sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 5."Dobra. Przymknij się Szalonooki ! Lecimy ! Już!"

No to kochani zapraszam na kolejny rozdział i zachęcam do komentowania ;D

Rozdział 5.
Dzień minął nam spokojnie i wesoło. Alicja z Ronem cały czas chodzili bardziej w głąb lasu i zazwyczaj wracali po 20 minutach. Każdy mógł się domyślić co takiego się działo. Ponieważ Alicja wracała z potarganymi włosami, a na policzkach Rona można było ujrzeć różowy błyszczyk. Nikt za bardzo nie rozmawiał z tą dwójką, zresztą i tak nawet się nie dało.
Był wieczór. Wszyscy siedzieliśmy w namiocie. Gdy nagle do namiotu wleciała sowa Rona. 
- Ron ! Świnka !- zawołałam. 
- Oooo.- powiedział chwytając list i dając Śwince krakersa.- To od mamy.
- Czytaj.
- Ron !
    Mamy z ojcem nadzieję, że się nie rozczarujecie. Ale musicie przyjść jutro rano do domu. Mamy zamiar przenieść  kwaterę główną  Zakonu Feniksa do starego domu Syriusza. Chcieliśmy wyruszyć jutro o 10. Proszę was dzieci nie gniewajcie się. Po prostu tak wyszło. Alicja jak chce jechać z nami, oczywiście może. Już pytałam Dumbledore' a i się zgodził.  Ty, Ginny, George, Fred , Hermiona i Alicja razem z nami przedostaniemy się proszkiem Fiuu. Maja i Harry razem z Lupinem, Tonks i  innymi  aurorami przedostaną się tam miotłami. Chyba rozumiecie potrzebują ochrony po tym co się stało na cmentarzu. Do jutra.
Mama.
- Co ?- zapytała rozczarowna Ginny.
- Jak to ochronę ?- powiedział Harry.
- Przecież my też możemy proszkiem Fiuu.- powiedziałam. 
- Ale dlaczego ?- zapytała Hermiona. 
- Nie wiem.- odpowiedziałam.
- To o której mamy być w domu ?- zapytał Ron. 
- Około 7.-powiedziałam. 
- Co ? 
- No tak. Skoro o 10 wy wylatujecie my pewnie jeszcze wcześniej z Harrym. A musimy się jeszcze spakować. 
- Dobra. Więc imprezowania koniec. Idę do łazienki.- powiedział Ron.
- Pośpiesz się !- wrzasnęłam za nim. 
- Tak, tak pani pod ochrona. 
- Och. Zamknij się !
***
Leżeliśmy w łóżkach. Wtulona w Georga myślałam. Dlaczego nas przenoszą ? Co takiego się stało ? Z takimi myślami dałam się objąć ramionami Morfeusza.
~*~
Długi wąski korytarz. Obok mnie jakiś człowiek. Idziemy, powoli, powoli. Z oddali słychać czyjeś rozmowy i kroki. Człowiek obok ruszył biegiem. Machinalnie zrobiłam to samo. Zakręt. Korytarz, a na jego końcu drzwi. Szerokie, dębowe drzwi. Co za nimi jest. Już prawie... Mordercze zaklęcie. Strumień zielonego światła przelatuje mi obok głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam...
~*~
- Maja !
- Co ?- zobaczyłam zaniepokojonego Georga.- Co się stało ?
- Mówiłaś przez sen i wierciłaś się. Nie wiedziałem co się dzieje. 
- Przepraszam. 
- Nie przepraszaj, lepiej powiedz co widziałaś. 
- Może rano, będę opowiadać Syriuszowi i Remusowi, co ?
- Nie. Teraz.
- Dobrze.
Opowiedziałam mu co widziałam  w śnie i może lepiej, że tak zrobiłam.Była 3 rano. Za krótko spałam. Może jeszcze 2 godziny. George obok mnie już spał. Wtuliłam się w niego mając nadzieję, że jak usnę to zobaczę ciąg dalszy snu.
