wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 30."Pani profesor, chce zmiany partnera"


O jery, jery, jery ! To już 30 ? Naprawdę ?! ;o
Nie wierzę, że te moje brednie ktoś czyta, a jednak są wasze komentarze *.* Do których zawsze szczerze się jak głupia ;D
Chce wam strasznie podziękować za to, że jesteście i czytacie, te wypociny, to dzięki wam, chce mi się jeszcze pisać. <33
Dobra i tak wiem, że te wstępy was nudzą więc przechodzę do rzeczy ;3



Rozdział 30.
Spojrzałam na pierwszą klasę Gryfonów. Cieszyli się jak wariaci, że nie mają dzisiaj zaklęć. Odchrząknęłam i pokazałam im, że idziemy do dormitorium.
Ruszyłam przodem, a po chwili, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałam w dół, gdzie szedł Tom. Ma śliczne brązowe lokowane włoski. Gładziutką i bladą cerę, na której można było dojrzeć kilka pieprzyków. Malinowe usteczka, malutki nosek i śliczne piwne oczy.
Patrzył z lekką pogardą, na tłum z tyłu, który cieszył się jak głupi. A on patrzył przed siebie, jakby nie interesowało go co się dzieje. Postanowiła skorzystać z promieni słonecznych i pozwoliłam Gryfonom pobawić się chwilę na dziedzińcu. Od razu zaczęli grać w Eksplodującego Durnia, gonić się, chować. A Tom nadal trzymał mnie za rękę.
- Tom, coś się stało ?- zapytałam, a w oczach chłopczyka mogłam dojrzeć łzy. Ukucnęłam przy nim i chwyciłam za ramiona.- Mi możesz powiedzieć.
- Ja... ja nie wiem...- wyjąkał, a łzy poleciały mu po policzkach. Starłam je delikatnie i uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Czego nie wiesz ?
- Czy mogę...- znowu łezki mu popłynęły po policzkach. Mocno go przytuliłam.- Jakie, ona umarła...
- Kto to Jakie ?- wyszeptałam.
- Moja jaszczurka.
- Tak bardzo mi przykro.- pogładziłam go po włosach, a ten mocniej się do mnie przytulił.- Chcesz, w niedzielę możemy jej wyprawić pogrzeb ?- zapytałam, a on się uśmiechnął, przez strumień łez.- Harry wykopie grób, Ginny zrobi trumienkę. George ci pomoże z krzyżykiem, co ?
- Dziękuję.- jęknął i znowu się we mnie wtulił.
- Nie ma za co, Tom, nie ma za co.
- Patrzcie, a Tom przytula się z moją dziewczyną !- rozpoznałam głos rudzielca. Chłopczyk szybko się ode mnie odkleił, a ja wstałam wypuszczając powietrze. Chłopak jak zobaczył zapłakaną buźkę Lumier'a, pożałował swoich słów.- Hej, Tom, co się stało ?
- Jaszczurka mu umarła.- wyszeptałam.- I masz mu pomóc z pogrzebem.- zaśmiałam się.
- Że ja ?- zaskoczył się, a ja uniosłam ku górze brwi.- Nie no jasne, Tom nie ma sprawy.- mruknął.
- No widzisz ? A teraz do pokoju wspólnego, dzieciarnia !- krzyknęłam, a ci od razu pobiegli ku drzwiom.
***
- To jak idziemy ?- zapytała mnie ruda kiedy skończyła jeść obiad.
- Tak, jasne.- powiedziałam i wzięłam ostatni łyk soku dyniowego.- George, chodź.
- Już idę.
Wyszliśmy z Wielkiej Sali i ruszyliśmy w stronę biblioteki. George jak dżentelmen otworzył przed nami drzwi. Uśmiechnęłyśmy się do niego i weszłyśmy do pomieszczenia pełnego książek. Gdy tylko poczułam zapach tych wszystkich tysięcy razy poprzewracanych stron, miałam ochotę, zabrać każdą w rękę i zacząć czytać. Tak, tak jestem takim molem książkowym, dokładnie taka sama jak Mionka, ale co ja na to poradzę, że kocham naukę ?
