czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 39."Wystarczą aby cię nalżycie skrzywdzić."

Rozdział 39.
Spojrzałam w lustro. Zapuchnięte oczy, spierzchnięte usta, różowe policzki. Wyglądam koszmarnie. Wzięłam prysznic, wyszorowałam włosy. Ubrałam czarne rurki, białą koszulę, sweterek przez głowę, czarne trampki i starannie zawiązałam krawat. Wysuszyłam włosy, na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, żeby przysłoniło mój dzisiejszy stan.
Spakowałam książki, zarzuciłam szatę i przypięłam do niej odznakę prefekta. W moim dormitorium nie było już nikogo.
Chwyciłam pióro i pergamin i zaczęłam na nim notować.
Spytaj siebie czego pragniesz
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko ?
Gdy udając, że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń

Włożyłam papier do torby i wybiegłam z sypialni.
Biegiem przemierzyłam większość zamku. Otworzyłam drzwi od biblioteki i wparowałam do środka.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Witam, porannego ptaszka.- za biurkiem ujrzałam Dumbledore'a. Uśmiechnęłam się i ruszyłam wzdłuż regałów.
Sięgnęłam z półki "Przewodnik po snach " i "Kołysanki i ich magiczne działania". Usiadłam do swojego stolika i zaczęłam wertować strony książek.
"Sny przedstawiające przeszłość, zwłaszcza wtedy gdy widzi się w nich kogoś spragnionego przez naszą duszę, często oznaczają poznawanie od środka, swoich najskrytszych marzeń."
"Tatusiu nie zostawiaj mnie, proszę !"
- Najskrytsze marzenia...- szepnęłam, znowu przewróciłam o kilka kartek i ujrzałam kolejny ciekawy tekst.
"Przyszłość jaka mogła ci się zdarzyć, zaczyna powoli nawiedzać podświadomie twój umysł. Nie chcesz żyć w realu myśląc o stracie najbliższych, chcesz widzieć świat w kolorowych barwach."
"Widzisz Lily w tą gwiazdkę, wszystko jest bardziej zatłoczone"
- Real, sen na jawie.- znowu zaczęłam szukać możliwych informacji.
"Sen na jawie- inaczej nazywany wymarzone życie. Możliwość zobaczenia wszystkiego co chcesz z myślą, że to już pozostanie z tobą na zawsze. Nie chcesz się zbudzić, możesz udać się do tej krainy na resztę życia."
"Bądź dzielna, kochanie"
- Gdyby, to było takie łatwe tatusiu.- schowałam twarz w dłoniach.
Odłożyłam przewodnik i zaczęłam szukać dalej o kołysankach.
- Kołysanka na dobranoc, na ukojenie, na pomocny sen, na...- zaczęłam szukać wśród wszystkich tytułów.- Jest, kołysanka na powitanie dnia śmierci... Swojej śmierci.- przeczytałam dopisek w nawiasie.
Wszystko znowu zaczęło wirować, czułam jak robię coraz bledsza, usiadłam na krześle i znowu przeczytałam tytuł notatki.
Po co się oszukujesz ?
Po co udajesz ?
Spójrz na ciało bezwładne.
Na martwe oczy,
To wszystko miało być twoje.
Chciałaś popatrzeć na mnie,
Popatrz na siebie.
Blada skóra, sine usta,
Puste oczy, zimne ciało.
Na ten dzień czekaliśmy razem,
Odeszłaś sama, beze mnie.
Nie widząc nic, udaję się dalej.
Dzień śmierci przywitany kołysanką.
Śpij spokojnie słoneczko, będę czuwać przy tobie.
Choćby śmierć chciała nas rozdzielić,
Ja w oczach twych nadal blasku szukać będę.
Odejdziesz z tego świata w moim sercu pozostaniesz.
Kiedyś spotkam znowu twoich ust słodki smak,
Teraz każde w swoją stronę, bo śmierć już
Zdecydowała, kogo zabrać ma.
Bo za tą śmierć winny jest los.

- Bo za tą śmierć winny jest los. Skąd ty to znasz ?- zapytałam się samej sobie.
Gdy udając, że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
Och słoneczko, jak przyjemnie popatrzeć, jak rozmyślasz, nad tym wszystkim. Popatrz przed siebie. Twój czas dobiega końca.

Odwróciłam się przerażona, do źródła głosu.
- Kto tu jest ?- zapytałam lustrując przy tym każdy skrawek pomieszczenia.
Kochanieńka, gdyby nie oczy twojego ojca już dawno pozostałby po tobie tylko proch i popiół.
Znowu usłyszałam głos staruszki.
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz ?- zapytałam z łzami w oczach.
Bo to ty jesteś winna za ich śmierć.
- Kogo śmierć ? Dlaczego chcesz abym to ja zginęła ?
Twoich rodziców, to przez ciebie nie żyją.
- Oni nas ratowali, wcale nie prosiłam się o to aby ich stracić.
Jak to nas ?
Zapytał damski głos. Nie ma pojęcia o Harrym. Muszę coś wymyślić.
- Mnie i moją duszę.- powiedziałam.
Nie wymigasz się przede mną. Już niedługo twojej śmierci przyjdzie dzień, a wtedy wszyscy usłyszą kołysankę.
- Nie chcesz abym pomściła ich ?
Głupia niby po co ? To ja pomszczę się za mojego syna.
Wrzasnęła. Poczułam jak chłodny pocisk ląduje na moim policzku, upadam na ziemię.
Jesteś słaba, to dobrze. Przyjemniej jest popatrzeć na kogoś kto chodzi jak kłębek nerwów niż jakiś heros.
Szyderczy śmiech, łzy zaczynają płynąć po moim policzku. Odłożyłam szybko książki i udałam się do wyjścia.
- Maju ! Zaczekaj !- usłyszałam głos Dumbledore'a.
Wzięłam głęboki wdech, uspokoiłam się, otarłam łzy dłonią i przykleiłam na usta uśmiech. Odwróciłam się w stronę dyrektora.
- Słucham ?
- W związku z twoją mocą, proszę cię, abyś przyszła do mnie w sobotę, chciałbym abyś poćwiczyła ze mną jak nad nią panować.
- Oczywiście profesorze. Do widzenia.- powiedziałam i wyszłam z biblioteki.
Łzy znowu zaczęły spływać mi po policzkach.
Nie uciekniesz !
- Zostaw mnie !
Pobiegłam do Wielkiej Sali. Weszłam do pomieszczenia i skierowałam się w stronę stołu domu Lwa. Usiadłam koło przyjaciół i uśmiechnęłam się na powitanie.
- Znowu płakałaś.- usłyszałam brata.
- Tak, znalazłam parę... smutnych kołysanek.- powiedziałam.
- Chcesz mnie oszukać, przecież widzę.
- Harry proszę cię, nie zaczynajmy znowu tego tematu.- powiedziałam.
Harry, Harry ? Któż to taki twoja, miłość ? Może go najpierw wykończyć ?
- Nie odważysz się !- wrzasnęłam na powietrze.
- Ale co, Maja ?- zapytała Ginny. Rozpłakałam się.
- Co ci się znowu śniło ?- zapytał George.
- To co zwykle.- powiedziałam.
- Ostatnio tak nie reagowałaś.
- Ja... ja nie mogę wam powiedzieć.- powiedziałam.
Grzeczna dziewczynka.
- Pamiętaj co mi ostatnio obiecałaś.- odezwał się rudy.
- George, ja naprawdę nie mogę. A jakbym wam powiedziała uznalibyście mnie za wariatkę.
- Krzyczysz na powietrze !
- I to właśnie przez to. 
Wyszłam z jadalni i ruszyłam w stronę sali od zaklęć.
Śpij spokojnie słoneczko, będę czuwać przy tobie.
Choćby śmierć chciała nas rozdzielić,
Ja w oczach twych nadal blasku szukać będę.
Odejdziesz z tego świata w moim sercu pozostaniesz.
Kiedyś spotkam znowu twoich ust słodki smak,
Teraz każde w swoją stronę, bo śmierć już
Zdecydowała, kogo zabrać ma.
Bo za tą śmierć winny jest los.

- Skąd to znasz ?- zapytałam. Nic. Nie usłyszałam, żadnej odpowiedzi.
                                                                             ***
- Idziemy ?- zapytała Roksana, trzymając dłoń Freda.
- Jasne.- powiedziałam z uśmiechem.
Chwilę później już staliśmy w Pokoju Życzeń.
Usiadłam na poduszce i zaczęłam się badawczo przyglądać zacięcie rozmawiającej parze. Dziewczyna wywróciła oczami i uśmiechnęła się do mnie.
Odtrącasz przyjaciół ? Tych których kochasz ?
- Dlaczego nie chcesz dać mi spokoju ?
 To nie w moim stylu.
- Powiedz mi przynajmniej, kim jesteś ?
Nadzieja matką głupich. Kochanieńka chyba się nie pomyliłam co ? Twój umysł świeci pustkami.
Powiedziała, a moje oczy zaszkliły się.
- Nie wiesz co tak naprawdę posiadam za wiedzę. Dlaczego ja ? To nie przeze mnie umarł twój syn.
Właśnie, że przez ciebie.
- Czy on umarł po twojej śmierci ?
Tak.
- To dlaczego nie chcesz go odnaleźć ? Mścisz się na mnie, kiedy mogłabyś znowu spędzać czas z synem.
Najpierw mam coś tutaj do załatwienia. A mianowicie twoją śmierć.
- A co jeżeli się nie dam ?
Jesteś już wystarczająco osłabiona. Niedługo sama śmierć po ciebie przyjdzie.
Patrzyłam twardo przed siebie. Nasycam się widokiem Roksany i Freda. Dlaczego nie ma tu jego bliźniaka ?
Nie widzę, żebyś przejęła się myślą o śmierci.
- Czy to ma znaczenie ? I tak mnie zabijesz, czy będę się bała, czy nie. Chociaż zawsze myślałam, że to Voldemort mnie wykończy, a nie naiwna zjawa, grożąca mi śmierci, a nawet nie chce powiedzieć jak brzmi jej godność.
Poczułam znowu falę zimna przechodzącą przez moje ciało. Chwyciłam się za policzek i krótko krzyknęłam.
- Jak ty to robisz ?
Wielka nienawiść plus mocne skupienie. Wystarczą aby cię należycie skrzywdzić.
- Za co mnie nienawidzisz ? Nadal nie mogę tego pojąć.
Bo jesteś głupia !
Do sali wszedł Harry. Wstałam i wyszłam razem z nim na środek sali.
- Pierwsze zajęcia po świętach. Mam nadzieję kochani, że jesteście wypoczęci i gotowi na następną porcję obrony przed czarna magią.- powiedział Harry uśmiechając się do reszty.
- Pewnie.- usłyszałam zgodny chór Gwardii.
- Dzisiaj przećwiczymy Depulso, Conjunctivitis, Confringo, Expulso, Impedimenta i Reducto.- powiedziałam.- Oczywiście na kukłach.
Rozeszli się po grupach i zaczęli stopniowo strzelać w drewnianego manekina.
Podeszłam do grupy gdzie ćwiczyli Marta, Cedric, Hermiona, Draco, Neville, Luna, Fred, George, Ginny, Ron, Alicja, Roksana, Lee i Angelina.
Odpychali zawzięcie pajaca to od jednego, to do drugiego.
- Reducto !- usłyszałam głos Weasleyównej.
 Powiew wiatru zaczął bawić się moimi włosami i spojrzałam na miejsce gdzie przed chwilą stała jeszcze kukła. Spojrzeli na nią przerażeni, a ja się uśmiechnęłam.
Tak będzie z tobą.
Poczułam ostry skurcz w okolicach klatki piersiowej. Mój krzyk rozniósł się po całym Pokoju Życzeń. Chwyciłam się za serce i upadłam na kolana. Opuściłam głowę, a łzy zaczęły padać na ziemię. Zaczęłam głęboko oddychać.
Będzie jeszcze gorzej.
Na sam głos staruszki przeszły mnie dreszcze. Ktoś podniósł mój podbródek, tak żebym musiała spojrzeć mu w oczy. W zielone tęczówki swojego brata.
- Ja nie dam rady Harry. Ona mnie zabija. Powoli, zaczyna wrzynać się w głębie. Słyszę jej głos.
- Kogo głos ?
- Tej kobiety.
- Od kołysanki ?
- Tak, powiedziała mi, że przeze mnie nie żyje jej syn i to ja poniosę karę za to. Ona mnie zabije. Powiedziała, że będzie gorzej. Nie wytrzymam.
Znowu przeszły mnie zimne dreszcze i nieprzewidywalny ból do szpiku kości. Zaczęłam krzyczeć.
Co mi zrobiłaś głupia dziewczyno ?
Usłyszałam, kiedy ból zelżał. Popatrzyłam po sobie, znowu niebieska poświata.
- Nie wiem.- wyszeptałam.
Jeszcze nie skończyłam.
Uderzenie, tak, że teraz leżałam i krzyczałam z bólu, a na mojej ręce zaczęła ryć napis. "ZDRAJCA". Krew leciała strumieniem z przedramienia.
- Reducto !- krzyczał mój brat.
- Jej nie pokonasz, to zjawa !- wrzasnęłam.
Usłyszałam szyderczy śmiech.
A co powiecie, na małą zabawę, może teraz tak nad tym Harrym się po wyżywam.
Usłyszałam jej głos. Harry zrobił się cały blady. Słyszał ją. Wstałam i podeszłam do brata. Przysłoniłam go.
Daj spokój słoneczko, co to za różnica ?
- Jest różnica.- powiedziałam chłodno.- Ja nie potrafię się przed tobą bronić, ale nie masz prawa znęcać się nad tymi których kocham.- powiedziałam.
Coś mignęło mi przed oczami. Starsza kobieta z bujnymi blond lokami. Spojrzałam w jej oczy. Moje oczy.
- Twoim synem był James Potter.- wyszeptałam. Znowu szyderczy śmiech.
Brawo złotko. Tylko dlaczego tak późno ?
Znowu piekielny ból przechodzący przez moje ciało. Moja babcia mnie nienawidzi.
                                                                              ***
Stanęłam przed posągiem Chimery. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Wyrytą w ręce obelgę zakryłam rękawem.
- Kwachy !- powiedziałam, a po chwili stałam już przed drzwiami gabinetu profesora. Nieśmiało zapukałam do gabinetu, a kiedy usłyszałam zaproszenie, otworzyłam drzwi.
- Zapraszam, cieszę się, że jednak przyszłaś.- powiedział z uśmiechem.
Weszłam pewniej do środka.
- Usiądź, najpierw chciałbym z tobą pomówić.
Usiadłam na fotelu, a on zaczął mi się przyglądać. Nagle w jego oczach ujrzałam troskę.
- Słyszałem, że niedawno miałaś niemiłe styczności z Doreą Black.- powiedział, a ja spojrzałam na niego.- Uwierz mi twoja babka miała problem z wybuchowością jako uczeń Hogwartu.
Uczeń Hogwartu. To były najgorsze lata w moim życiu !
- Dlaczego mnie nawiedza ?
- Może głównie dlatego, że James oddał życie ratując ciebie i...
- Niech pan nie mówi !- krzyknęłam.- Ona nie wie !
- Nie ?
- Nie.
- Dobrze więc ratując ciebie. Nie wie, że to właśnie ty możesz ocalić resztę świata czarodziejów.
- Nie mogę, nie zdążę. Zabija mnie, już od trzech dni, nie spałam bojąc się snów, tej kołysanki, że w każdej chwili zamknę oczy i już ich nie otworzę.
- Nie ma się czego bać.- powiedział i spojrzał w okno.- Patrząc w ciemność lub śmierć, boimy się nieznanego- niczego więcej.
- Ale jednak w śmierć.- powiedziałam z łzami w oczach.
- Jesteś gotowa oddać życie ? To naprawdę bardzo odważne, zwłaszcza, że nie masz pojęcia, czy po twojej śmierci nie zacznie męczyć twoich najbliższych.
- Już się przygotowałam, może po śmierci wreszcie doznam spokoju.
- Zapewne, zapewne kochana. Ale czy to dla ciebie nie głupie ? Przeżyłaś cztery ataki Voldemorta, upadki, wybuchy i napaście, a chcesz się poddać przed zjawą własnej babci ?
- A ta kołysanka ? Na przywitanie dnia śmierci ? Te wersy...
Na ten dzień czekaliśmy razem,
Odeszłaś sama, beze mnie.
Nie widząc nic, udaję się dalej.
Dzień śmierci przywitany kołysanką.
Śpij spokojnie słoneczko, będę czuwać przy tobie.
Choćby śmierć chciała nas rozdzielić,
Ja w oczach twych nadal blasku szukać będę.
Odejdziesz z tego świata w moim sercu pozostaniesz.
Kiedyś spotkam znowu twoich ust słodki smak,
Teraz każde w swoją stronę, bo śmierć już
Zdecydowała, kogo zabrać ma.
Bo za tą śmierć winny jest los.