***
7 rano. Wszystko popakowane. I ruszamy do Nory. Razem z Georgem, Ginny i Harrym zastanawiamy się dlaczego tak wcześnie się tam przenosimy i w ogóle po co i z jakiego powodu. 
- Może dlatego tak wcześnie, bo nikt was nie wyłapie ?- zaproponowała Ginny.
- Myślisz o Śmiercożercach ?- zapytałam. 
- Tak. W sumie czemu niby nie. Tak wcześnie by ryzykowali. Ujawnienie się przed nie magicznym światem ? 
- Tak samo mi to nie pasuje. Przecież mugole mogą nas zauważyć jak będziemy lecieć na miotłach. 
- Nie jeżeli będziemy gdzieś w chmurach. I zaklęcie kamuflujące, też może się przydać. 
Doszliśmy do Nory. 
- Dzień dobry.- wszyscy razem się przywitaliśmy.
- Ach, dzień dobry dzieci.- powiedziała pani Weasley.- No siadać do śniadania.
Wszyscy usiedliśmy. A pani Weasley, zaczęła nakładać nam jedzenie na nasze talerze.
- No proszę, porządne śniadanie nigdy nie jest złe.- powiedziała pani Weasley.
- Znów się zaczyna.- szepnął mi do ucha George, po czym ja parsknęłam śmiechem. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że się uśmiecha.
- No i jak wam biwak się udał, dzieci ?- zapytała Remus.
- Nie najgorzej.- powiedzieliśmy wszyscy. I wszyscy spojrzeli się w moją stronę.
- A tak w ogóle dlaczego się przenosimy ?- zapytałam.
- Uważamy, że Nora nie jest już bezpiecznym miejscem.- powiedział pan Artur.
- Ale dlaczego ?- zapytał Harry.
- Obawiamy się, że Voldemort będzie wiedział, że często tutaj przebywaliście i że będziecie chcieli tu powracać.- odpowiedział Lupin. 
- Dobrze. Więc gdzie jest Syriusz ?- zapytał mój bliźniak.
- Już tam. Powiedział, że chciałby trochę uporządkować przed naszym przyjazdem.- powiedziała pani Weasley.
- No dobrze. Więc zanim pójdziecie się pakować, chciałbym z wami wszystko omówić.- oznajmił nam Remus. 
- Dobra. A gdzie Percy ?- zapytał Ron. 
- Och... Ron Percy dostał awans jako asystent ministra magii i powiedział, że się z nami nie przenosi. Woli pełnić swoje obowiązki.- powiedział z oburzeniem pan Weasley.- Oczywiście jestem pewny, że ministrowi chodzi o to, że pracujemy razem z Dumbledorem. Tłumaczyłem mu, że to pewnie o to chodzi, ale on trzyma się swojej wersji, że minister dostrzega jego talent i zaangażowanie.- w tej chwili Fred parsknął śmiechem. 
- Dobrze. Więc Percy podjął swoją decyzję Arturze, nikt nie ma mu tego za złe.- powiedział Lupin.- Więc słuchajcie my już wszystko omówiliśmy i wy- powiedział pokazując na mnie i Harrego palcem.- lecicie ze mną, Tonks, Moody'm i Kingsleyem na miotłach za około półtorej godziny. Rozumiemy się?
- Ale dlaczego nie lecimy wszyscy razem za pomocą proszka Fiuu ?- zapytał Harry.
- Ponieważ to byłoby nie bezpieczne.- powiedział pan Weasley.
- No więc wy już wiecie. Teraz wy, Ron, Hermiona, George, Fred, Ginny i Alicja, dostaniecie się tam za pomocą Fiuu. Ale nie dostaniecie się od razu na Grimmauld place. Wylądujecie w środku Londynu. I dostaniecie się tam w jakieś 15 minut resztę wiedzą wasi rodzice, a i startujecie za dwie godziny. My powinniśmy się tam dostać 10 minut po was. No na górę pakować się !
