poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 18."Pocałunek jak płatki dzikiej róży. Ukradniemy czas gwiazdom na niebie."

Siemano ;D I jak kto już zaczął ferie ? Mi się skończyły -.- Rozdział pisany na szybko, bo moja kochana przyjaciółeczka, oczywiście mnie pośpieszała <3 Komentujecie, to potem jak zauważyłam pisze się o wiele łatwiej i dziękuję wam, że czytacie te moje bazgroły ;3
Nutka : Sia- My Love *.*




Rozdział 18. 
[ Ginny Weasley ] 
Promienie słońca zaczęły kłuć mnie w oczy. Teraz każdy poranek, każdy dzień jest koszmarem. Co to ma być ?! Jakim cudem Maja wyszła z dormitorium ? Przecież spała. I jeszcze ja z Georgem, chodziliśmy po korytarzach Hogwartu. Może peleryna niewidka ? Ale Maja nie miała jej przy sobie, Harry ma cały czas ją w swoim kufrze. O co tu chodzi ? Dzisiaj sobota, będę mogła spędzić dzisiaj trochę czasu w szpitalu. 
Wstałam i wzięłam z kufra zielony sweter, żółte rurki, czerwone trampki i naszyjnik, na którym na końcu jest niewielka sówka. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki gorący prysznic. Ubrałam się. Na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, usta wymalowałam truskawkowym błyszczykiem. Wyszłam z łazienki, koszulę nocną rzuciłam na łóżko. Z komody sięgnęłam malinową mgiełkę i spryskałam nią ubrania. 
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę dziury w portrecie. Zaraz, zaraz, a może Maje ktoś wyniósł stąd ? Zapytam Grubej Damy. 
- Przepraszam, Gruba Damo ? 
- Słucham ? 
- Czy nie pamiętasz może, kto wchodził do pokoju wspólnego w czwartek pomiędzy 20, a 20.30 ? Czy nie zauważyłaś kogoś nieznajomego ? 
- Był tu taki jeden chłopak, dziwny na pozór, ale znał hasło i go wpuściłam. 
- Czy możesz mi go opisać ? 
- Owszem, był przy kości, miał taką dziwną bródkę, oczy czarne jak węgiel, a szaty miał....- przerwała, klepiąc się po głowie i mrucząc coś pod nosem.- Jak mogłam być tak głupia ?! Szaty miał z herbem Slytherinu ! 
- Co ?
- Jak mogłam być tak głupia ? 
- Już dobrze, to nie twoja wina. Znał hasło, a to twój obowiązek, to wpuszczanie każdego kto je poda.- powiedziałam i ruszyłam biegiem prosto do Wielkiej Sali. 
Wbiegłam do jadalni, odszukałam wzrokiem przyjaciół. Podleciałam do niech i usiadłam, cała zadyszana. 
- Słuchajcie ! Chyba już wiem ! 
- Co wiesz ?- zapytała Marta.
- Jak Maja wydostała się z dormitorium. 
- Jak ?- tym razem odezwał się Fred. 
- Rozmawiałam z Grubą Damą, powiedziała mi, że w czwartek wpuściła, dosyć dziwnego chłopaka, dosyć przy kości, z dziwną bródką, czarnymi jak węgiel oczami i w szacie Slytherinu ! Hermiono do kogo ci ten opis pasuje ?
- Do Kruma.
- Właśnie ! 
- A nawet jeśli to niby jak ją z tamtąd wyniósł ?- zapytał Ron. 
- Maja spała. Może rzucił na nią jakieś mocne zaklęcie, podał jakiś eliksir... Nie wiem, ale możemy o to spytać pielęgniarkę ? 
- Na pewno możemy. 
- Ej, a gdzie George ?
- Już siedzi w szpitalu. 
- No to lecimy.- powiedziałam i już wstałam. W biegu chwyciłam jabłko i poleciałam prosto do szpitala. 
- Pani Pomfrey, pani Pomfrey ! Czy wie pani co podano Mai, że jest tak długo nieprzytomna ?- zapytał Harry. 
- Naturalnie.
- Więc co to było. 
- Przerabialiście mandragory na zielarstwie prawda ? 
- No tak. 
- W młodych korzeniach, jest cząstka trująca, można ją wyciąć i komuś podać, nie powoduje ona śmierci tylko poważne osłabienie. 
- Więc na pewno miałby do tego dostęp, przecież w tym roku profesor Sprout też hoduje mandragory !- powiedziała Hermiona. 
- Potter, Granger ! Co wy tu robicie tak wcześnie ? 
- Pani profesor, chyba wiemy o co w tym wszystkim chodzi !- powiedział czarnowłosy. 
- Ale o co chodzi Potter ?- zapytała nauczycielka, a Harry opowiedział jej wszystko czego się domyśliliśmy.- Jesteście pewni ?- zapytała, po skończonej historii.
- Tak, pani profesor.- odpowiedział Ron. 
- Zastanowię się nad waszą tezą. A teraz chyba przyszliście tu nie dla mnie tylko dla panny Potter ?
- Tak, czy ona się już obudziła ?- zapytała Miona. 
- Niestety panno Granger. 
- Jak długo to jeszcze może potrwać ?- zapytał Harry. 
- Może jeszcze pare dni, ale jak się obudzi to obiecuję wam, że będzie nie do poznania. 
- Dobrze. 
Ruszyłam z przyjaciółmi do łóżka na którym ujrzałam spokojnie śpiącą Maje. Wygląda tak niewinnie. Obok niej siedzi mój brat i trzyma ją za rękę. Usiadłam koło niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
***
Wieczór. Siedzimy w pokoju wspólnym Gryfonów i wszyscy się wygłupiamy. Taka była wizja pierwszego weekendu w Hogwarcie, a zamiast tego siedzimy w skrzydle szpitalnym i patrzymy na bezwładne ciało naszej przyjaciółki. Co teraz zrobimy ? Jesteś teraz mi tak bardzo potrzebna ! Hermiona cały czas spędza w towarzystwie Freda, nie da się z nią teraz normalnie porozmawiać. Ty zawsze miałaś do mnie czas i dobrą radę. 
- No już dzieciaczki, jest późno. Musicie iść spać. Nie martwcie się już tak.- powiedziała pani Pomfrey. 
Wyszliśmy ze szpitala. I ruszyliśmy korytarzem na resztki kolacji. Co to ma być? On siedzi sobie teraz tam i najzwyczajniej wcina zapiekanke ! 
- Hermionija !- zawołał bułgarski gracz. Miona gwałtownie odwróciła się do chłopaka, uśmiechnęła się do niego i pokiwała. Wszyscy ustaliliśmy, że będzie najlepiej jeśli Hermiona będzie z nim utrzymywała normalne relacje.- Czy możesz zjeść ze mną ?- zapytał. 
- Oczywiście.- odpowiedziała i ruszyła  z nim do stołu Ślizgonów.
- Miona !- krzyknął Fred. 
- Spotkamy się w pokoju.- powiedziała. 
Usiadłam koło Harrego i położyłam głowę na jego ramieniu. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. 
- Gin, zjedz coś. Nie jadłaś cały dzień.- powiedziała zatroskana Angelina. 
Pokiwałam i wzięłam trochę sałatki na swój talerz. 
Po piętnastu minutach byłam już w swoim dormitorium. Nic mi się nie chce. Ruszyłam czym prędzej do łazienki wziąć gorący prysznic. Zmyłam resztę makijażu, wyszczotkowałam zęby, wzięłam kąpiel i ruszyłam do łóżka. Jestem wyczerpana ! W dwie sekundy pogrążyłam się w dolinie snu.
***
[ Maja Potter ] 
Promienie słońca zaczęły bawić się na moim poliku. Poczułam ostry zapach lekarstw i eliksirów. Gdzie ja jestem ? W skrzydle szpitalnym ? Nie to przecież niemożliwe. Pamiętam jak zasnęłam w dormitorium z Ginny. Co się stało ? Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Iskierki... George ? Co on tutaj robi ? Otworzyłam oczy i spojrzałam w te jego brązowe oczy. Uśmiechał się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Mimo to cieszę się, że tu jest. 
- Zawsze musisz zrobić coś, co pozostanie długo w pamięci ? Martwiłem sie o ciebie.- usłyszałam.
Usiadłam i spojrzałam w jego oczy. Mówił prawdę. Cały czas trzymam go za rękę. Wtuliłam się w chłopaka, poczułam jak całuje mnie we włosy. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem, ale jego dotyk jest dla mnie niczym ukojenie. Co we mnie wstąpiło w czwartek ? Przecież wcale tego nie chciałam, byłam zła i to cholernie.  
- Przepraszam.- powiedziałam. 
George przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Posadził mnie pewnie na łóżku, wplątałam palce w jego włosy. Tego było mi brak ! To dla mnie najważniejsze, nikt tego nie może zniszczyć, oby...

Pocałunek jak płatki dzikiej róży. Ukradniemy czas gwiazdom na niebie.. 

Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam na Georga, patrzył mi prosto w oczy. 
-Zobacz co mam.- powiedział wyciągając z kieszeni łańcuszek, który mu oddałam. 
Uśmiechnęłam się do niego. Weasley wstał i powiesił mi medalik na szyi.
- Wolę go jak jest na twojej szyi niż w mojej kieszeni.- wyszeptał mi do ucha. 
- Chyba też go tak wolę.- powiedziałam z uśmiechem.- A która jest godzina ?
- 8.
- Dzisiaj jest ? 
- Niedziela. 
- Czyli byłam nieprzytomna ...?
- 3 dni. 
- Tak długo ? 
- Tak. 
Drzwi się otworzyły, usłyszałam czyjeś kroki. 
- Pani Pomfrey, czy moja uczennica już doszła do siebie ?- powiedziała McGonagall.
- Chciałam właśnie podać jej lek.
- Dobrze, więc idziemy.
Ruszyły salą, prosto do miejsca w którym stało moje łóżko. Wywróciłam oczami, na co George się uśmiechnął. Obie kobiety podeszły do nas. 
- Dzień dobry, panie Weasley. Dzień dobry, panno Potter... panno Potter ! Potter ty się obudziłaś !- zaczęła nauczycielka. 
- Tak, pani profesor i czuję się świetnie. 
- Może i tak, ale proszę, jeszcze jeden dzień poleżeć w szpitalu dobrze ?- powiedziała pielęgniarka.-  Proszę to wypić. 
- Dobrze.- powiedziałam i wypiłam. Płyn zaczął powoli wypalać mi gardło. Boże co to jest ? 
Usłyszałam jak ktoś znowu otwiera drzwi od szpitala. Kroki kilku par nóg. 
- Potter !- krzyknęła profesorka do mojego brata. 
- Tak pani profesor ?- powiedział Harry. 
- Rozmawiałam z dyrektorem na temat waszej tezy i mówił, że to jest możliwe.
- Naprawdę ? Och, to świetnie, czyli coś z tym zrobi ?
- Nie rozpędzaj się tak Potter. Mówił, że to możliwe... A teraz, raczej nie po te wiadomości przyszliście co ? 
- No nie. 
- Właśnie, ktoś chciałby się z wami zobaczyć.- powiedziała McGonagall. 
Już po sekundzie poczułam jak Ginny rzuca mi się na szyję. 
- Maja !- powiedziała razem z moim bratem.
Rudowłosa mnie puściła, spojrzałam jej w oczy, i zobaczyłam w niej szczęście. Poczułam jak mój brat mnie obejmuje, usłyszałam jak się śmieje za mojego ramienia. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i dbaliśmy o siebie nawzajem. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Jak dobrze, że wróciłaś.- powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej
***
Wieczór, nadal siedzimy w skrzydle szpitalnym.
- Powinniście już iść na kolację.- powiedziałam do przyjaciół.
- Nie, dzisiaj przeżyjemy.- odpowiedział Fred.
- I co będziecie tutaj ze mną spać ?
- Jasne !- odpowiedział Harry. 
- Potter, jak się czujesz ?- zapytała pani Pomfrey.
- Świetnie.
- Na pewno ? 
- Tak. 
- Dobrze, to chyba nie będe cię już męczyć, możesz iść do swojego dormitorium. 
- Naprawdę ?
- Tak. Tylko przyjdź jakbyś poczuła się gorzej. 
- Dobrze. 
- No to teraz dzieciarnia zmykać pacjentka musi się przebrać.- powiedziała i wygoniła moich gości
Ubrałam się w ciuchy, które zostały położone obok mnie, czyli co ? Czerwony groby sweter, żółte rurki i czerwone trampki. Widzę, że Ginny dopadła się do mojego kufra. Podeszłam do lustra nad moją szafką nocną i poprawiłam makijaż za pomocą różdżki, makijaż który najwidoczniej został jeszcze od czwartku, przeczesałam długie do pasa kasztanowe proste włosy i umyłam zęby. Jej mają tutaj niezłe wyposażenie... Pościeliłam łóżko za pomocą różdżki i ruszyłam w kierunku wyjścia. 
- Do widzenia.- powiedziałam do pielęgniarki. 
- Dobranoc.- powiedziała pani Pomfrey. 
Wyszłam z szpitala i od razu zobaczyłam rozpromienioną twarz Weasleyównej.
- Nienawidzę tego swetra !- powiedziałam do niej.
- Ale wiesz wyglądasz cudownie. 
- Mhm, jasne.
- Ja mówię prawdę. 
- Niech ci będzie. A gdzie reszta ?
- W Wielkiej Sali, powiedziałam im, że mają tam za nami zaczekać. 
- No to chodź. 
Ruszyłyśmy korytarzem. Coś nie daję mi spokoju jak trafiłam pod opiekę pani Pomfrey ?
- Ginny ?
- Hmm ?
- Jak trafiłam do szpitala ? 
- Yyyy, no wiesz...- i zaczęła mi wszystko opowiadać. 
- Co ?! Że Krum ? Ale jak ? Jak się dostał do Gryffindoru ?- byłyśmy już przy jadalni, kiedy zaczęłam ją wypytywać. 
- Wiesz, znał hasło, Gruba Dama w ogóle nie zauważyła, że jest Ślizgonem i tak... 
- A wy nie zauważyliście, że mnie przenoszą ?
- Ja rozmawiałam z Georgem na korytarzu, a reszta była pochłonięta nauką. 
- A peleryna ...
- Niewidka ? Tak to możliwe, że Krum ją ma. 
Weszłyśmy do Wielkiej Sali i usiadłyśmy koło przyjaciół. Sięgnęłam po jabłko, jakoś nie jestem głodna. Poczułam jak Geroge obejmuję mnie, położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam gryźć owoc. 
- Oooo, a to o tak później godzinie na kolację ?- i za sałatek wynurzył się Prawie Bezgłowy Nick.
- Dobry wieczór, Sir Nicholasie.- powiedziałam.
- A dobry wieczór, panno Potter. Jakże się pani miewa ? 
- Świetnie dziękuję. A pan ?
- Ach... Według mnie mogłoby być lepiej.
- Czyżby znowu pana nie przyjęli do klubu Bezgłowych Jeźdźców ? 
- Ach, no znowu.
-Nie przejmuj się Sir Nicholasie, dla Gryfonów jesteś najlepszym Bezgłowym duchem jakiego świat czarów miał.- wtrącił się do naszej rozmowy mój bliźniak. 
- Och, dziękuję. No dzieciaki chyba pora kończyć zajadanie i wracać do łóżek.
- Jeszcze chwilę. 
- Dobrze, no ale ja już lecę. Do widzenia Gryfoni !
- Dobranoc !- odpowiedzieliśmy mu, a on poszybował w górę i już go nie było.  
- To jak wiara ruszamy do pokoju wspólnego ?- zapytał Fred. 
- Chyba możemy, co nie ?- zapytała Hermiona. 
- Ja nawet sałatki nie skończyłem jeść !- warknął Ron. 
- Właśnie co wy tak szybko zjedliście ?- zapytała Marta, przegryzając kęsy zapiekanki. 
- A no głodny jakoś nie byłem. 
- Tak, ja też. 
- To ja mam pomysł. Może nasze niejadki już zaczną powoli iść zająć nam fotele w pokoju wspólnym, co nie ?- zapytała Ginny. 
- Mi pasuje.- krzyknęła Miona i już ruszyła razem z Fredem w stronę wyjścia. 
Usłyszałam śmiech Harrego, Rona i Georga. Spojrzałam na tą trójkę i ujrzałam trzy rozpromienione twarze. 
- Co was tak śmieszy ? 
- Nic, tylko po prostu lubią udawać, że nie planowali takich sytuacji. A robią tak już od trzech dni.
- Naprawdę ? 
- No tak. 
- Dobra mniejsza z zakochańcami , ja mam pytanie czy ja muszę jeszcze dzisiaj napisać jakąś pracę ? 
- Tak, na zaklęcia, na astronomie i jeszcze na wróżbiarstwo.- powiedział Harry.
- O no to pięknie. A na starożytne runy ? 
- Nie, nie mamy niczego. 
- Całe szczęście. 
- O i możesz nam pomóc przy pisaniu tych prac.- przemówił z pełnymi ustami Ron. 
- Co ?! Wy jeszcze nie napisaliście tych prac ?!
- No nie. 
- Ugh... To dalej idziemy i piszemy.- pogoniłam ich.- Która godzina ? 
- 20.
- To dalej. Idziemy ! Ruchy, ruchy. 
Ruszyliśmy w stronę wyjścia i poszliśmy prosto do portretu Grubej Damy.
- Podaj hasło. 
- Mimbulius Nimbletonia.
-Proszę wejść. 
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie i ruszyliśmy w stronę stojących przy kominku foteli. Od razu zmieniłam punkt do którego dążę, bo na jednym z foteli siedziała klejąca się do Freda, Hermiona. Ron odchrząknął, na co oboje się od razu od siebie odczepili. Granger, która wylądowała na fotelu obok Weasleya, siedziała cała czerwona. 
- Chodź.- usłyszałam Harrego. 
Spojrzałam w jego stronę i zauważyłam, że okularnik się do mnie uśmiecha i wyciąga rękę. Chwyciłam brata i podeszliśmy do stolika na którym było pełno książek związanych z tematami wypracowań, było też pełno pergaminów, pojemników atramentów i parę piór. Sięgnęłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam ją czytać. 
Po godzinie, napisałam już dwa wypracowania. Zostało jeszcze jedno. Teraz zaklęcia, dla profesora Flitwicka.
- Co tam zapracowana ludności ?- usłyszałam głos Lee Jordana i Georga. Obok nich stała Angelina. 
- Maja !- krzyknęła.- Myślałam, że George znowu sobie żartuje z tym że się obudziłaś i już tu jesteś !- dziewczyna rzuciła mi się w ramiona i od razu poczułam długie brązowe puszyste włosy przysłaniające mi twarz. 
- A jednak. Jestem i czuję się świetnie.- powiedziałam i powróciłam do wypracowań. 
Słyszałam śmiechy i piski dziewczyn, ale tak jakoś niewyraźnie. Zawsze tak mam jak nauka mnie pochłonie. Już po 30 minutach wypracowanie na zaklęcia jest gotowe. Nie poszło tak źle. Odłożyłam pióro i poszłam usiąść koło Georga i Lee. Rudowłosy trzymał w ręku piwo kremowe. Niech zgadnę dlaczego zniknęli na tak długi czas ? Pewnie poszli sobie jednym z tajnych przejść do Hogsmade. Wszyscy zaczęli się śmiać, spojrzałam w punkt rozbawienia i na środku stał Ron i Harry celowali w siebie różdżkami . Szturchnęłam Georga w ramię i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. 
- Kłócą się.- odpowiedział mi. 
- O co ?
- Dla żartów.- powiedział i objął mnie, położyłam głowę na jego ramieniu. 
Po wytoczonej wojnie Harrego i Rona, udałam się do krainy snów.