Odszukaliśmy w tłumie rudą czuprynę i ruszyliśmy prosto do celu.
- Hej, Freddie.- powiedziała Gin.
- A co wy tutaj robicie ?
- Pomagamy w transmutacji...- powiedziałam.
- Doradzamy...- odezwała się Ginny.
- I nakłaniamy...- dokończył George.
- Nakłaniamy do czego ?
- Hmmm. Już nie długo bal.
- No nie. Proszę was chce najpierw zaliczyć transmutację.
- Ja ci pomogę już się o to nie martw. A zresztą w piątej klasie zaczyna się aportacja, a to powinieneś umieć.- powiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze, więc słucham.
- Wiemy, ze idziesz sam.- powiedziała Weasleyówna.
- No tak.
- Znamy dziewczynę, która najbardziej o czym marzy to pójść na ten bal, ale nie ma z kim.- powiedział George.
- No to kto ?
- Śliczna blondynka, o zielonych oczach, chodzi do piątej klasy.
- Roksana ?
- No a czemu nie ?
- Słuchajcie ja nawet nie wiem czy chcę iść na ten bal. A co dopiero z dziewczyną do, której nie czuje nic więcej niż przyjaźni.
- Fred, posłuchaj. Ona jest mądra i ładna.
- Musisz przestać w końcu myśleć o Hermionie, ona jest z Draco.
- Musisz się z tym pogodzić.
- Na razie nie chcę.- powiedział sięgnął po książki i wyszedł z biblioteki.
Opadłam na krzesło i ukryłam twarz w dłoniach.
- Wiedziałam, że będzie trudno.
- Jakoś go przekonamy. A wy w Hogsmeade namówcie Roksanę, żeby kupiła sobie sukienkę.
- Jak ?
- Nie wiem. Jakoś dacie sobie radę. Wierzę w was.
- Łatwo ci mówić.
***
Promienie słońca wkradły się do pokoju. Otworzyłam oczy. Każda z moich lokatorek jeszcze spała. Wstałam, podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szary top, czarny długi sweterek, niebieskie rurki i czarne botki. Weszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic. Ubrałam się, na rękę zawiesiłam bransoletkę mamy, a na szyję łańcuszek od Georga. Wyszorowałam zęby, na twarz nałożyłam lekką warstwę pudru, a usta wymalowałam czekoladowym błyszczykiem. Strój wypsikałam mgiełką. Włosy wysuszyłam, za pomocą różdżki, rozczesałam je i machnęłam parę razy różdżką, żeby ułożyły się w loki.
Wyszłam z łazienki, Marta już stała przy szafie i myślała co ubrać.
- Hej.- przywitałam się.
- Hej. Dzisiaj nasz babski wypad do Hogsmeade.
- Dokładnie, żadnych chłopaków, tylko my i Madam Alexis.
- Trzeba wybrać sukienki. Maja a co z Roksaną ?
- Trzeba ją namówić do kupienia jakiejś sukienki, zobaczysz jeszcze ktoś ją zaprosi.
- Jesteś tego taka pewna.
- No jasne.
- Dobra, ja idę do łazienki.- powiedziała.
Podeszłam do łóżka rudej, na jej stoliku stała nasz fotografia, uśmiechnęłam się. Zdjęcie było zrobione na początku 4 klasy. Stałyśmy obie na błoniach i uśmiechałyśmy się do obiektywu.
- Ginny, obudź się.- powiedziałam i potrząsnęłam nią.
- Co ?
-Wstawaj.
- Już ?
- Za godzinę idziemy do Hogsmeade.
- Co ?- zapytała i wyskoczyła z łóżka.
- No. Szybko się ubieraj.- powiedziałam i podeszłam do Roks.- Roksana, obudź się, za chwilę idziemy.
- Dobra, już wstaję.
- No to dobrze.