Poszłam razem z Ginny i Hermioną do pokoju i zaczęłyśmy się pakować.  Wrzuciłam do kufra książki do Hogwartu, 4 pary czystych i nowych kompletów szat, wszystkie swoje ubrania, kosmetyki, szaliki w kolorach Gryffindoru, album od Hagrida z zdjęciami rodziców, trochę słodyczy. Ubrałam się w długie wąskie czarne dżinsy, granatową podkoszulkę, a na to bejsbolówke do tego czarne trampki. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy uczesałam w ciasnego koka. Wzięłam kufer, klatkę Canisa i błyskawicę taką samą jak ma Harry. Oboje dostaliśmy je na gwiazdkę podczas trzeciego roku w Hogwarcie od Syriusza. 
Zeszłam na dół.
- Gotowa ?- zapytał mnie Lupin. 
- Tak.- odpowiedziałam mu. 
- Pozwolisz na chwilę ?
- Jasne. 
- Powtarzałem ci to już wiele razy. Ale gdyby coś się komuś z nas stało...
- Przestań- przerwałam mu. 
- Chce ci powiedzieć, że jesteś taka podobna do matki tylko oczy...
- Oczy masz po ojcu, wyjątkowo błękitne. Tak wiem. 
- Harry i ty tacy podobni do rodziców. Jesteście dla mnie jak moje własne dzieci. Rozumiesz ? 
- Wiem.- przytuliłam się do niego. 
- Chyba już pora ruszać. 
- Tak. 
- Idź pożegnać się z Georgem. 
- Dobrze.- uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę sypialni bliźniaków. 
Zapukałam. Usłyszałam "Proszę". Weszłam. Zauważyłam bliźniaków przy swoich kufrach.
- Hej.- przywitałam się. 
- Hej. To może ja pójdę po te ciuchy do mamy co George ?- zapytał Fred. 
- Tak. Idź. 
- Ok. 
Bliźniak wyszedł ze swojej sypialni.
- Czemu płakałaś ?- zapytał mnie George. 
- Co ? Ach to ? To przez Remusa. 
- Co ? 
- Powiedział mi tam parę tych swoich słów. Ostrzegł, że nie wszyscy możemy z tego wyjść cało i te swoje. 
- On przesadza. 
- Nie ma racje. Na prawdę może coś się stać. 
- Nie mów tak.
- Przepraszam. 
Poczułam, że przyciąga mnie do siebie. Pocałował mnie. Czy z pożądaniem czy z namiętnością. Jeszcze tak nie było. Nie chciałam stąd wychodzić. Chce być przy nim. Wplątałam palce w jego włosy. Przyciągnęłam bliżej. Nie ! A co jeżeli? Ale już to sobie tłumaczyliśmy. Oderwaliśmy się. 
- Nie masz za co przepraszać.- wyszeptał mi do ucha. 
- Kocham Cię. 
- Ja ciebie też. Uważaj na siebie.
- Dobrze.- pocałowałam go. Podeszłam do drzwi gdy...
- Czekaj. Pójdę z tobą.- uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.
Zeszliśmy na dół. W ogrodzie zobaczyłam Ginny całą we łzach przytulającą się do Harrego. Fred stał koło zapłakanej Hermiony. Ron siedział pod najbliższym drzewem razem z Alicją. Wyszliśmy za próg i od razu poczułam ramiona zapłakanej przyjaciółki. 
- Uważajcie na siebie. 
- Wy też.- powiedziałam i pocałowałam dziewczynę w policzek. 
- Co ja będę powtarzał.- powiedział Fred i mnie przytulił.- Do zobaczenia. 
- Do zobaczenia. A Ron ? 
- Zaczekaj. 
- No Maja to widzimy się za jakąś godzinę, no nie ? 
- Tak.- i mnie przytulił. 
- Maja !- usłyszałam i oczy zasłoniła mi burza rudych włosów.- Proszę cię uważajcie na siebie. 