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 17."Ale wtedy nie będę zamartwiać się, że ty będziesz miał o to pretensje!"

No siemanko <33 Po pierwsze kochani ponad 2000 wyświetleń, dziękuję *.* No i 17 rozdział, nie wiedziałam, że aż do tylu ze mną wytrzymacie ;3
Komentujecie, nawet nie wiecie, jakiego to mi daje kopa do pisania ;D <3




Rozdział 17.
Promienie słońca zaczęły bawić się na moim poliku. Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam bo słońce zaczęło razić mnie w oczy. Czyli co słońce dopiero wschodzi, jest godzina 6. Super. Już cztery dni jesteśmy w Hogwarcie. No ale to już dzisiaj czwartek, trzeba tylko dzisiaj przeżyć 2 godziny zaklęć, 2 godziny wróżbiarstwa i starożytne runy.
Cztery dni ! A George nadal się do mnie nie odzywa. Nawet nie miałam czasu zapytać go o co chodzi. Na śniadaniach go nigdzie nie widziałam, obiady jadam późno. A na kolacje pewnie chodzi na ostatni gwizdek. W pokoju wspólnym nigdzie go nie ma. On mnie unika.
 Wygramoliłam się z łóżka, wzięłam swój świeżo uprany mundurek i szatę i weszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic. Włożyłam na siebie szkolny strój, a włosy upięłam w ciasnego koka, na twarz nałożyłam puder, aby nie było wdać moich zapuchniętych oczu. Wyszłam z łazienki.
Moje lokatorki nadal śpią i pewnie nie obudzą się aż do 7. Zazdroszczę im. Ja za to nie mogę spać. Całe noce potrafię przepłakać na myśl dlaczego rudowłosy się do mnie nie odzywa. Wycelowałam różdżkę na torbę i mruknęłam "stipant", i nagle książki na dzisiejsze lekcje schowały się do mojej torby.
Wyszłam z dormitorium, zeszłam do pokoju wspólnego i usiadłam w jednym z foteli. Skuliłam się w nim. Jeszcze jest za wcześnie na śniadanie. Nie mam też co liczyć na jakiekolwiek towarzystwo. Boże ! Ale jestem zmęczona, po wczorajszym patrolu z Cedriciem.
Nawet z Malfoyem się lepiej dogaduje niż z własnym chłopakiem, czy mi wolno jeszcze go tak nazywać ? Nie wiem ! Skąd mam wiedzieć ? Skoro ten kretyn robi wszystko co w jego mocy, żeby ze mną nie rozmawiać !
 6.15. Mam to gdzieś idę do Wielkiej Sali najem się gofrów, czy tam naleśników wrócę do pokoju i zacznę sobie powtarzać materiał na starożytne runy. Chwyciłam za torbę i skierowałam się w stronę sali.
Już otwarta ? Co za zdziwienie, no ale pewnie będzie w niej pusto. Weszłam, tak jak mogłam się spodziewać, nikogo z nauczycieli nie ma, przy stole Ślizgonów też nie, ani przy Puchonach nawet przy Krukonach nikt nie siedzi. Ale przy stole Godryka Gryffindora siedział samotnie jeden rudowłosy chłopak. Usiadłam na pierwszym miejscu i wzięłam gofra. No nie wytrzymam. Wstałam i podeszłam do Weasleya.
- O co ci chodzi, co ?- zapytałam go.
- O co mi chodzi ?
- Nie kurde mi ? Bo to ja się do ciebie nie odzywam od równych czterech dni ?!
- Może mam powód.
- A ty se go miej, miej sobie tych powodów ile tylko chcesz. Tylko powiedz mi dlaczego tak się zachowujesz ?
- Powinnaś dobrze wiedzieć.- powiedział, usiadłam koło niego.
- Chodzi o Malfoya prawda ?
- Może i tak.
- O Cedrica ?
- Możliwe.
- A może wreszcie spojrzałbyś mi w oczy i odpowiedział !- do oczu powoli zaczęły napływać mi łzy.
- Jak chcesz.- powiedział i spojrzał.- Faktycznie chodzi o Malfoya.
- A przepraszam to niby czemu ?
- A temu, że gdy z nim rozmawiałaś widziałem ten błysk nadziei w twoich oczach.
- Jakiej nadziei ? Największą nadzieję to ja mam teraz, mam nadzieję, że mi to wytłumaczysz !
- To więc ci tłumaczę.
- Czyli co ? Ja nie mogę gadać z chłopakami, ale ty z dziewczynami to już tak ? A co my kurde w XV wieku żyjemy ?
- Gadaj sobie z nimi ile chcesz, ale żeby z Malfoyem ?
- Ale on przynajmniej mnie i Harrego ostrzegł przed Krumem, nawet to cie nie obchodzi ?
- Pewnie, że mnie to obchodzi !
- Jakoś nie widać ! Wiesz co masz rację, będę sobie gadać z chłopakami, jakimi tylko chce ! Ale wtedy nie będę zamartwiać się, że ty będziesz miał o to pretensje !- powiedziałam, ściągnęłam z szyi łańcuszek i mu go podałam. Teraz w jego oczach malował się smutek i ból.
Wstałam i już powoli wychodziłam z sali.
- Maja ! Maja czekaj !- usłyszałam za sobą głos Weasleya. Nie nie ma mowy, żebym się zatrzymała, kiedy się zatrzymam, on mnie złapie, spojrzy mi w oczy, a wtedy ja się rozkleję na środku korytarza, a chcę paść na łóżko lub chociaż na fotel.
- Mimbulius Nimbletonia.- powiedziałam do Grubej Damy i przelazłam przez dziurę  w portrecie.
 Położyłam torbę obok fotela na którym sama się skuliłam, teraz dopiero po policzkach zaczęły mi płynąc łzy. Która jest godzina ? 6.30. Nie on mnie może tu za chwilę  znaleźć ! Wstałam chwyciłam torbę i weszłam do swojego dormitorium. Od razu położyłam się na łóżko i zaczęłam cicho szlochać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Dzień minął mi spokojnie, póki co.
- Maja, napisałaś już pracę na eliksiry ?- zapytał mnie mój brat.
- Tak, a co ?
- No wiesz...
- Przeczytaj sobie ją i na podstawie mojej napisz sobie, Harry naprawdę nie mam dzisiaj najmniejszej ochoty na pisanie kolejnej pracy dla Snape'a.
- Jasne, dzięki.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Nie ma sprawy.- powiedziałam i wróciłam do czytania podręcznika od transmutacji.
- Maja ?- zagadała mnie Ginny.
- Co ?- odpowiedziałam jej na co rudowłosa usiadła na oparciu od mojego fotela.
- Czemu nie rozmawiasz z Georgem ?-zapytała. Czułam jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach.- Maja? Chcesz iść na górę ?
- Tak, czemu nie.
Poszłam razem z Weasleyówną do naszego pokoju i usiadłyśmy na jej łóżku.
- No to słucham ?- powiedziała, a łzy zaczęły mi jeszcze bardziej spływać po policzku.
- To chyba jest koniec.- powiedziałam i wtuliłam się w dziewczynę.
- Co ale, jak to ?
- Miał pretensje, że rozmawiam z Cedriciem i Malfoyem. Potem się do mnie nie odzywał, a dzisiaj rano się pokłóciliśmy.- powiedziałam i jeszcze raz mocno wtuliłam się w dziewczynę, która pozwoliła mi się wypłakać.
- Ciii... Już dobrze, zobaczysz wszystko się jakoś ułoży.- pocieszała mnie ruda.
Mocniej się wtuliłam w przyjaciółkę i dałam objąć się ramionom Morfeusza.
[ Ginny Weasley ]
Zostawiłam Maje samą w dormitorium i zeszłam do pokoju wspólnego. Hermiona siedziała i odrabiała lekcje, Fred i George majstrowali coś pewnie ze swoimi dowcipami, Harry siedział i czytał wypracowanie Mai, Martha czytała podręcznik od eliksirów, a Ron jest na patrolu z Cho.
Usiadłam koło Harrego i mocno się do niego przytuliłam. Czarnowłosy odwzajemnił uścisk i pocałował mnie w czoło. Boże, dlaczego akurat to musiało spotkać Maje ? Dlaczego ich ? Nie wytrzymam, muszę pogadać z Georgem. Wstałam i podeszłam do fotela na którym siedział jeden z bliźniaków.
- Możemy pogadać ?- zapytałam rudego.
- Jasne.
Chłopak wstał i przeszliśmy przez dziurę w portrecie. Szliśmy w milczeniu, aż w końcu wybuchnęłam.
- Co ty odstawiasz ?!- warknęłam.
- Co niby ja odstawiam ?- zapytał zdziwiony bliźniak.
- Och... Ty już dobrze wiesz ! Coś ty narobił ? Czemu doprowadziłeś do tego stanu ?
- Jakiego stanu ?
- Pytasz jak głupi ! Maja śpi teraz w dormitorium cała zapłakana, nie wyobraża sobie tego co będzie dalej, a ty wyskakujesz z czymś takim ? Naprawdę chcesz, aby to się tak skończyło ?
- Pewnie, że nie ! Ale co mam poradzić, ona na pewno woli Malfoya, tego jego sztuczny uśmieszek, tlenione blond włoski i niebieskawe oczyska...
- MALFOYA ?! Pogięło cię do reszty ?
- Taka prawda !
- Ty się puknij z tą twoją prawdą !
- A niby tak nie jest ?!
- Nie, nie jest. Maja chce z nim  normalnie gadać, bo to on im pomógł !
- Pomógł ?! Niby w czym ?! On im tylko powiedział o Krumie ! Wielka mi też zasługa !
- A jednak, to on pomógł im się bronić przed ich największym wrogiem !
- Jakie bronić !?
- Przynajmniej uważać !
- Chce ją jakoś przeprosić, tylko nie wiem jak !
- To lepiej coś wymyśl !
- Staram się.
- No ja mam nadzieję, no ale żeby tak nawalić George !
- Wściekłem się !
- A miałeś na co ?
- No niby nie.
Nagle zza zakrętu usłyszałam głos Rona i Cho.
- Może lepiej zwiewajmy, mimo, że to nasz bart wlepi nam coś za te wszystkie dowcipy, które mu robiliśmy.- powiedziałam.
- Masz rację.
Ruszyłam razem z rudym korytarzami i doszliśmy do Grubej Damy i przeleźliśmy przez dziurę w portrecie.
- I pamiętaj, lepiej coś wymyśl !
- Pamiętam !
Poszłam do dormitorium, spodziewając się tam, już śpiącej Mai. Otworzyłam drzwi i pierwszy rzut oka na łóżko na którym powinna być Maja. Powinna, ale jej nie było. Ruszyłam w stronę drzwi od łazienki i zaczęłam w nie walić.
- Maja ! Maja jesteś tam ?- krzyczałam. Nic, zupełne zero ! Wleciałam do pomieszczenia, nikogo w nim nie ma, żadnej pary, po gorącej wodzie, niczego.
Wyleciałam z łazienki i ruszyłam w stronę szafy. Nie ma ! Nie ma jej płaszcza ! Sięgnęłam po swój i ruszyłam schodami prosto do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Ginny, gdzie idziesz ?
- Mai nigdzie nie ma trzeba ją znaleźć.- krzyknęłam do przyjaciół.
Bliźniacy i Harry już rzucili się w stronę dziury w portrecie. Hermiona razem z Martą i Angeliną ruszyły do dormitoriów po płaszcze. Lee, dołączył do bliźniaków i już wychodzili na korytarz. Dziewczyny zleciały migiem i ruszyłyśmy za chłopakami.
- Szybko, trzeba ją znaleźć !
- Pewnie jest na błoniach !- krzyknął Harry.
Więc pobiegliśmy w stronę domku Hagrida, nigdzie jej nie było.
- A może u Hagrida ?- zapytała Marta.
- Możemy sprawdzić.- powiedziała Hermiona.- Ja zapukam i go spytam, a wy w razie co chowajcie się.- powiedziała i ruszyła w stronę niewielkiego domku półolbrzyma. Zapukała i czekała, aż właściciel jej otworzy. Nagle wielkie drewniane drzwi otworzyły się, a w środku stał nasz przyjaciel.- Hagrid !
- Czołem Hermiono. Co słychać ?
- Wiesz nie jest tak źle. Hagridzie nie widziałeś może nigdzie Mai ?
- Mai ? Mai Potter ? A nie ma ona czasem patrolu ?
- Nie, nie ma.
- To co się z nią stało ? Nie możesz jej znaleźć ?
- Właściwie to nie możemy.- powiedziała i wskazała na nas.
- Cześć Hagrid !- powiedzieliśmy do niego.
- Wszyscy jej nie możecie znaleźć ?- zdenerwował się gajowy.
- No właśnie zaczęliśmy jej szukać. Hagridze pomożesz nam ?
- No pewnie, że wam pomogę.
Wszedł do chatki, coś w niej pogrzebał i wyszedł razem z Kłem.
- To może my poszukamy jej na błoniach.- powiedziałam, wskazując na dziewczyny.- A wy chłopaki może przy zakazanym lesie co ? I Hagrid czy możemy zabrać ze sobą Kła ?
- Zgadzam się z Ginny. Tak bierzcie psa, przyda się wam.
- To jak ktoś ją znajdzie, najzwyczajniej zaczyna strzelać czerwonymi promieniami w górę, dobra ?- zwróciła się Angelina.
- Jasne.
Ruszyłyśmy wśród drzew i koło jeziora. Kieł co jakiś czas zaczął poważnie ciągnąć Mionę, która za nim nie nadążała, ale za każdym razem to nie była Maja.
- Co się z nią stało ?- zapytała zapłakana Angelina.
- Nie wiem.- odpowiedziałam przez łzy.
Minęło pół godziny, a my nadal szukamy Mai. Boże Maja, gdzie jesteś ? Czy to wszystko przez Georga. Mniejsza z tym. Dziewczyny już przynajmniej znają możliwą przyczynę tego zniknięcia. Nagle, TRACH ! Czerwone iskry wydobywające się głębi Zakazanego lasu.
- Znaleźli ją !- krzyknęłam i ruszyłam pędem za Kłem prosto w miejsce skąd wystrzelono czerwony promień.
- Hagrid ! Gdzie ona jest ?- zapytała Marta, kiedy tylko dolecieliśmy do chłopaków.
- Tam leży.- powiedział wycierając łzy.
- Nie !- krzyknęła Hermiona i podleciała prosto do leżącej na ziemi Mai. Uczyniłam podobnie i już po 2 sekundach obie klęczałyśmy przy dziewczynie.- Maja ! Maja słyszysz mnie ?! Maja proszę....- zaczęła coraz ciszej.- Proszę...
Fred ją podciągnął do góry i przyciągnął mocno do siebie. Poczułam jak mnie ktoś podnosi i przytula.  Znajome zapachy pomogły mi się trochę uspokoić, wtuliłam się w ciepły sweter chłopaka.
- Odsuńcie się ! Trzeba ją zabrać do skrzydła szpitalnego !- warknął Hagrid.
  Podszedł do bliźniaczki mojego chłopaka i zabrał ją na ręce. Ruszył pewnie przez las i wyszedł na błonia. Poszliśmy za nim prosto do szpitala. Wleciał przez drzwi szpitala.
- Pani Pomfrey, mamy tutaj pacjentkę.
- O boże co się stało ? Gdzie wyście się włóczyli ? Zobaczcie do jakiego stanu doprowadziliście pannę Potter !
- Maja sama zniknęła, a my poszliśmy jej szukać.- wytłumaczył Fred.
- Dobrze proszę ją tu położyć, a wy już do łóżek jazda !- powiedziała pielęgniarka i wygoniła nas zza drzwi.
- Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.- powiedział Harry.
- Ja też.- odpowiedziałam mu.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie, pocałowałam chłopaka w policzek i od razu ruszyłam w stronę swojego dormitorium. Weszłam, chwyciłam za pidżamę i poszłam prosto do łazienki. Z twarzy zmyłam resztę makijażu, wyszorowałam zęby i wzięłam krótki prysznic. Ubrałam się w pidżamę i rozczesałam mokre włosy. Opuściłam pomieszczenie i od razu wgramoliłam się do łóżka, jeszcze czuć na pościeli perfumy Mai. Zaczęłam nasycać się ulubionym zapachem perfum przyjaciółki i dałam objąć się ramionom Morfeusza.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 16." W domu przepełnionym miłością?"