- Nie trzeba się jej obawiać.
- To czemu mnie prześladuje ?
- Bo się jej boisz.
- Nie pokonam jej.
- Właśnie dlatego tu jesteś. Twoja moc to po prostu zwiększona tarcza.
- Wiem.
- I dzięki niej będziesz mogła osłabić swoją babcię.
- Jak ?
- Trochę treningów. Wstań zaczniemy od razu.
Wstałam z fotela i podeszłam do dyrektora.
- Czy czujesz, że ona tu jest ?- zapytał, a ja przytaknęłam głową.- Dobrze, postaraj się pomyśleć o przyjemnych sytuacjach, te które kochasz. Wspomnienia Maju, wspomnienia.
Przypomniałam sobie wakacje, niektóre chwile w Hogwarcie i spojrzałam na dyrektora. Celował we mnie różdżką, przerażona patrzyłam co się wydarzy.
Nie, nie we mnie tylko w moją babkę. Rozmawiali, czy ona się uśmiecha ? To niemożliwe, ona nigdy nie ...
________________________________________
No to już jestem po egzaminach ;> Nie były takie złe tylko najgorsza matma -.-
Ale po pierwsze kochani chce was strasznie przeprosić ! Za to, że nie odwiedzałam waszych blogów, ale naprawdę wolałam sobie jeszcze trochę poprzypominać do testów. Obiecuję, że wszystko nadrobię.
Jeszcze taka jedna mała informacja następny rozdział będzie napisany już z innego e-maila. Ten mi się strasznie zacina. I kołysanka śpiewana przez Dorę, to wytwór mojej wyobraźni. No to tyle ;>
Czekam na wasze wspaniałe komentarze *.* 
~Hermionija. 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 38."Duszą i ciałem kiedyś kochałam- dziś bez tego umieram."

Rozdział 38.

Widziałam mężczyznę leżącego bezwładnie na ziemi. Spojrzałam w jego martwe oczy. Ujrzałam w nich swoje odbicie. Moje serce zamarło, patrzyłam w swoje błękitne oczy. Ruszyłam dalej korytarzem. Usłyszałam kojący głos mówiący przy łóżeczku, w którym siedziały małe dzieci. 
- Nie bójcie się. Bądźcie dzielni. Mamusia was kocha. Tatuś was kocha. Słyszycie? Bądźcie dzielni. Będziemy z wami. 
Nagle krzyk i ciemność.
Z czarnej poświaty przedostaje się do mnie młody chłopak. O ile można go jeszcze tak nazwać. Ubrany w czarny płaszcz, dokładnie tak samo jak jego włosy. Błękitne oczy przykryte pod okrągłymi okularami. Zaczęłam się cofać. Uśmiechnął się do mnie i wyciągnął rękę. 
- Chodź córeczko. Nie bój się.- powiedział głosem, który, od małego nawiedza mnie we snach. 
- Tata ? 
- Chodź pokażę ci jak byłoby gdyby... 
Ujęłam jego dłoń i ruszyłam w stronę jasnego światła. 
Kiedy przeszłam  zauważyłam wielki salon, w którym razem z Harrym siedzę i rozpakowuje świąteczne prezenty. Może mieliśmy z osiem lat. Nagle wszystko zaczyna wirować. Znowu stoję w tym samym salonie, tyle, że przyglądam się bliźniakom w wieku piętnaście lat. Śmieją się i rozkładają naczynia. 
Z kuchni wychodzi rudowłosa kobieta gładząca się po dość dużym brzuszku. 
- Za chwilę przyjdzie reszta.- powiedziała z uśmiechem. 
- Tato, przynieś aparat !- słyszę swój głos. 
- Dobrze kochanie. 
Dzwonek do drzwi. Lily podchodzi i zaczyna otwierać drzwi, w którym stoi uśmiechnięta Hermiona, trzymająca za rękę najmłodszego z męskiej części Weasleya. 
- Dobry wieczór.- przywitała się. 
- Witam Hermiona. Ron, a gdzie reszta ? 
- Och, już za chwilę będą.- powiedział z uśmiechem i pokazał za siebie. 
Przytuliłam przyjaciół. Poczułam jak moją widoczność przykrywają łzy. Po chwili do domu wpada Syriusz, obejmując kobietę w wieku mojej mamy i trzymając za rękę chłopczyka w wieku 5 lat. Po nich wchodzi Marta wraz z Cedriciem. Słyszę głos pani Weasley i zaczynam się śmiać. Wchodzi i przeprasza młodą panią Potter za spóźnienie. 
- Widzisz Lily w tą gwiazdkę, wszystko jest bardziej zatłoczone.- powiedziała matka rudego.
- Nie szkodzi Molly. 
- Dzieci chodźcie.- krzyknęła, a w progu stanęli bliźniacy, Bill i Percy. 
Za chłopakami weszła Ginny wraz z Roksaną. Wszystko jest tak jak być powinno. Mój brat podchodzi do rudej i daje jej buziaka w policzek. Moja kopia podchodzi do Georga i całuje go w usta. Do domu niczym poparzeni wpadli Remus z Tonks, trzymając na rękach małego chłopczyka o intensywnie niebieskich włosach. . 
- Teddy, jak się ma mój mały synek chrzestny ?- krzyczę razem z Harrym. 
Znowu ciemność. Otwieram oczy. Widzę siebie, a naprzeciw mnie stoi młody Tom Marvolo Riddle. Odwracam się, obok mnie stoi mój tata. Zaczyna odchodzić. 
- Tato, zostań.- mówię przez łzy.- Nie zostawiaj mnie, proszę, tatusiu. 
Zaczynam biec za nim, ale nie potrafię go dogonić. Ucieka. 
- Tato, ja tak nie chce. Chce żyć w tym śnie. Pozwól mi ! 
- Córeczko masz być dzielna. Jeszcze wszystko się ułoży. 
- Tatusiu nie zostawiaj mnie !- czuję jak załamuję się od środka. 
~*~
- Tato !- krzyczę i zrywam się z łóżka w moim dormitorium. Podkulam się i obejmuję rękoma nogi.- Boże co się ze mną dzieje ?
Od tygodnia nawiedza mnie ten sam sen. I zawsze kończy się tak samo. "Tatusiu nie zostawiaj mnie !" tak bardzo chciałabym, żeby ten sen był prawdziwy.
Od tygodnia słyszę kojący głos swojej matki. Na korytarzu chodzę przestraszona, z wizją, że za chwilę upadnę rozpłaczę się myśląc o tym jak wyglądałoby moje życie gdyby nie Voldemort. Gdyby nie zrujnował mi rodziny.
Zostałam sama z młodszym o 10 minut bliźniakiem.
A ta kołysanka ? Cały czas szumiąca mi w uszach, nie znam głosu kobiety, która go śpiewa. Na pewno to nie jest moja matka. Jej głos rozpoznałabym wszędzie.
Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę piątą nad ranem. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nienawidzę bezradności, chciałabym, aby ramie mojego ojca teraz mnie objęło i zaczęło uspokajać. Mówiłby, że moje dotychczasowe życie to jeden wielki koszmar i że on zawsze będzie przy mnie. Że razem z mamą nigdy nas nie zostawią.
Chwyciłam moją różdżkę zrobioną z drzewa jabłoni, rdzeń pióro Feniksa, 11 i 3/4 cala, odpowiednio giętka. Najbardziej to co w niej kochałam, to właśnie, to że ona od razu mnie sobie wybrała. Podobna do różdżki Harrego, zaśmiałam się w duchu.
Zapaliłam ją, uśmiechnęłam się do promienia. "Chodź córeczko. Nie bój się." tak bardzo za wami tęsknie.
Wstałam. Otarłam ręką łzy. Chwyciłam swój mundurek i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic. Wsunęłam na siebie czarne rurki, białą koszulę, czarny sweterek i zawiązałam krawat. Rozczesałam włosy i wyszorowałam zęby.
Wróciłam do pokoju, gdzie promienie słońca zaczęły powoli przebijać przez zasłony. Spakowałam książki i wyszłam.
Skierowałam się w stronę jeziora, kiedy ujrzałam spokojnie spacerującą na brzegu starszą postać. Od razu rozpoznałam w niej naszego dyrektora.
Otuliłam się cieplej płaszczykiem i ruszyłam w jego stronę.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Witam, jak miło widzieć, że nie tylko ja jestem rannym ptaszkiem.- powiedział z uśmiechem.
- Mogłabym powiedzieć to samo.- rzekłam.- Co pan sądzi o tych wszystkich ... dekretach ?- zapytałam niepewnie.
- Och, moje dziecko, co ja mogę sądzić on takich bzdurach ? Jeszcze nigdy nie przeszkadzały mi wygłupy bliźniaków, czy przyjemne mecze quidditcha. Na szczęście wszyscy kapitanowie uzyskali zgodę na dalsze treningi, prawda ?
- Tak, z moją lekką pomocą, Harremu się udało.
- I to najważniejsze.
- Profesorze ?
- Słucham ?
- Mam pytanie. Dotyczące co się stało na balu.
- Mów dalej, na każde twoje pytanie odpowiem z chęcią.
- Jak, jak ja mogłam się deportować ? Nie miałam ani jednej lekcji, nie znam teorii ? A na dodatek na terenie szkoły nie można.
- Od tego pytania wymigałbym się twoją mocą, ale niestety skłamałbym.- powiedział, a ja spojrzałam na niego z rozszerzonymi źrenicami.- Deportację zaczynacie przerabiać na transmutacji, prawda ?- skinęłam głową.- A to, że na terenie zamku się deportowałaś, tak samo jak ci Śmierciożercy to niestety robota naszej kochanej pani Wielki Inkwizytor Hogwartu.
- Ale co to ma zw...
- Ministerstwo nie zgodziło się na coś takiego i żeby ta kobieta mogła swobodnie dostać się na swoje stanowisko pracy w Londynie kazali znieść czary zabraniające właśnie braku aportacji, tak samo jak na początku roku kiedy, to ciebie świętej pamięci Wiktor Krum wyniósł z dormitorium, zniesiono wszystkie prawa. Hogwart się zmienia. I to wcale nie na lepsze.- powiedział smutno.
- Czy pan nie może nic z tym zrobić ?
- Mógłbym, gdyby nie to, że już wystarczająco myślą, że przeze mnie większość Hogwartczyków postradała zmysły.- pokręciłam przecząco głową.
- Co się dzieje ?  Nic nie jest tak jak być powinno.- powiedziałam.
- Moja droga, twoim obowiązkiem teraz jest nauka, proszę nie zamartwiaj się moimi problemami.- powiedział i pogłaskał mnie po włosach.
Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na wstające słońce.
***
Moje myśli cały czas zajmowała poranna rozmowa z Dumbledorem. Hogwart się zmienia i to nie na lepsze. Jego słowa przechodziły moje ciało i powodują niemiłe dreszcze.
- Miło mi Potter, że zaszczyciłaś moją lekcję.- usłyszałam chłodny głos Snape'a.
- Mnie również miło.- powiedziałam z sarkazmem.
- Pokaż mi swój eliksir słodkiego snu.- wstałam i podałam mu fiolkę z już dawniej przygotowanym wywarem.
- Może być ?- zapytałam dociekliwie.
- Wybitny.
- Jakby to było coś nowego.- wymamrotałam wracając do ławki.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje ?- usłyszałam Georga.
- Nic.- odpowiedziałam oschle.
W klasie zabrzmiał dzwonek. Chwyciłam swoją torbę i ruszyłam w stronę Wielkiej Sali.
Spytaj siebie czego pragniesz
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko ?
Gdy udając, że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
W mojej głowie rozbrzmiał znowu głos nieznanej kobiety. Chwyciłam się za głowę, a po policzkach poleciały mi łzy. Przestań, proszę. Nie chcę.
"Tatusiu nie zostawiaj mnie !"
Co się ze mną dzieję ? Mam dość, już tego wszystkiego. Dajcie mi spokój. Chce normalnie żyć.
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
Starsza kobieta śpiewa, a w tłumie można usłyszeć gaworzące dziecko. Wszystko w mojej głowie. Odwróciłam się i znowu wszystko zaczęło wirować.
Znowu stoję obok ojca i patrzę jak mama wychodzi z kuchni gładząc swój brzuch.
 Witam się z Georgem.
 Uśmiecham się do chłopczyka o błękitnych włosach.
Tom Marvolo Riddle.
"Córeczko masz być dzielna. Jeszcze wszystko się ułoży"
Upadam na ziemię trzymając się za głowę. Łzy ciekną mi strumieniami po policzkach. Nie daję rady już więcej ukrywać.
"Tatusiu !"
"Córeczko"
"Nie bój się"
"Chodź pokażę ci jak byłoby gdyby... "
"Nie szkodzi Molly."
"Teddy ! Jak..."
Zostawcie mnie w spokoju ! Chcę normalnie funkcjonować !
- Maja ! Co się dzieje ?- usłyszałam głos brata.
- Harry, niech oni mnie zostawią.- powiedziałam, a on popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Kto ma cię zostawić ?
- Oni. Chłopczyk w niebieskich włoskach. Tata, mama, ta kobieta śpiewająca tą kołysankę.
- Jaką kołysankę ? Jakie niebieskie włosy ? Maja, chodź, musisz się położyć.
- Nie, bo oni znowu przyjdą.- powiedziałam, a łzy znowu poleciały.
- Nie bój się nikt nie przyjdzie. Obiecuję.
Bliźniak podciągnął mnie do góry i poprowadził do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Dolina!
- Wejdźcie.- usłyszałam głos Grubej Damy.
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
- Nie ! Nie chcę !- krzyknęłam i próbowałam wyrwać się bliźniakowi z ramion, ale ten mi nie pozwolił.
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją.
- Przestań, nie chcę. Nie chcę końcówki.
Na ostatku sił.  
Bo za ich śmierć winna jesteś ty.
Padłam na ziemię. Po ostatnich słowach nie mam siły na nic.
Bo za ich śmierć winna jesteś ty. 
- Maja, co się dzieję ?- usłyszałam przyjaciół. Brat posadził mnie na sofie.
Skuliłam się i objęłam rękoma nogi.
- Kto ?- usłyszałam Harrego.
- "Bo za ich śmierć winna jesteś ty."- powiedziałam, a oni spojrzeli na mnie wielkimi oczami.- "Bo za ich śmierć winna jesteś ty."- powtórzyłam.
- Kto tak mówi ?
- Kobieta.
- Jaka ?
- Nie wiem.
- Maja. Postaraj się.
- Słyszę ją codziennie w nocy. Za każdym razem. Kiedy śni mi się ojciec. Mama, Remus i Syriusz. Marty, matka. Raz nawet widziałam dziadków, Harry.
- Jak ?
- Codziennie.- powiedziałam głucho. Wszyscy patrzyli na mnie  tak jakbym zwariowała.
"Tatusiu nie zostawiaj mnie, proszę !"
Znowu usłyszałam swój głos. Zakryłam uszy dłońmi, a twarz ukryłam pomiędzy nogami.
Spytaj siebie czego pragniesz
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko ?
Gdy udając, że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na ogień. "Cudzych marzeń..."
- Cudzych marzeń... Bosa do mnie przyjdź... I od progu bezwstydnie powiedz mi...- zarecytowałam.
Harry zrobił się cały blady, a reszta wyglądają tak jakby ktoś zdzielił ich mokrą ścierą.
- Co to ma zna..- zaczęłam.
- To kołysanka na... na przywitanie dnia śmierci.- powiedział cicho Ron.
- Bo za ich śmierć winna jesteś ty...
- Winna... O kogo chodzi ?- zapytała Roks.
- Rodziców.- powiedział Harry.
- Bo za ich śmierć winna jesteś ty...- po policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy.- Jesteś ty... Ja...- wyszeptałam.
- Nie mów tak.- usłyszałam stanowczo Freda.- Nie wolno ci tak mówić.
- Ja...- powiedziałam w ogóle nie zważając na jego poprzednie słowa.
[ Harry Potter ]
"Bo za ich śmierć winna jesteś ty" , słowa siostry brzęczały mi w uszach, dopóki nie zauważyłem jak zasypia.
- Kołysanka, na przywitanie dnia... śmierci ? Kto układa takie niedorzeczne piosenki ?
- Ludzie w XV lub XVI wieku Harry.- powiedział Ron.
- Dlaczego akurat Maję nawiedza ?
- Jest twoim bliźniaczym odzwierciedleniem, to co ty widzisz teraz w promieniach słońca, ona widzi w blasku księżyca i to wcale nie takiego przyjemnego.- powiedział George.
- Ona nie widzi teraz nic ku szczęśliwemu zakończeniu.- kątem oka zobaczyłem jak moja bliźniaczka zaczyna się wiercić.
- Tato...- usłyszałem a po jej policzkach poleciały kolejne łzy.
[ Maja Potter ]
Przede mną sunął wielki wąż, patrzył na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami. Widziałam furię. Prawdziwą żądzę krwi. Krwi czarodzieja. Krwi zdrajcy. 
- Za ich śmierć...-słyszę stopniowy syk.- Oddaj swą krew mnie zdrajczyni, pomóż innym, odchodząc z tego świata. Nikt płakać nie będzie.
Spojrzałam na niego, dążył do mnie. Odwróciłam się. Ojciec patrzył na mnie. Widziałam w jego oczach mord, tak jakby spojrzeniem chciał zabić gada.
Zaczęłam wirować. Stanęłam na wieży astronomicznej. Obok nas stali Huncwoci, przeglądający gwiazdy dzięki teleskopom. 
Znowu ciemność. Coś mi mignęło. Ktoś upada. Wylatuje z wieży. Przemyka mi burza rudych włosów. 
- W tej chwili nie ręczę za siebie. 
Po raz kolejny mój widok zastępuje inny obraz. Widzę odchodzącego ojca. 
- Nie zostawiaj mnie tatusiu. 
- Bądź dzielna, kochanie.
Spojrzałam  teraz na widok z wieży astronomicznej, spojrzałam dalej, na inną wieżę, gdzie poruszały się dwie postacie i Hipogryf. 
-Bombarda !- usłyszałam swój głos. 
Trzask, Bo za ich śmierć winna jesteś ty !
~*~
Otworzyłam zapłakane oczy. Pokój wspólny świecił pustkami. Otarłam oczy. Spojrzałam na ogień wesoło brykający w kominku. Powoli się podniosłam. Próbowałam dojść do drzwi prowadzących do sypialni dziewcząt. Zachwiałam się. Poczułam jak ktoś mnie łapie i z powrotem kładzie na kanapie.
Spojrzałam na rudego. Patrzył na mnie zmartwionymi oczami.
- Chyba nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować.- powiedział George.
- Co ty nie powiesz ?- parsknęłam.
- Co ci dzisiaj jest ?
- Przepraszam, nie powinnam. Wiem, że się martwisz.- powiedziałam
- Ja wiem, że masz problem, ale mi możesz powiedzieć.
- Naprawdę nie mam ochoty.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Nie chcę, żebyś miała przede mną tajemnic.
Duszą i ciałem kiedyś kochałam -dziś bez tego umieram.
Znowu usłyszałam kobietę. Zakryłam uszy i schowałam głowę w jego koszulce.
- Co się dzieje ? Maja, Maja słyszysz mnie ?- pytał zdenerwowany.
- "Dziś bez tego umieram."- powiedziałam i jeszcze bardziej ukryłam twarz w jego mundurku. - Nie chcę mieć przed tobą tajemnic, ale ty też musisz mi obiecać, że żadnych nie będziesz miał przede mną.- powiedziałam, a on pogładził mnie po włosach.
- Obiecuję.
__________________________________
Wiem, wiem rozdział beznadziejny, denny, nijaki i w ogóle nie podoba mi się -.-
Ale to już ostatni rozdział ;D
Przynajmniej do czasu ukończenia egzaminów gimnazjalnych. Dodałabym wcześniej, ale niestety jeszcze po drodze mam bierzmowanie.
Mam nadzieję, że jednak wam się choć trochę spodobało i zostawicie po sobie komentarz co o tym sądzicie ;> 
Ponad dziewięć tysięcy wyświetleń kochani <3 Jesteście wspaniali *.*
~Hermionija. 

