Nutka : Sia- My Love *.*
Rozdział 18.
[ Ginny Weasley ]
Promienie słońca zaczęły kłuć mnie w oczy. Teraz każdy poranek, każdy dzień jest koszmarem. Co to ma być ?! Jakim cudem Maja wyszła z dormitorium ? Przecież spała. I jeszcze ja z Georgem, chodziliśmy po korytarzach Hogwartu. Może peleryna niewidka ? Ale Maja nie miała jej przy sobie, Harry ma cały czas ją w swoim kufrze. O co tu chodzi ? Dzisiaj sobota, będę mogła spędzić dzisiaj trochę czasu w szpitalu.
Wstałam i wzięłam z kufra zielony sweter, żółte rurki, czerwone trampki i naszyjnik, na którym na końcu jest niewielka sówka. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki gorący prysznic. Ubrałam się. Na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, usta wymalowałam truskawkowym błyszczykiem. Wyszłam z łazienki, koszulę nocną rzuciłam na łóżko. Z komody sięgnęłam malinową mgiełkę i spryskałam nią ubrania.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę dziury w portrecie. Zaraz, zaraz, a może Maje ktoś wyniósł stąd ? Zapytam Grubej Damy.
- Przepraszam, Gruba Damo ?
- Słucham ?
- Czy nie pamiętasz może, kto wchodził do pokoju wspólnego w czwartek pomiędzy 20, a 20.30 ? Czy nie zauważyłaś kogoś nieznajomego ?
- Był tu taki jeden chłopak, dziwny na pozór, ale znał hasło i go wpuściłam.
- Czy możesz mi go opisać ?
- Owszem, był przy kości, miał taką dziwną bródkę, oczy czarne jak węgiel, a szaty miał....- przerwała, klepiąc się po głowie i mrucząc coś pod nosem.- Jak mogłam być tak głupia ?! Szaty miał z herbem Slytherinu !
- Co ?
- Jak mogłam być tak głupia ?
- Już dobrze, to nie twoja wina. Znał hasło, a to twój obowiązek, to wpuszczanie każdego kto je poda.- powiedziałam i ruszyłam biegiem prosto do Wielkiej Sali.
Wbiegłam do jadalni, odszukałam wzrokiem przyjaciół. Podleciałam do niech i usiadłam, cała zadyszana.
- Słuchajcie ! Chyba już wiem !
- Co wiesz ?- zapytała Marta.
- Jak Maja wydostała się z dormitorium.
- Jak ?- tym razem odezwał się Fred.
- Rozmawiałam z Grubą Damą, powiedziała mi, że w czwartek wpuściła, dosyć dziwnego chłopaka, dosyć przy kości, z dziwną bródką, czarnymi jak węgiel oczami i w szacie Slytherinu ! Hermiono do kogo ci ten opis pasuje ?
- Do Kruma.
- Właśnie !
- A nawet jeśli to niby jak ją z tamtąd wyniósł ?- zapytał Ron.
- Maja spała. Może rzucił na nią jakieś mocne zaklęcie, podał jakiś eliksir... Nie wiem, ale możemy o to spytać pielęgniarkę ?
- Na pewno możemy.
- Ej, a gdzie George ?
- Już siedzi w szpitalu.
- No to lecimy.- powiedziałam i już wstałam. W biegu chwyciłam jabłko i poleciałam prosto do szpitala.
- Pani Pomfrey, pani Pomfrey ! Czy wie pani co podano Mai, że jest tak długo nieprzytomna ?- zapytał Harry.
- Naturalnie.
- Więc co to było.
- Przerabialiście mandragory na zielarstwie prawda ?
- No tak.
- W młodych korzeniach, jest cząstka trująca, można ją wyciąć i komuś podać, nie powoduje ona śmierci tylko poważne osłabienie.
- Więc na pewno miałby do tego dostęp, przecież w tym roku profesor Sprout też hoduje mandragory !- powiedziała Hermiona.