Wyszłam z pokoju i poszłam do Wielkiej Sali. Przy stole siedziała Luna.
- Hej, Luna.
- Hej, dzisiaj kupujemy sukienki.
- Zapowiada się niezły dzień.
- Nie mogę się doczekać.
- Właśnie, słyszałam, że Neville cię zaprosił.
- Tak.
- Cieszysz się ?
- Jak głupia.- powiedziała, na co parsknęłam śmiechem.
- Szczera odpowiedź.
- Wiem.
Do Wielkiej Sali, weszła Ginny, Marta i Roks.
- Hej Luna.- przywitały się.
- Hej, dziewczyny.
- Chłopaków jeszcze nie ma ?- spytała Roks.
- Oni zazwyczaj leniuchują.
- Chyba, że.- powiedziała z uśmiechem.
Do jadalni z uśmiechem wpadła Hermiona. Chwyciła grzankę i usiadła koło mnie.
- Hej. Pośpieszcie się zaraz wychodzimy.
- Co, a nie za pół godziny ?
- Nie, jako prefekt naczelny mogę wyjść wcześniej.
- O super.
- To lecę po kurtkę.- powiedziała Luna.
- Tak, my też.
Pobiegłyśmy do portretu Grubej Damy.
- Pieguski.- powiedziałyśmy hasło i przeszyłyśmy przez dziurę w portrecie.
Wleciałyśmy do dormitorium, sięgnęłam czarny płaszczyk z szafy i podeszłam do lustra.
- Maja, czapka !- usłyszałam Ginny, odwróciłam się do niej, a ta rzucała mi czarną czapkę. Zarzuciłam na uszy nakrycie głowy i mogłyśmy ruszać.
- Gotowa !
- Chodźcie.
***
Zabrzmiał dzwonek w sklepie Madam Alexis.
- Dzień dobry.- przywitałyśmy się.
- Dzień dobry, dziewczynki. W czym mogę pomóc ?
- No więc szukamy sukienek na bal.
- Na bal ?
- Tak w Hogwarcie.
- Och rozumiem, to od kogo zaczynamy ?
- Hmmm, może od Hermiony.- powiedziałam i podprowadziłam dziewczynę do projektantki.
- Masz jakieś pomysły ?
- Chciałabym żeby była zielona, a reszcie pozwalam pani zaprojektować.- kobieta uśmiechnęła się i zaczęła robić przymiarki na Mionie.
- Dziewczyny chodźcie do tych stojaków, może coś znajdziemy.- powiedziała Roks.
- Dobra.
Przeglądałyśmy różne sukienki balowe, ale żadna nie przypadła mi do gustu.
- Jejku, jaka śliczna !- usłyszałam Gryfonkę.
Podeszłam do przyjaciółki i zatkało mnie. Granger miała na sobie zieloną sukienkę bez ramiączek, koło dekoltu i na dole miała czarne paski. Sukienka była jej do kolan, na ostatnich centymetrach miała przyszyte jeszcze srebrzyste różyczki.
- Hermiona, ślicznie wyglądasz.- powiedziałyśmy.
- Tak, a do tego te buty.- powiedziała Alexis i podała jej czarne wysokie szpilki.
- Biorę to.- powiedziała uśmiechając się.
- Dobrze. To która teraz ?
- To może ja.- powiedziałam.
- To wskakuj.- powiedziała, zdjęłam kurtkę i czapkę i wskoczyłam na stołek.
- Może chodźmy do przymierzalni, na ubraniach gorzej mi się szyje.
- Dobra.- powiedziałam i weszłam do przymierzalni.
Stałam na stołku w samej bieliźnie, no pięknie czuję się jak u lekarza.
- Mam do ciebie już nawet pewien pomysł, chyba, że ty masz już jakąś zaplanowaną.
- Nie.
- Dobrze, masz ciemne włosy, to może sukienka mogłaby być jasna.
- Ok.
Projektantka, zaczęła owijać mnie białą tkaniną. W pasie mi ją przeszyła gumką, tak żeby była obcisła od pasa w górę, a przypominała bombkę od dołu. Miała być do kolan i bez ramiączek.
