam podręczniki i przybory potrzebne na dzisiejsze zajęcia. A na siebie jeszcze zarzuciłam szatę uczniowską. Wyszłam z dormitorium i ruszyłam w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru, z którego słychać było śmiechy. Spojrzałam w stronę foteli, na których siedzieli bliźniacy, Lee, Angelina i siedząca na kolanach u Georga, Maja.
- Hej, wam.- przywitałam się z przyjaciółmi.
- Hej. A ty już lecisz na śniadanie ?- zapytał Lee.
- No tak.
- Ok. No to do zobaczenia.- powiedziała Maja.
- Dobra.- powiedziałam i przeszłam przez dziurę w portrecie.
Ruszyłam w stronę Wielkiej Sali, zastanawiając się czy Cedric Diggory, będzie już na swoim stałym przy naszym stole miejscu ?
[ Cedric Diggory ]
Siedząc razem z Luną i Neville'm przy stole Gryfonów, można się porządnie zanudzić, ale nie wtedy, kiedy nie możesz oderwać oczu od nadchodzącej czarnowłosej dziewczyny. Marta, która właśnie weszła do jadalni, ruszyła z uśmiechem w naszą stronę.
Czy Maja ma rację ? Czy powinienem zaprosić młodą Black, na sobotni wypad do Hogsmade ? A co jeśli odmówi ? Och Cedric musisz od razu być takim pesymistą ? Zaproś ją, przecież cię nie wyśmieje. Nie ona na pewno nie wyśmieje.
- Hej.- przywitała się z nami dziewczyna.
- Hej, Marta. – powiedział Neville.
- Neville ? Masz ochotę pójść się przejść ?- zapytała Luna, młodego Gryfona.- Pomożesz mi znaleźć Czarnoryki.
- Co ?- zdziwiłem się.
- Och to takie owady, które w ciemności, potrafią wydawać piękne dźwięki.- wytłumaczyła mi Krukonka.
- Rozumiem.
- Możemy ich poszukać.- powiedział Longbottom i wyszli z Sali.
- Co słychać ?- zapytałem Marty.
- Świetnie. A co u ciebie ?
- Teraz ? Cudownie.- powiedziałem uśmiechając się do niej. Dziewczyna pokryła się rumieńcem.- Mogę zadać ci pytanie ?
- Oczywiście.
- Miałabyś może ochotę pójść ze mną do Hogsmade w sobotę ?
- Dobrze, z chęcią się z tobą wybiorę.
[ Maja Potter ]
Wstałam z łóżka, wszystkie moje współlokatorki jeszcze śpią. Wzięłam z kufra czarną, wąską do kolan spódniczkę, białą koszulę z cekinami na kołnierzyku i czarne koturny.
Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic. Wsunęłam na nogi rajstopy i resztę ubrania. Do koszuli przypięłam odznakę prefekta. Włosy rozczesałam, dzisiaj mi się ułożył w loki. Jestem ciekawa czy moja mama też miała takie problemy z włosami. Na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, a strój wypsikałam mgiełką. No i szata uczniowska na ramiona.
Spakowałam książki i wyszłam z dormitorium. Ruszyłam w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Na fotelach siedzieli już bliźniacy, Lee i Angelina.
- Hej.- powiedziałam i dałam Georgowi buziaka.
- Hej.- powiedział i posadził mnie sobie na kolanach.
- Nie próbujecie  się zabić ?- zapytałam chłopaków.
- Nie doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu.- powiedział Fred.- To przecież ja nawaliłem i nie mogę obwiniać nikogo innego.
- Chyba rozumiem.- powiedziałam z uśmiechem.- Dzisiaj macie nabór, prawda?- zapytałam Angeliny.
- Tak, Harry wreszcie zarezerwował boisko i możemy poćwiczyć. No i wybierać nowego bramkarza.
- Czyli rozumiem, że czeka mnie popołudnie na boisku.
- Dlaczego ?- zapytał Lee.
- Harry, powiedział, że mam mu pomóc. No osiem, na pewno mu pomogę ja się na tym nie znam.
- A może chodziło mu o wybór strojów do drużyny ?- powiedziała Ang.
- Mów dalej.- powiedziałam do przyjaciółki.