Hej... Przepraszam, że dopiero dziś, ale miałam problem z internetem. :)
Komentujcie, to nie gryzie ;D

Rozdział 16.
- Maja... Maja obudź się, za chwilę wysiadamy.- usłyszałam głos Georga.
Otworzyłam oczy, za oknem już widno, która godzina ? Spojrzałam na zegarek na nadgarstku Georga, 17.30. Co ?! Za pół godziny będziemy już w Hogwarcie ! Spojrzałam na siedzenia obok, siedział na nich Fred z jakimiś papierami i Hermiona śpiąca na jego kolanach. Trzeba się przebrać w szaty, a może nałożę tylko na siebie płaszcz uczniowski i zaczepię odznaką prefekta, o tak, to jest dobry pomysł. Powoli zaczęłam siadać, obok Georga i Freda było pełno opakowań po czekoladowych żabach, fasolkach wszystkich smakach, ciastkach dyniowych, gumi żelach i po dwie butelki piwa kremowego na jednego. No ładnie panowie. Oooo. Fasolki jedna paczka nie otwarta, a co mi tam. Wstałam sięgnęłam po paczkę i wyszłam z przedziału. Weszłam do przedziału z kuframi. A na siedzeniach zauważyłam, Lee i Angelinę całujących się.
Fajnie ! Super, extra ! Cicho odchrząknęłam na co para, odskoczyła od siebie niczym poparzona, oboje byli już ubrani w szkolne mundurki. Co oni razem się ubierali ?
- Przepraszam, ale chciałam wziąć szatę.- powiedziałam z uśmiechem.
- Jasne.- powiedziała dziewczyna.
Zaczęłam szukać swojego kufra. E tam... Chyba użyję czarów.
- Accio kufer !- i po chwili obok mnie wylądował mój kufer. Angelina i Lee zaczęli wychodzić z przedziału, coś mnie podkusiło i...- Jak chcecie to mogę was zaraz zawołać.- powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.
- Bardzo śmieszne.- powiedział Lee, ja tylko wytknęłam język.
Otworzyłam kufer i zaczęłam w nim szukać mojej szaty. A jest ! Zarzuciłam na siebie płaszcz i spięłam go odznaką. Zamknęłam kufer. Usiadłam na siedzeniu, otworzyłam fasolki. Zaczęłam przyglądać się zachodzącemu słońcu. Póki co nie jest tak źle, najgorsza fasolka na jaką na razie trafiłam to o smaku brukselki i wątróbki. Połowa paczki zjedzona i... Ugh ! Fuj, ble ! Wymiociny ?! O fuj ! Chyba wiem co kiedyś czuł Dumbledore ! Wyleciałam z przedziału i weszłam do przedziału gdzie siedział George. W ręku trzymał piwo kremowe ! Zbawienie! Usiadłam koło niego i z jego ręki wyjęłam napój i zaczęłam pić. Jery. Smak wymiocin zastąpiony ciepłym i słodkim piwem.
- A ty co ?- zapytał Fred.
- Fasolka o smaku wymiocin. Okropieństwo !
- Łohohohoho. No to nieźle.- powiedział i oboje zaczęli się śmiać. Spojrzałam na nich spode łba. No i oczywiście obudzili Mionę.
- Co jest ?- zapytała.
- Nic, to po prostu napad głupawki.- powiedziałam do niej.- Chodź Hermiono musisz się przebrać.
Powiedziałam i chwyciłam dziewczynę za rękę, wyszłyśmy z przedziału. Poprowadziłam szatynkę do przedziału z naszymi kuframi. Gryfonka podeszła do swojego kufra i zarzuciła na siebie płaszcz i podobnie jak ja spięła go odznaką.
Pociąg się zatrzymał. Co ? Ale przecież nie jesteśmy jeszcze w Hogsmade. Wyjrzałam z okna i stoimy gdzieś na środku pola. Usłyszałam gwizd. O nie ! Prefekci mają się zgłosić w ich przedziale.
- Hermiona musimy iść.
- Co ? Gdzie ?
- Do przedziału dla prefektów.
- O Boże !
- Właśnie. Chodź idziemy.
Wyszłyśmy, już mijałyśmy przedział z bliźniakami kiedy usłyszałam głos Miony.
- Chłopaki idziecie do przedziału obok, my musimy iść do McGonagall.
Wleciałam do pomieszczenia gdzie siedzieli jeszcze Cedirc i Ron. Chwyciłam Puchona za rękę i wyprowadziłam z przedziału. Ruszyliśmy wagonem.
- Maja ! Czekaj.- odwróciłam się, za nami szli Ron i Hermiona, trzymali się za ręce.
- Szybciej !
Po chwili byliśmy już w przedziale dla prefektów.
- Proszę was tylko bez paniki- mówiła McGonagall.- Potter, zajmiesz się dementorami gdyby robiły jakieś zamieszanie.
- Dementorami ? Ale pani profesor, co dementorzy robią w pociągu do Hogwartu ?
- Nie ważne Potter, po prostu jak zaczną sprawiać te swoje sztuczki masz użyć zaklęcia, aby je odgonić. Twój brat niech w ogóle nie próbuje. Ty jesteś prefektem i to ty możesz obsługiwać się magią w tym pociągu, jasne ?
- Oczywiście.
- Dobrze, a teraz proszę pana Malfoya i pannę Patil o zobaczenie czy w wagonach jest tyle ile powinno być osób, a jeśli nie to proszę, żeby w przedziałach było ciasno. Rozumiemy się ?
- Tak, pani profesor.
Wyszłam razem z Cedriciem, Mioną i Ronem, ruszyliśmy w stronę naszego przedziału.
- Ciekawe o co chodzi z tymi dementorami ?- zapytywał Ron.
- Nie wiem.- odpowiedziała Hermiona.
Doszliśmy do przedziału. Cedric wszystko opowiedział, Harry dawał oznaki buntu, ale aż tak mocno się nie sprzeciwiał. Usiadłam koło Georga i położyłam głowę na jego ramieniu.
***
Minęło pół godziny, pociąg nie ruszył, ani nie było śladu dementorów. Każdy siedział w milczeniu. Luna czytała "Żonglera" jak w to jej stylu czytała go do góry nogami, ale jakoś zabijała czas. Ron, Dean i Seamus pożerali tonami ciastka i gumi żele. Harry, Fred, George i Cedric popijali piwo kremowe. Ja razem z Hermioną i Ginny przeglądałyśmy nowe podręczniki, nawet Weasleyównę wciągnęłyśmy w szał nauki. Marta i Angelina oglądały jakieś magazyny i co było dziwne młoda panna Black co jakiś czas  spoglądała na Cedrica. Lee i Neville fascynowali się rośliną Gryfona. Ale nikt nic nie mówił.
Poczułam, że ktoś mnie szturcha, odwróciłam się i zobaczyłam wstrząśniętą Ginny. Jej wzrok utkwiony był w drzwi od przedziału, spojrzałam w tamtą stronę, czarna zakapturzona zjawa, powoli zaczyna otwierać drewniane drzwi. Usłyszałam pisk Angeliny i Marty. Sięgnęłam po różdżkę. Harry ! Harry... opadł na ziemie, o nie, nie, NIE ma mowy, o takim cyrku. Wycelowałam w dementora.
-Expecto Patronum !- krzyknęłam, ale to jakby nie mój głos, ktoś inny wypowiedział zaklęcie, a jednak głos dochodził z mojego ciała. Srebna łania wydobyła się z końca mojej różdżki i odgoniła dementora. Wybiegłam z przedziału, a patronusa skierowałam na resztę zjaw.- Powypędzaj wszystkich dementorów.- szepnęłam do łani i puściłam ją. Srebrzyste zwierzę pogalopowało wzdłuż pociągu.
Wróciłam do przedziału i zaczęłam cucić brata. Wszyscy siedzieli jak wmurowani.
- Harry, Harry obudź się.- powtarzałam, w końcu odkaszlnął i otworzył oczy. Pomogłam mu wstać i podałam kawałek czekolady.- I jak braciszku ?- zapytałam z uśmiechem.
- Nie najgorzej.- odpowiedział.
- No siadaj.- powiedziałam do niego.
Mój bliźniak posłuszne usiadł, zaczął powoli jeść czekoladę.
- Przegnałaś ich ?
- Tak. Jakoś się udało.- powiedziałam.
- Jakoś ?!- zabrał głos Lee.- Jakoś ? To było nieziemskie ! Jak można tak świetnie czarować ? Ta łania, o nie to było coś !
- Lee, przesadzasz.- powiedziałam i usiadłam koło Georga. Poczułam jak się rumienię. Jezu...
- O czyżby mój misiek zaczął się czerwienić ?- zapytał George. Co ? No nie ! Dlaczego ?
- Wiesz, tak jakoś, chyba he.- powiedziałam z uśmiechem.
- No proszę, zawstydziłem Potter.- powiedział triumfalnie Lee.
- Och, przymknij się.- powiedziałam.
- Ej ! Słyszycie ? Chyba ruszmy.- powiedziała Marta.
I faktycznie pociąg zaczął się powoli poruszać.
***
Nie minęło pół godziny, a my już byliśmy w Hogsmade.
- Chodźcie trzeba znaleźć sobie powóz.- powiedział Fred.
Chwyciłam Georga za rękę i wyszliśmy z wagonu. Odnalazłam wzrokiem Freda i Hermione, stali razem z Harrym i Ronem przy Hagridzie. Weasley zaprowadził mnie do grupki naszych przyjaciół.
- Hagrid !- krzyknęłam i przytuliłam się do olbrzyma.
- Czołem Maja.- powiedział. - No dobra dzieciaki zmykać do powozów, bo ja muszę wypełnić swoją robotę, cholibka.
- Do zobaczenia w Wielkiej Sali.- powiedziałam i pokiwałam gajowemu.
- Pirwszoroczni ! Pirwszoroczni do mnie !
Ruszyłam z przyjaciółmi do powozów, Fred jak to Fred zaczął się wygłupiać i wskoczył do jednego z wolnych pojazdów i zaczął wydawać odgłosy jak u małpy. Hermiona kuląca się ze śmiechu, weszła za Fredem i zaczęła go uciszać mimo, że zaczęła jeszcze bardziej się śmiać. Weszłam do pojazdu, a za mną reszta moich przyjaciół.
- O ja cię kręcę w 13 osób zmieściliśmy się w tym powozie. Jesteśmy niezwyciężeni!- krzyczał Lee.
- Tak, tak, nie zapominaj, że siedzisz od brzegu więc w razie co lecisz na pierwszy ogień.- powiedziała do niego Ginny.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek musiał wypadać, chyba jakoś damy radę.- powiedziała Luna.
- Taaak. A zwłaszcza kiedy Hermiona siedzi na kolanach u Freda. - powiedział Ron.
- Ja mogę wziąć Ginny !- powiedział Harry i przyciągnął do siebie rudowłosą.
- A ja Angelinę.- powiedział Lee i przyciągnął do siebie Gryfonkę.- No i widzicie ile miejsca się przy okazji zrobiło.