- Potter, Granger ! Co wy tu robicie tak wcześnie ?
- Pani profesor, chyba wiemy o co w tym wszystkim chodzi !- powiedział czarnowłosy.
- Ale o co chodzi Potter ?- zapytała nauczycielka, a Harry opowiedział jej wszystko czego się domyśliliśmy.- Jesteście pewni ?- zapytała, po skończonej historii.
- Tak, pani profesor.- odpowiedział Ron.
- Zastanowię się nad waszą tezą. A teraz chyba przyszliście tu nie dla mnie tylko dla panny Potter ?
- Tak, czy ona się już obudziła ?- zapytała Miona.
- Niestety panno Granger.
- Jak długo to jeszcze może potrwać ?- zapytał Harry.
- Może jeszcze pare dni, ale jak się obudzi to obiecuję wam, że będzie nie do poznania.
- Dobrze.
Ruszyłam z przyjaciółmi do łóżka na którym ujrzałam spokojnie śpiącą Maje. Wygląda tak niewinnie. Obok niej siedzi mój brat i trzyma ją za rękę. Usiadłam koło niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
***
Wieczór. Siedzimy w pokoju wspólnym Gryfonów i wszyscy się wygłupiamy. Taka była wizja pierwszego weekendu w Hogwarcie, a zamiast tego siedzimy w skrzydle szpitalnym i patrzymy na bezwładne ciało naszej przyjaciółki. Co teraz zrobimy ? Jesteś teraz mi tak bardzo potrzebna ! Hermiona cały czas spędza w towarzystwie Freda, nie da się z nią teraz normalnie porozmawiać. Ty zawsze miałaś do mnie czas i dobrą radę.
- No już dzieciaczki, jest późno. Musicie iść spać. Nie martwcie się już tak.- powiedziała pani Pomfrey.
Wyszliśmy ze szpitala. I ruszyliśmy korytarzem na resztki kolacji. Co to ma być? On siedzi sobie teraz tam i najzwyczajniej wcina zapiekanke !
- Hermionija !- zawołał bułgarski gracz. Miona gwałtownie odwróciła się do chłopaka, uśmiechnęła się do niego i pokiwała. Wszyscy ustaliliśmy, że będzie najlepiej jeśli Hermiona będzie z nim utrzymywała normalne relacje.- Czy możesz zjeść ze mną ?- zapytał.
- Oczywiście.- odpowiedziała i ruszyła z nim do stołu Ślizgonów.
- Miona !- krzyknął Fred.
- Spotkamy się w pokoju.- powiedziała.
Usiadłam koło Harrego i położyłam głowę na jego ramieniu. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach.
- Gin, zjedz coś. Nie jadłaś cały dzień.- powiedziała zatroskana Angelina.
Pokiwałam i wzięłam trochę sałatki na swój talerz.
Po piętnastu minutach byłam już w swoim dormitorium. Nic mi się nie chce. Ruszyłam czym prędzej do łazienki wziąć gorący prysznic. Zmyłam resztę makijażu, wyszczotkowałam zęby, wzięłam kąpiel i ruszyłam do łóżka. Jestem wyczerpana ! W dwie sekundy pogrążyłam się w dolinie snu.
***
[ Maja Potter ]
Promienie słońca zaczęły bawić się na moim poliku. Poczułam ostry zapach lekarstw i eliksirów. Gdzie ja jestem ? W skrzydle szpitalnym ? Nie to przecież niemożliwe. Pamiętam jak zasnęłam w dormitorium z Ginny. Co się stało ? Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Iskierki... George ? Co on tutaj robi ? Otworzyłam oczy i spojrzałam w te jego brązowe oczy. Uśmiechał się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Mimo to cieszę się, że tu jest.
- Zawsze musisz zrobić coś, co pozostanie długo w pamięci ? Martwiłem sie o ciebie.- usłyszałam.