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 37."Daj mi rękę."

Rozdział 37.

Pierwsze promienie słońca zaczęły bawić się na moim policzku. Nic mi się nie chce, wolę poleżeć w ciepłym wygodnym łóżku. Przez ostatni tydzień mogłam liczyć tylko na Georga, to on przesiadywał ze mną każdą wolną chwilę. Chciałam się znowu w niego wtulić, tyle, że nie ma go w moim łóżku.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej szary top, granatowy długi sweterek, z koronkowymi kieszeniami, brązowe rurki i brązowe traperki. Weszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, a włosy wysuszyłam. Nałożyłam lekką warstwę pudru, wypsikałam ubrania mgiełką i wyszłam.
Spojrzałam na zegar. Jest dziewiąta. Super. Zeszłam na dół, gdzie siedział już Syriusz z panem Weasleyem. Przez ten tydzień już doszedł do siebie, normalnie chodzi, tańczy. Czyli może już szaleć.
- Dzień dobry.- przywitałam się.
- Hej.- powiedział Syriusz.- Jakie plany na sylwestra ?- zapytał.
- No przecież, wy jedziecie gdzieś do jakiejś czarownicy, koleżanki pani Weasley, prawda ?- zapytałam.
- No tak i wam zostawiamy ten dom wiec chce wiedzieć co tu się będzie działo.
- A taki tam hajs, ćpanie i dzikie chlanie.- powiedziałam z uśmiechem.
- Żartownisia, się nam znalazła.
- No, a jak ?
- Och, Majka, Majka.
- Syriuszku !
- Nie Syriuszkuj mi tutaj.- powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam.
- Wybaczam.
Poszłam na górę, zobaczyć, co się dzieje w moim pokoju. Przed drzwiami zauważyłam George.
- Wygoniły cię ?- zapytałam, a on przytaknął. Spojrzał mi w oczy i mocno do siebie przytulił.
- Masz ochotę, na mroźnego i przyjemnego sylwestra ?- zapytał.
- Że na mroźnego, to nie koniecznie, ale na przyjemnego, to z chęcią.- powiedziałam.
- To o 17.- powiedział i dał mi buziaka w policzek.
Weszłam do pokoju, gdzie musiałam się od razu schylić, aby nie oberwać z poduszki w głowę.
- Jery, przepraszam. Myślałyśmy, że to George.- powiedziała Ginny.
- I właśnie dlatego chciałyście przywalić mojemu chłopakowi w łeb ?- zapytałam z uśmiechem.
- Jemu, może się należeć.- powiedziała z uśmiechem Roks.
- No tak.
- I jak w co się ubieramy na sylwestra ?- zapytała Ginny.
Usiadłam po turecku na łóżku Roksany, a one zaczęły nawijać jak ja powinnam się ubrać. Wzięłam poduszkę i przyłożyłam ją sobie do twarzy, dalej je słuchałam. Położyłam się. Może by się tak zdrzemnąć, nie zauważą.
- Przepraszam, że kończę tą jakże interesującą wymianę zdań, ale ja wychodzę na sylwestra razem z Georgem.
- Opowiadaj.
- Idziemy gdzieś się przejść. Nie martw się wrócimy po północy.- powiedziałam z uśmiechem.
- O to się nie martwię.
-Och, Ginny, Ginny, chyba zjadłaś za dużo cukru na śniadanie.-powiedziałam.
- Ale ja jeszcze nie jadłam.- powiedziała, a na potwierdzenie tych słów, z jej brzuch, zaczął się skarżyć. Wybuchłyśmy śmiechem.
- To idźcie zjeść.
- Chodź z nami.
- Co ? Przecież ja już jadłam.
- To się czegoś napijesz.
- No dobra już idę.
Zeszłyśmy na dół, Ginny usiadła obok Syriusza, który czytał Proroka. Usiadłam po jego drugiej stronie i spojrzałam na niego.
- Coś  ciekawego ?- zapytałam.
- Śmieszna rubryka.- pokazał mi malutką kolumnę, która jest zapełniona, dowcipami i śmiesznymi rysunkami.
- Rozumiem, a oprócz tego ?- zapytałam, a on wziął głęboki wdech, przewrócił, a parę stron i pokazał napisany wielkimi i wytłuszczonymi napis tytuł.
- Pokaż to.-  wyjęłam z jego ręki gazetę.
Biuro aurorów wstrzymane !
Niedawno, w Ministerstwie, doszło do niewielkiego incydentu, jeden z pracowników Knota, został zaatakowany. Po tej historii, nasz Minister wstrzymał parę biur znajdujących się na trzecim piętrze, nie wiadomo nam dlaczego. Największą dla nas zagadką jest dlaczego Korneliusz Knot wstrzymał biuro opieki nad innymi czarodziejami ? Czy nie chce aby reszta obywateli była porządnie strzeżona ? A może ukrywa coś, przez co nasi aurorzy mogą szybko dojść, to odgadnięcia zagadki wielu zniknięć i morderstw nie tylko czarodziejów, ale i też mugoli. Czy ma to związek z Potterami czy nadchodzącym złem ? Miejmy nadzieję, że jednak nie będzie tak jak sprzed ostatnich 14 lat. 
Redaktor Naczelny Anthony Murphy. 
- Biuro aurorów wstrzymane ? To jakaś przesada.
- Knot jest gotowy do wszystkiego.
- Ale żeby zamknąć biuro, które chroni czarodziejów ?!
- Uspokój się.
- Ty tak wszystko mówisz. Na trzeciej stronie, jest list gończy o tobie ! Syriusz, cholera, spójrz, jaka kwota jest na ciebie wystawiona ! Nie zrobisz nic ? Masz kwitki, że zostałeś oczyszczony z zarzutów, podpisane przez MINISTRA !
- Co mi to pomoże ?- powiedział nadal spokojnie.
- Nie wiem, ale trzeba coś zrobić.
- Na razie musisz się uspokoić, coś wymyślimy.
- Oooo, krzyki mojej siostrzyczki o poranku, jak ja to kocham !- powiedział Harry, wyjęłam kartkę z artykułem  zwinęłam ją w kulę i rzuciłam w jego łeb.
- Przeczytaj kochany braciszku !- powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku. I odpłynęłam.
***
Obudziłam się o czwartej. Super. Poszłam szybko do łazienki. Włosy związałam w luźnego koka, zęby wyszorowałam, usta pomalowałam błyszczykiem, a ubrania wypryskałam waniliową perfumą. Wróciłam do swojego pokoju.
Przy szafach zobaczyłam Gin i Roks, które myślały nad strojem.
- Dziewczyny, co wy tak rozmyślacie ?- spytałam z uśmiechem.- Myślałam, że już wiedziałyście, w co się ubrać ?
- My wiemy, ale zastanawiamy się co do tego ? No przecież nie zacznę paradować tylko w spódniczce.- powiedziała Roks, a ja zaczęłam się śmiać.
- Nie no oczywiście, że lepiej nie.- zaśmiałam się.- Może ci pomóc?
- No jasne, że tak.- powiedziała z uśmiechem.
Spojrzałam na jej kolorową spódniczkę. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej białą bokserkę, botki w kolorze ekri i kolorowy łańcuszek z sową.
- Pamiętaj o rajstopach.- odparłam zgryźliwie, do niej a ona się uśmiechnęła i znikła w łazience.- To może pannie Weasley też pomóc ?
- No dobra.- powiedziała i pokazała mi sukienkę.
Gwizdnęłam z wrażenia i podeszłam do jej kufra.
- Mówisz, że nie wiesz jakie buty ?
- No niestety.- burknęła, a ja wyciągnęłam na obcasie, kremowe sandałki.
- Och Ginny, nawet najprostsze rozwiązanie nie przyszły ci do głowy ?
- Nie pogrążaj mnie.- wymamrotała.
- Przepraszam Gin.- powiedziałam i przytuliłam ją.
- Idź już lepiej do Georga.
- No dobra, dobra.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, gdzie czekał George. Uśmiechnął się do mnie. Założyłam swój płaszczyk i chwyciłam go za rękę. Poczułam szarpnięcie gdzieś w okolicach żołądka. Otworzyłam oczy, staliśmy na środku jakiegoś wielkiego zamarzniętego jeziora.
- Gdzie jesteśmy ?- zapytałam.
- Spójrz w górę.
Stanęłam na palcach i zobaczyłam zamazany dach. Nora, jesteśmy nad jeziorem gdzie byliśmy w te wakacje.
- Nora ?
- Tak.
- Czemu tutaj ?
- Wiesz tutaj mamy trochę przeżyć.- powiedział.
- Trochę ? Żartujesz sobie ? Tu jest większość naszego związku.- zaśmiałam się, a on mnie przytulił od tyłu.- A tak w ogóle, to na czym my stoimy ?
- Na lodzie.
- Nie wpadniemy ?
- Nie, jest dość mocny.
- To dobrze.
Chwycił mnie za ręce i obrócił do siebie. Jedną rękę położył mi na biodrze, a drugą złączył z moją. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu. Mocno się w niego wtuliłam. Okręcił mnie wokół siebie, a ja zaczęłam się śmiać.
[ Roksana McAllen ]
- Ginny, przestań ! Wyglądasz ślicznie !- powiedziałam do przyjaciółki.
- Wcale nie !- powiedziała i schowała się w łazience.
- Ginny wyłaź !
- Nie !
- Bo pójdę po Harrego i on sam cię z stąd wyciągnie !
- Nie zrobisz tego.
- A chcesz się przekonać ?!- udałam, że robię kroki i otwieram drzwi.
- Nie.- powiedziała i wbiegła do pokoju.- Żartowałaś ?- podbiegłam do drzwi od łazienki i je mocno zatrzasnęłam.
- Tak. Więc teraz, albo wychodzisz do salonu, gdzie impreza zaraz się rozkręci, albo będziesz tutaj siedziała, a ja zawołam Harrego.
- Dobra, idę, ale nie wyglądam tak ładnie jak ty.
- Masz rację. Wyglądasz jeszcze lepiej.- powiedziałam i mocno ją do siebie przytuliłam.
- Maja, ma szczęście.
- Czemu ?
- Bo już nie musi udawać kogoś innego przed Georgem.
- A ty musisz przed Harrym ?
- No niby nie. Widział mnie już w różnych sytuacjach, ja go też.
- No widzisz. Wy się kochacie. Przecież sama widziałam wtedy na błoniach.
- Dziękuję Roks.
- Zawsze do usług.- powiedziałam z uśmiechem.
Zeszłyśmy na dół, gdzie Fred i Harry czekali bez pary. Uśmiechnęłam się do rudzielca. Podeszłam do niego, a on mnie okręcił wokół siebie.
-Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję.
[ Maja Potter ]
 Tańczyliśmy tak wtuleni w siebie, żeby nie było nam zimno. Spojrzałam na chłopaka, pocałował mnie w policzek, na którym widniała blizna, po zaklęciu niewybaczalnym.
- Chodź.- powiedział.
- Gdzie ?
- Zobaczysz.
Poszliśmy przez jezioro. Doszliśmy do ciemnego lasu, poprowadził mnie gdzieś na górki, zasypane śniegiem.
- Gdzie idziesz ?
- No chodź.- powiedział z uśmiechem.
Zaczęłam się wspinać, za rudzielcem. Za łatwe to nie było, pełno śniegu, ślisko i jeszcze stromo. Na końcu, chłopak podał mi rękę i podciągnął, staliśmy na niewielkiej polanie, pokrytej śniegiem. Spojrzałam dookoła,  gwiazdy oświecały ślicznie łąkę, przez co było nawet dość widno. George patrzył na mnie. Położyłam mu ręce na szyi i pocałowałam.
- No i co, jak wrażenia ?
- Zależy czego ?- zapytałam, a on się uśmiechnął.
- Widoku.
- Cudownie.
- I taka mi się podoba odpowiedź. Spójrz tam.- powiedział i odwrócił mnie tak, że widziałam, prawie całą Norę i początek jeziora, na którym poruszały się dwie postacie.
- Kto to ?
- Fred z Roksaną.- wyszeptał i pociągnął mnie tak, że teraz oboje leżeliśmy w śniegu.
Wybuchłam śmiechem i wtuliłam się w chłopaka.
- Kocham cię.- powiedział.
- Ja ciebie też.- pocałowałam go w policzek.
Wstałam i zaczęłam mu uciekać. Pomiędzy drzewami, nie mógł mnie złapać.
- No chodź kochanie !- krzyczałam.
- To ty się nie ukrywaj.
- Mnie bardzo łatwo znaleźć !- powiedziałam i wybiegłam na polanę.- George ! George gdzie jesteś ?- krzyczałam, ale nikt mi nie odpowiedział.- George, przestań! Boję się !- nadal nic, zaczęłam schodzić po górce, a na dole zauważyłam wysoką postać.- George ?- zapytałam, a on zapalił różdżkę i się do mnie uśmiechnął. Wpadłam mu w ramiona i pocałowałam.
- Dobrze, że beze mnie zaczynasz się bać.
- O to, że cię straciłam.- powiedziałam.
- To się nigdy nie stanie.
Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej. Spojrzał na zegarek.
- Wiesz, że dochodzi północ ?
- Co już ?
- No tak, chodź, coś wymyśliliśmy.- powiedział szczerząc zęby.
- Ale co ?
- Ufasz mi ?
- Ufam.
- To dobrze, bo idziemy na sam środek jeziora.
- Chyba sobie żartujesz !
- Ufasz ?
- No ufam.
- Kochasz ?
- Kpisz czy co ?
- Daj mi rękę.- podałam mu dłoń, a on ją ujął i poprowadził przez jezioro.
Każdy krok stawiałam ostrożnie, aby czasem lód nie zaczął pękać. Doszliśmy na środek, gdzie stali Roks i Fred. Przytuleni w siebie. Uśmiechnęłam się na sam widok.
- No i za 30 sekund wybija północ. Ostatnie ruchy w ostatnich sekundach starego roku, może przejdą do następnego ?- zapytał George.
Pocałowałam go, to ma przejść do następnego roku i jeszcze dłużej. Kocham jego uśmiech, błysk w oczach, rude włosy, zapach. I to on ma zostać ze mną. Czy mu się podoba czy nie.
Przytuliłam się do niego i spojrzałam za siebie, gdzie Roksana i Fred pogrążyli się w namiętnym pocałunku. Zaczęłam się śmiać.
- I jak podoba ci się wizja takiego nowego roku ?- zapytałam go.