- A zrobi się jeszcze więcej.- powiedział George i przyciągnął mnie do siebie.
Razem z dziewczynami wybuchnęłam śmiechem, na co chłopaki zrobili zdziwione miny.
- Ach te kobiety.- powiedział Ron.
- Cicho siedź rudy.- powiedziała Miona.
- To co ludzie jedziemy do szkoły.- powiedział Harry.
- Cieszy cię to ?- zapytał Cedric.
- No jasne.- odpowiedzieliśmy mu z uśmiechem.
- Na serio ?
- Wiesz my wracamy do domu.- odpowiedział mu mój brat.
- Każdy patrzy na to inaczej.
- No właśnie.- i zaczęli się śmieć.
- Ach ci faceci.- powiedziałam razem z Ginny.
- Macie rację.- powiedziała Luna.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Powóz zaczął zwalniać.
- Patrzcie zamek !- powiedziałam i wyskoczyłam z pojazdu.
Usłyszałam jeszcze śmiechy, za mną, ale to nie ważne jestem w domu. Nareszcie ! Ktoś za mną wyskoczył. Odwróciłam się, a za mną stał Malfoy i szczerzył się do mnie. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w te jego błękitne oczy.
- Nie strasz mnie Malfoy.
- Sorry, Potter.
- Nie ma sprawy, a ty co też się cieszysz, że wróciłeś do Hogwartu ?
- Wiesz, w pewnym sensie to tak.
- Serio ? A co tobie niby się nie podoba w tym wielkim Malfoy Manor ? W domu przepełnionym miłością ?- zapytałam z cynicznym uśmiechem.
- Bardzo śmieszne. Na prawdę cieszę się, że  znów tu jestem.
- Draco stęsknił się za szkołą.- powiedziałam z uśmiechem, na co tleniony odpowiedział mi jednym z najcudowniejszych uśmiechów, jakie mogłam kiedykolwiek zobaczyć.- Podobno Krum jest w waszym domu, wiedziałeś ?
- Tak, to znaczy przed chwilą słyszałem od Pansy.
- Mhm.- powiedziałam, a przed nami drzwi do zamku otworzyły się.
- Do zobaczenia, Potter.
- Na razie Malfoy.- odpowiedziałam mu, a uśmiech nie schodził mi z buzi.
- To co idziemy ?- zapytał Fred.
- Jasne.- odpowiedział George. Ruszyli do przodu.
Czyżby słyszeli tą krótką wymianę zdań z Draconem ? O co teraz chodzi Georgowi?
- Maja idziesz ?- usłyszałam za sobą głos Puchona.
- Co ? A, tak jasne.
Dołączyliśmy do Luny, Lee, Angeliny i Marty. Czarnowłosa na widok chłopaka zaczęła się rumienić. O jak fajnie, miłość się rozwija, super. Szkoda, że moja zaczyna się rozpadać, chociaż nawet nie wiem o co chodzi!
Razem z przyjaciółmi weszliśmy do wielkiej sali. Pomachałam Cedricowi i usiadłam pomiędzy Harrym, a Ronem. Stół nauczycielski zajmowany przez wszystkich znanych mi nauczycieli, chociaż nie... Co to za landrynka w kącie ?
- Harry jak myślisz, ta baba będzie nas uczyć OPCM ?- zapytałam wskazując na różową ropuchę.
- Pewnie tak.
 Pierwszoroczniacy weszli to Wielkiej Sali. McGonagall wniosła tiarę przedziału, która już zaczęła swoją pieśń.
Tysiąc lat temu może więcej.
Po tym jak krawiec uszył mnie.
Żyło czworo czarodziei,
Niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Griffindor,
Piękna Rawenclaw,
Przebiegły Slytherin,
Słodka Hufflepuff.
Jedno wielkie mieli marzenie,
Jedną nadzieję, śmiały plan:
Wychować nowe pokolenie,
Potężnych czarodziejów klan.
Takie początki są Hogwartu,
Tak powstał każdy dom.
Bo każdy z magów zapragnął,
Własny tron mieć.
Każdy inną wartość ceni.
Każdy inną zdolność chętnie krzewi.
Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę i uczciwość ceni.
Hufflepuff ma w pogardzie leni,
I pracowitych za to ceni.
Rawenclaw do sprytu namawia,
Pierwszą z cnót bystrość wychwala.
Przebiegły jak wąż Slytherin,
Wspiera żądnych władzy i ambitnych.
Póki żyją wybierać mogą,
Faworytów, talenty, nadzieje.
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać ?
Jak przełamać śmierci krąg przeklęty ?
Jak dla każdej zachować tron ?
Jak nowych uczniów przydzielić,
By każdy tron odnaleźć mógł ?
Wtem Griffindor pomysł ma,
Zdejmuję swoją tiarę- czyli mnie.
A każda z czterech osób,
Cząstkę marzeń we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram.
Ja mózgi i serca przesiewam.
Każdemu dom przydzielam.
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało młodzieży, bez trwogi
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi !
Kiedy tiara skończyła śpiewać, profesor McGonagall weszła na scenę  z listą tegorocznych uczniów.
- Corner Melinda !- powiedziała nauczycielka, na co Ron się skrzywił. No tak Melinda jest siostrą Alicji.
- Ravenclaw !- tym razem głos zabrała tiara.
- Smith Daniel !
-Gryffindor !- stół Gryfonów uniósł się w krzykach i oklaskach dla nowego członka naszego domu.
Uroczystość przydzielania trwała długie pół godziny, co dało się we znaki siedząc koło głodnego i marudzącego Rona. W końcu, powstał nasz dyrektor i zaczął przemawiać !
- Witam was ! W tym nowym i mam nadzieję pełnym nauki roku szkolnym w szkole magii i czarodziejstwa w Hogwarcie ! Chcę wam przedstawić nową nauczycielkę od Obrony Przed Czarną Magią panią Dolores Umbridge !- ropucha wstała i ukłoniła się w naszą stronę.- Witam także was młodzi uczniowie !- powiedział wskazując na nasze cztery zapełnione uczniami stoły.- Was nasi nowi i pewnie bardzo ambitni czarodzieje !- wskazał na pierwszorocznych.- Oraz mam przyjemność powitać z powrotem w naszych skromnych progach pana Diggory i pana Kruma. Proszę panowie się tu pokazać !- powiedział na co obaj wstali i pokłonili się.- Ta dwójka młodych ludzi chcę spędzić ósmy rok nauki w Hogwarcie. Cieszymy się, że aż tak wam się tutaj spodobało ! A teraz parę komunikatów ! Jak co roku pod koniec drugiego semestru odbędą się egzaminy dla piątych klas zwanymi SUMY, a dla siódmych OWUTEMY ! Skoro tak bardzo podobał się wam bal w zeszłym roku chcę was poinformować, że i w tym roku odbędzie przed Bożym Narodzeniem, dlatego, żeby każdy kto chce mógł także jechać do rodziny. No to koniec ! Smacznego !- powiedział, pstryknął w palce i na stołach pojawiła się góra pysznego jedzenia.
Ron nałożył już sobie do pełna na talerz, Harry podobnie. Wzięłam łyżkę sałatki i pogrążyłam się w rozmowie z moim bratem.
- Maja !- krzyknęła Ginny.
- Hmmm ?
- Co powiesz o tym ostatnim komunikacie ?
- O balu ? No właśnie, super się zapowiada.
- Też tak sądzę, w ruch pójdą nasze sukienki.- powiedziała Gin, szczerząc do mnie zęby.
- Już nie mogę się doczekać.- powiedziałam.- Ron, McGonagall podała ci hasło do dormitorów ?
- Co ? Ach, tak. Nasze hasło to Mimbulius Nimbletonia.
-Ok.
Po godzinie powitalnej uczty, czas zabrać naszych pierwszoroczniaków, do ich dormitoriów.
- Ron wstawaj !
- Co ? Ach tak.
- Gryfoni za mną.- powiedziałam machając na pierwszorocznych.- Za mną Gryfoni!
 Wyszłam z Wielkiej wraz z wszystkimi Gryfonami.
-Pierwszoroczni tędy proszę!
Już po chwili ukazał się nam wielki portret, kobiety ubranej w różową suknię, zwany portretem " Grubej Damy".
- Hasło do naszych dormitoriów brzmi : Mimbulius Nimbletonia. - powiedział Ron.
- Proszę wejść.- odrzekł ciepły głos kobiety w portrecie i obraz zaczął się odsuwać.
Weszłam z całą grupą do pokoju wspólnego Gryffindoru.
- To jest nasz pokój wspólny, prawe drzwi prowadzą do sypialni dziewczyn, a lewe do sypialni chłopców. Wasze kufry są już w waszych dormitoriach, życzymy dobrej nocy.- powiedziałam.
Chciałam złapać gdzieś Georga, ale ten już wchodził do sypialń chłopaków.
Ruszyłam w stronę swojego dormitorium. Oczywiście była już tam Ginny i Hermiona, a Martę gdzieś wcięło. Chwyciłam swoją pidżamę i weszłam do łazienki. Zmyłam z siebie cały makijaż, umyłam zęby i weszłam pod krótki prysznic. Ubrałam się w pidżamę, a mokre włosy zostawiłam rozpuszczone. i jeszcze wy kremowałam twarz i mogę iść już spać. Od przyjazdu do Hogwartu, coś Georga tchnęło żeby się do mnie nie odzywać, coś mi się widzi, że to będzie koszmarny pierwszy tydzień.
- Maja, zobacz jakie mamy jutro zajęcia.- powiedziała do mnie energicznie Hermiona.
Spojrzałam na listę jutrzejszych zajęć. Pierwsze mamy zaklęcia, potem dwie godziny astronomii i jeszcze starożytne runy no i na koniec oczywiście wróżbiarstwo. Mmmm jak fajnie. Zaraz, zaraz astronomia w dzień? Dziwne, ale to oni tutaj decydują.
- Nie są jeszcze takie złe.- powiedziałam.
Wyjęłam z kufra zdjęcie moje i naszych przyjaciół i położyłam na swojej szafce nocnej. Ciuchy z dzisiaj włożyłam z powrotem do kufra. Wgramoliłam się do łóżka i dałam objąć się ramionom Morfeusza.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 15."Granger nadal jest z tym swoim bułgarskim chłoptasiem?"

No hej <3 Kochani mam dla was małe pytanie. Czy podoba wam się mój blog, czy powinnam w nim coś zmienić ? Proszę o szczere odpowiedzi w komentarzach ;3 A teraz zapraszam was na rozdział 15 *.*