- Ginny. Wiem już każdy nam to powtarza nie roztajemy się na rok tylko na godzinę. Ale wy też na siebie uważajcie.- powiedziałam. 
- Maja. Musimy lecieć.- powiedziała Tonks. 
- Dobrze.- podeszłam do miotły.- A gdzie mój kufer i klatka Canisa ? 
- Remus wziął to do siebie. A ja wzięłam rzeczy Harrego.
- Ale przecież...
- Nie kłóć się.- szepnął mi do ucha Harry. 
- Och no dobra.- ostatni raz pocałowałam Georga i wsiadłam na miotłę. 
- Na 3- powiedział Remus.- 1...2...3... 
Odepchnęłam się od ziemi i poleciałam w niebo, obok mnie zobaczyłam Harryego, a z drugiej strony Lupina. Obok Harrego była Tonks. Naprzeciwko nas Kingsley, a za nami Moody. Lecieliśmy w chmurach. Minęło pół godziny. Wyruszają czyli nam zostało nam 20 minut lotu. Jak daleko jeszcze ? Gdzie jesteśmy ? Z chmury wynurzyły się 3 ciemne postacie lecące na miotłach. Nie ! Dowiedzieli się. Ale skąd ? Rzucali zaklęcia oszałamiające. Czerwone promienie chybiły za każdym razem i nikogo nie trafiły. 
- Maja ! Harry ! Lećcie do przodu ! Razem z Tonks !- usłyszałam głos Lupina.
- Co ?! Nie, nie ma mowy !- zaprotestowałam. 
- Musicie. Spotkamy się za 20 minut ! Tonks wiesz gdzie masz lecieć !
- Jesteś pewny Remusie ?!
- Tak !
- Do jasnej cholery leć z nimi !- wrzasnął Moody.- Inaczej całe te przenosiny nie będą miały większego sensu. Jeżeli zostaniecie tutaj. Zrozumiano ?!
- Dobra. Przymknij się Szalonooki ! Lecimy ! Już !
Polecieliśmy. Zostawiając resztę naszych towarzyszy pogrążonych w walce.  
***
Stanęliśmy przy domach numer 11 i 13. Ale gdzie 12 ? Nikomu nic się nie stało. Wrócili wcześniej niż mówił Remus. Z moich zamyśleń wyrwał mnie Moody :
- Masz przeczytaj to.- powiedział Moody.- Na głos.
- Grimmauld place 12. Kwatera główna Zakonu Feniksa.
- Podaj bratu, że by zobaczył co jest napisane. My już tutaj byliśmy nam nie podawajcie.- powiedział Kingsley.
- Masz. 
- Jasne. I co teraz. 
- Spal.
- Co ? 
- Och dawaj to.- warknął Moody. 
Spalił kartkę i pomiędzy domem 11 i 13 zaczął wyrastać dom z numerem 12. 
- Ale jak do licha ?- zapytał Harry. 
- Nie gadać. Tylko włazić.
- Dobra, dobra. 
Weszliśmy do starego domu. Cały był zakurzony. Ale można było zobaczyć kolor tapety w korytarzu miały kolor szmaragdowo- srebne widać, że właściciele uwielbiali Slytherin w Hogwarcie.
- Molly !- zawołał Remus. 
- Och już jesteście. Maja, Harry. Pójdziecie na górę. Pierwsze piętro ostatnie drzwi. Tam jest taki mały salonik. Dla was. My tutaj mamy zebranie. Za obiadem będziecie musieli poczekać. 
- Dobrze.
Poszliśmy na górę, razem z kuframi. I weszliśmy do ostatniego pokoju w korytarzu. Pokój był wytapetowany w kolorze czystej, morskiej zieleni, stały w nim dwie beżowe kanapy i trzy fotele. pomiędzy tym wszystkim stał dosyć duży stół. W pokoju siedzieli George, Fred, Hermiona, Ron, Ginny i Alicja. Ron i Fred grali w szachy czarodziejów. Hermiona coś czytała. Alicja siedziała na jednym z foteli i przeglądał jakiś album, a George i Ginny przyglądali się grze.