- No tak. W tym roku to kapitanowie wybierają stroje dla swoich drużyn, w szatniach mamy wielką stertę materiału i to kapitan ma wymyślić strój.
- No dobra, a wy w czym będziecie dzisiaj ćwiczyć ?
- Na razie w naszych starych.
- Zabiję Harrego.
- Tak, czy siak. Współczuję.- powiedział Lee.
- Dlaczego ? Nie masz zamiaru być na treningu ?
- Ja ? Oczywiście, że mam taki właśnie zamiar.- powiedział, na co wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem.
Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach.
- Hej wam.- przywitała się Marta.
- Hej. A ty już lecisz na śniadanie ?- zapytał Lee.
- No tak.
- Ok. No to do zobaczenia.- powiedziałam.
- Dobra.- powiedziała i przeszła przez dziurę w portrecie.
- Ciekawe gdzie się tak śpieszy ?- powiedział Fred.
- Do Wielkiej Sali.- powiedziałam z uśmiechem.
 - Tak, to może my też pójdziemy ?- zapytała Angelina.
- W sumie, to trochę zgłodniałem.- powiedział Lee.
- No to idziemy.- powiedział Fred.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie. George chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę jadalni.
Kiedy weszliśmy do Wielkiej Sali, spojrzałam w stronę stołu Gryfonów, przy którym siedziała cała w skowronkach Marta i uśmiechający się do niej Cedric.
- No to już znamy powód, dla którego nasza Marta tak pędziła na śniadanie.- powiedział Lee.
- Och, czepiasz się.- powiedziała Angelina.
- Ja ? Ależ skąd.- powiedział, na co uśmiechnęłam się, co każdy z moich przyjaciół zobaczył.
- Co cię tak cieszy ?- zapytał Fred.
- Yyy. No bo wczoraj na patrolu Cedric mi powiedział, że… no…- no nie wiedziałam jak im to powiedzieć.
-Kocha się w Marcie ? Ona mu się podoba ? Coś w tym stylu prawda ?- zapytał Fred.
- No i jeszcze dziś chciał ją zaprosić do Hogsmade czy nie pójdą czasem razem.
- Oooo. To takie słodkie.- powiedziała przyjaciółka.
Usiedliśmy koło przyjaciół.
- Cześć.- powiedział do mnie Puchon.
- Hej.- odpowiedziałam mu.
Nie zdążyliśmy zamienić więcej słów, bo w tej samej chwili do jadalni wleciały sowy z pocztą. Podleciała do mnie popielata sówka z listem, oraz mały brązowy puchacz z „Prorokiem Codziennym”. Canisowi dałam krakersa, a puchaczowi sykla. Obie sowy odleciały. Do Wielkiej Sali przyszli Harry, Ginny, Ron, Roksana i klejąca się do Weasleya, Spinnet.
- Mogę się zrzygać ?- zapytałam Georga.
- Też mam taką ochotę.- wyszeptał mi do ucha, na co parsknęłam śmiechem.
- Hej ludziska.- powiedziała Weasleyówna.
- Cześć Ginny.- powiedziałam.
- Maja !- krzyknął mój brat.
- Co ?
- Będziesz dzisiaj na boisku ?
- Będę. Właśnie młoda może pójdziesz ze mną ?
- Mogę pójść i tak nie mam dzisiaj żadnych ciekawych zajęć.
- Ok.
Chwyciłam list, który przyniósł mi Canis. Otworzyłam kopertę. Jak się spodziewałam, jest to list od Remusa.
Maju ! 
Jak ci lecą pierwsze tygodnie nauki w Hogwarcie ? Słyszałem, że byłaś już w Skrzydle Szpitalnym. No nie jestem tym za bardzo zadowolony. Powinnaś na siebie uważać. 
Miałem także okazję dowiedzieć się, że w tą sobotę, macie wypad do Hogsmade. Zastanawiam się czy przyjechać tam do ciebie, ale chyba nie, co ? Podejrzewam, że masz swoje sprawy, że nic mi o tym nie napisałaś. Więc, może spotkamy się na następnym spotkaniu w wiosce czarodziejów ? Mam taką nadzieję. 
Piszę także, aby cię poinformować, że razem z Tonks ustaliliśmy datę naszego ślubu. Wiem, że może to być dla ciebie troszkę szokujące. Bierzemy ślub 18 sierpnia. 