Rozdział 15.
Weszłam do wagonu, ostatni raz pokiwałam Remusowi i Syriuszowi.  Hermiona i Ron weszli za mną, a za nimi cała reszta.
- To co idziemy znaleźć przedział ?- zapytał Fred.
- Wy tak. My idziemy na zebranie. I weźcie nasze kufry !- krzyczała Hermiona.
- Dobra, dobra. Będziemy gdzieś na końcu i postaramy się znaleźć Lee i Angeline.- powiedział George.
- I Lune i Neville'a !- powiedziała Ginny patrząc spode łba na brata.
- Tak, właśnie. Przepraszam.- powiedział i poszli wzdłuż przedziałów.
- Do zobaczenia .- wrzasnął Ron.- To co idziemy na to zebranie dziewczęta.
Ruszyliśmy wagonem. Doszliśmy do ostatniego przedziału, przedziału zwanego "dla prefektów" co za badziew. Weszliśmy, a na krześle czekała już profesor McGonagall.
- No nareszcie ! Potter siadaj koło pana Diggory. Wasley ! Granger ! Wy macie tutaj miejsca !
Hermiona i Ron usiedli na miejscu wskazanym przez panią profesor. Wzrokiem odnalazłam Cedrica i usiadłam na miejscu obok niego. Chłopak uśmiechał się do mnie, odwzajemniłam uśmiech. Ciekawe ile takie zebrania zwykle trwają ?
- Witam.- powiedział Cedric.
- Hej.- odpowiedziałam.
- Koniec pogaduszek ! Czas zacząć zebranie. Więc tak, prefektami naczelnymi zostali pan Draco Malfoy i panna Padma Patil.- odszukałam tą dwójkę. Siedzieli na przedzie, obok profesor McGonagall.- Będziecie mieć dyżury od godziny 21.00 do 22.00.
- Dlaczego tak późno pani profesor ?- zapytała Patil.
- Ponieważ, wasza dwójka obejmuje patrol po prefektach domów, którzy mieli patrol godzinę przed wami. Przypominam patrole macie codziennie !
- Dobrze pani profesor.- odpowiedział Malfoy.
- Teraz pani Abbott z panem Cornerem.- powiedziała zwracając się w ich kierunku.- Macie patrole w poniedziałki. Jasne ?
- Oczywiście pani profesor.- powiedział Michael.
- No ja myślę. Teraz panna Parkinson i pan Zabini.  No Zabini patrole we wtorki z panną Granger o 20.00.
- Co ?!- krzyknęła Hermiona i Blaisem.- Ale pani profesor nie można by było zamienić ...?- pytał chłopak.
- Nie nie dałoby się. Ty Potter !- o świetnie ! Zepsuł jej humor ! Dzięki Blaise.- Ty masz patrole z panem Diggory w każdą środę o 20.00. Rozumiemy się ?
- Jasne pani profesor.
- No. Weasley ! Ty masz patrole w czwartki z panną Chang.
- Dobrze, pani profesor.- powiedziała Cho.
- Parkinson !- wrzasnęła.- Ty razem z panem Mcmilian'em, w piątki. I pamiętajcie, jeżeli któreś z was złamie za dużo reguł zostanie pozbawiony tytułu prefekta i jego odznaki.- powiedziała.
- Będziemy pamiętać, pani profesor.- powiedzieli Malfoy i Zabini.
- No dobrze ! To do zobaczenia na uczcie powitalnej ! A teraz zostało wam 7 godzin drogi do Hogwartu i chcę żebyście patrolowali co jakiś czas wagony ! Na początek Potter i Diggory ! Potem Weasley i Chang, następnie Malfoy i Patil. Po tych patrolach Malfoy znajdź Granger i Zabiniego wtedy wasza dwójka zaczynacie patrol. Rozumiemy się ?
- Tak, pani profesor !
- Potter, Diggory do roboty.
Wyszłam razem z Cedriciem z przedziału, zatrzymałam go ręką i czekałam aż Hermiona i Ron wyjdą. No nareszcie !
- O czym z nią jeszcze gadaliście ?- zapytałam.
- No przecież ja nie wytrzymam z Zabinim !- wykrzyczała Hermiona.
- I nawzajem Granger !- powiedział Blaise wychodząc z przedziału.
- Och przymknij się Zabini.- warknęła Miona.
- No już dobrze. Dasz rade.- powiedziałam do niej.
- Chyba tak. W końcu to tylko godzina tygodniowa.- powiedziała i się  rozpłakała, no pieknię o mało nie zemdlała gdyby nie Puchon.
- Och dobra, chodźcie już znajdziemy nasz przedział i potem pójdę na ten patrol. W sumie niech to będzie jako rozpoczęcie dyżuru.- powiedziałam patrząc na Cedrica.- Ron bierz Mione.
- Co ?!
- Już. Natychmiast ! Czy ja mówię po chińsku ?
- Nie, ale wężousta jesteś.
- Przymknij się Weasley i rób co mówię.- powiedziałam.
Ron chwycił pod ramie Hermione i ruszyliśmy wagonem. Gdzie oni mogą być ? Ron już prawie klękał z wysiłku. Spojrzałam na Cedrica.
- Cedric czy mogłabyś pomóc Ronowi ?
- Nie ja sam dam rade.- wysapał Ron.
- Tak, a ja jestem królowa Bona.- zakpiłam i spojrzałam na chłopaka.
- Jasne.- powiedział i chwycił Hermione.
- Maja !- usłyszałam krzyk i dojrzałam Georga.
 Pobiegłam w jego stronę i rzuciłam mu się na szyję. Chyba mniej więcej wyglądało to tak, jakbyśmy nie widzieli się przez całe wakacje. A może specjalnie urządził tą scenę ? Nie ważne. Złożyłam pocałunek na jego wargach. Czułam jak się uśmiecha. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze języki tańczące swój taniec. Wplątałam palce w jego rude włosy. Usłyszałam gwizdy i śmiechy. Oderwałam się od Weasleya i odwróciłam. Przy drzwiach do przedziału stał Lee Jordan wraz ze swoją dziewczyną Angeliną Jonshon.
- No proszę nasza pani prefekt a takie scenki odwala. No nieładnie.- powiedział Lee. Uśmiechnęłam się do niego, na co on rozłożył ramiona. Uściskałam przyjaciela.
- Lee, ty i te twoje docinki. Jednak nic się nie zmieniłeś przez wakacje. A taką mieliśmy nadzieję.- powiedziałam na co Angelina parsknęła śmiechem. Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam.- Angelina !- powiedziałam i uściskałam przyjaciółkę.
- Hej !- odpowiedziała mi.
- Też bym się z wami przywitała, ale nie jestem w humorze.- wyjąkała Hermiona.- Fred !- zawołała załamującym się głosem.
Z przedziału wyszedł kolejny rudzielec i przy okazji mój brat. Zobaczył Cedrica. I tak jakoś dziwnie się poczułam, bo mój brat i Cedric Diggory uściskali się, jak starzy przyjaciele.
- Hermiono, co się stało ?- zapytał rudzielec.
Dziewczyna mu nie odpowiedziała tylko mocno się w niego wtuliła. Każdy kto nie wiedział, że Hermiona i Fred są parą, wytrzeszczyli na nich oczy. No dobra chyba można powiedzieć, że nawet ich zatkało. Och już wiem co sobie myślą ! Hermiona i Fred ? Dlatego rudzielca zostawiła Bułgarskiego szukającego ? Oooo... Albo jeszcze jedna wersja ! Hermiona i Fred przecież ona to tak szara myszka, a on to taki zabawny i fajny koleś. Oni są przecież z dwóch innych światów ! Ha ! A widzicie. Nie liczy się to co na zewnątrz tylko to co wewnątrz ! A Hermiona wcale taką szarą myszką nie jest, tylko się tak wydaje. Gdyby ktoś ją poznał lepiej wiedziałby, że ma całkiem wybuchowy charakterek. Chłopak chwycił Granger za rękę i zaprowadził do przedostatniego przedziału.
- Wolne są te dwa ?- zapytałam przyjaciół.
- Tak, widzisz my w jednym mieścimy się tak jak ludzie w tych trzech.- parsknęła Angelina.
-No tak, masz rację.
- Cedric stary. Jeszcze do Hogwartu ?- zdziwił się Lee.
- Tak, no widzisz ! Lepiej się ucz Lee, bo skończysz tak jak ja.- odpowiedział Diggory, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Dobra, dobra.- powiedział Jordan i uściskał chłopaka.
- Hej, Cedric.- powiedziała Angelina przytulając go.
- Hej, hej.
- No nieźle się wkopałeś stary.- powiedział George i też uściskał Cedrica ?! O co chodzi ?
- Jaki stary ? Jestem tylko o rok od ciebie starszy ! I chodzę o rok dłużej do Hogwartu.- odpowiedział mu Puchon.
- W mugolskich szkołach to się nazywa kiblowaniem.- powiedziałam równo z Harrym.
- Czym ?- zapytali wszyscy.
- KIBLOWANIEM ? Nie zdanie egzaminu, za co cię zostawiają w klasie na jeszcze jeden rok. Ale u Cedrica wygląda to tak, że nie pisał testów, bo brał udział w piekielnie trudnym turnieju i sam wybrał czy powtarzać ubiegły rok w Hogwarcie.- wyjaśniłam.
- Och. Chyba, że.- powiedział Diggory.- Maja nie sądzisz, że powinniśmy zacząć nasz patrol ?
- Tak chyba tak.- powiedziałam.
- Patrol ? Co jaki patrol ?- zapytał George.
- Później ci opowiem, albo teraz niech to zrobi Ron, jak wolicie, ale my musimy iść na patrol. Wrócimy za jakieś pół godziny.- powiedziałam patrząc na Cedrica.
- Tak coś koło tego.- odpowiedział.- To co idziemy ?
- Jasne.
Ruszyłam z Cedriciem wagonem, zostawiając za sobą Georga, Rona i Harrego. Minęliśmy parę przedziałów, to takie dziwne wchodzić do ludzi i przerywać im rozmowę tylko po to aby zapytać czy wszystko dobrze ? Szliśmy przedziałami w milczeniu.
Po 15 minutach Cedric przerwał milczenie.
- Jak ci minęły wakacje ?- zapytał.
- Nie były złe, chociaż przez ostatni tydzień pani Weasley kazała nam wysprzątać cały dom.- powiedziałam z uśmiechem.- A tobie ?
- Wiesz musiałem się trochę otrząsnąć po zdarzeniach z ostatniego roku.
- Nie dziwię się.- powiedziałam.
- Potem jakoś poleciało. Jakieś wyjazdy z rodzicami. Zacząłem spotykać się z przyjaciółmi i pisać z Harrym. W sumie dlaczego odpisał dopiero na początku sierpnia ?
- To pewnie dlatego, że byliśmy u wujostwa, a oni nie pozwalają nam wypuszczać sowy. Oni po prostu traktują nas jak odmieńców.- wyjaśniłam.
- Naprawdę ? Nawet po tym jak wasi rodzice się poświęcili ? Po tym jak zwyciężyliście jako niemowlęta. Przecież wasze nazwisko zna każdy młody czarodziej.
- Nie, oni uważają ich za głupców. Jakoś ich nie obchodzi świat czarów, a to że zwyciężyliśmy ich nie pociesza, bo musieli nas wychowywać.- powiedziałam i spuściłam głowę. Nie lubię o tym rozmawiać, o rodzicach, o tym jak wujostwo nas traktuje.- Przepraszam czy możemy już o tym nie rozmawiać ?
- Och, jasne. Przepraszam.
- Nie, nie ma sprawy po prostu nie lubię o tym rozmawiać.
- Rozumiem.
I znowu milczenie.
- Więc nadal jesteś z Georgem ?- zapytał.
- Tak.
- Ile to już ?
- 8 miesięcy. A ty nadal jesteś z Cho ?- zapytałam.
- Co ? Nie, nie jesteśmy razem. Pokłóciliśmy się i tak jakoś uznaliśmy,  że nie pasujemy do siebie.
- Przykro mi.
- Nie potrzeba. Przecież jeszcze na pewno jest ktoś, z kim spędzę resztę życia, prawda ? Przecież ty wiesz, że chcesz z Georgem spędzić resztę życia ?
- Wiesz ja mam 15 lat, ale i tak sądzę, że jeśli nie George, to innego nie będzie.
- No widzisz i mi o to chodzi.
- Rozumiem. Co powiesz, żeby już wrócić do przedziału ?- zapytałam.
- Ale ja nie mam przedziału.
- To nie szkodzi. Podejrzewam, że jeszcze się u nas zmieścisz. A gdzie masz kufer ?- zapytałam z uśmiechem, na co on odpowiedział mi jednym z najpiękniejszych uśmiechów świata. Maja OTRZĄŚNIJ SIĘ !
- Chyba w tym ostatnim przedziale.
- No widzisz czyli tam gdzie my. No chodź, chyba się nie wstydzisz, co ?
- Ależ skąd, mam po prostu wejść do przedziału ludzi z którymi nigdy nie zamieniłem więcej słów niż "Cześć".- odpowiedział mi.
- O proszę jaki sarkastyczny. No chodź.
Ruszyliśmy wagonem, aż do ostatniego przedziału. Weszłam do niego, no cóż było w nim pełno kufrów, jak to zwykle u nas bywało, pełno ludzi w jednym przedziale i pełno kufrów w innym. No dobra, to gdzie mój kufer ? O już widzę!Podeszłam do jednego z kufrów i odczytałam "Maja Lily Potter", a obok stał kufer mojego brata. O, a tam chyba jest kufer Cedrica ! Podeszłam do jednego z kufrów i odczytałam "Cedric Diggory". 
- O popatrz twój kufer.
- Tak, jest ?
- No tak.
- Ok. To idziemy ?
- Jasne.
Przeszłam obok pustego przedziału i zajrzałam do środka. Dobra nie jest pusty, jeszcze w nim siedzą Hermiona i Fred. Weasley mnie zobaczył i przywołał mnie ręką. Pokazałam mu, że za chwilę przyjdę.
- No to Cedric idziemy.- powiedziałam uśmiechając się.
Odprowadziłam go do naszego przedziału. Otworzyłam drzwi. Przywitałam się z Luną i Nevillem. Popchnełam Harrego w stronę drzwi.
- Ja idę na chwilę do Freda i Hermiony. Zadbaj o to aby Cedric poczuł się no wiesz tak, żeby się nie krępował. Jasne ?
- No dobra. A po co idziesz do Freda i Hermiony ?
- A to już potem wam opowiem.