Usiadłam i spojrzałam w jego oczy. Mówił prawdę. Cały czas trzymam go za rękę. Wtuliłam się w chłopaka, poczułam jak całuje mnie we włosy. Uśmiechnęłam się do siebie. Nie wiem, ale jego dotyk jest dla mnie niczym ukojenie. Co we mnie wstąpiło w czwartek ? Przecież wcale tego nie chciałam, byłam zła i to cholernie.
- Przepraszam.- powiedziałam.
George przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Posadził mnie pewnie na łóżku, wplątałam palce w jego włosy. Tego było mi brak ! To dla mnie najważniejsze, nikt tego nie może zniszczyć, oby...
Pocałunek jak płatki dzikiej róży. Ukradniemy czas gwiazdom na niebie..
Oderwaliśmy się od siebie. Spojrzałam na Georga, patrzył mi prosto w oczy.
-Zobacz co mam.- powiedział wyciągając z kieszeni łańcuszek, który mu oddałam.
Uśmiechnęłam się do niego. Weasley wstał i powiesił mi medalik na szyi.
- Wolę go jak jest na twojej szyi niż w mojej kieszeni.- wyszeptał mi do ucha.
- Chyba też go tak wolę.- powiedziałam z uśmiechem.- A która jest godzina ?
- 8.
- Dzisiaj jest ?
- Niedziela.
- Czyli byłam nieprzytomna ...?
- 3 dni.
- Tak długo ?
- Tak.
Drzwi się otworzyły, usłyszałam czyjeś kroki.
- Pani Pomfrey, czy moja uczennica już doszła do siebie ?- powiedziała McGonagall.
- Chciałam właśnie podać jej lek.
- Dobrze, więc idziemy.
Ruszyły salą, prosto do miejsca w którym stało moje łóżko. Wywróciłam oczami, na co George się uśmiechnął. Obie kobiety podeszły do nas.
- Dzień dobry, panie Weasley. Dzień dobry, panno Potter... panno Potter ! Potter ty się obudziłaś !- zaczęła nauczycielka.
- Tak, pani profesor i czuję się świetnie.
- Może i tak, ale proszę, jeszcze jeden dzień poleżeć w szpitalu dobrze ?- powiedziała pielęgniarka.- Proszę to wypić.
- Dobrze.- powiedziałam i wypiłam. Płyn zaczął powoli wypalać mi gardło. Boże co to jest ?
Usłyszałam jak ktoś znowu otwiera drzwi od szpitala. Kroki kilku par nóg.
- Potter !- krzyknęła profesorka do mojego brata.
- Tak pani profesor ?- powiedział Harry.
- Rozmawiałam z dyrektorem na temat waszej tezy i mówił, że to jest możliwe.
- Naprawdę ? Och, to świetnie, czyli coś z tym zrobi ?
- Nie rozpędzaj się tak Potter. Mówił, że to możliwe... A teraz, raczej nie po te wiadomości przyszliście co ?
- No nie.
- Właśnie, ktoś chciałby się z wami zobaczyć.- powiedziała McGonagall.
Już po sekundzie poczułam jak Ginny rzuca mi się na szyję.
- Maja !- powiedziała razem z moim bratem.
Rudowłosa mnie puściła, spojrzałam jej w oczy, i zobaczyłam w niej szczęście. Poczułam jak mój brat mnie obejmuje, usłyszałam jak się śmieje za mojego ramienia. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy i dbaliśmy o siebie nawzajem. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Jak dobrze, że wróciłaś.- powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej
***
Wieczór, nadal siedzimy w skrzydle szpitalnym.
- Powinniście już iść na kolację.- powiedziałam do przyjaciół.
- Nie, dzisiaj przeżyjemy.- odpowiedział Fred.
- I co będziecie tutaj ze mną spać ?
- Jasne !- odpowiedział Harry.
- Potter, jak się czujesz ?- zapytała pani Pomfrey.
- Świetnie.
- Na pewno ?
- Tak.