Czekam na odpowiedź. 
Lunatyk. 
- Remus i Tonks biorą ślub w sierpniu.- krzyknęłam.
- Którego ?- zapytali mnie przyjaciele.
-  18.
- Czyli w przyszłe wakacje szykuje się niezła impreza.- powiedział Ron.
- Tak, właśnie, bo to właśnie o niezłą imprezę w tym wszystkim chodzi.- powiedziałam z sarkazmem.
Do Sali weszła Hermiona, rozmawiająca z Draconem. Wytrzeszczyliśmy na nią wszyscy oczy, a ona z promiennym uśmiechem usiadła koło mnie. Spojrzałam na nią pytająco.
- No co ? Dobrze, się dogadujemy.
- No dobrze.
- Powiedział, że z chęcią zostanie moim przyjacielem.
- Czyli nas jednak zostawisz.
- Wcale nie. Czemu wszyscy się nie zaprzyjaźnimy ?- zapytała.
- Żartujesz, prawda ?- spytał Ron.
- Wcale, nie. On się zmienił ! Nie jest taki jak był. Nie jest tym chłodnym chłopakiem, którego poznaliśmy na pierwszym roku.
- Przecież, jeszcze wczoraj twierdziłaś, że jest skurwielem.- przypomniałam jej.
- Po wczorajszym patrolu, coś się zmieniło.- powiedziała rozmarzonym głosem, takim jak zwykle mówi Lunałka.
Fred siedzi już cały czerwony i przygląda się swojej zapiekance.
- Słuchaj Hermiono, jeśli to jest dla ciebie takie ważne, to zawsze można spróbować się z  nim zaprzyjaźniać.- powiedział Harry.
- Co ty wygadujesz, stary ?- syknął do niego Ron, a ja pod stołem go kopnęłam.- Auuu.
- Ron, co ci ?- zapytała Roksana. Weasley spojrzał na mnie.
- Nie to chyba skurcz.- powiedział.
- Aha.
Rozwinęłam gazetę. I zaczęłam czytać, artykuł na pierwszej stronie.
- Harry, posłuchaj tego.- powiedziałam do brata, kiedy przeczytałam gazetę.
- Co ?
- „Dolores Umridge ! Pracownica Ministerstwa Magii wysłana do Hogwartu.”
Od początku roku szkolnego, w Hogwarcie Obrony Przed Czarną Magią naucza Dolores Umbridge. Znana urzędniczka, pracująca dla Korneliusza Knota. Nasze pytanie brzmi, dlaczego ? Czy to wszystko jest za sprawą Potterów, opowiadających o odrodzeniu Sami-Wiecie-Kogo ? Czy Minister, aż tak przejął się historiami niezrównoważanego dyrektora szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i dwójki jej uczniów ? Ach, ale za to jakich uczniów ! Dzieci, które jako jedyne przeżyły starcie z Sami-Wiecie-Kim, i jako jedyne, które przeżyły pocisk śmiertelnego zaklęcia. O nich jest głośno. To oni uwolnili nasz świat przed najgroźniejszym czarnoksiężnikiem w historii. Czy teraz powinniśmy wyśmiewać ich w każdych artykułach ? Może oni mają rację ? Co jeśli my im nie wierzymy, a oni sami za jakiś czas stoczą walkę przeciwko Temu Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać ? Ale kto uwierzy, że znowu czeka nas świat pełen nienawiści, ucieczek i morderstw ? Nikt nie chce przyjąć tego do świadomości. Więc, albo żyjemy w błędzie i nie wierzymy w bajeczki Potterów, lub żyjemy pewni, że tak nie jest i wierzymy w przemowy wypowiadane przez Ministra o wygłupach Potterów. Zdaniem Ministerstwa, to właśnie oni zakłócają prawidłowy przebieg spraw w świecie Czarodziejów.
Redaktor Naczelny Anthony Murphy. 
- Co za kretyni !- wykrzyczeli Cedric, Fred i Lee.
- My na to nic nie poradzimy, ale wiemy, że to…- powiedziałam i wskazałam na rękę, na której nadal było widoczne zdanie, które miało nas powstrzymać od „Opowiadania kłamstw”.- jest sprawką Ministerstwa, a Knot już wie, co sądzimy na jego temat i że jesteśmy zdolni do opowiadania tego nawet na lekcji.