- Dobra. Za ile wrócisz ?
- Za jakieś 15 minut.
- Ok. Czyli przed przyjazdem wózka.
- Naprawdę masz problem przejść dwa kroki do tego przdziału ?
- No nie, ale wiesz.
- Dobra, dobra nie tłumacz się.
Poszłam do przedziału Freda. Weszłam do niego, zauważyłam, że Hermiona śpi na kolanach Freda. Rudzielec zawalił mnie pytaniami.
- O co chodzi z tymi patrolami ?
- No wiesz każdy prefekt ma teraz patrole na korytarzach Hogwartu. Ja mam je z Cedriciem, a Miona z Zabinim.
- Czyli o to jej chodzi ?
- No najwidoczniej tak. Wiesz ma patrole jednym ze ślizgonów, a oni uważają ją za szlamę.
- A ty nie możesz się z nią zamienić ?
- Tak, ja bym mogła tylko, że McGonagall chce żebyśmy się meldowali przed i po patrolach. I wolno być tylko dwójce uczniów na korytarzach, więc nawet by nie przeszło, że ja się melduję, a ona jest na patrolu. A nawet jeśli Fred to bardziej polega na tym, że we dwójkę mamy patrolować cały Hogwart więc trzeba się rozdzielić.
- No tak, ale się o nią martwię.
- Nie znasz Hermiony ? Na początku się załamuje, a potem potrafi nieźle dowalić.
- W sumie masz rację.
- No wiem, że mam rację.
- Ty to chyba wszystko wiesz co ?
- Może nie wszystko, ale większość to tak.
- Ach... I ta twoja skromność.
- To cała ja.
- No raczej, że ty, no bo chyba nie ja ?!- wybuchliśmy śmiechem, zapominając, że Miona śpi na jego kolanach.
- Dobra, dobra zostawię was samych gołąbeczki.- powiedziałam.
- Ej ! Ale ja potrzebuję towarzystwa dopóki ona śpi.
- Przykro mi, ale ja muszę iść, bo mój kochany braciszek nie wytrzyma bez galeonów, kiedy przyjedzie wózek. Kupić wam coś ?
- Tak jasne, może parę czekoladowych żab i 2 paczki fasolek ?- powiedział wyciągając ze spodni pieniądze.
- Daj spokój ja kupie.
- Ale...
- Zamknij się, bo zmienię zdanie.- Chłopak uniósł dłonie w geście poddania się.-Może chcesz towarzystwo któregoś ze swoich braci ?
- Możesz zawołać mi tu Georga. Chyba, że chcesz spędzić z nim trochę czasu.
- Nie, no przestań.
Wyszłam z przedziału, zostawiając tam samego Freda z śpiącą Hermioną. Weszłam do naszego przedziału i usiadłam pomiędzy Harrym, a Georgem. Jeszcze nie za bardzo ogarniałam co się dzieje w pomieszczeniu, ale już mniej więcej zaczynam dostrzegać. Luna i Ginny rozmawiają, nawet nie słyszę o czym. Harry, Cedric i Neville rozmawiają o roślinie którą trzyma Gryfon. George planuje te swoje i Freda bombonierki, nawet nie zauważył, że przyszłam. Lee, Angelina, Martha i Ron rozmawiali w kącie.
- Fred chce żebyś poszedł do niego.- powiedziałam do Weasleya.
- Co, ale po co ?
- Pogadać. Miona zasnęła, a on tam siedzi jak pajac.
- Dobra, może trochę dokończymy ten projekt.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
Wyszedł z przedziału, wybiegłam za nim. Złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
- Ale wiesz fajnie by było  gdybyśmy mogli spędzić dzisiaj trochę czasu razem.
- Postaram się, żeby spędzić z tobą jak najwięcej czasu.- powiedział.
- No ja myślę.
Wróciłam na miejsce koło mojego brata.
- O Maja, pomóż.
- W czym ?
- Skoro jestem kapitanem drużyny, to jak będę miał wybierać członków ?
- Ten który okaże się lepszy, to chyba logiczne.
- No niby tak, ale pomożesz mi ?
- Co ?
- No tak, cię ładnie proszę.
- Postaram się, ale ja przecież nie znam się na quidditchu.
- Jesteś siostrą, szukającego wybranego do drużyny w wieku 11 lat i na dodatek jesteś też córką szukającego. Jak możesz nie znać się na tej grze ?
- Mam nadzieję, że mama zajmowała się czymś innym niż quidditchem, bo to to będzie moje wytłumaczenie.
- Jak tam chcesz.- odpowiedział.
- Coś z wózka kochaneczki ?- usłyszeliśmy głos sprzedawczyni słodyczy.
- No chodź bracie zrobimy te twoje upragnione zakupy.
- Dzień dobry, łobuziaki co podać ?- powiedziała starsza pani.
- Dzień dobry. To tak Harry jak myślisz 10 paczek fasolek starczy ?
- Maja. A może kupimy cały ? No wiesz trochę nas jest i jeszcze na dodatek Ron, ten maminy łakomczuch.- wyszeptał mi do ucha.
- To bierz kasę i kupuj.- powiedziałam dając pieniądze mojemu bratu.
Wróciłam do przedziału i usiadłam na swoje miejsce. Po chwili do pomieszczenia wjechał Harry z wózkiem pełnym słodyczy. Na widok Harrego, wszyscy w pomieszczeniu zaczęli gwizdać, klaskać i śmieć się. Zauważyłam uśmiechającego się Cedrica. Patrzył się w moją stronę, odwzajemniłam uśmiech.
- Bierzcie co chcecie ! Ej Ron tylko weź trochę uważaj bo zamiast kaloryfera będziesz miał kieszenie z tłuszczu na cukierki.- powiedział mój brat.
- Odwal się stary i tak idę poszukać Cho i mamy patrol więc wypchaj się tymi twoimi żabami i... fasolkami i... ciastkami dyniowymi i.... gumi żele ! Stary masz pecha ale biorę parę gumi żelek.- powiedział i wyszedł.
- Jak tam chcesz, ale pamiętaj, że cię ostrzegałem.
 W drzwiach od przedziału stanął niebieskooki blondyn. Otworzył drzwi i patrzył się w moją stronę.
- Potter, możemy pogadać ?- zapytał.
- Po co Malfoy ?
- Nie ważne. Po prostu musimy !
- Nie wrzeszcz na mnie ! Bo ci kopa w dupe zasadzę ! Albo lepiej Cruciatusem cię potraktuje !
- Bo się akurat ciebie boję ! To mnie wybrali na prefekta naczelnego nie ciebie.
- Bo mi na tym zależy !
- Widać, że tak ! Dalej idziesz czy nie ?
- Masz 20 minut jeżeli nie masz nic ważnego mi do powiedzenia to wypad.
- No chyba raczej ty wychodzisz !
- A to niby z jakiej okazji ?
- Byle jakiej. No chodź !
Wyszłam z przedziału stanęłam przodem do Malfoya.
- No to czego chcesz ?
- Granger nadal jest z tym swoim bułgarskim chłoptasiem ?
- Co ? Nie, nie jest, teraz jest z Fredem. Zaraz... co cię to obchodzi ?
- Słuchaj podsłuchałem kiedyś ojca jak gadał z moją matką i podobno dyrektor Durmnstrangu jest Śmierciożercą.
- No wiem, nie wsadzili go do Azkabanu, bo wydał większą część popleczników Voldemorta.- Dracon na usłyszenie wypowiedzianego przeze mnie nazwiska skrzywił się, na co ja się tylko uśmiechnęłam.
- No właśnie, teraz podobno większość swoich uczniów chce zamienić w Śmierciożerców, żeby jak najlepiej odpłać tą zdradę Sama-Wiesz-Komu.
- I ...?
- Na serio nie łapiesz ? Krum międzynarodowy gracz quidditcha, chłopak przyjaciółki Wybrańców ? Najlepszy moment by wykorzystać go do lepszego poznania się z Potterami.
- Nie...- wyszeptałam.
Wbiegłam do przedziału w którym siedzieli Fred, George i śpiąca Hermiona. Podbiegłam do sztynki i zaczęłam nią trząść.
- Miona ... Miona obudź się !- wrzasnęłam.
Hermiona otworzyła oczy i spojrzała prosto w moje błękitne oczy.
- Maja ?! Co ty robisz ?- zapytał mnie Fred.
- Cicho siedź ! Draco ! Malfoy do cholery rusz tu ten swój cholerny zadek i zaszczyć nas swoją wizytą w tej chwili !
Nie ważne, że patrzyli na mnie jak na wariatkę, bo po sekundzie już zwrócili uwagę na Dracona. Blondyn usiadł, obok George, który tylko zrobił obrzydzoną minę.
- Opowiedz.- zwróciłam się do Malfoya.
Ten jak za dotknięciem różdżki zaczął wszystko gadać. Gdy skończył, Hermiona patrzyła to na mnie to na Ślizgona.
- Miona... Słuchaj musisz mi powiedzieć co on od ciebie chciał wiedzieć ?
- Ale przecież on nie może być jednym z nich. To niemożliwe ! Myślisz, że on mnie chciał najzwyczajaniej wykorzystać ?- patrzyła prosto na mnie.
- Nie wtedy jeszcze nie, wiesz napewno został poplecznikiem Voldemorta po tym jak on się dowiedział, że coś go łączy z przyjaciółką Potterów. Ale teraz Hermiono proszę cię musisz mi powiedzieć co on ci pisał w tych listach ?
- Ale... O Boże !- powiedziała i wyleciala z przedziału.
- Hermiono !- pobiegłam za nią, usłyszałam odgłos kroków, odwróciłam się, a za mną szedł Dracon.- Hermiona !- krzyknęłam. Weszłam do przedziłu w którym był nasze kufry. Szatynka siedziała przy swoim i przeglądała listy w czerwonych kopertach. Na pewno dostała je od Kruma, tylko on wysyłał jej w tym kolorze listy mówił, że "Czerwony to kolor naszej drużyny, ale też jest kolorem miłości."  na samo wspomnienie, rzygać mi się chce. Mionie po policzkach spływały łzy.
- On...-zaczęła mówić. Podeszłam do niej i ją mocno do siebie przytuliłam.- On przyjeżdża do Hogwartu !
- Co ?! Ale jak ?
- Czy możemy iść do tamtego przedziału ? Proszę.- powiedziała mi dziewczyna. Nie dziwie jej się, tam będzie mogła się wtulić we Freda kiedy wszystko mi opowie.
- Dobrze.- powiedziałam i pomogłam jej wstać.- Draco, czy mógłbyś zawołać mojego brata ?
- Potter, nie uważasz, że i tak wam dosyć pomogłem ?
- Zamknij się Malfoy i opowiedz wszystko mojemu bratu !- wrzasnęłam na niego.
- A ty nie możesz ?
- Nie, bo ja sama jeszcze tego za bardzo nie ogarniam, więc się przymknij i powiedz mu to co mi !
- Ach... Kobiety !
- Nie chcesz wiedzieć jakie są kiedy naprawdę się wkurzą !
- Jasne, jasne.
Weszłam z Mioną do przedziału w którym siedzieli bliźniacy. Dziewczyna od razu podleciała do rudowłosego, wtuliła się w niego i zaczęła szlochać.
- Hermiona. Opowiedz mi...
- On, przyjeżdża do Hogwartu, na ósmy rok, tak jak Cedric tylko, że on zmienił szkołę. Powiedział mi, że chce nadrobić zaległy rok, a nasza szkoła jest o wiele lepsza od Durmnstrangu. Mówił mi, że nie może się doczekać spotkania ze mną i wami. To mnie trochę zdziwiło, bo przecież nie za dużo czasu spędzaliśmy razem w piątkę. A on, że zależy mu na przyjaźni z nami wszystkimi. Ucieszyłam się, bo może Ron teraz będzie go lepiej traktował. A on... Najzwyczajniej przyjeżdża, żeby mnie wykorzystać. Nie mogę w to uwierzyć.- łzy stanęły mi w oczach, przymknęłam powieki, żeby nikt nie zauważył, że płaczę. Jak ktoś może tak wykorzystać moją przyjaciółkę. Jakiego zaklęcia lub eliksiru użyli na Wiktorze, żeby ten zgodził się tak ranić dziewczynę na której mu zależy ?- Został przydzielony do Slytherinu, Dumbledore tak mu napisał w liście. Boże, a ja się tak cieszyłam z tego, że wraca.- cały czas słuchałam jej z zamkniętymi oczami. Miona zaczęła szlochać, znając życie wtuliła się w Freda.
Czułam jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Wstałam i wyszłam z przedziału. Co za koszmar ! Usłyszałam za sobą czyjeś kroki, chwycił mnie w tali i mocno do siebie przytulił. Iskierki... George. Wtuliłam się w chłopaka, poczułam znaną mi woń jego perfum.
- Ona nic o tym nie wiedziała. Po prostu zastanawiam się jakim trzeba być kretynem, żeby tak skrzywdzić dziewczynę ?- zapytałam go.
- Wielkim, ogromnym pajacem, który nie jest w stanie zrozumieć uczuć dziewczyny.- powiedział.
Uśmiechnęłam się, on potrafi mnie pocieszyć. Pocałował mnie, odwzajemniłam pocałunki. Uczucie ! Miłość ! Co to niby jest ? Dla mnie dotyk, głos, zapach Georga są jak heroina, narkotyk, dają mi tyle szczęścia i pożądania.  Nie zważaliśmy uwagi na uczniów, którzy przechodzili obok nas, co z tego ?! Największą zagadką dla mnie jest, teraz to czemu Malfoy zachowuje się tak przyjaźnią, ale o tym może pomyślę trochę później. Oderwaliśmy się od siebie.
- Jak myślisz ile nam zostało drogi do Hogwartu ?- zapytał mnie bliźniak.
-Hmmm... Około 4.- odpowiedziałam mu.
- Chodź.- powiedział, chwycił mnie za rękę i poprowadził do przedziału w którym został Fred razem z Mioną. Gryfonka cały czas płakała.
George usiadł, podeszłam do szatynki i usiadłam koło niej, ta mi się rzuciła na szyję i wyjąkała.
- Przepraszam.
Nie odpowiedziałam, nie miałam co. Po prostu odwzajemniłam uścisk. Kiedy uwolniłam się z uścisku Hermiony, podeszłam do Georga i mocno się w niego wtuliłam. Nawet nie wiem kiedy dałam się objąć ramionom Morfeusza.