- Dobrze, to chyba nie będe cię już męczyć, możesz iść do swojego dormitorium.
- Naprawdę ?
- Tak. Tylko przyjdź jakbyś poczuła się gorzej.
- Dobrze.
- No to teraz dzieciarnia zmykać pacjentka musi się przebrać.- powiedziała i wygoniła moich gości
Ubrałam się w ciuchy, które zostały położone obok mnie, czyli co ? Czerwony groby sweter, żółte rurki i czerwone trampki. Widzę, że Ginny dopadła się do mojego kufra. Podeszłam do lustra nad moją szafką nocną i poprawiłam makijaż za pomocą różdżki, makijaż który najwidoczniej został jeszcze od czwartku, przeczesałam długie do pasa kasztanowe proste włosy i umyłam zęby. Jej mają tutaj niezłe wyposażenie... Pościeliłam łóżko za pomocą różdżki i ruszyłam w kierunku wyjścia.
- Do widzenia.- powiedziałam do pielęgniarki.
- Dobranoc.- powiedziała pani Pomfrey.
Wyszłam z szpitala i od razu zobaczyłam rozpromienioną twarz Weasleyównej.
- Nienawidzę tego swetra !- powiedziałam do niej.
- Ale wiesz wyglądasz cudownie.
- Mhm, jasne.
- Ja mówię prawdę.
- Niech ci będzie. A gdzie reszta ?
- W Wielkiej Sali, powiedziałam im, że mają tam za nami zaczekać.
- No to chodź.
Ruszyłyśmy korytarzem. Coś nie daję mi spokoju jak trafiłam pod opiekę pani Pomfrey ?
- Ginny ?
- Hmm ?
- Jak trafiłam do szpitala ?
- Yyyy, no wiesz...- i zaczęła mi wszystko opowiadać.
- Co ?! Że Krum ? Ale jak ? Jak się dostał do Gryffindoru ?- byłyśmy już przy jadalni, kiedy zaczęłam ją wypytywać.
- Wiesz, znał hasło, Gruba Dama w ogóle nie zauważyła, że jest Ślizgonem i tak...
- A wy nie zauważyliście, że mnie przenoszą ?
- Ja rozmawiałam z Georgem na korytarzu, a reszta była pochłonięta nauką.
- A peleryna ...
- Niewidka ? Tak to możliwe, że Krum ją ma.
Weszłyśmy do Wielkiej Sali i usiadłyśmy koło przyjaciół. Sięgnęłam po jabłko, jakoś nie jestem głodna. Poczułam jak Geroge obejmuję mnie, położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam gryźć owoc.
- Oooo, a to o tak później godzinie na kolację ?- i za sałatek wynurzył się Prawie Bezgłowy Nick.
- Dobry wieczór, Sir Nicholasie.- powiedziałam.
- A dobry wieczór, panno Potter. Jakże się pani miewa ?
- Świetnie dziękuję. A pan ?
- Ach... Według mnie mogłoby być lepiej.
- Czyżby znowu pana nie przyjęli do klubu Bezgłowych Jeźdźców ?
- Ach, no znowu.
-Nie przejmuj się Sir Nicholasie, dla Gryfonów jesteś najlepszym Bezgłowym duchem jakiego świat czarów miał.- wtrącił się do naszej rozmowy mój bliźniak.
- Och, dziękuję. No dzieciaki chyba pora kończyć zajadanie i wracać do łóżek.
- Jeszcze chwilę.
- Dobrze, no ale ja już lecę. Do widzenia Gryfoni !
- Dobranoc !- odpowiedzieliśmy mu, a on poszybował w górę i już go nie było.
- To jak wiara ruszamy do pokoju wspólnego ?- zapytał Fred.
- Chyba możemy, co nie ?- zapytała Hermiona.
- Ja nawet sałatki nie skończyłem jeść !- warknął Ron.
- Właśnie co wy tak szybko zjedliście ?- zapytała Marta, przegryzając kęsy zapiekanki.