- Kidy, ty to…?- zapytały Hermiona z Ginny.
- To był nasz szlaban u Umbridge. Ja też takie mam.- powiedział Harry.
George chwycił mnie za lewą rękę i przyjrzał się jej.
- "Nie będę opowiadać kłamstw” ?- zapytał.
- Tak, no widzisz, trochę zaczęliśmy się z nią kłócić na pierwszej lekcji i oberwaliśmy szlabanem.- odpowiedziałam mu.
- Nigdy nie zapomnę jej wyrazu twarzy, kiedy Maja zaczęła na nią wrzeszczeć.- powiedział Ron. Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Ja już idę.- powiedziała Miona i ruszyła w stronę wyjścia w którym stał już Malfoy.
Spojrzałam na niego, och mam ochotę mu przywalić.
- Chyba się w nim  nie zakocha, co ?- zapytał Ron, a Fred zrobił się już czerwony, tak jak jego włosy.
- Ron !- warknęła na niego Ginny.
- Jejć, przepraszam Fred, ja zapomniałem.
- Nie szkodzi, ja też bym chciał zapomnieć.- powiedział i wyszedł z jadalni.
[ Hermiona Granger ]
Jednym uchem wlatywały mi słowa Mai, a drugim wylatywały. Cały czas zerkałam w stronę stołu ślizgonów i za każdym razem moje spojrzenie padało na młodego Malfoya. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem, który po minucie niepewności odpowiedziałam. Jego stalowoszare oczy przeszywały mnie od najmniejszego kawałka na ciele.
Popatrzyłam na rudego. Bacznie patrzył w swoją miskę z płatkami. Zranił. Porzucił. Zabawił się. Okłamał. Nie potrafię już spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Nie zniosłabym kolejnych ogników szczęścia. Uwielbiałam patrzeć się w te tęczówki. Ale u blondyna, przykuwało coś moją uwagę, o wiele bardziej. Patrzył tak jakby, chciał wyrazić wiele słów, opowiedzieć o swoich tajemnicach.
Nie widziałam w jego oczach takiego blasku. Blasku, który powoli zaczynam kochać, który oczarowuje mnie za każdym razem. Może...
Nie lepiej, nie. Pożegnałam się z przyjaciółmi i podbiegłam do Dracona.
- No i jak już nie możesz beze mnie wytrzymać ?- zapytał z cynicznym uśmieszkiem.
- Nie pochlebiaj sobie, tleniony.
- Jak mnie nazwałaś ?
- Tleniony ? Boli ? Tleniony, tleniony !- zaczęłam krzyczeć na cały głos z szerokim uśmiechem.
- Pożałujesz, Granger !
- Ja ? Ależ dlaczego ?
- Granger, ze mną się nie zadziera, a już bardziej nie nazywa się mnie "tleniony".- powiedział, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy.
Przerzucił mnie sobie przez ramię i pobiegł gdzieś na błonia. Stanęliśmy przy wielkim klonie, a on zaczął kręcić się w koło. Śmiałam się niczym mała dziewczynka.
- Draco ! Nie Draco, puść mnie !
- Czemu, jest bardzo fajnie !
- Draco ?- usłyszałam za sobą czyjś głos.
- Pansy ?-  powiedział Malfoy i postawił mnie na ziemi. Przynajmniej z powrotem na dole.
- Co ty...
- Co chcesz ?- warknął na nią.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że po prostu wolisz obracać się w szlamach, niż mnie rozkochiwać w sobie i zabawiać się ?
- Nie nazywaj ją szlamą.
- Sam ją tak nazywałeś !
- Pansy, wszystko ci powiedziałem...
- Tak ! Pansy, to nie ma sensu, po prostu to nie czas dla nas !
Słuchałam, jak oni się kłócą, ale coś innego przykuło moją uwagę. Fred. Cały rozdrażniony idzie w kierunku jeziora. Rzuca z impetem swoją torbę z książkami i kuli się pod jednym z drzew. On mnie potraktował tak samo jak Malfoy, Pansy. Czy wszyscy muszą tacy być ?
- Draco, ja już idę.- powiedziałam.