- Inaczej nie mogłem sobie wyobrażać.- powiedział i mrugnął do Freda.
- Chłopaki co wy kombinujecie ?- zapytałam niepewnie.
- Wiecie, jak dla nas to dopiero teraz zaczyna się północ.- powiedział Fred i wyciągnęli jakieś fajerwerki.
- To chyba nie najlepszy pomysł.
- Jak to nie ? Uspokój się pojutrze już wracamy do Hogwartu.- powiedział George i dał buziaka w policzek.
- Co to ma być za argument ?- prychnęłam.
- Taki, że można się zabawić i świętować.
Podeszłam do Roksany i mocno ją przytuliłam. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Szczęścia, szczęścia, szczęścia.- powiedziałam i objęłam obu. - No i widzisz moje życzenia się spełniły. Roks kocha cie tak samo mocno jak ja.- powiedziałam, a on parsknął śmiechem.
- Słucham ?- zapytał George.
- No ale ciebie kocham najbardziej.- powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
- No ja mam nadzieję.
- Nie ufasz mi ? Nie kochasz ?
- Kpisz sobie czy co ?- zapytał z uśmiechem.
- Ja? Nie.- powiedziałam i pocałowałam go.
Podniósł mnie i okręcił wokół siebie. Fred wystrzelił petardy. Oderwałam się od chłopaka spojrzałam na niebo i zaczęłam się śmiać, nadal wirując.
[ Ginny Weasley ]
Podeszłam do stołu i napiłam się. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuję w szyję. Od razu poznałam te usta. Odwróciłam się do niego i pocałowałam Harrego w usta.
- Wszystkiego najlepszego w nowym roku, kochanie.- powiedział.
- Wszystkiego najlepszego.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Wróciliśmy do salonu i daliśmy porwać się tańcu.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Moim oczom ukazały się słodkie dwie pary. Dwa rudzielce, jeden z ciemnowłosą, moją najlepszą przyjaciółką, a drugi z śliczną blondynką.
- No proszę kto to tu przybył ?- zapytałam z uśmiechem.
- No cześć Gin.- przywitała się ze mną Maja i pocałowała mnie w policzek.
- Hej, hej.
- Ile wypiłaś ?- zapytała.
- Miłe pytanie. Tylko troszkę.
- Troszkę, czuję od ciebie samą ognistą.- powiedział starszy bliźniak.
- Ej stary, nie osądzaj mnie.- powiedziałam.
- Dobra, dobra. Tylko nie stary, siostra !
[ Maja Potter ]
Usiadłam razem z Georgem na sofie i przyglądałam się reszcie, dobrze bawiących się przyjaciół.
- Czy ja jestem stary ?- zapytał mnie George, na co zaczęłam się śmiać.
Nadal ze śmiechem wtuliłam się w tors chłopaka.
- Oszalałeś ?- zapytałam.
- No nie. Jestem już pełnoletni, a niedawno pamiętam jak siadałaś na stołku przed Tiarą Przydziału.
- O mnie pamiętasz, a o sobie nie ?
- To dlatego, że od pierwszego spojrzenia na ciebie, wszystko inne zaczynało się zamazywać.
- To jak to wyglądało z twojego punktu widzenia ?- zapytałam.
- My usiedliśmy przy stole Gryfonów, a po chwili do sali weszła McGonagall, a za nią wy. Pamiętam śliczną małą dziewczynkę z kasztanowymi, długimi loczkami i ubraną w czarną szatę. Szłaś przestraszona koło Harrego i mojego brata. Cały czas śledziłem twój krok. Kiedy wyczytali twoje nazwisko, weszłaś cała przerażona na podest, a Dumbledore zaczął ci się bardziej przyglądać. Po Wielkiej Sali zaczął rozchodzić się szmer, Potter, Potter, a gdzie ten drugi ?- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- Siedziałam na stołku, a Tiara myślała gdzie mnie przydzielić. Mówiła mi, że pasuję do Slytherinu, razem z moim umysłem, sprytem i talentem będę idealną uczennicą Ślizgonów. Kiedy usłyszałam to, zaczęłam powtarzać, że nie chce do tego domu, a ona zaczęła się ze mną wykłócać, już wtedy miałam taki charakter jak dzisiaj.
- Kiedy czapka wykrzyczała, że należysz do nas, razem z resztą zaczęliśmy wiwatować, że mamy ciebie wśród Gryfonów, a po chwili Harry i Ron. Ten rok był najlepszym jaki mógł być.
- Albo święta ? Pamiętasz ? Byłam jako jedyna z dziewczyn w Gryffindorze, a reszta was. Percy chyba pojechał razem z waszymi rodzicami do Rumunii ?
- Tak, nie chciał spędzać świąt w szkole, co było lekkim dla nas szokiem.
- Percy i nie chce spędzać, jakiejkolwiek wolnej chwili w Hogwarcie. Co wy mu podaliście ?- zapytałam, na co zaczęliśmy się śmiać.
- Nic, zupełnie nic.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Chodź zatańczyć.- powiedziałam i pociągnęłam go za sobą.
Stanęliśmy, objął mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Spojrzeliśmy sobie w oczy i ta chwila mogłaby zostać, tak na zawsze.
***
Usłyszałam ciche trzaskanie drzwiami głośne śmiechy z dołu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na swój budzik, który wskazywał samo południe.
Przeczesałam lekko włosy palcami i na boso zleciałam do korytarza gdzie cała gromada naszych kochanych podopiecznych dopiero co wróciła ze swojego sylwestra.
- O Majunia, jak się spało słoneczko ?- zapytał Syriusz.
- Spałoby się lepiej, gdybym nie musiała myśleć przez pół nocy gdzie podziewają się w tej chwili moi prawni opiekunowie.- powiedziałam mierząc wzrokiem to Lunatyka, to Łapę.
- Nie musiałaś się o nas martwić.- powiedział Remus, dostając czkawki, pewnie po spożytym niedawno alkoholu.
- Proszę idźcie się przespać.- powiedziałam.
- No dobrze, ale co z resztą ?- powiedziała jedyna racjonalnie zachowująca się pani Weasley.
- Jeszcze śpią. Pewnie usłyszycie jak zaczną się budzić.- powiedziałam z uśmiechem.
- Miłych snów.- powiedział Lupin, posyłając mi buziaka w powietrzu. Wytknęłam do niego język i udałam się do kuchni.
Spojrzałam na kalendarz, gdzie powoli małe rozświecone cyferki zaczęły zmieniać swoje miejsca, a ku nowemu rokowi odchodzi w dal stary. Rok 1995 został zastąpiony 1996. Już za parę miesięcy będę miała szesnaście lat. Nie widzi mi się to. A w drugiej połowie maja odbędą się te nieszczęsne Sumy. Coś czuję, że oprócz na spotkaniach GD, spędzę sporo czasu na przesiedzeniu w szkolnej bibliotece.
Poszłam do góry. Weszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Mokre kasztanowe włosy rozczesałam i wyszorowałam zęby. Ubrałam gruby brązowy sweter, jasne rurki i brązowe traperki.  Włosy związałam w klasycznego warkocza i udałam się do salonu. Usiadłam na sofie i przyglądałam się już opadającym igłom z spalonej choinki. Zamknęłam oczy i z miłą chęcią udania się gdzieś w głąb ze swoimi myślami pogrążyłam się w lekkim śnie. Dosłownie w lekkim, bo po chwili już usłyszałam znajome głosy.
- Cholera Cedric, oddawaj mi tą szczotkę !- usłyszałam przyjaciółkę.
- Nie, wolę cię w potarganych włosach, o wiele ładniej ci tak.- powiedział Puchon posyłając buziaka Blackównej.
- Nie denerwuj mnie !- wrzasnęła, a ja parsknęłam śmiechem zdając sobie sprawę jak cała nasza piątka musi śmiesznie się wkurzać, skoro już nawet barwy głosu mamy podobne.
- Maja, powiedz jej, że tak ładniej wygląda.- powiedział Diggory.
- Nie będę komplementować twojej dziewczyny. To już twoja rola.- powiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
- Nie pomagasz !
- I o to mi chodzi.- powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
***
- Dzieciaki, obiad !- usłyszałam panią Weasley i czym prędzej razem z Roks i Gin, zeszłyśmy do kuchni.
- No jak miło na was popatrzeć, jak jesteście ogarnięci.- powiedziałam i przytuliłam swojego ojca chrzestnego.
- Bardzo śmieszne, młoda.- powiedział i poklepał mnie po dłoni.
Wywróciłam teatralnie oczami i złapałam się za serce, udając, że wyrządził mi tymi słowami ogromny ból. Usłyszałam śmiech dobiegający z końca kuchni i spojrzałam na Harrego i Rona. Ukłoniłam się usiadłam pomiędzy bratem, a Weasleyem.
- Gdzie bliźniacy ?- zapytała Molly.
- Śpią.- powiedział Ron, drapiąc się po rudej czuprynie.
- Ja im dam.- powiedziała i stanęła w drzwiach od kuchni. - Chłopaki jeżeli za dwie minuty was tu nie będzie, zabieram wam wasze wszystkie plany na wynalazki nieodwołalnie !- krzyknęła, a ja wyszczerzyłam zęby razem z Roksaną.
Po niecałych dziesięciu sekundach w jadalni pojawili się zdyszani bliźniacy.
- Nie mamo, tylko nie projekty.- jęknęli oboje.
- Jeszcze pomyślę. A teraz siadać, jeść  i iść się spakować- powiedziała z uśmiechem.
Fred podszedł do blondynki i pocałował ją w policzek. Pani Weasley o mało co nie wypuściła z rąk patelni widząc uśmiechniętą twarz rudzielca razem z młodą Gryfonką. Dobrze wiedziała, ja Hermiona go zraniła i wiedziała, że ona tego nie pamięta. A mimo tak traktowała ją jak własną córkę.
- Mamo, coś się stało ?- zapytała Gin, ale ona tylko nadal patrzyła, na uśmiechającego się syna.
- Tak, Fred to nie najlepszy pomysł na przedstawianie dziewczyny właśnie w taki sposób.- powiedziałam i pomogłam pani Weasley.- Bo jeszcze by nam obiad przepadł.- powiedziałam z uśmiechem.
- Ale ja nigdy nie przedstawiałem dziewczyny.
- I to widać.- powiedział Remus.
- Przecież ja ciebie nie przedstawiałem.- powiedział George.
- Ta, faktycznie. Ale twoja matka znała mnie o wiele lepiej niż ty sam.- powiedziałam z uśmiechem.- Zanim wy zdążyliście coś sobie poukładać w tych główkach, o nas trąbił już cały świat czarów.- powiedziałam i z powrotem usiadłam na swoim miejscu.
- Tak, tak.- powiedział i pocałował mnie w policzek.
Po piętnastu minutach tłumaczenia matce, jak zostali parą. Wszyscy zaczęli gratulować, nowo przybyłej parze do naszego grona. Zaczęłam się śmiać i poszłam do swojej sypialni. Jednym machnięciem różdżki, wszystkie moje rzeczy zaczęły się układać do kufra.
Chwyciłam do ręki album i zajrzałam do niego z uśmiechem namalowanym na twarzy. Pogładziłam ręką po zdjęciach na których jestem razem z bratem jako dzieci, a wokół nas cieszą się rodzice. Spakowałam go i usiadłam na bagażu. Ukryłam twarz w dłoniach.
- Jeszcze te przeklęte lekcje oklumencji.-mruknęłam cicho.- I to na dodatek ze Snape'm.
Usłyszałam pukanie. Spojrzałam na drzwi, w których stał Syriusz. Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, tam tłoczno, że nawet nikt nie zauważył, że wyszłaś.- odezwał się.
- Może to i lepiej.- powiedziałam z przekąsem.
- Oczywiście nikt oprócz twojej kochanej Łapy.
- Oczywiście, że kochanej.
- No ja wiem. Mam dla ciebie, coś co może ci się przydać. Używaj tego jak tylko będziesz chciała ze mną porozmawiać, obiecuję, że znajdę dla ciebie dobre rozwiązanie głównie w sprawie Snape'a.- powiedział i wręczył mi małe zawiniątko.
- Dziękuję Syriuszu, ale raczej ze Smarkerusem będę musiała poradzić sobie sama.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem, wiem.- przytuliłam się do Blacka.
Razem z ojcem chrzestnym swojego brata zeszłam na dół. Spojrzałam na gwar rodziny pałętającej się koło Freda i Roksany.
- Świetnie, że w końcu się udało !- powiedział Ron.
- Jesteśmy naprawdę mile zaskoczeni.- powiedział pan Weasley.
- A ja tam wiedziałam, że to się tak skończy.- powiedziałam z uśmiechem.
- Panna ja-wiem-wszystko.- powiedział Fred.
- Kochanieńki pomyliłeś adres.- powiedziałam i wskazałam na Hermionę, która teraz zrobiła się czerwona jak burak.
- Och przestańcie już.- powiedziała z uśmiechem matka rudzielców i przytuliła Roksanę.
__________________________________
Tak, tak wiem. Kilo cukru, kilo cukru i co do tego ? Kilo cukru. Przesłodziłam -.- 
Ale wracają do Hogawrtu, to już się zacznie ;> Obiecuję ;d 
Dedykacje dla Cupcake, AAlexie, Klaudii, Black, Belli Lestrange i Girl *.* 
I kochani chcę was jeszcze zaprosić na drugiego bloga o Lily i Jamsie ;> 
http://time-a-play.blogspot.com 
Mam nadzieję, że się wam spodoba. A za wszystkie literówki przepraszam, ale dodaję na szybko, bo zaraz lecę na zebranie ;//
Jesteście ? Zostawcie po sobie ślad *.*
~Hermionija. 