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 14."Wsiadłam do pociągu, który zawiezie mnie z powrotem do domu."

Witam, witam *.* Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam, więc następna notka dopiero będzie we wtorek, mam taką nadzieję ;D Rozdział 14 trochę krótki, ale zachęcam  do czytania i komentowania ;3




Rozdział 14.
Moja głowa ! Auuu... Co się dzieje ? Nie, to nie głowa to polik. Przetarłam dłonią polik. Krew... Co ? Nie, nie, NIE ! Ale, że znowu ? Skuliłam się, zapominając, że George śpi obok mnie.
- Co się dzieje ?- zapytał i spojrzał na mnie.- Maja ! Krwawisz!
- To nic takiego.- uspokoiłam go.
Wstałam z łóżka  i wyleciałam z pokoju. Parter. Która jest godzina ? 6 rano. Za chwile pani Weasley powinna wstać. Weszłam do kuchni, doleciałam do blatu i sięgnęłam po ręcznik i nalałam na niego kwas. Poszłam do lustra i ostrożnie przyłożyłam ręcznik do rany. Powoli przemywałam ranę. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Wszystko dobrze ?- zapytał George.
- Tak, widzisz ? Już dobrze !- powiedziałam i odsłoniłam ręcznikiem ranę.
- Tak, faktycznie.- powiedział i pocałował mnie w rankę.
- Chodź pójdziemy się już ubrać.- powiedziałam.
Doszliśmy na górę. I stanęliśmy naprzeciwko siebie. George pocałował mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja zarzuciłam ręce mu na szyję.
- Za 15 minut ?- wyszeptał mi do ucha.
- Dobrze.
Weszłam do pokoju i wleciałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Zarzuciłam na siebie kremowy top, czarne rurki, czarną marynarkę i neonowo pomarańczowe trampki. Bransoletka mamy jest na nadgarstku, a łańcuszek na szyi. Na twarz nałożyłam puder, usta wymalowałam błyszczykiem.
Wyszłam z łazienki. Przy swoim kufrze zobaczyłam Ginny, pewnie szuka rzeczy do założenia.
- Hej, Ginny.
- Ooo. Cześć.
- I co znalazłaś coś ?
- W sumie to tak.
- Tak ? No to pokaż.- powiedziałam.
Dziewczyna wyjęła z kufra długie czarne rurki, biały top, granatową marynarkę i tego samego koloru trampki, a na koniec wyjęła czarny krawat, który należy do mojego brata.
- No, no Ginewrusia nam szaleje.
- Wcale nie ! A ty lepiej zakładaj tą odznakę.
- No już, już.
Podeszłam do komody i wzięłam odznakę prefekta, przypięłam ją do mojego topu.
- Ej ! Ale ci pasuje.- powiedziała Ginny z uśmiechem.
- No, dziękuję ! No idź się już ubrać.
- No już idę.
Weszła do łazienki. Ktoś zapukał do drzwi.
- Tak ?
- Maja ?
- O rany przepraszam. Gin mnie zatrzymała.- powiedzialłam do Georga.
- Nie szkodzi, też dopiero wyszedłem.- powiedział z uśmiechem.
- No chyba, że.- powiedziałam.
- Dzieci ! Wstawać !- usłyszałam głos pani Weasley.- Za chwile śniadanie !
- Ginny, pospiesz się !- krzyknęłam do niej.
- No już wychodzę !
George patrzył się na mnie i się uśmiechał. Zdziwiłam się.
- O co chodzi ?- zapytałam.
- O nic. Po prostu cieszę się, że jesteś moja.
- Wiesz co ci powiem ?- powiedziałam i nagle zrobił zdziwioną minę.
- Co ?
- Ja też się cieszę, że jesteś mój.- wyszeptałam mu do ucha. I znowu ukazał się ten szelmowski uśmiech.
Pocałował mnie. Mmmm... Przyciągnął mnie do siebie. Wplątał palce w moje włosy, zarzuciłam mu ręce na szyję. Czułam jak się uśmiecha. Usłyszałam jak się drzwi otwierają. Ginny ! No czemu teraz ?
- No dobra, dobra, ale wiecie co za 3 godziny powinniśmy wyjechać z tego domu. Więc się pośpieszcie.- usłyszałam głos rudej.
Patrzyłam na nią spode łba. Wszystko się we mnie gotowało. A w sumie to dlaczego ? Nawet nie wiem. Ale Ginny ma rację, za trzy godziny, będziemy jechać na peron 9 i  3/4 . Już za cztery godziny pożegnam się z Remusem, Syriuszem, Billem, państwem Weasley, Tonks, Kingsleyem i Szalonookim na przynajmniej pół roku.
- Może pójdziemy na chwile do saloniku ?- zapytałam ich.
Już mieliśmy wychodzić do saloniku, gdy do pokoju wleciał Harry.
- Co robicie ?- zapytał mój bliźniak.
- Właśnie idziemy do saloniku.- powiedziałam do niego.
- To może pójdę z wami.- powiedział patrząc na rudą, na co Ginny oczywiście się zarumieniła.
- Jasne.
Wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy w stronę saloniku. Harry otworzył drzwi.
- Panie przodem.- Wpuścił mnie i Ginny i nadal patrzył na Georga z uśmiechem.
- Stary przesadzasz jeżeli nie chcesz dostać w mordę.- powiedział rudowłosy.
Razem z Gin patrzyłyśmy na tą wymianę zdań z uśmiechem.
- No dalej chłopaki, już nie przesadzajcie.- powiedziała Weasleyówna.
Zwróciłam się w stronę sofy i zobaczyłam na niej książkę Hermiony. Podniosłam ją i moim oczom ukazał się tytuł i autor "Romeo i Julia" William Szekspir.
- Idę ją zanieść Mionie.- powiedziałam pokazując przyjaciołom książkę.
- Dobrze.- odpowiedzieli mnie.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam schodami na trzecie piętro, zapukałam w drzwi do jej pokoju. Usłyszałam "Proszę." Otworzyłam drzwi. Na łóżku Miony siedział Fred, a Hermiona latała jak poparzona po pokoju. Pewnie nie ma pojęcia w co się ubrać.
- Hermiono ? Mam tu twoją książkę.- powiedziałam do niej.
- Co ? Och. Naprawdę ?- zapytała mnie przyjaciółka.
- Tak.- powiedziałam i pokazałam jej książkę.
- Dziękuję !- wykrzyczała dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.- Wiesz, że to moja ulubiona !
- Tak, wiem i właśnie dlatego ci ją przyniosłam.- powiedziałam z uśmiechem.
- O rany. Wszędzie jej szukałam. Gdzie ją znalazłaś ?
- W saloniku.- odpowiedziałam jej.
- A no tak !- powiedziała z uśmiechem.- Pomożesz mi ?
- W czym ?
- Doradzisz w co mam się ubrać ?
- Jasne.
Podeszłam do łóżka na którym siedział Fred i Hermiona pokazała mi komplety strojów na dzisiaj. No to były tam czarna sukienka, a do tego czerwony krawat. Co one mają z tymi krawatami ? No, a do tego czarne buty na obcasie. Jeszcze jeden z tych najlepszych to żółte rurki, biała bluzeczka, czerwona marynarka, długi wisior z sową na końcu i do tego czarne trampki.
- Ej ! Czy to nie mój wisior ?- zapytałam dziewczyny.
- No tak.- powiedziała, powoli rumieniąc się na policzkach.
- A ja go szukałam.- powiedziałam do dziewczyny.
- Oj no przepraszam.
- No przecież sobie żartuje.- powiedziałam do niej.- Dobra, a teraz idź się przebrać.- powiedziałam do niej i podałam jej komplet numer 2.
- Dobra.
- Spakować ci to ?- zapytałam jej.
- A możesz ?
- Jasne.
- Dzięki.
Hermiona weszła do łazienki, spojrzałam na Freda. Patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- O co ci chodzi Fred ?- zapytałam.
- O nic. Tylko tak się dziwie, że mimo to, że często nie rozmawiacie ze sobą to i tak jednak jesteście najlepszymi przyjaciółkami.
- To wcale nie jest dziwne. Przyjaciółki rozumieją się bez słów. Przecież ty z Georgem też tak macie.- odpowiedziałam mu.
- No niby tak.
- No widzisz.- powiedziałam do niego.- Abscondere !- wyszeptałam.
I nagle rzeczy Hermiony zaczęły latać po pokoju, układać się i chować do kufra.
- I jak ty to robisz ?- zapytał Fred.
- Co robię ?
- No zawsze ci wszystko wychodzi.
- Wcale nie !
- Och no proszę cię. Każde nowe zaklęcie jakie masz poznać od razu ci wychodzi jego wypowiedzenie i wykonanie.
- Tylko czasami.
- Dobra, dobra.- odpowiedział i w tej samej chwili z łazienki wyszła Hermiona.
- Śniadanie !- krzyczała pani Weasley.
- No to chyba idziemy ?- zapytał nas Fred.
- No chyba tak.
Zeszliśmy na dół. W kuchni siedzieli już wszyscy.
- Dzień dobry.- przywitaliśmy się.
- Ach dzień dobry dzieci.
Usiadłam koło Syriusza. No nieźle się wystroił. Miał na sobie dżinsowe RURKI?! Dobra powiedzmy, że to normalne. Jeszcze niebieska koszula i na to szary sweter. Czyli co Syriusz ubrał się na pozór modnie ?! Dobra dzisiaj zobaczy swoją córkę, rozumiem, że się cieszy. No dobra Maja skończ o tym tak rozmyślać.
- Maja. Za godzinę trzeba przemyć ranę.
- Co ? Nie dzisiaj już nie.
- Co ? Ale jak ?
- Dzisiaj rano, zaczęła lecieć mi krew i już przemyłam ranę kwasem.
- Co ? Znowu rana zaczęła ci krwawić ?
- No tak, ale to nic poważnego.
- Na pewno ?
- Tak, tak.
***
Po godzinie, na Grimauld place 12 przyjechały wozy z ministerstwa o które poprosił pan Weasley.
- No dzieciaki. Już na górę po swoje kufry. Szybko, szybko. Trzeba dojechać na drugi koniec Londynu. Spokojnie zaparkować i jeszcze dojść na dworzec i się zacząć żegnać. A i oczywiście odszukać córkę Syriusza.- dodał Remus kiedy zobaczył jak Syriusz się na niego spojrzał.
- Dobra, dobra.- powiedzieli bliźniacy.
Poszłam razem z rudą po swoje kufry.
- Trochę tego dużo.- powiedziała ruda.
- Tak, ale chyba znam na to sposób.- powiedziałam. Ginny jak zawsze zrobiła na mnie zdziwioną minę. Dopiero teraz zauważam między nimi wszystkim trochę podobieństwa.- Och no proszę cię Gin, no przecież Locomotor kufer !-powiedziałam. Kufer i klatka Blaise uniosły się w powietrze i poszybowały na parter.
- Racja ! Locomotor kufer !- powiedziała Weasleyówna.
- No to chodź.- powiedziałam do niej. Wyszłyśmy przez próg i z pokoju bliźniaków wyleciały dwa kufry.- Podejrzewam, że bliźniacy też użyli tego sposobu.- wyszeptałam do Ginny.
- Chyba tak.
Po schodach już schodzili Fred i George, a obok nich Harry. Kufer Hermiony przeleciał mi nad głową. O mój Boże czy ja mam dostać zawału ? Ginny obok mnie ruszyła biegiem i dogoniła chłopaków. No powiedzmy, że dogoniła, prędzej wskoczyła Harremu na barana. Spojrzałam na Mionę uśmiechała się do mnie i obie rzuciłyśmy się w stronę bliźniaków. Wskoczyłam Georgowi na barana. Usłyszałam jak zaczyna się śmiać.
- No to co teraz na dół ?- powiedziałam.
- No chyba tak.
- Kocham Cię, George.- wyszeptałam mu do ucha.
Zeszliśmy na dół. Spojrzał mi w oczy, chwycił za ręce.
- Kocham Cię.- powiedział i pocałował mnie.
- Maja !
- Tak ?
- Masz tu trzy butelki kwasu. Spakuj je.- powiedziała pani Weasley.
- Dobrze.- wzięłam butelki i włożyłam do kufra z logo Hogwartu.
- Dobra, więc tak.- powiedział Moody.- Maja, Harry, Ginny i George jedziecie z Remusem i jednym z pracowników ministerstwa. Fred i Hermiona jedziecie z Billem, Syriuszem i ze mną oraz z tym z ministerstwa. Ron razem z rodzicami, Kingsleyem i Tonks no i tym sługusem ministerstwa. No już pakować się do tych samochodów.
-Locomotor !- kufer zaczął szybować w powietrzu razem z Blaisem. Wyszłam z domu trzymając w ręce różdżkę. Przed domem stały trzy samochody z ministerstwa.
Przeszłam przez ogród i stanęłam koło Georga, pakuje swój kufer. Opuściłam różdżkę i kufer nagle chlasnął o ziemię, złapałam klatkę Blaise.
- Pomóc ci ?- zapytał rudy.
- Jak możesz.- powiedziałam z uśmiechem.
- Pewnie, że mogę.- odpowiedział.
- No szybciej, szybciej ! 9. 30, a na dworzec mamy około godziny, żeby dojechać !- krzyczał Remus.
Włożyłam klatkę Blaise wsadziałam na kufry i wsiadłam do samochodu obok Harrego.
- To jak jedziem z dziadem !- powiedział Harry.
- Harry !
- Och przestań, rozluźnij się !
- Dobra, dobra. A ty to co nie stresujesz się, będziesz musiał zacząć nabór do drużyny Gryffindoru.
- Ja z Fredem od razu się piszemy.- powiedział George.
- Wy to już będziecie zapisani do tej drużyny.- powiedział mój bliźniak.
- No ja myślę.- powiedział rudowłosy. Wtuliłam się w Georga, a jak zauważyłam Ginny uczyniła tak samo wtulając się w Harrego.
***
10.25. King Cross.
- No już szybciej ! Bo nie zdążymy ! Jak co roku, pełno mugolów !- krzyczała pani Weasley.
Doszliśmy do barierki między peronem 9 a 10.
- Bill, Artur idziecie pierwsi.- stanęli przy barierce, rozejrzeli się i już ich nie było.- Maja, Harry. No już jazda !
Wzięłam wózek i obejrzałam wokół siebie i zaczęłam biec. Przeleciałam przez bariere i...
- Expres London Hogwart ! Odjeżdża o 11 ! Prosimy powoli wsiadać !- usłyszałam głos konduktora.
Harry wyleciał z bariery i stanął obok mnie.
- Idziemy ?- zapytał.
- Chyba już czas.
Powoli zaczęliśmy isć wzdłuż peronu. Usłyszałam czyjeś kroki.
- Moglibyście zaczekać.- powiedzieli Ron i Hermiona.
- Przepraszam.- powiedziałam do nich.
- Nie ma sprawy, tylko następnym razem czekacie !
- Dobra, koniec tematu na czy czekamy czy idziemy. To co teraz szukamy sobie przedziału ?
- Chyba ty, Ginny, bliźniacy, Lee, Martha, Angelina i Neville.
- A Luna ? I jak to ?!
- A no tak i jeszcze Luna.- powiedziałam pukając się w czoło.- A tak to, że my mamy zebranie z McGonagall.
- Zapomniałem. Dobra, dobra zajmę wam miejsce.- powiedział z uśmiechem.
Obok nas przeleciały dwa wózki, usłyszałam śmiech. Niech zgadnę bliźniacy ? Odwróciłam się i zauważyłam dwóch rudowłosych chłopaków. Za nimi szła samotnie Ginny.
- Harry ! Idź do Ginny.- powiedziałam do brata.
- Co ? Ale po co ?
- Bo idzie tam sama.
- Aha. No tak.- powiedział i się zatrzymał. Szłam dalej patrząc za siebie na czarnowłosego chłopaka czekającego na Ginewre, objął w talii i ruszyli żwawym krokiem.
- Maja !- usłyszałam czyjś głos, odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą ku mnie czarnowłosą dziewczynę. Puściłam wózek i pognałam biegiem ku Marcie. Rzuciła mi się na szyję.- Jak dobrze cie znowu widzieć !
- Ciebie też !
- Nareszcie wiem kto jest moim ojcem !
- Tak, wiem. A propo twojego ojca to właśnie...- Odwróciłam się i zobaczyłam, że Syriusz już jest o jakieś 50 metrów od nas. A Marty już przy mnie nie było. Biegła w kierunku Syriusza. Już była w jego objęciach. Jej. Jak to uroczo wygląda.
- Zaraz, zaraz ! Gdzie mój wózek ?!
- Co ty byś zrobiła gdyby nie ja ?- usłyszałam. Za mną stał George, uśmiechał się  do mnie a w jednej ręce trzymał rączkę od swojego wózka, a w drugiej od mojego.
- Na pewno nie dałabym sobie rady.- powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- W to nie wątpię.- powiedział.
Ruszyłam razem z nim do reszty, która już zaczęła się żegnać.
- Ron, tylko bądź ostrożny i nie wygłupiaj się !
- Pamiętam mamo.
- No mam nadzieję. Harry, Maja ! Wy macie na siebie uważać, nie podpadać nauczycielom, pilnować się w nauce i dbać o siebie nawzajem !
- Dobrze pani Weasley.- powiedziałam razem z Harrym.
Podeszłam do Remusa.
- No to co ślicznotko, pora się żegnać.
- Tak, chyba tak.- powiedziałam i się w niego wtuliłam. Z oczu popłynęły mi łzy.
- Hej, nie ma co płakać, jeszcze się zobaczymy.
- Kiedy ?
- Odwiedzę cię, tylko mi przyślij list kiedy będziecie szli do Hogsmade.
- Dobrze.
- No widzisz. Odwiedzę cię razem z Syriuszem i Dorą, może poczujesz się choć trochę bardziej jak w domu.
- Remusie, Hogwart to mój dom.
- Ups... Zapomniałem.- powiedział z uśmiechem.- No dobra, to do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- poczułam jak całuje mnie we włosy.
- Maja ? Chciałabym się z tobą pożegnać.- powiedziała Tonks. Nigdy nie miałam z nią za dobrych kontaktów, ale chyba te wakacje, nas do siebie zbliżyły.- Będziesz na siebie uważać, prawda ?
- Tak, jasne.
- I pilnuj brata. Faceci zawsze potrzebują kobiecej ręki.- powiedziała z uśmiechem. Nie odpowiedziałam jej, po prostu się do niej przytuliłam.
- Dziewczyny czy mogę przerwać ?- usłyszałam głos Billa.
- Jasne.- powiedziała Tonks.
- No to chyba do zobaczenia, co nie ?
- Tak chyba tak.- poczułam jak mnie przytula.
- Uważajcie wszyscy na siebie.
- Będę pamiętać.
Tak nie znoszę pożegnań !
- Majeczka ! Co ja ci mogę powiedzieć ? Pewnie już wszystko ci wszyscy powiedzieli.- powiedział ojciec chrzestny Harrego z uśmiechem.
- Pewnie tak.- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- A ja ci powiem jeszcze coś. Kocham was.
- My ciebie też.
- Expres London Hogwart odjeżdża za 10 minut ! Prosimy wsiadać.
- No już dzieciaczki, zobaczymy się niebawem.- powiedziała pani Weasley.
- Potter ! Uważaj na siebie.- usłyszałam głos Moody'ego.
Pomachałam mu ręką i wsiadłam do pociągu, który zawiezie mnie z powrotem  do domu.