- I jak na razie może być ?
- Pewnie.
- Dobrze.
Zaczęła przeszywać jakieś kolorowe tkaniny do dołu, tak, że po piętnastu minutach wyglądała tak jakby ktoś pochlapał ją różnymi kolorami farby. Do tyłu kobieta jeszcze wpięła zamek i gotowa.
- Teraz buty, zaczekaj.
- Dobrze.
Alexis przyszła po pięciu minutach z białymi szpilkami, a na podeszwach miały czerwony kolor. Wsunęłam buty i wyszłam z przymierzalni pokazać się przyjaciółkom. Usłyszałam dzwonek do drzwi, w których stali Syriusz, Remus i Nimfadora.
- A co wy tutaj robicie ?- zapytała Gin.
- Podziwiam swoją śliczną córkę chrzestną.- powiedział Remus, na co się zarumieniłam.
- Musisz kupić tą sukienkę.- powiedziała Tonks.
- Mam taki zamiar.
- Ale chyba się nie spóźniliśmy, kto już przymierzał sukienki ?- zapytał Syriusz.
- Tylko Miona i ja.
- No to mamy jeszcze cztery dziewczyny do podziwiania, prosimy o więcej.- powiedział Lunatyk.
- Ja ją biorę.- powiedziałam i weszłam do przymierzalni żeby się przebrać.
Po pięciu minutach, kiedy Marta weszła do przymierzalni, podeszłam do Roksany, od rana wydaję się taka przygnębiona.
- Hej Roks, co się dzieje ?
- Myślałam, że ten rok będzie taki wspaniały w Hogwarcie.
- A nie jest ?
- Nie, nie mam z kim iść na bal. Moi rodzice musieli wyjechać do Hiszpanii i nie będzie ich przez cały rok. Dzisiaj mi to napisali w liście. Będę musiała spędzić święta w szkole.
- Och, Roksana.- powiedziałam i przytuliłam przyjaciółkę. Nagle wpadło mi coś do głowy.  Podeszłam do Syriusza razem z Mioną i Gin.
- Syriuszu mamy do ciebie małe pytanie.
- Jakie ?
- Roksana nie ma gdzie spędzać świąt, czy nie mogłaby przyjechać do nas ?
- Hmmm. Czemu nie ?
- Właśnie, a Draco też nie ma gdzie, czy on też mógłby...
- Pewnie Hermiona.
- Dziękujemy.
- Nie ma za co.
Poszłam razem z Gin do lady i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Teraz tylko trzeba jej powiedzieć, że jedzie do nas na święta.
- Tak.
- No to chodź.
Podeszłyśmy do dziewczyny i się do niej uśmiechnęłyśmy.
- Mamy do ciebie niespodziankę.- powiedziałam.
- Spędzisz z nami święta.- powiedziała Ginny.
- Pod warunkiem, że...
- Że kupisz sobie sukienkę...
- Na sylwestra...
- Taki mały szantażyk.
- Naprawdę, będę mogła spędzić z wami święta ?
- Tak.
- Och, dziewczyny to ja sobie mogę nawet kupić 100 sukienek.
- Bez przesady, wystarczy jedna.
Nagle z przymierzalni wyszła Marta. Miała na sobie sukienkę do kolan. W połowie brzucha była wiązana kokardą. Od kokardy w górę była srebrno-szara, a w dół miała odcień ślicznego różu. Na nogach miała szpilki tego samego koloru co dół jej sukienki.
- Ślicznie.- powiedziałam.
- Bierzesz ją, kochanie.- powiedział Syriusz.
- Wiem, wiem tato.
- No to teraz prosimy Roksanę.- powiedziałam równo z Ginny.
- No dobrze, to zapraszam.- wepchnęłyśmy dziewczynę i przybiłyśmy sobie piątkę.
- W tej sukience, chce cię widzieć na naszym ślubie.- powiedział Remus.
- No ej. Myślałam, że będę miała jeszcze jakąś wymówkę do kupienia nowej.