- A no głodny jakoś nie byłem.
- Tak, ja też.
- To ja mam pomysł. Może nasze niejadki już zaczną powoli iść zająć nam fotele w pokoju wspólnym, co nie ?- zapytała Ginny.
- Mi pasuje.- krzyknęła Miona i już ruszyła razem z Fredem w stronę wyjścia.
Usłyszałam śmiech Harrego, Rona i Georga. Spojrzałam na tą trójkę i ujrzałam trzy rozpromienione twarze.
- Co was tak śmieszy ?
- Nic, tylko po prostu lubią udawać, że nie planowali takich sytuacji. A robią tak już od trzech dni.
- Naprawdę ?
- No tak.
- Dobra mniejsza z zakochańcami , ja mam pytanie czy ja muszę jeszcze dzisiaj napisać jakąś pracę ?
- Tak, na zaklęcia, na astronomie i jeszcze na wróżbiarstwo.- powiedział Harry.
- O no to pięknie. A na starożytne runy ?
- Nie, nie mamy niczego.
- Całe szczęście.
- O i możesz nam pomóc przy pisaniu tych prac.- przemówił z pełnymi ustami Ron.
- Co ?! Wy jeszcze nie napisaliście tych prac ?!
- No nie.
- Ugh... To dalej idziemy i piszemy.- pogoniłam ich.- Która godzina ?
- 20.
- To dalej. Idziemy ! Ruchy, ruchy.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia i poszliśmy prosto do portretu Grubej Damy.
- Podaj hasło.
- Mimbulius Nimbletonia.
-Proszę wejść.
Przeszliśmy przez dziurę w portrecie i ruszyliśmy w stronę stojących przy kominku foteli. Od razu zmieniłam punkt do którego dążę, bo na jednym z foteli siedziała klejąca się do Freda, Hermiona. Ron odchrząknął, na co oboje się od razu od siebie odczepili. Granger, która wylądowała na fotelu obok Weasleya, siedziała cała czerwona.
- Chodź.- usłyszałam Harrego.
Spojrzałam w jego stronę i zauważyłam, że okularnik się do mnie uśmiecha i wyciąga rękę. Chwyciłam brata i podeszliśmy do stolika na którym było pełno książek związanych z tematami wypracowań, było też pełno pergaminów, pojemników atramentów i parę piór. Sięgnęłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam ją czytać.
Po godzinie, napisałam już dwa wypracowania. Zostało jeszcze jedno. Teraz zaklęcia, dla profesora Flitwicka.
- Co tam zapracowana ludności ?- usłyszałam głos Lee Jordana i Georga. Obok nich stała Angelina.
- Maja !- krzyknęła.- Myślałam, że George znowu sobie żartuje z tym że się obudziłaś i już tu jesteś !- dziewczyna rzuciła mi się w ramiona i od razu poczułam długie brązowe puszyste włosy przysłaniające mi twarz.
- A jednak. Jestem i czuję się świetnie.- powiedziałam i powróciłam do wypracowań.
Słyszałam śmiechy i piski dziewczyn, ale tak jakoś niewyraźnie. Zawsze tak mam jak nauka mnie pochłonie. Już po 30 minutach wypracowanie na zaklęcia jest gotowe. Nie poszło tak źle. Odłożyłam pióro i poszłam usiąść koło Georga i Lee. Rudowłosy trzymał w ręku piwo kremowe. Niech zgadnę dlaczego zniknęli na tak długi czas ? Pewnie poszli sobie jednym z tajnych przejść do Hogsmade. Wszyscy zaczęli się śmiać, spojrzałam w punkt rozbawienia i na środku stał Ron i Harry celowali w siebie różdżkami . Szturchnęłam Georga w ramię i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Kłócą się.- odpowiedział mi.
- O co ?
- Dla żartów.- powiedział i objął mnie, położyłam głowę na jego ramieniu.
Po wytoczonej wojnie Harrego i Rona, udałam się do krainy snów.