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 36."Nie znając tego co przed nami."

Rozdział 36.

- Ginny, zejdź już na dół.- krzyczałam.
- I co nadal przeżywa tą sukienkę ?- zapytał Syriusz.
- Nawet nie wiesz jak. To jest dziwne, że zorientowała się dopiero dwa dni temu, że ją porwali w balowej sukience.
- Robisz coś z nią ?
- Tak, teraz się pierze. Chyba...- powiedziałam i już chciałam biec na dół, aby sprawdzić, kiedy usłyszałam...
- Maja Lily Potter, nad wszystkim panuje !
- Nie denerwuj mnie.
- Jest jedenasta, za siedem godzin zasiadamy do wigilijnego stołu.- mamrotała Tonks. No tak ona w tym roku została skazana na przygotowania do świąt.- Przyjdzie jeszcze Moody, Kingsley i Severus.- powiedziała, a ja się zakrztusiłam.
- Że niby Snape ?
- No tak, wiesz takie święta z Zakonem.- powiedziała.
- Smarkerus, to zawsze Smarkerus.- powiedział Black.
- Przestań.- powiedziałam i trzepnęłam go w ramię.- Pomóc ci w czymś Doro ?
- Możesz mi pomóc  z sałatkami ?
- Jasne.- powiedziałam, a kobieta zniknęła w drzwiach do kuchni.- A ty masz być grzeczny i wyczekiwać Weasleyów.- powiedziałam celując na Syriusza ręką.- Ginewro Molly Weasley, złaź na dół.
- Już.
No i tak idą przygotowania do świąt pełną parą. No, ale jak to mówią, święta, święta i po świętach. Weszłam do kuchni, gdzie Tonks męczyła się z sałatką. Podeszłam do niej i zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.
- Czyli tak to się robi.- powiedziała z uśmiechem, kiedy jej mniej więcej wytłumaczyłam.- Maja mogłabyś zebrać tylu ile się da i przystroić dom ?
- No pewnie, że mogę.
- Dziękuję, chcę, aby te święta były udane.
- No tak, następne to już będą jako pani Lupin.- powiedziałam ze śmiechem.
- Ale to pięknie brzmi.
- A kiedy przygotowania ?
- Zaczynamy w maju, chociaż wiem, że wesele odbędzie się u Weasleyów w ogrodzie.
- Och... Czyli piękny ślub. Dobra, ja idę po te ozdoby.
Wyleciałam z kuchni, zobaczyłam stojącego przy schodach Georga i chwyciłam go za rękę. Poszliśmy prosto na strych.
- A ty co ?
- Święta są ? Mamy udekorować dom.
- Sami ?
- Ci co chcą.- powiedziałam.
- I ja oczywiście chce ?
- Jeżeli chcesz dożyć wieczora, to pewnie tak.- zaśmiałam się.
Przeszukałam chyba cały strych, a po piętnastu minutach szukania po półkach znalazłam wszystkie ozdoby. Podałam dwa kartony Georgowi, a ja wzięłam ostatni z bombkami.
- Hołhołhoł.- usłyszałam dobrze znany sobie głos.- Czy ktoś czasem ni potrzybuje choinki?- zapytał gajowy.
- Hagrid.- wrzasnęłam razem z Georgem i zbiegliśmy po schodach.
- Gdzie się tak długo się podziewałeś Hagridzie ?- zapytał Black.
- A sprawa dla Dumbledore'a.- powiedział z uśmiechem.
- No, ale mamy nadzieję, że zostaniesz na kolacji wigilijnej.- powiedziała Tonks.
- Z chycią. Maja Lily Potter, czy mużesz mi opuwiedzić cu ustatnio działo się w Hogwarcie ?- zapytał Rubeus.
- A co miało się dziać ?- zapytał Remus.- Jak zwykle narozrabiała.
- No oczywiście. Nie Hagridzie to nieważne.- powiedziałam.
- Niważne ?- parsknął.- Żartujesz ? W Proroku ni trąbią o niczym innym niż o tubie i Harrym, a tak w ogóle to gdzi ten drugi ?
- Hagridzie !- usłyszałam głos brata. O ma szczęście, że się zjawił.- Co u ciebie słychać ?
- Harry, może ty mi opuwiesz ?
- Och, Hagridzie, nie ma co narzekać.
- Harry ! Czytałeś tu ?- powiedział gajowy i wyciągnął gazetę. Wzięłam ją z ręki Hagrida.
-Potter wielki bohater czy może idiota od siedmiu boleści ? 
Mamy informację, że dnia 19 grudnia w szkole magii i czarodziejstwa odbył się Bal Bożonarodzeniowy, na którym porwano jedną z przyjaciółeczek Potterów. Bliźnięta oczywiście, od razu polecieli na ratunek, chociaż była to pewna śmierć. Dowiedzieliśmy się, że poplecznicy Sami- Wiecie- Kogo, wiedzą o bliskich Mai i Harrego Potter, bo po całej akcji w Dworze Malfoyów, który teraz jest przeszukiwany przez aurorów. Śmierciożercy porwali niejakie rodzeństwo Weasleyów, żeby sprowadzić ich największy KOSZMAR. Oni się nie dają, Śmierciożercy uciekli, a Weasleyowie są cali i zdrowi. 
Redaktor Naczelny Anthony Murphy. 
- Skąd oni wiedzą, że my jesteśmy razem ?- zapytał George, patrząc mi przez ramię.
- Nie mam zielonego pojęcia.- powiedziałam do niego. Zwinęłam gazetę w kulę i wywaliłam ją do kominka.
- Brudny szmatławiec.- powiedział Harry.
- Mniejsza z tym. To jak są święta i ozdabiamy nasz domek, tak ?- zapytałam.
- To jest pozytywne nastawienie.- powiedziała Tonks.
- No dobra, to ja, Roks, Ginny, Harry, bliźniacy i Marta ozdobimy choinkę. W tym roku trafiła nam się spora.- powiedziałam patrząc na choinkę przyniesioną przez Hagrida.- A Cedric, Remus i Syriusz, ozdobią schody i ściany łańcuchami.- powiedziałam, a Syriusz wytrzeszczył na mnie oczy. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i podałam mu pudło z łańcuchami.
Zaczęliśmy ubierać choinkę razem z Roksaną zawieszałyśmy sobie na szyję łańcuchy, a Ginny i Marta zakładały sobie na uszy bombki.
Fred podleciał do blondynki i przerzucił ją sobie przez ramię. Roks zaczęła krzyczeć i okładać pięściami chłopaka po plecach. Gin włączyła radio i wszyscy wsłuchaliśmy się w piosenki Fatalnych Jędz.
Roksana zaczęła się bronić i pochlapała Freda wodą, a ten zaczął ją gonić. Razem z Martą zaczęłyśmy przyglądać się dwójce przyjaciół, a jak się tak patrzy to można pomyśleć, że Weasley już dawno zapomniał o brązowookiej Gryfonce.
Po chwili dom był już cały przyozdobiony, a trójka mężczyzn zeszła na dół. Spojrzałam na choinkę, która jest dopiero ubrana do połowy.
- Rozumiem, że sobie poradzicie ?- zapytał Syriusz schodząc  na dół.
- Oczywiście.- powiedział Cedric obejmując Martę od tyłu.
Ginny razem z Harrym poszli do saloniku. Hermiona razem z Draconem poszła na górę, a Hagrid śpi w pokoju gdzie Hardodziob nadal przebywa. Ron gdzieś się włóczy z Alicją, która to "niestety" nie mogła przyjechać na święta do nas. Jak dla mnie, to gdy się dowiedziałam, zaczęłam skakać po łóżku.
Nadal ubieramy choinkę, Cedric i Marta się wygłupiają, bliźniacy powoli próbują włazić na choinkę, a ja z Roksaną tańczymy do muzyki.
- Patrzcie jemioła !- krzyknęła Marta, wskazując na roślinę, która powoli rosła nad głowami Freda i Roksany.
- No dalej Fred !- krzyknął bliźniak stojący koło mnie.
No i jak na zawołanie rudy pocałował dziewczynę. Weasley spojrzał na mnie z uśmiechem. Pokręciłam głową nie dowierzając w to co widzę. George spojrzał teraz w górę, a jego uśmiech się jeszcze bardziej rozszerzył.
- Teraz nad wami.- powiedział pokazując na młodą Blackównę i Puchona .
Nie , nie wierzę w to co się tutaj dzieje. Chwyciłam łańcuch z pudła, ale i tak spojrzałam na dwójkę przyjaciół zanurzonych w namiętnym pocałunku. Mam wielką nadzieję, że to już się skończyło. Mam taką wielką.
- No, a teraz nad wami.- usłyszałam Freda i Cedrica.
No i szlag nadzieję wziął. Spojrzałam do góry, a nad moją głową rosła śliczna jemioła. Uśmiechnęłam się. Zarzuciłam Georgowi łańcuch na szyję i przyciągnęłam go do siebie. Chłopak mnie pocałował i złączył nasze języki w namiętnym pocałunku. Weasley podtrzymał mnie w talii i uniósł do góry, a ja uczepiłam się nogami w  jego pasie. Gładził mnie rękoma po plecach, wplątałam mu palce we włosy. Usłyszałam gwizdy i śmiechy. Oderwaliśmy się od siebie. Chłopak mnie odstawił na ziemię.
- No was to trudno pobić.- powiedział Fred.
- Ma się wprawę, braciszku.- powiedział z uśmiechem bliźniak.
- Wprawę ?- zapytałam przez zęby.
- Uuuu...- usłyszałam Freda i Cedrica.
- Oczywiście tylko i wyłącznie z tobą kochanie.
- Tak, tak nie tłumacz się.- powiedziałam i wróciłam do ozdabiania choinki.
Skończyliśmy ozdabiać  choinkę, kiedy do salonu wszedł Syriusz i się uśmiechnął.
- No jaka piękna choineczka.
- Wiadomo, to wszystko nasz zasługa.- powiedziała Roksana wskazując na mnie i Martę.
- Nasza też.- powiedzieli bliźniacy.
- Taka, mała.- powiedziałam.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a Black poszedł otworzyć. Odwróciłam się do przyjaciół i uśmiechnęłam.
- Moody !- dosłyszałam z przedsionka.
- Cześć Syriuszu.
Szalonooki wszedł do salonu i rozwinął kawałek gazety. Spojrzał prosto na mnie, wyciągnął dłoń i pokiwał nią w moim kierunku, przymknęłam oczy i ruszyłam w jego stronę.
- Czy, łaskawa pani opowie mi o co chodzi ?
- O rany. O nic.
- Jak o nic ?! Jak o nic, to czemu piszą i trąbią o tym w gazetach ?!
- No pewnie, to tylko ja dostanę ochrzan ? A zauważyłeś POTTER ! Ja nie jestem sama. Harry książę lub idiota od siedmiu boleści na dół, migaj tym swoim bohaterskim zadkiem !- wrzasnęłam, a Syriusz parsknął śmiechem.
- Harry, nie kłopocz się !- wrzasnął Black, a ja spiorunowałam go wzrokiem.- Chodź Alastorze, ja wszystko ci opowiem.- powiedział i zaprowadził go do góry, tam gdzie czeka na wyjaśnienia Hagrid.
[ Fred Weasley ]
Jak tylko zobaczyłem Hermionę z Draco, chciałem rzucić się z wieży astronomicznej. Od tamtej chwili cały czas był przy mnie George. Zupełnie nie przejmowałem się tym, że niszczę jego związek. Próbowałem wszystkiego, nic nie zadziałało.
Po paru lekcjach w Gwardii, zaczynałem wracać do siebie, kilka tygodni przed balem, Maja i George uparli się żebym zaprosił Roksanę. Łatwo im tak mówić, oni od razu wiadomo, że idą razem, Ginny i Harry czy Ron i Alicja. A ja nadal miałem nadzieję, że ona zostawi tlenionego i wróci do mnie. Nawet marzyć mi o tym nie można, ona nie pamięta naszych wspólnie spędzonych chwil, nie ma pojęcia o tym, że byliśmy razem. To dla mnie niczym katusze, ale dzięki temu możemy traktować się jak przyjaciele.
Po pewnych upierdliwych uwagach mojego brata, który mógł nawijać całą noc, zgodziłem się zaprosić Roksanę. Przecież była nowa, nie znała nikogo prócz nas. Zaprosiłem ją, ale w tą noc co ją obudziłem czułem, że moje serce zaczyna powoli wracać do normy, może Hermiona to chwilowe zauroczenie? Jeśli teraz tak mówię, to jestem skończonym idiotą, że tak  łatwo się poddałem. Ale ona nigdy nie darzyła mnie pewnie większym uczuciem. Żadnej miłości się nie zapomina. Znam ten przykład, aż za dobrze. Mało to się nadziało w Hogwarcie?
Był dzień balu, kiedy zobaczyłem McAllen w tej ślicznej beżowej sukience. Coś we mnie zamarło. Wtedy nie liczyła się dziewczyna stojąca obok mnie w zielonej sukience i uśmiechająca się uroczo do Dracona. W tamtej chwili liczyła się zielonooka blondynka.
To co wtedy się wydarzyło, nie jest do opisania. Jakby w miejsce Hermiony wstąpiła Roksana. Poczułem, że znowu mogę być szczęśliwy. Wiedziałem, że ona to szczęście mi da i nigdy go nie odbierze. Ja wiem, że będę mógł ją uszczęśliwić tak samo jak ona będzie w stanie mnie, albo nawet jeszcze mocniej.
A teraz ? Jeszcze po tym pocałunku wiem, że to jest mój narkotyk. Bo przecież bez powietrza nie da się żyć. Od tej chwili wiem, że Roksana McAllen skradła moje serce.
***
Po niecałej godzinie od kiedy Moody zagościł w rodzinnym domu Syriusza, siedzimy w kuchni. Pomagamy Tonks. Razem z moim bliźniakiem, Mają i Roks staramy się przygotować ciasto na pierniczki. Na Dorę w tym roku spadły wszystkie obowiązki, bo przecież mama siedzi z tatą w św. Mungu, chociaż ten ma być już dzisiaj z nami na wigilii.
- Ej Fred !- usłyszałem blondynkę.
- Co ?- zapytałem odwracając się do niej.
- Masz !- powiedziała i sypnęła mnie mąką.
Spojrzałem na do niedawna czarną koszulkę, która teraz jest pokryta w mące pszennej. Uśmiechnąłem się do niej, a przy okazji zbiłem z tropu.
- Ty tak ?
- Jak ?- zapytała udając niewiniątko.
- A tak ?- powiedziałem i wysypałem na nią garść mąki.
- Fred !- krzyknęła.
- Słucham misiu ?- powiedziałem, a ona się zarumieniła.
- A to, kochanie.- krzyknęła i wskoczyła mi na plecy.
- Sama tego chciałaś.
- Ej dzieci, spokojnie.- usłyszałem Potter.
- Maja...- powiedział George, a ta się do niego odwróciła. Mój bliźniak wysmarował jej nos mąką.- Kocham cię.
Dziewczyna nabrała garść mąki i zaczęła powoli podchodzić do rudego, a ten powoli zaczynał się oddalać. Ona się do niego uśmiechnęła.
- Nie wiem kochanie czy wiesz, jak bardzo ja kocham ciebie.- powiedziała i dmuchnęła mąką w stronę Georga.
Ten zarzucił ją sobie przez ramię i chwycił mąkę. Podszedł do mnie i podał paczuszkę. Po chwili już szarpaliśmy się o nią, nie wytrzymała i pękła, a mąka rozsypała się po całym pomieszczeniu.