- Jeśli będzie ładniejsza niż ta, to masz prawo. Ale takie chyba nie istnieją.
- Założymy się ?
- Nie, wiem, że ty coś wykombinujesz.
- No jasne.
Po chwili z przymierzalni wyszła Roksana. Miała na sobie beżową do kolan sukienkę. Większość brzucha zajął kawowy pasek. Widać, że od paska w górę, musi być tkanina nieźle uciskana bo materiał jest ślicznie marszczony. A od dołu tkanina cudownie falowała. Zatkało mnie, jej blond włosy pięknie się wyróżniały przy tej sukience. Na nogach miała karmelowe szpilki.
- I to mi pasuje.- powiedziałam.
- Tak ?
- Tak.
- To mogę teraz ja ?- zapytała Luna.
- No jasne.- powiedziałam, a dziewczyna weszła do przymierzalni.
- Że co może ?- krzyknął Syriusz, a ja się wystraszyłam.
- Czy Cedric może przyjechać do nas na święta ?
- Marta, no nie wiem.
- No, ale tato. Proszę.
- No dobrze, ale macie być grzeczni.
- Dziękuję, tatusiu.
Z szatni wyszła Luna w białej sukience, wiązaną w pasie czarną kokardką. U dołu miała koronkowo czarną tkaninę i tak samo było przy dekolcie. Sukienka sięga jej kolan. A na nogach ma czarne balerinki.
- I jak może być ?
- Śliczna, Luna.- powiedziała Roks.
- Oooo, to teraz moja kolej.- pisnęła Ginny i wleciała do przymierzalni.
Po dwudziestu minutach nasza Gin wyszła w ślicznej brzoskwiniowej do kolan sukience. Pod biustem miała zawiązany białą kokardkę, a od pasa w dół sukienka ślicznie jej się układała na biodrach. Na nogach miała śliczne kremowe szpilki i cudowny uśmiech na buzi.
- Ona mi się strasznie podoba.
- Czyli rozumiem, że to już wszyscy ?
- Tak.
- To najpierw ta zielona z różyczkami i buty, tak ?
- Tak.- powiedziała Hermiona.
- To będzie 50 galeonów.
- Już płacę. - powiedziała i zapłaciła.
- Teraz ta biała z kolorowymi plamami i szpilki.
- Niech pani nie żałuje, kwota nie stanowi problemu.- powiedział Remus.
- Co ty wyprawiasz ?
- Kupuję ci śliczną sukienkę.
- Zwariowałeś ? Ja mam pieniądze na nią.
- Ale ja chce ci ją kupić.
- Możesz mi kupić jakąś sukienkę na gwiazdkę, a teraz pozwól, że ja zapłacę.
- Nie. To ile ?
- 40 galeonów.
- Proszę.- powiedział i podał jej banknot.
- Dziękuję.- powiedziała kobieta i podała mi torbę z sukienką.
- No i jak zadowolony ?
- No jasne.- powiedział, a ja prychnęłam.
- To teraz ta różowa ?
- Tak.- powiedziała Marta, a Syriusz stanął przed kasą.
- 45 galeonów.
Po chwili wszyscy już siedzieliśmy w "Trzech Miotłach" i popijaliśmy piwo kremowe.
- To jak kiedy macie ten bal ?- zapytała Tonks.
- 19 grudnia.
- I z kim idziecie ?
- No ja z Georgem.
- Ja z Cedriciem.- odezwała się Marta.
- Ja z Draco.
- A ja z Michaelem. Luna idzie z Nevillem.- powiedziała podekscytowana Ginny.
- A ja nie idę. - powiedziała Roksana.
- Dlaczego ?
- Nikt mnie nie zaprosił.
- Co za banda kretynów, ja bym pierwszy poprosił taką śliczną dziewczynę.-powiedział Black. Roksana się zarumieniła.
- Dziękuję.
- Mówię szczerą prawdę.
- Przestań podrywać.- skarciłam Łapę.