Gdy zauważyli, że weszliśmy. Ginny od razu rzuciła się mojemu bratu na szyję. Zobaczyłam na jej policzkach łzy. George do mnie podszedł. Sama nie wiem dlaczego, ale rzuciłam mu się na szyję. Czułam, że odrywam się od ziemi. George obkręcił mnie wokół siebie pocałował. 
- Boże ! Całe szczęście, że nic wam nie jest.- powiedziała Hermiona. 
- Tak. Właśnie jak podróż ?- zapytał Fred.
- Może być. Nie licząc paru Śmiercożerców, którzy na nas czekali.- powiedział Harry.
- Co ?!- wrzasnęli wszyscy. 
- Ale jak ?
- Zaatakowali nas dopiero jakiś kilometr od Privet Drive. Czyli tam gdzie spędziliśmy trzy tygodnie wakacji. 
- Nic wam nie jest.- zapytał Ron, dokładniej mi się przyglądając.- Chyba masz tutaj małe rozcięcie Maja. 
- Gdzie ?
- Tutaj.- położył palec na zagłębieniu na mojej twarzy. Poczułam ból. W ogóle nie wiedziałam, że coś we mnie trafiło. 
Przyłożyłam kawałek chusteczki do zagłębienia i ostry ból przeszył mi po całym ciele. Oderwałam chusteczkę od polika i zobaczyłam na niej plamę krwi. 
- I jak ?- zapytał George. 
- To nic takiego.- powiedziałam.- Harry czy możemy porozmawiać ?
- Co ? Och... tak jasne.- powiedział po czym wyszliśmy z pokoju i stanęliśmy na korytarzu. 
- Miałeś ostatniej nocy sen ? 
- Tak, chciałem się dowiedzieć czy też go miałaś ?
- Miałam. Widziałam drzwi w Ministerstwie Magii. Widziałam, że jesteś tam ty. To znaczy tak mi się wydaję, że to ty byłeś. 
- Podejrzewam, że tak bo ja widziałem też kogoś koło mnie i to chyba byłaś ty. 
- Biegliśmy...
- W stronę ciemnych drzwi...
- Ktoś zaczął nas gonić..
- Zaklęcia trafiające w ściany...
- Mordercze zaklęcia... 
- I ... 
- Nic więcej. George mnie obudził bo mówiłam przez sen. 
- Ja też nic więcej nie widziałem.
- To się chyba urywa gdy któreś z nas przestanie to widzieć, co ? Chyba, że ciebie Ginny obudziła ?
- Nie, nie obudziła. Odwróciłem się i nagle coś innego się pokazało jakiś inny sen. Dziwne.
- Tak, z tym akurat się zgodzę.
- To co robimy ? Mówimy członkom Zakonu ?
- Może na razie nie. Co ? 
- Tak, tak będzie lepiej. Kurczę, ale ci dowalili. Będziesz miała bliznę. 
- No popatrz teraz oboje będziemy mieć bliznę po Voldemorcie.
- Przestań. Chodź już tam do nich. 
- Dobra.- i weszliśmy do małego pokoju w którym każdy na nas czekał.

6 komentarzy:

  1. Och naprawdę świetny nie piszę tego na wszystkich blogach ale łał wplotłaś Maję jakby na prawdę była w książce zastanawia mnie jedynie dlaczego nie zaprzeczyli gdy Molly chciała przenieść Alicję ?? Pozdrawiam, życzę weny i cóż pisz szybko następny ;) !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się, że ci się podoba;) Mam nadzieje, że następny pojawi się już jutro;D A Alicja jest z Ronem i dlatego została przeniesiona na Grimmauld place 12 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh 'jest' tego też nie rozumiem ja bym po czymś takim nie tchnęła jej palcem ;)

      Usuń
    2. No ja na jego miejscu miałabym podobne nastawienie typu "Odejdź". A została ze względu na ciąg dalszy.

      Usuń