Roksana zeskoczyła z moich pleców, a George postawił Maję na ziemi. Spojrzałyśmy na nie, były całe pokryte mąką, a w oczach palił się żywy ogień.
- Wiecie co ?- zapytała bliźniaczka, sięgając po bitą śmietanę.
- Jesteście tak słodcy, że aż ślinka cieknie.- dokończyła Roksana, sięgając po sos czekoladowy.
- Dziewczyny spokojnie.- powiedzieliśmy obaj.
- Chyba marzysz, kochanie.- powiedziała Potter. I w tej samej chwili zaczęły oblewać nas śmietaną i czekoladą.
- Ja jestem ciekawy, kto to wszystko posprząta ?- usłyszeliśmy Blacka, ale nie zwracaliśmy na to uwagi.
- Och Syriuszu to miłość.- powiedziała Dora.
[ Maja Potter ]
Weszłam razem z Roksaną do pokoju i spojrzałam w lustro.
- Mam ochotę ich pozabijać.- powiedziałam.
- Jestem, cała od sosu czekoladowego.- powiedziała Roks.
- A ja od bitej śmietany.
Spojrzałam na zegar, za dwie godziny zaczyna się wigilia. Różdżką oczyściłam trochę ubrania i doprowadziłam do porządku swoje włosy. Roksana zrobiła to samo. Chwyciłam książkę i pogrążyłam się w lekturze. Tonks powiedziała, że do 18 nie chce nikogo widzieć, więc każdy schował się u siebie w pokoju.
***
Do pokoju weszła Ginny. Spojrzała na nas i wytrzeszczyła oczy.
- Co wy robiłyście ?- zapytała młoda.
- Spytaj braci.- powiedziała blondynka.
- No dokładnie. Bita śmietana na pierwszym miejscu...
- I sos czekoladowy.
- No dobra, ale doprowadźcie się do porządku.- powiedziała Gin.- Za chwilę wigilia.
- Co ?- zapytałam i spojrzałam na budzik.
- Za pół godziny.- powiedziała.
Niczym błyskawica wleciałam do łazienki i wzięłam gorący prysznic, włosy wyszorowałam, aby nie zostało w nich ani jednej kropli po bitej śmietanie. Ubrałam się w śliczną białą koronkową sukienkę, wysuszyłam włosy, na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru i wyszłam z łazienki.
Wyjęłam z kufra granatowe baletki i cieniutki granatowy paseczek. Popatrzyłam na kalendarz dzisiaj rok. Równy rok, razem. Ginny, przebrała się w czarną spódniczkę, czerwoną bluzeczkę, czarne szpilki, no tak ona i brak szpilek, to jak dzień dla mnie bez książki. Roksana ubrała się w zieloną bluzeczkę beżową spódniczkę i do tego beżowe baletki. Z szafki nocnej wyjęłam małe czarne pudełeczko, w którym znajdował się srebrny łańcuszek, z małym medalikiem w kształcie "M". No tak limit prezentów wyczerpany. Zaśmiałam się patrząc cały czas na pudełeczko.
- Chodźcie.- powiedziała Ginny i wygnała nas z pokoju.
Zeszłyśmy do salonu, bo w kuchni wszyscy byśmy się nie zmieścili. Na dole przy kominku stali Draco i Hermiona. Obok Syriusza i Hagrida rozmawiali Cedric i Marta. A przy choince czekali George, Fred i Harry.
Podeszłam do rudego i poprawiłam mu kołnierzyk od koszuli. Ginny wpadła w objęcia Harrego, a Roks i Fred rozmawiali.
- Mam coś dla ciebie.- powiedział i wyciągnął granatowe pudełeczko.
Otworzyłam je i ujrzałam śliczny srebrny łańcuszek z małym medalikiem w kształcie litery "G". Uśmiechnęłam się, a on założył mi prezent na szyję.
- Czasem mnie przerażasz.- powiedziałam i wyciągnęłam czarne pudełeczko.
- Czemu ?
- Bo ja też ci kupiłam łańcuszek.- powiedziała z uśmiechem.
- Mi pasuje.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
Wyjął z paczuszki medalik i przyjrzał mu się. Po chwili sobie go założył.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Remus ruszył otworzyć. Usłyszałam śmiech.
- Arturze jak dobrze cię widzieć !- powiedział Lunatyk.
- Tata !- krzyknęli rudzielce i pobiegli do korytarza.
Spojrzałam na Harrego. Podszedł i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk.
- Nie przejmuj się. Dzięki tobie uratowaliśmy mu życie.- powiedziałam, kładąc głowę mu na ramieniu.
- Za jaką cenę ?
- Nędznego psycho-realistycznego koszmaru, który będzie nas już prześladował do końca naszych dni.- powiedziałam ze smutkiem.
- Do końca.
- Ale zawsze możemy na siebie liczyć.
- W to chcę wierzyć.
- Czasami warto w coś uwierzyć i iść w ślepo, nie znając tego co przed nami.
- Dzięki siostrzyczko.
Do salonu weszli bliźniacy, Syriusz, Remus, Gin i Ron. A za nimi na wózku inwalidzkim popychanym przez Molly Weasley wjechał Artur.
- Dzień dobry.- powiedzieliśmy, jak na bliźniaków przystało równocześnie.
- A dzień dobry.- powiedziała z uśmiechem głowa rodziny Weasleyów.
- Jak się pan czuje ?- zapytałam go i poczułam jak moje oczy zachodzą się łzami.
Molly do mnie podeszła i mocno przytuliła. Pozwoliłam, aby łzy wyszły na wierzch. Drugą ręką kobieta przywołała Harrego i też go objęła.
- Dzięki wam, Artur żyje, nie wiem jak wam dziękować.
- A to czasem nie przez nas ?- zapytał Harry.
- Nawet tak nie mów Harry.
- No to chyba możemy zaczynać ?- zapytała Tonks.
- Oczywiście Doro. Przepraszam cię, że wszystko zostało na twojej głowie.
- Nic nie szkodzi.
Podeszłam do wózka pana Weasleya i popchałam go w stronę stołu. Remus stanął obok mnie i mocno uściskał.
Zajęłam miejsce koło Harrego i Georga. Nagle do salonu wszedł ciemnoskóry auror.
- Kingsley ! Siadaj.- powiedział Artur.
- Arturze na szczęście jesteś cały i zdrowy !
- No dobrze, to może zaczniemy od opłatków.- powiedziała pani Weasley.
Chwyciłam jeden i podeszłam do Tonks.
- To jak my dwie na początek ?- zapytała.
- No pewnie. Życzę ci dużo szczęścia z tym o tam.- powiedziałam wskazując na swojego ojca chrzestnego.- Miłości, radości i żebyście na zawsze byli razem.
- To ja ci życzę udanego związku, masy szczęścia, no i żeby wreszcie się od was odczepili z Proroka i dobrych stopni w szkole.- powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Ruszyłam w stronę Harrego. Poklepałam go po ramieniu, kiedy się odwrócił od razu mnie objął.
- Co się stało ?
- Nic.
- Tak, jasne dalej myślisz, że to przez ciebie ?
- No może.
- Harry przestań się tym zadręczać. Ważne, że panu Weasleyowi nic nie jest.
- Życzę ci wszystkiego dobrego.- powiedział tak po prostu, jakby nie słyszał moich słów.
- Wyparcie, najlepsze rozwiązanie. Wszystkiego najlepszego Harry.
Podeszłam do Hermiony i złożyłyśmy sobie życzenia. Potem razem z Martą, Syriuszem, panią Weasley, Cedriciem, Kingsleyem.
- Mogę ?- zapytałam.
- Oczywiście.- powiedział pan Weasley.
- Życzę panu wszystkiego dobrego, aby po ranach nie zostało śladu.
- Ach, dziękuję. Ja ci życzę, samych dobrych ocen. Może będziesz przeciwieństwem tego tam.- powiedział wskazując na Georga.- No i oczywiście, abyście wytrzymali jak najdłużej.- uśmiechnęłam się do niego. Poczułam jak ktoś chwyta mnie od tyłu i obraca do siebie.
- To jak mogę ci już mówić szwagierka ?- zapytał Fred.
- Och, kochany braciszku. Ja wolę po prostu słodko jak w czwartej klasie. Kochana siostrzyczko.- powiedziałam z uśmiechem.
- No dobra, kochana siostrzyczko. Wiesz, że mój kochany braciszek powiedział mi, że mogę do niego już mówić "Szwagier".
- Który ?- zapytałam.
- O tamten w okularach.- powiedział, a ja się zaczęłam śmiać.
- No, ale... ale...- próbowałam powiedzieć przez śmiech.- Dobra. Fred, życzę ci wszystkiego najlepszego. Abyś wreszcie znalazł sobie kogoś, kto będzie cię kochał tak mocno jak ja ciebie.- powiedziałam, a na twarzy bliźniaka pojawił się promienny uśmiech.- Ale lepiej nie wspominaj tego Georgowi.
- Skądże siostrzyczko. Mam nadzieję, że tamten kocha cię tak strasznie mocno jak ja ciebie, bo jak nie to dam mu w papę.- powiedział, a ja go przytuliłam.
Odszedł ode mnie, a ja poszłam do Dracona.
- Czyli co musimy udawać przyjaźń ?- zapytałam go z uśmiechem.
- Nie, nie musimy, ale jednak tak wolę.
- Powiem ci, że mimo tych wszystkich sporów, nie sądziłam, że gdzieś w tobie kryje się chociaż odrobina dobrego światełka.
- A czy ja wiem ? Na pewno nie sądziłem, że zgodzisz się na to zadanie, a tu proszę, takie zdziwienie.
- Oj Draco, teraz wiem, żebym się drugi raz nie zgodziła. Ale szczęście, że to już się skończyło, a my ?
- Teraz wolę cie traktować, jak siostrę.- powiedział.
- A ja ciebie jak brata.- powiedziałam z uśmiechem.- Chociaż trochę mi się ich nazbierało.
- Weasleyowie, to duża rodzina.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę.
Podeszłam do Roksany.
- No to kochana Roks. Mam nadzieję, że święta z nami są dla ciebie, miłe i nie żałujesz, że nie możesz spędzić ich razem z rodzicami.- powiedziałam.
- Nie żałuję. Dziękuję ci, za to, że przyjęłaś mnie z otwartymi ramionami wśród was, dzięki tobie, poznałam tylu wspaniałych osób, przeżyłam przygody, o których nigdy mi się nie śniło.
- No, no. Aż tyle dla ciebie zrobiłam ?
- Tak, właśnie. Niszczysz mnie.
- Dzięki.
Ruszyłam w stronę Rona, kiedy ktoś zakrył mi oczy rękoma.
- Zgadnij kto to ?- usłyszałam głos przyjaciółki.
- Ginerwa Molly Weasley.
- No tak, to było łatwe pytanie. Dziękuję ci. Tobie, zawsze mogę się wyżalić, wiem, że ty potrafisz mnie wysłuchać i dobrze doradzić.
- Ja tobie też dziękuję. Zawsze mogłam na ciebie liczyć, w tych trudnych jak i śmiesznie prostych sprawach. Jesteś dla mnie jak siostra, albo nawet więcej.
- Kocham cię moja siostrzyczko.
- Ja ciebie też młoda.
Teraz poszłam do Rona i przytuliłam rudzielca.
- Ron, Ronuś, Ronald. Mój kochany brat. Zawsze mogłam na tobie polegać. Od czasu kiedy dosiadłeś się do naszego przedziału. Potem, po każdej naszej kłótni, nie potrafiliśmy się długo na siebie gniewać.
- Maja, Majka, Majunia. Najbardziej podoba mi się Potter.- powiedział z uśmiechem.- Traktuję cię jak siostrę, najlepszą jaką mogłem sobie wymarzyć, razem z Ginny, zawsze mi pomagacie, ale potraficie też nieźle dowalić.
Podszedł do nas Moody. Odwróciłam się do niego, a ten przywołał tez do siebie Rona.
- Słuchajcie dzieciaki, wiecie, że nie lubię, za dużo gadać i mi jest na rękę kiedy, mogę składać podwójnie życzenia. Więc uwielbiam wasze spory i oby było ich mniej i chcę wam życzyć, wszystkiego dobrego.
- Dziękujemy i my tobie życzymy wszystkiego najlepszego co może się przytrafić.
Podeszłam do Remusa.
- Mój kochany ojciec chrzestny.- powiedziałam z uśmiechem.- Kochany Remusie, jakoś tak cały czas wylatywało mi z głowy, dlaczego ślub z Dorą może mnie trochę zszokować ? Dla mnie liczy się tylko to, żebyś był szczęśliwy i mam nadzieję, że to szczęście pociągnie do końca.
- Och... Moja kochana córeczka. Byłaś taka mała, teraz kiedy cię widzę, chce mi się śmiać. Pamiętam twoje i Harrego pierwsze słowa. Twoje to Harry, a jego  to Maja. Wasi rodzice, byli tak z was dumni, ale żebyście powiedzieli "mama" czy "tata" to był nie lada wyczyn. Patrzę na ciebie i myślę sobie, ale ona mi wyrosła. Potrafi nieźle dokopać, ale potrafi też być delikatna. Potrafi, powiedzieć tak, że cię zatka z wrażenia, albo nie będziesz mógł przestać się śmieć. To cała ty.
- Remusie po kimś musiałam to odziedziczyć. Podejrzewam, że po ojcu, co ?
- No to jest pewne.
Uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w stronę pół-olbrzyma, przy którym właśnie stał Harry.
- No chudźcie tu.- powiedział, kiedy mnie zauważył.- Chcy wam życzyć, szczęścia, aby ty bzdury w tym głupim Proroku, wryszci przestałi was oczerniać i pokazywać was jako normalnych nastolatków, bo własni takimi jesteście.
- Hagridzie, dziękujemy ci, że dzięki tobie dowiedzieliśmy się kim jesteśmy.- powiedział Harry.
- Za to, że zawsze mogliśmy na tobie polegać i chcemy ci życzyć wszystkiego co najlepsze.- dokończyłam.
  Ruszyłam w stronę kominka. Postałam tam chwilę, kiedy poczułam, jak ktoś przytula mnie od tyłu i ukrywa twarz w moich włosach.
- Pamiętasz nasz pierwszy taniec w zeszłym roku ?
- Pamiętam.- powiedziałam, uśmiechając się.
- A wcześniej, wakacje nad stawem ?
- Pamiętam. Dziękuję ci, że byłeś, jesteś i mam nadzieję, że już zostaniesz przy mnie do końca.- powiedziałam obracając się do niego twarzą.
- Kocham cię. Niby puste słowa, a wyrażają tak dużo. Popatrz, na tych słowach przeżyliśmy cały rok.
____________________________
Ale przysłodziłam -.- 
No nic, jeszcze dwa takie słodziutkie i zacznie się moja wizja ;D 
Lubicie straszne sny i zjawy ? ;> No ja myślę ;3
Kochani ponad 7500 wyświetleń, jesteście wspaniali *.* 
Powiem wam, że przemyślałam wszystko i podjęłam decyzję, że opiszę losy Mai i Harrego, aż po sam koniec Insygniów *.* 
A teraz czekam na wasze magiczne komentarze, które zawsze mnie strasznie motywują *___*
~Hermionija.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 35."Musiałabym go oddać innemu światu."