- Bardzo śmieszne.
- No ja wiem.
- Dobra, dziewczyny za pół godziny powinnyście być już w Hogwarcie.
- No wiem.
- Zobaczymy się w święta.
- To już niedługo.- powiedziałam uśmiechając się do nich.
- Tak, to do zobaczenia.
- Pa.
Wyszłyśmy na mroźny wiatr i ruszyliśmy w stronę powrotną do zamku.
***
Weszłyśmy do pokoju wspólnego Gryfonów. Na fotelach siedzieli bliźniacy, Lee, Harry i Angelina. Dziewczyna chwaliła się swoją kreacją przed chłopakami na co prawie nie parsknęłam śmiechem.Chłopaki siedzieli znudzeni.
- Hej, chłopaki.- przywitałam się.
- Hej. I jak zakupy się udały ?- zapytał mnie George.
- No pewnie.
- Pochwalcie się.
- Nie ma mowy.- powiedziałyśmy wszystkie równo.
- Jak to nie ?
- No nie. To ma być niespodzianka.- powiedziałam i ruszyłam do góry, a za mną reszta moich przyjaciółek.
- Kochanie nie wiesz co mówisz.- usłyszałam Georga.
- Wiem.
Weszłam do dormitorium i położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Dobiegł mnie hałas z dołu. Spojrzałam na zegarek jest godzina 19. Ah... No tak dzisiaj wieczorny mecz quidditcha. Zarzuciłam na siebie starą niebieską bluzę Georga, założyłam trampki i wyszłam z dormitorium.
- Oooo, nasz śpioszek się wreszcie obudził.- powiedział George całując mnie w usta.
- Obudziliście mnie.
- Przepraszam słońce.
- Nie masz za co nie mogłabym przegapić meczu. A zwłaszcza, że Ron jest bramkarzem.
- Weź mnie nie stresuj. Nigdy jeszcze pierwszy mecz nie był tak późno. Rozumiesz pierwszy mecz przeciwko Ślizgonom.- powiedział rudy.
- O ile się nie mylę to zawsze było Gryfoni kontra Ślizgoni.- powiedziałam.
- No tak.- powiedział George.
- Maja ! Maja ! - usłyszałam głos Jordana.
- Co Lee ?
- Potrzebuję komentatorki ?
- Kogo ?
- McGonagall wprowadziła nowość, że komentator, w tym wypadku ja, mam wybrać sobie kogoś do pomocy, najlepiej dziewczynę, więc ja wybieram ciebie.
- Co ?
- No i McGonagall jeszcze mi ciebie zaproponowała.
- Lee ja cię uduszę.
- Czyli się zgadzasz.
- Jeden, jedyny raz.
- Dziękuję.
Poszłam razem z Jordanem na stadion i weszliśmy do pomieszczenia, w którym Lee zawsze komentuje.
- Pamiętaj, ze ma być śmiesznie.- powiedział.
- Pamiętam.
- O Potter, widzę, że się zgodziłaś.- usłyszałam głos opiekuna Gryffindoru.
- Tak, pani profesor.
- Życzę wam powodzenia.- powiedziała i odeszła.
Trybuny już wypełnione. Drużyny w swoich sektorach.
- Za 3... 2... 1... Dobry wieczór ferajna. Mam dla was niespodziankę, dzisiaj razem ze mną będzie komentować Maja Lily Potter.
- Tak, tak Lee, bez tych formalności. Witamy na pierwszym w semestrze meczu quidditcha i na pierwszych w tym roku wygłupach Jordana.- powiedziałam i usłyszałam śmiech fanów.
- Potter, przeginasz.
- O i już po nazwisku, Jordan ?
- Może pomińmy to na boisko wchodzi drużyna Gryfonów w tym roku prowadzona przez Pottera. Masz jakąś uwagę, Maja ?
- Była mowa, ze mam tutaj siedzieć, a nie że mam gadać.- powiedziałam i znowu usłyszałam śmiech na widowni.
- No to teraz mówię, że masz gadać.