- Miona ! Może pójdziemy po zajęciach się gdzieś przejść ?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Jasne.- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę sali od historii magii.
[ Maja Potter ]
Wleciałam do swojego dormitorium, żeby zostawić torbę i się przebrać. Chwyciłam czarne rurki, zieloną bluzeczkę z 3/4  rękawkiem i zielone trampki. Szybko się przebrałam i wyszłam do pokoju wspólnego, w którym siedzieli już Angelina, Katie, Alicja, bliźniacy i Harry.
- A gdzie ci do naboru ?- spytałam razem z Ginny.
- Są już na boisku, mają się trochę rozgrzać.- odpowiedział mi bliźniak.
- Aha, no dobra, Gin to my idziemy już na boisko, co ?
- No jasne.- powiedziała i przeszłyśmy obok Harrego i bliźniaków.
Ktoś szarpnął mnie za koniec bluzeczki i przyciągnął z powrotem do mojego bliźniaka.
- Co ?
- Ty jesteś potrzebna.- powiedział, a ruda, wytrzeszczyła oczy.
- Do czego ?
- Do strojów.
- Bałam się, że właśnie taką odpowiedź usłyszę.
- Bardzo śmieszne.
- Poproś kogoś innego.
- Nie ma mowy, wy dwie możecie zaprojektować nam nowe stroje.
- Po co ?
- Bo te się zużyły.
- Harry, dołujesz mnie.
- Tak, wiem.
- Pokaż mi te stertę materiału, spróbuję coś z nią zrobić.
- No i o to chodziło.
Ruszyliśmy do szatni . Ujrzałam wielką stertę złoto-czerwonych szmat.
- No i co wy na to ?- zapytał nas Harry.
- Pytasz czy kpisz ?- odpowiedziałam mu zgryźliwie.
- Proszę postarajcie się.
- Dobra, dobra. Teraz numery, kto ma który.
- Ja mam 7.- powiedział Harry.
- Ja 1.- odezwała się Ang.
- 2.- powiedziała Bell.
- A ja mam 3.- powiedziała uśmiechnięta Alicja.
- Jasne, a teraz bliźniacy. Fred ma 4, a George ma 5.- powiedziałam.
- Skąd wiesz ?- zapytali równocześnie.
- Domyśliłam się.  A bramkarz ma 6.
- No tak.- powiedzieli obaj.
- No i dobra, teraz lećcie na to boisko.
Machnęłyśmy parę razy różdżkami i stroje dla ścigaczy były gotowe, doszłyśmy też do wniosku, że bluza z barwami Gryfonów, też może być, więc gdy skończyłyśmy wszystkie stroje z pozostałych części materiału dorobiłyśmy ciepłe bluzy.
Razem z Ginny, wyszłyśmy na boisko i usiadłyśmy na trybunach.  Trochę niżej od nas siedział Lee. Widać było też spacerującą Martę i Cedrica po błoniach.
- Maja ! Maja ! Słuchaj !- usłyszałam głos Granger.
- Co się stało ?
- Nic, tylko Draco mi się zapytał czy nie pójdę z nim do Hogsmade.
- A ty co na to ?- zapytałam wymieniając znudzone spojrzenia z Weasleyówną.
- Zgodziłam się. Och, może to będzie to !
- Co będzie to ?
- On jest słodki i taki uroczy.
- I przesiąknięty jadem.- powiedziała Ginny.
- Wcale nie ! Wy go dobrze nie znacie !
- A ty znasz ?! Byłaś z nim raptem na trzech patrolach i tylko dzisiaj rano pewnie gadaliście oprócz tych godzinnych spacerach po korytarzach Hogwartu. Miona, proszę cię nie daj się za szybko zwieść.
- Nie mam takiego zamiaru. A słyszałyście, że Krum podobno wyjechał.
- Tak ?
 - No podobno.
- Och, to świetnie.
- Tak. Faktycznie.
- Miona, nie przesadzaj, postaramy się to zaakceptować, jeśli, aż tak ci na tym zależy.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- No to ja lecę, umówiłam się z Draco.
- Pa.- powiedziałam razem z Ginny.
- Co o tym sądzisz ?- zapytała mnie ruda.
- Na razie wolę w ogóle o tym nie myśleć.- powiedziałam przyjaciółce.
- W sumie to chyba masz rację.