Rozdział 35
Mówią, że dusza umiera na rękach tego co ją niesie.
W tej chwili czułam się, że niosę o wiele więcej dusz, niż tylko swoją.

Weszliśmy do środka, zauważyłam Georga, stojącego przy barierce, a raczej przyciskanego.
- O proszę, Pottuś ! Przyszłaś po swojego chłoptasia ?- usłyszałam szyderczy głos Bellatrix.- Crucio !- usłyszałam, odepchnęłam od siebie promień.
- Zaskoczona ?- spytałam.- Wypuść Georga, przecież masz już mnie.
- Jesteś gotowa poświęcić się za marnego zdrajcę krwi ?- zapytała, wyciągnęłam różdżkę. Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Przytaknęłam głową.- Ach, co ta miłość robi z człowiekiem. Dołohow zrzuć tego chłopaka.- powiedziała.
- Nie.- wrzasnęłam.
George przeleciał przez barierę. W ostatniej chwili złapał się końca pręta. Przy Śmierciożercy stanęli chłopaki wynurzający się spod peleryny. Do sali wbiegł Cedric razem z Ronem, Puchon pomógł Wesleyówi się przytrzymać.
- Masz mnie ! Puść ich.- powiedziałam.
- Mam stracić największą zabawę ?- powoli zaczęłam podchodzić do chłopaków.
Kobieta zaczęła strzelać promieniami, a ja wyjątkowo sprawnie je odpychałam. Teraz moja kolej. Crucio ! krzyczałam w myślach. Nagle zielony promień wystrzelił z mojej różdżki, kobieta znowu wygięła się wpół i zaczęła krzyczeć.
- Może i jestem naiwną małolatą, ale znam uczucie jakiego ty i twój pan nie znacie. Wiem co to przyjaźń zaufanie. A ty dajesz się mu tylko podkładać. Jak jest tak wielki, to niech w końcu zrobi to czego nie zrobił czternaście lat temu ! Niech w końcu z nami zawalczy !
Opuściłam różdżkę. Po raz kolejny widziałam w jej oczach  prawdziwą furię. Dopóki jest osłabiona. Odepchnęłam Dracona, od Dołohow'a i użyłam tego samego zaklęcia tylko, że z podwójną dawką nienawiści.  Kiedy skończyłam chłopaki patrzyli na mnie z przerażeniem.
- W tej chwili nie ręczę  za siebie.- powiedziałam i dodatkowo kopnęłam Śmierciożercę w brzuch. Stracił przytomność.
Wciągnęli Georga z powrotem na wieżę.
- Och, jakie to słodkie.- powiedziała Bellatrix z sarkazmem w głosie.- Słuchaj skarbie, ja ci nie daję taryfy ulgowej, a skoro ty dajesz mi radę, to czemu nie chcesz się zabawić ?
- Nie za stawkę czyjegoś życia !
- Och, przestań, jeszcze nigdy, pewnie tak się nie bawiłaś.- powiedziała.
Machnęłam  różdżką, a ona szybko odbiła promień. No i tak wróciłam do jednych z zajęć Gwardii Dumbledore'a. Powoli, powoli pojedynek na szermierki się toczył. Aż wreszcie udało mi się tak rzucić zaklęcie, że kobieta padła na ziemię.
- Wychodzimy, no już !- wrzasnęłam na nich.
Wybiegliśmy pędem z pomieszczenia i zaczęliśmy zbiegać ze schodów, usłyszeliśmy donośny śmiech i trzask z wieży. Pewnie się deportowali. Draco pobiegł do swojego dormitorium, a my doszliśmy na drugie piętro, gdzie Cedric miał swój pokój wspólny. Pożegnał się z nami i zniknął za jakimś portretem. Odeszłam trochę dalej od nich i oparłam się o ścianę. Podszedł do mnie George.
- Jesteś zmęczona.- powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Jak mogłeś mi coś takiego zrobić ?! Ty wiesz co ja przeżywałam ?!- krzyczałam, okładając go pięściami.- Masz na siebie uważać ! Jestem cholernie zmęczona, omal nie dostałam zawału kiedy widziałam jak cię spuszczają ! A ty mi tutaj wyskakujesz, z czymś takim !- reszta odwróciła się w naszym kierunku.
Nie zwracałam na nich uwagi po prostu się rozpłakałam i dałam Georgowi przytulić. Kątem oka, zobaczyłam jak Gryfoni uśmiechają się na nasz widok. Poczułam, znaną sobie woń, jego perfum.
- Przepraszam.- wyszeptał mi do ucha, przez łzy się zaśmiałam.
- Nie waż się tak więcej robić.- powiedziałam.
- Nie zamierzam.
Chwycił mnie za rękę i poszliśmy za resztą prosto do pokoju wspólnego. Zmęczeni padliśmy na sofę. Spojrzałam na zegar, wskazywał 5 nad ranem.
- Nawet się nie wyśpimy.- powiedziała Marta.
- Kilka minut snu nam nie zaszkodzi.- powiedziałam i poszłam do dormitorium.
Kiedy razem z przyjaciółkami weszłam do dormitorium, na moim łóżku zobaczyłam swoje białe szpilki. Uśmiechnęłam się i włożyłam je do kufra.
- No przynajmniej coś jest spakowane.- powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, ja i tak zacznę się pakować, za parę godzin, kiedy się wyśpię.- powiedziała Roks.
- Ja też.- powiedziałam i położyłam się na łóżko.
Po chwili, dałam się otulić ramionom Morfeusza.
***
- Maja, obudź się.- usłyszałam.- Maja.
- Co ?
- Chodź, idziemy do Skrzydła Szpitalnego.
- O moment, tylko pójdę do łazienki.
Chwyciłam czarne rurki, długi zielony sweterek, białą bluzeczkę z 3/4 rękawkiem i trampki, które Dumbledore wczoraj wyczarował.
Weszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic i wymyłam włosy. Ubrałam się, włosy rozczesałam i wysuszyłam. Wyszorowałam zęby i nałożyłam lekką warstwę pudru na twarz, żeby zakrył sińce pod oczami. Na szyi nadal wisi łańcuszek od Georga. Wyszłam z łazienki.
Zeszłyśmy na dół, gdzie czekali już Harry, Ron i bliźniacy.
- No proszę nasza śpiąca królewna wreszcie się obudziła.- powiedział Harry.
-Tak, tak. Ty lepszy nie jesteś, widzę, ze dopiero wstałeś.
- Skąd ?
- Widzę cię codziennie rano od 15 lat, nie tak łatwo się już na to nabrać.- powiedziałam i wybuchliśmy śmiechem.
- Chodźcie, Ginny i Miona dzisiaj wychodzą.- powiedzieli bliźniacy.
Poszliśmy w stronę szpitala,  kiedy przy barierce się zatrzymałam.
- Ciekawe co z nim zrobili ?- zapytałam, stojąc  dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj.
- Podobno nikogo tam nie było.- powiedział Ron.
- Zdążyli go ze sobą zabrać ?
- Możliwe.
- No to koniec.
Weszliśmy do szpitala i podeszliśmy do łóżka Gin, która już  nie spała. Podbiegłam do niej o mocno uściskałam.
- Jak się czujesz ?- zapytałam.
- Dobrze, tylko chcę już stąd wyjść.- powiedziała.
- Mamy, dla ciebie ubrania.- powiedziała Marta.
Podszedł do nas Harry, uśmiechając się od ucha do ucha.
- No to, możesz się szykować.- powiedziała, a Ginny pisnęła i wygoniła wszystkich tylko mnie zostawiła.
- Opowiadaj.
- O czym ?
- O wczoraj.
- Jestem zmęczona spałam tylko 5 godzin.- powiedziałam.
- Dobra, teraz nie chcesz mi opowiedzieć, ale i tak dobrze wiesz, że opowiesz.
- Wiem, zdaję sobie sprawę.- powiedziałam z uśmiechem i podałam jej ubrania.
Chciałam odsłonić kotarę od łóżka Miony, ale Ginny mnie ostrzegła, że Draco od rana już u niej siedzi.
Wyszłyśmy do przyjaciół i ruszyliśmy na błonia.
- Chcecie, żebyśmy się przeziębiły ?- zapytałam razem z Gin i Roks.
Marta poszła spotkać się z Cedrciem.  Chłopaki zdjęli bluzy i mocno nas nimi okryli.
- Teraz już jest wam ciepło.- powiedział George, przytulając mnie od tyłu.
- No może odrobinkę.- powiedziałam uśmiechając się.
Spojrzałam przez ramię w te jego brązowe oczy i nagle przez głowę przeszła mnie myśl, że gdyby nie Cedric, już nigdy nie zobaczyłabym w jego oczach tych płomyków szczęścia, tego blasku, że musiałabym go oddać innemu światu. Poczułam jak oczy mi się zaszkliły. Chłopak mnie pocałował.  Odwróciłam się do niego tak, że teraz podtrzymywał mnie w tali, zarzuciłam mu ręce na szyję i przybliżyłam go do siebie, nasze języki tańczące swój taniec, poczułam jak przegryzł mi wargę, gdy ktoś trafił nas śnieżką.
- Miała być bitwa na śnieżki.- usłyszałam drugiego rudzielca.
- No to masz !- powiedziałam i rzuciłam w niego śnieżką.
- O ty !
- Zostaw mnie !- krzyczałam uciekając.
Ginny i Harry wylądowali w zaspie śniegu, śmiejąc się głośno. Ja, George, Roks i Fred rzucaliśmy się śnieżkami. Dziewczyny kontra chłopaki, kiedy po dziedzińcu zauważyliśmy spacerującą parę. Rona i Alicję. Fred ulepił dużą śnieżka i chciał rzucić we mnie, szybko się schyliłam, a kula uderzyła Spinnet w tył głowy.  Parsknęłam śmiechem i cała nasz czwórka, szybko schowała się za wysoką górą śniegu.
Spojrzałam na korytarz, ale tam już nikogo nie było. Położyłam się na śnieg i zaczęłam się śmiać. Poczułam jak ktoś mnie podnosi, otworzyłam oczy i spojrzałam na Georga, który szedł w kierunku zaspy śniegu, w której już leżała Roksana.
- Nie, George ! Nie !
- Ale dlaczego ?
- Bo, bo już niedawno wylądowałam w tej zaspie.
- No to będzie jeszcze raz.
- No nie.
- Ze mną nie wygrasz.
- Dlaczego ?- zapytałam.
- Bo lubię na ciebie patrzeć w śniegu.
- A ja nie lubię być mokra i chora.- powiedziałam  do niego.
- Ty nie chorujesz.
- Kurde. Ale mokra będę.
- To cię przebiorę.
- Czy ty coś sugerujesz ?
- Może.- powiedział i wrzucił mnie do śniegu.
Spojrzałam na przyjaciółkę, jej śmiech jest tak zaraźliwy, że już po chwili śmiałyśmy się niczym małe dziewczynki. Odpychałyśmy chłopaków, kiedy chcieli pomóc nam wstać, a my cały czas leżałyśmy w śniegu i się śmiałyśmy.
- I to niby ja jestem młodsza ?- zapytała Ginny, a my ją wciągnęłyśmy do śniegu.- Zapłacicie mi za to.- powiedziała śmiejąc się na cały głos.
- Tam muszą być jakieś proszki.- powiedział Fred przez śmiech, kiedy oberwał od nas śniegiem.- O nie moje panie, tak to nie będzie.
- Jak nie ?- zapytałyśmy i przyciągnęłyśmy ich do siebie.
- I co ? Zemsta jest słodka.- wyszeptałam Georgowi.
- No, coś sądzę, że ten śnieg mógłby się już roztopić.