- No dobra. Na boisko weszła drużyna Ślizgonów, prowadzona w tym roku przez Blaise Zabiniego.
- Profesor Hooch wchodzi pomiędzy kapitanów, by wypuścić piłki.
- W powietrze wyleciały tłuczki...
- Kafel...
- I złoty znicz.
- Słyszymy gwizdek, Potter i Zabini lecą w górę. Ja myślicie jak się zda nasz nowy bramkarz, Ronald Weasley ?- zapytał Lee, na co Gryfoni ryknęli z radości.
- Każdy wie, że Ron da sobie radę.- powiedziałam.
- Tak, gorzej będzie z pałkarzami. Widziałaś jakich osiłków wystawił w tym roku Slytherin.
- Właśnie ciekawe czy chodzi o umiejętności czy może o masę ?- powiedziałam i znowu usłyszałam śmiech.
- Nie mam zielonego pojęcia. Ale nasi bliźniacy na pewno dadzą sobie radę. Przecież to już ich szósty rok w drużynie Gryfonów.
- Tu na pewno chodzi o umiejętności.
- Patrz, patrz i Angelina, moja kochana dziewczyna strzela punkty Ślizgonom.
- 10 : 0  dla Gryfonów.
- Czy mówiłem już, że ścigająca Gryfonów to moja najwspanialsza dziewczyna?
- Tak, tak Jordan. Jak ty będziesz się ślinić to może ja będę komentować przebieg meczu, co ?
- Dobra, wracam do żywych. Uuuu, piękne uderzenie Georga Weasleya. Masz coś do powiedzenia ?
- A po co, widzę, że już pochwaliłeś mojego chłopaka.- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
- Myślałem, że go nie docenisz.
- Pani profesor, chce zmiany partnera.- powiedziałam i znowu ryk śmiechu.
- Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz.
- A szkoda.
- Patrzcie ! Czemu Potter się tak nagle zerwał, czyżby zauważył znicza ? Na pewno go zauważył, bo Malfoy też się zerwał.
- Zerwał się tylko dlatego, ze ty idioto o tym powiedziałeś.
- O to ja jestem idiotą ?
- A idź się utop.
- Nie teraz, kochanie.
- A idź mi z tym kochanie, paszczurze.
- Dobra, jak nie to nie.
- Patrz Zabini próbuje strzelić gola. Chwila prawdy czy Ronowi uda się obronić?
- Tak, Slytherin nie otrzymuje punktów ! Ronald Weasley obronił.
- Też mi zdziwienie, wiedziałam, ze mu się uda.
- Czy ty wszystko wiesz ?
- Nie podlizuj się.
- Dobra, zapamiętam to.
- 20:0 dla Gryfonów.
- Już 30.
- Gryfoni dzisiaj szaleją.
- Mają świetnego komentatora, to dlatego.
- Chciałeś powiedzieć komentatorkę.
- No może. Potter jest niecały metr od złotego znicza. Już, już niedługo ! Tak !- ryk Gryfonów.
- Gryfoni wygrywają 180:0 tym razem nie dali szans zielonym.
- Czekaj co się tam dzieje ?- powiedział i wskazał na środek boiska.
Na którym stała drużyna Gryfonów. A naprzeciwko nich stał Malfoy z resztą drużyny.
- Nie wiem.- powiedziałam.
- Patrz, pani Hooch gratuluje Harremu, za udany mecz.
-No dobra, to my też się zbieramy.
Wstałam i poszłam w stronę zamku. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w szyję.
- Że ty mnie niby nie doceniasz ?
- Właśnie się zastanawiam.- powiedziałam, a ten wziął mnie na ręce i poszliśmy w stronę zamku.
_______________________________
No i jest ! *.* 
Rozdział 30, jak ja się ciesze, no skaczę po pokoju mówię wam ;d 
Ten rozdział dedykuję, wszystkim co czytają, co komentują <3
Jak zauważyliście pojawiły się także tytuły rozdziałów, no cóż taka, tam niedzielna nuda xd
Mam nadzieję, że wam się spodoba. A za błędy strasznie przepraszam, ale wstawiałam na szybko, bo teraz lecę uczyć się angielskiego -.-
Jesteście ? Zostawcie po sobie ślad ;>
~Hermionija.