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 13."Prawa rodzicielskie niejakiej panny Marty Jacksons."

No witam, witam <3 Mój wyjazd został przełożony na weekend, więc was jeszcze trochę pomęczę ;D Mam dla was rozdział 13 zapraszam do czytania i komentowania *.*




Rozdział 13.
- Dzieci ! Śniadanie !- usłyszałam głos pani Weasley.
Na twarz padały mi pierwsze promienie słońca. Otworzyłam oczy i na łóżku obok zobaczyłam rudowłosą dziewczynę.
- Hej.- powiedziałam do niej z uśmiechem.
- Hej.- odpowiedziała mi.
Wygramoliłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szary top, żółty sweterek, dżinsowe rurki, a do tego neonowo zielone trampki. Poszłam do łazienki, zostawiając siedzącą na łóżku Ginny. Wzięłam szybki prysznic. Włosy zostawiłam rozpuszczone, łańcuszek wisi już na szyi, a bransoletka mamy na  nadgarstku. Nałożyłam lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Gin stała przy szafie.
- Nie mam pojęcia w co się ubrać !- wrzasnęła.
- Ubierz się byle jak i tak dzisiaj sprzątamy.
- Chyba masz rację.- powiedziała i wzięła z szafy jakieś spodnie i bluzkę.
Dziewczyna weszła  do łazienki. Opadłam na poduszki. Tydzień nam minął od wyjazdu Alicji. Ostatni dzień na Grimmauld Place 12, za 24 godziny będziemy w expresie London Hogwart. Jutro już zaczniemy nasz 5 rok nauki w Hogwarcie.   Minęło już 5 lat. Już niedługo będziemy dorosłymi czarodziejami. Może to i dobrze ? Nie wiem. Wiem jedno, że jutro jak Fred, George, Harry, Ginny, Lee, Nevile, Marta i Angelina będą siedzieć w przedziale ja będę musiała użerać się z Malfoyem. Och ! Co za koszmar ! Ale jest plus. Będę tam z Hermioną i Ronem. No i jeszcze przecież będzie Cedric. Może nie będzie tak źle.
 Ginny wyszła z łazienki.
- Idziemy ?- zapytałam.
- Tak. Chodź.- powiedziała i wyszłyśmy z pokoju.- No nie mogę uwierzyć, że w ostatni dzień wakacji mamy sprzątać ! Powinniśmy zacząć się pakować, albo przynajmniej trochę odpoczynku po tym tygodniu. Od 5 dni normalnie nie rozmawiałam z Harrym.- wykrzyczała dziewczyna.
Zeszłyśmy na dół, w której znowu toczył się dym.
- Dzień dobry.- powiedziałyśmy razem. Na dole był już Syriusz, Hermiona i Ron.- Czyżby znowu bułeczki ?- zapytałam.
- Dzień dobry dziewczynki. Tak i po raz kolejny nie wyszły.
Usiadłam koło Rona. Zaczęłam smarować kanapkę dżemem.
- Gdzie Harry ?- zapytałam rudzielca.
- Szykuje się.
- Mhm.
- Dzieci skoro to wasz ostatni dzień wakacji to nie musicie dzisiaj sprzątać. Może lepiej się spakujcie.- powiedziała pani Weasley.
- Taaak !- wrzasnęliśmy.
Harry wszedł do kuchni, rudej oczy nagle zabłysły. Dzisiaj wreszcie będą mieli czas dla siebie.
- Dzień dobry.- powiedział mój bliźniak.
- Dzień dobry Harry. A gdzie bliźniacy ?
- Na górze.- odpowiedział  Harry.
- Chłopaki na dół ! Już !-krzyknęła pani Weasley.
No i po sekundzie można było zobaczyć dwie rude czupryny przepychające się na schodach.
- Dzień dobry.- powiedzieli.
- No nareszcie. Siadać do stołu i jeść !
- To o której sprzątamy ?- zapytał Fred z nadąsaną miną.
- Dzisiaj nie sprzątamy.
- Taaak !
- Macie się dzisiaj spakować.
- Och... Dobra.- powiedział George.
- Maja ! Za chwile trzeba przemyć ranę.
Tak, rana już powoli się zabliźnia, czasami potrafi dać nieźle w kość. Ale tak źle to nie jest. No na pewno nie tak, jak jeszcze 1,5 tygodnia temu. Podeszłam do pani Weasley, a ta przyłożyła mi ręcznik do polika. Poczułam lekki ból.
- No już gotowe.- powiedziała.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.- powiedziała.
Po 15 minutach już, każdy był w swoich pokojach i się pakował. Na jutro zostawiłam sobie czarną marynarkę, kremowy top, czarne rurki i pomarańczowo neonowe trampki. Resztę rzeczy poukładałam i włożyłam do kufra. Książki, torba na lekcje, szaty, buty, album i słodycze już wypełniły mi kufer. No i jeszcze jedzenie do Canisa, który jest teraz na łowach. Resztę powkładam jutro rano.
- Idę do Harrego.- usłyszałam głos Ginny.
- Dobrze.
Zamknęłam kufer. Odznakę prefekta zostawiłam na komodzie, jutro bedzię mi zdobić strój. Opadłam na poduszki. Jest godzina 12.
Coś zastukało do okna. Canis. Wpuściłam go do pokoju.
- No już do klatki.- powiedziałam otwierając drzwiczki do klatki. Sowa wleciała i usiadła, dałam jej krakersa.- I co Canis jutro już będziemy jechać do Hogwartu. Czas zleciał nie ?
Muszę gdzieś iść. Nie wytrzymam tutaj sama. Wyszłam z sypialni i poszłam do pokoju naprzeciwko. Zapukałam.
- Proszę.
Weszłam do pokoju. Na łóżku siedział George, a drugiego bliźniaka nie było. Pewnie siedzi u Hermiony.
- Hej.- powiedział i wstał.
- Hej.- powiedziałam.
Podeszłam do niego i mocno się wtuliłam. Tego mi brakowało przez całe 3 dni.
- Coś się stało ?
- Nie. W porządku.- powiedziałam i zrobiłam parę kroków do tyłu.- Jak ci idzie pakowanie ?
- Dobrze. W sumie to już skończyłem.
- Rozumiem.
- A ty ? Już spakowana ?
- Tak.- powiedziałam, po czym chłopak złożył pocałunek na moich ustach.
Jak to jest ? Że gdy jestem u ciotki i wuja, aż tak bardzo nie potrzebuje tego dotyku? A gdy on jest nie całe 2 kroki nagle moje serce zaczyna mocniej bić, a dusza pragnie jego dotyku ? Przyciągnęłam go mocniej do siebie, on chwycił mnie w talii. Czułam jak się uśmiecha. Moje palce wplątane w jego rude włosy. Nasze języki tańczące swój taniec. Podniósł mnie nie przerywając naszego pocałunku. Okręcił mnie wokół siebie, oderwałam się od niego, on nadal okręcał mnie wokół siebie. Sama nie wiem czemu, ale nagle zaczęłam się śmiać. Czułam, że tak mogłoby być przez reszte moich dni. Usłyszałam śmiech George, który stracił równowagę i lecimy właśnie na łóżko bliźniaka. Czułam jak jego wargi dotykają moich i zanurzyliśmy się w namiętnym pocałunku.
Usiadłam naprzeciwko niego i patrzyłam mu w oczy. On wziął serduszko z mojej szyi i przyglądał się zdjęciu. Chyba poczuł mój wzrok i spojrzał w moje niebieskie oczy.
- Lubie to zdjęcie.- powiedział.
- Ja też.- odpowiedziałam mu.
- Chodź.
- Gdzie ?
- Zobaczysz.
Chwyciłam go za rękę i poczułam, że zaczynam wirować. Stanęłam na twardej podłodze. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam pokój wytapetowany na zielono.
- Masz może ochotę na piknik ?- zapytał mnie chłopak.
- Hmmm. Z chęcią.- powiedziałam i usiadłam na kocyku.
***
- Kolacja !- usłyszałam Syriusza.
Godzina 17 i już kolacja ? Wyszłam z pokoju na korytarzu w sąsiednich drzwiach zobaczyłam Georga. Zrobił do mnie zdziwioną minę. Chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić po schodach.
- Kolacja ? O tej godzinie ?
- Tak. Ponieważ jutro musicie wcześnie wstać.
- No nie. I dlatego ?
- Tak za 1.5 godziny każdy ma być w łóżkach.
- Już za 1.5 godziny ?- zapytał Ron.
- Ronaldzie Weasley czy masz ochotę w tej chwili się ze mną kłócić ?
- Nie mamo.- wybełkotał.
[ Syriusz Black ]
Siedziałem na krześle przyglądając się Mai i Harremu rozmawiających w kącie kuchni, gdy nagle usłyszałem stukot w okno. Spojrzałem w nie i ujrzałem małą brązową sówkę. Wpuściłem ją do środka.
- Co to Syriuszu ?- zapytała mnie Molly.
- Sowa z listem przyleciała !- odpowiedziałem jej.
Odwiązałem jej list od nóżki. Wrzuciłem do sakiewki sykla i dałem krakersa. Sowa wyleciała przez otwarte okno. Spojrzałem na kopertę i ujrzałem własne nazwisko.
- Hej, to do mnie !- krzyknąłem.
- To otwieraj.- powiedziała z uśmiechem Maja. Jaka ona podobna do Lily. Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni nasz wieczór.
- No już.- otworzyłem kopertę. A co ? Przeczytam na głos !-
Drogi panie Black ! 
Panie Black, skoro został pan oczyszczony z wszystkich zarzutów, chcemy panu nadać prawa rodzicielskie niejakiej panny Marty Jacksons. Została ona wychowana w rodzinie matki, która od razu po porodzie zmarła. Pańska córka od jutra zaczyna 5 rok nauki w Hogwarcie. Od dziś Ministerstwo zmieniło jej nazwisko na Marta Amy Black. 
Z poważaniem
Korneliusz Knot (Minister Magii)
- Amy ?- wyszeptałem.
- Boże Syriuszu ty masz córkę !- krzyknęła Molly.
- Też tak wywnioskowałem po tym liście Molly.- odpowiedziałem jej zgryźliwie.
- Ale jak ?- zapytała Maja.
- Jak skończyłem Hogwart, razem z waszymi rodzicami, Remusem, Peterem i właśnie Amy zaczęliśmy planować jak to dalej będzie. Amy była moją dziewczyną, planowaliśmy ślub, ale nagle śmierć waszych rodziców i potem Azkaban. Amy urodziła Martę 3 miesiące po was. No to znaczy tak mi napisała w liście. Już wtedy się rozdzieliliśmy, bo od miesiąca groziło nam wszystkim niebezpieczeństwo. Ale wy ją znacie, tak?
- Tak, pewnie razem z Martą, Ginny i Hermioną mamy dormitorium. Przyjaźnimy się.- wytłumaczyła mi Maja.
- Dobrze. No dobra już na górę. Późno jest !- powiedziałem.- Dobranoc !
- Dobranoc !- usłyszałem.
 Nie mogę uwierzyć, że jutro zobaczę swoją córkę. Nareszcie !
[ Maja Potter ]
Marta ?! Córką Syriusza ?! Ale super ! Tylko dlaczego Syriusz nam nic nie powiedział ? Przecież wiedział.
Weszłam do pokoju razem z rudowłosą.
- Co o tym sądzisz ?- zapytała mnie Gin.
- Moim zdaniem to świetnie ! Wszyscy w końcu będziemy rodziną !
- Tak to prawda. Idziesz pierwsza do łazienki ?
- Czemu nie ?- powiedziałam i wzięłam swoją pidżamę.
~*~
Długi wąski korytarz, a na końcu wielkie ciemne drzwi. Ktoś idzie obok mnie, Harry ? Tak, to chyba on. Słychać czyjeś kroki z oddali. Zaczynamy biec. Już jesteśmy przy drzwiach, gdy lecą na nas mordercze zaklęcia. Odwracamy się, a przed nami stoją dwie zakapturzone postacie i rzucają zielonymi promieniami. 
-Protego!- usłyszałam krzyk Harrego.- Na co czekasz ? Leć do drzwi. 
Machinalnie ruszyłam w stronę drzwi. Już prawie... Już... Trzymam klamkę.Wleciałam do okrągłego pomieszczenia...
~*~
TRZASK ! Co znowu ?!
- Co jest ?- zapytała dziewczyna w łóżku obok.
- Jak to co ? Harry mi kazał po ciebie przyjść ! Na serio czy wy nie możecie choć jedną noc wytrzymać ?!
- Nie przesadzaj nie deportowałam się już od 5 dni. Stęskniłam się za tym !
- Lumos !- powiedziałam.
Zobaczyłam rudowłosego chłopaka uśmiechającego się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Podszedł do mnie.
- Czy mógłbym ci towarzyszyć tej nocy ?- zapytał.
- Ty nawet nie musisz pytać.- powiedziałam do niego i złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Dalej, dalej. Za 30 sekund będziecie mieli czas dla siebie. No już.
Okręcili się wokół siebie i już ich nie było. Opadłam na poduszki. Trzask !
- No witam.
- No cześć.
Usiadł na łóżko.
- Co o tym wszystkim sądzisz ?- zapytał.
- Mówisz o Marcie ?
- Tak.
- W sumie to przecież nie będzie wcale tak źle. No bo się wszyscy z nią przyjaźnimy no nie ? Tak źle to chyba nie będzie.
- Tak sądzisz ?
- Tak, tak właśnie sądzę.- powiedziałam.
Pocałował mnie. Poczułam jak moje serce zaczyna mocniej bić. Przyciągnęłam go do siebie. Dłońmi gładził moje plecy. Opadłam na poduszki nie odrywając naszego pocałunku, odpięłam parę guzików u jego koszuli od pidżamy.
- Maja, nie...- usłyszałam jego głos.
- Co ?
- Nie, to wtedy nie powinno się stać. Jesteś za młoda.
- A ty ? Przecież masz 17 lat.
- Ale jestem pełnoletni. Po prostu nie teraz. Poczekajmy z kolejnym razem, dobrze?
- Dobrze. Niech ci będzie.- powiedziałam z uśmiechem.
- Mówiłem ci już, że strasznie cie kocham ?
- Tylko parę razy.
Uśmiechnął się. Opadł na poduszkę i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i dałam objąć się ramionom Morfeusza.