- A ja nie.- powiedziałam i go pocałowałam. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- W sumie, to ja też nie.- powiedział ze śmiechem.
- Przeczysz sam sobie.
- Chodź.
- Gdzie ?
- Ulepimy bałwana.
- Po co ? Przecież już tutaj sześć jest.- powiedziałam wskazując na przyjaciół.
- Ale takiego ze śniegu.
- Och, no dobra.- powiedziałam i dałam się pociągnąć gdzieś koło dziedzińca.
Zaczęliśmy lepić dolną część bałwana. Fred i Roksana doszli i pomogli nam ze środkową, a Ginny i Harry ulepili i ozdobili głowę.
- No i piękny siódmy bałwan jest gotowy.- powiedziałam.
- No, no. Dobra chodźcie, musimy się spakować.- powiedziała Ginny.
- No trzeba się spakować.- powiedziałam.
Wszyscy ruszyliśmy korytarzami Hogwartu, powoli docierając do portretu Grubej Damy.
- Podaj hasło.
- Pieguski.- powiedziałam.
- Nie.
- Co ?!
- Zostało zmienione dwie godziny temu.
- A skąd ja niby miałam wiedzieć ?
- Jesteś prefektem, chyba po coś nosisz tą odznakę.
- Tyle, że to się z prefektami ustala.
- To co ja zamierzam, nie jest sprawą żadnego prefekta.
- Nie no nie wierzę !
- Przecież znasz hasła.- powiedział Harry.
- Czekaj było Mimbulius Nimbletonia, Godryk, Pieguski, a potem miało być Dolina!- krzyknęłam.
- Już otwieram.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie i usiedliśmy na fotelach.
- Z roku, na rok coraz bardziej jej odbija.- powiedział Fred.
- Kobieta, się starzeje, trzeba będzie ją niedługo wymienić.- zaśmiał się Harry.
- Mam nadzieję, że mówisz tak tylko o portrecie, a nie o człowieku.- powiedziałam.
- Tylko i wyłącznie o portrecie.- powiedział i przytulił do siebie Gin.
- Ja idę się pakować, nie chcę na jutro tego odstawiać.- powiedziałam.
- Tak my też.- usłyszałam zgodny chór.
Razem z dziewczynami weszłam do dormitorium. Spojrzałam na swoje nie pościelone... już pościelone łóżko, widać skrzaty się napracowały. Na poduszce leżało małe pudełeczko. Wzięłam je do ręki i przyglądałam się mu dobre pięć minut.
- Rozpakuj.- powiedziała Ginewra.
- Już.- powiedziałam, odwinęłam kokardkę i otworzyłam, z pudełeczka wyleciała karteczka, chwyciłam ją i przeczytałam.
Maju ! 
Chcę ci podziękować, za to co wczoraj razem z bratem uczyniliście dla szkoły. Jako skromny podarek, przysyłam ci ten oto kapelusz. Nie martw się nie jest on zaczarowany, to najzwyczajniejszy dodatek odzieżowy, mam nadzieję, że się spodoba. Wesołych świąt.
A.D.
- A.D. ?- zapytała Ginny, patrząc mi przez ramię.
- Albus Dumbledore.- powiedziałam. Zajrzałam do pudełka, w którym znajdował się śliczny granatowy kapelusz. Wyjęłam go i założyłam go na głowę.
- Ale fajny, pokaż.- pisnęła Gin i chwyciła kapelusz. Podbiegła do lustra i założyła go sobie na głowę.
Wybiegłam z dormitorium, kiedy byłam na dole czekał tam Harry.
- Już chciałem te drzwi rozwalić.- powiedział z uśmiechem.
- Domyśliłam się, ze będziesz czekał. Też dostałeś ?
- No też, ty też kapelusz ?
- No tak.
- Ach, ten nasz dyrektorek.
- Ale kapelusik mi się podoba.- powiedziałam z uśmiechem.
- Fajne, są. Dobra, ja idę się pakować.- powiedział.
- Tak, ja też.- powiedziałam i wbiegłam po schodach do pokoju.
Wyjęłam z szafy kufer i go otworzyłam. Wyjęłam z szuflad wszystkie ciuchy i buty, machnęłam różdżką parę razy na buty, aby wleciał do kufra na dno. Wzięłam książki położyłam i dopiero teraz zaczęłam składać ubrania. Dobra, chyba wszystko, a kosmetyczka. Wleciałam do łazienki i zabrałam z niej niezbędne rzeczy.
 ***
- Jestem padnięta.- powiedziała Roksana, wchodząc do dormitorium.
- Mi to mówisz ? Żeby biegać za chłopakami, tylko dlatego, że zabrali mój kapelusz.
- Lubią się powygłupiać.- powiedziała Gin.
- Aż za bardzo. Chyba przebiegliśmy cały zamek z cztery razy.- powiedziała Marta.
- Ale go odzyskałam.- powiedziałam głaszcząc swój kapelusik.- Ale i tak idę do łazienki.
- Idź, idź.- powiedziały i padły na łóżka.
Chwyciłam pidżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, wyszorowałam zęby i rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki i położyłam się do łóżka. Po kilku minutach dałam otulić się ramionom Morfeusza.
~*~
Stoję gdzieś na środku ciemnego korytarza, z oddali widzę światło, ktoś nadchodzi w moją stronę. Po raz pierwszy jestem sama. Gdzie jest Harry ? Powoli zaczynam dostrzegać rudowłosą czuprynę, zbliżającą się coraz bardziej do mnie, dopiero po kilku kolejnych minutach, rozpoznałam w niej pana Weasleya. 
- Maja ? Co ty tutaj robisz ?- usłyszałam jego głos. 
- Ja, ja nie wiem. 
-  Uciekaj ! 
- Panie Weasley, co się dzieje ?!
- Uciekaj !
Wykrzyczał, a po chwili rzucił się na niego ogromny wąż, już kiedyś go widziałam, ale  nie mogę sobie przypomnieć gdzie. 
- Panie Weasley !- krzyczę, ale nie mogę ruszyć się z miejsca.- Panie Weasley!
Wąż coraz bardziej go okłada, kiedy już traci przytomność przestaję i kieruję się w moją stronę, kiedy już planuję się na mnie rzucić, rozpoznałam zielone oczy Harrego...
~*~
- Maja ! Maja, obudź się !- rozpoznałam głos Roksany.
- Co się dzieje ?- zapytałam.
- Krzyczałaś i się wierciłaś. Co się stało ?
- Nie... O Boże Harry.- powiedziałam i zerwałam się na równe nogi.
Wybiegłam z pokoju, aby po chwili znaleźć się w sypialni mojego brata. Przy jego łóżku siedział Ron.
- Gdzie reszta ?- usłyszałam za sobą głos blondynki.
- Poszli po McGonagall.
- Co się dzieje ?
- Sama zobacz.- powiedział i wskazał na mojego brata.
Podeszłam do niego i złapałam za rękę.
- Dokładnie tak samo było z tobą.- powiedziała Roks.
- Czyli też się tak wierciłam ?
- Tak.
- Dobra, Harry, Harry obudź się.- próbowałam obudzić brata.
- Co ?!- krzyknął. A kiedy mnie zobaczył, mocno do siebie przytulił.
- Boże jak wy wyglądacie ?- krzyknęłam psorka.- Teraz mi opowiadajcie.
***
Kiedy opowiedzieliśmy kobiecie wszystko to co widzieliśmy, ona patrzyła na nas z niedowierzaniem.
- Do dyrektora.
- Co ?
- Migiem.
- Ale pani profesor my sobie tego nie zmyśliliśmy.
- Wiem Potter, tu chodzi o coś innego.
Wyszliśmy na korytarz Hogwartu i zaczęliśmy iść w stronę posągu Chimery.
- Kwachy.- powiedziała Minerwa.
Weszliśmy do okrągłego gabinetu dyrektora, po którym Albus Dumbledore krążył w tę i z powrotem.
- Albusie...- powiedziała psorka. Dyrektor spokojnie wysłuchał to co miała mu do powiedzenia McGonagall, a po chwili się odezwał.
- Dobrze Ronaldzie, proszę cię abyś przyprowadził resztę swojego rodzeństwa. Panno McAllen, czy może pani pójść po pannę Ginevrę.
- Kogo ?
- Po Ginny.
- Aaaa. Tak oczywiście.
Dziewczyna wyszła z gabinetu i poszła po Gin.
- Chcę teraz usłyszeć, wszystko od was.
- No więc mi się śniło, że jestem gdzieś w ciemnym korytarzu i pan Weasley się do mnie zbliża, karze mi uciekać, kiedy go wąż zaczyna okładać, a potem to on idzie w moją stronę.- powiedziałam mu.
- Dobrze, a u ciebie Harry ?
- No u mnie to było, że to... to ja by... byłem tym węż...wężem.- wyjąkał.
Po pięciu minutach w gabinecie, było już całe rodzeństwo Weasley.
- Chyba nie ma co zwlekać.- powiedział.- Edwardzie, Artur dzisiaj stał na straży, dopilnuj, aby znaleźli go odpowiedni ludzie. Phineasie chcę żebyś odwiedził swój portret na Grimmauld Place, powiedz, że Artur Weasley jest ciężko ranny i zaraz przez świstoklik przybędą jego dzieci wraz z Potterami.
- Mają go Albusie. Ledwo przeżył, ale Czarny Pan nie dostał tego co chciał.- powiedział pierwszy portret.
- Och... Całe szczęście.
Kątem oka widziałam jak Harry zaczyna się denerwować, ciężko oddychać i patrzeć wprost wzrokiem bazyliszka prosto na dyrektora.
- SPÓJRZ NA MNIE !- krzyknął w stronę profesora.
- Harry !- skarciłam go.
- Nie. Co się ze mną dzieje ?
- Przepraszam dyrektorze.- powiedziałam za niego.
- Nie, nie, wiem o co chodzi. Słuchaj Harry w tym momencie nie mogę ci powiedzieć.
- Syriusz jest zadowolony, że za chwilę przybędą te dzieci.- powiedział pradziadek Blacka.
- A co z kuframi ?- zapytała Ginny. Dyrektor machnął różdżką i po chwili do gabinetu wleciała wielka sterta bagaży.
- Może być, panno Weasley.
- Oczywiście, dziękuję.
- Nie ma za co.- powiedział,  znowu machnął różdżką i już ich nie było.
- Świstoklik gotowy.- powiedział i pokazał nam stary czajnik.
- Podróżowaliście, już za jego pomocą, prawda ?
- Tak.
- Chwytajcie się.
Chwyciłam Harrego za rękę i poprowadziłam prosto do czajnika.
- Mało mnie obchodzi w tej chwili, co masz zamiar zrobić.- warknęłam na niego tak tylko aby on mnie usłyszał.- Teraz po prostu chwyć ten świstoklik i będziemy u Syriusza, rozumiesz ? Czy mam inaczej przepowiedzieć do twojego chwilowego stanu ?
- Rozumiem.- powiedział i złapał czajnik.
Poczułam jak coś w środku zaczyna we mnie pękać i wirujemy. Nie wiem jak, nawet nie zdaję sobie sprawy, ze właśnie wylądowaliśmy na Grimmauld Place.
___________________________________
Takie tam kapelusiki od Dumby'ego *.*
O co w nich chodzi będzie wyjaśnione w łohohohoho szóstej części ;d
Chyba że chcecie abym skończyła po Zakonie Feniksa ? ;>
Uwielbiam czytać wasze komentarze, jesteście niesamowici <3
A rozdzialik na urodzinki Freda i Georga *___*
Mam nadzieję, że się wam spodobało ;3
I strasznie się cieszę, że podobała się wam miniaturka *o*
Czekam na wasze komentarze *.*
~Hermionija.