9 komentarzy:

  1. pół dnia siedziałam i odświeżałam stronę, żeby zobaczyć czy już jest rozdział i w końcu się doczekałam. I jest czadowyyyy *.* Pisz dalej, bo to jest coraz fajniejsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobał *.*

      Usuń
  2. Cudo , cudo , cuudoooo !!! <3
    Kocham Twojego bloga ;D . Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały ... Nwm , co ja zrobię , jak skończysz pisać tą historię ;c .
    Pozdrawiam i życzę weny , weny i jeszcze raz WENYYY <33
    ~Ginny~

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dodać, nic ująć :D
    Kocham Twoje opowiadanie <3
    Czekam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej *_*
    Komentujesz mi bloga, a ja jeszcze tu nie wpadłam o.O
    Postanawiam nadrobić zaległości, a tu masz - TAKIE CUDO <33
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania :D
    Dużo dialogów - lajk ;D
    Bardzo się cieszę, że tak wspaniale opisujesz tą historię - zakochałam się w niej :D
    Pisz szybko nowy rozdział, bo zaczynam się niecierpliwić xD
    Pozdrawiam! :*

    Chciałabym zaprosić cię na mojego nowego bloga i skomentowanie... Wiele to dla mnie znaczy :D http://story-from-mount-olympus.blogspot.com/

    Weny, weny i jeszcze raz weny! :*

    Twoja Kath ;* (Kiedyś Hermiona Granger)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww <3
      Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą twoje słowa *.*
      Oczywiście zaraz zajrzę na twoje nowe cudo :*

      Usuń
  5. No cóż muszę Ci powiedzieć, że rozdział mi się podobał. I tu będą komentarze od dwóch osób :D Ode mnie i od Black. Ponieważ ta sierota nie ma neta i musiałam jej czytać rozdział przez telefon na głos !
    BLACK
    Fred nadal nie pozbierał się po Hermionie, ale czekam na moment zaproszenia Roks. Sukienki mnie powaliły, Lupin i Syriusz jak zawsze uroczy. Momentami śmiałam się jak idiotka (potwierdzam ~Klaudia xD. Świętnie skąmentowany meczy, ale dziwie się dlaczego Zabini prowadził drużynę, a nie Malfoy. Skończyłaś w takim momencie, że nie wiem czego się spodziewać, więc czekam na następny rozdział. Pozdrawiam.
    JA xD
    Także ten Black już to ujęła niech w końcu Fred zaprosi Roksane. Skoro Mionka woli Dracona. Sukienki szczegółowo opisane i oryginalne. Madame Alexis a nie Malkin ? I masz, że wstała o 19 xD nie żeby coś ale nawet ja tak późno nie wstaję. I to komentowanie xD leci sucharami xD Rozdział mi się podobał, pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam zamknąć nawiasu xD
      * (potwierdzam ~Klaudia xD ).

      Usuń
    2. No to zaproszenie, Freda, Roksany na bal to już niedługo. Obiecuję.
      A jak nasi Huncwoci muszą być uroczy *.*
      Zabini prowadził drużynę Ślizgonów, bo jakoś mi nie pasował, żeby Draco był kapitanem, nie wiem, po prostu wolałam na to miejsce Blaise'a ;>
      Jery, Black proszę cię nie wyobrażaj sobie za wiele ;d Końcówka jak końcówka, jedna jest smętna druga będzie weselsza ;d
      Madam Alexis, bo sklep jest w Hogsmeade i wymyśliłam jakiś tam inny.
      Wstała o 19, nie że przespała cały dzień i noc, Nieee... to tylko drzemka po zakupach, cała akcja jest w ciągu jednego dnia ;3
      No pewnie, nie ma to jak suchary Mai i Lee ;d

      Usuń